O ile w przypadku nawilżenia, regeneracji czy odżywienia skóry skłaniam się ku naturalnym składom maseczek, to w przypadku złuszczenia czy oczyszczenia były to do pewnego czasu maseczki bardziej chemiczne. Obecnie wiem, że maseczka naturalna o właściwościach złuszczających to nie tylko korund ale również naturalne enzymy z papai czy ananasa. Jednak jakiś czas temu wszystkie enzymatyczne maski czy peelingi uznawałam za słabe i nie warte wysiłku stąd też w moich progach kosmetycznych pojawiła się maska eksfoliująca z keratoliną od Bandi.
Od producenta:
Maska o kremowej konsystencji, idealna do każdego typu cery, także delikatnej i naczyniowej oraz łojotokowej. Skutecznie odblokowuje zamknięte pory oraz normalizuje proces wydzielania łoju, co powoduje zmniejszenie liczby zaskórników. Wpływa regulująco na metabolizm naskórka, przez co ujędrnia go i wygładza. Po zastosowaniu maski skóra staje się jedwabiście gładka, rozjaśniona i miła w dotyku. Niezwykle silnie i skutecznie złuszcza zrogowaciały naskórek, a także zmniejsza spoistość komórek warstwy rogowej naskórka, czego efektem jest przyśpieszenie odnowy komórkowej, a także zintensyfikowanie wchłaniania substancji aktywnych, które naniesiemy na skórę po zmyciu maski.
Mam niemały dylemat z tą maską. Z całą pewnością mogę już teraz oświadczyć, że do niej nie wrócę ale pomimo niezbyt zachwycającego składu na początku przygody byłam przekonana, że będę chciała kupić ją ponownie, ponownie i ponownie. Oto cała moja filozofia jeśli chodzi o pisanie postów.. zawsze pod koniec opakowania! Na początku możemy się zachłysnąć efektami lub je wyolbrzymiać.. w końcu nowiutki produkt, jeszcze nie śmigany, 5 sekund temu wyjęty z kartonika.. i ten zapach świeżości.. kto tego nie lubi? Teraz nie wiem, czy na początku maska wywołała u mnie takie sympatyczne zauroczenie czy faktycznie działała znacznie lepiej, a z czasem tych cudnych efektów mi zabrakło.
Co do większości opisu producenta z
łatwością mogę się odnieść. Lekka kremowa konsystencja. Zapach
kremowo-chemiczny, na szczęście nie intensywny. Co do stosowania na
skórę wrażliwą nie jestem przekonana.. lepiej zachować
ostrożność. Z
pewnością nie odblokowuje porów, a przynajmniej nie w takim stopniu
jakbym sobie tego życzyła. Nie zauważyłam również aby jej systematyczne
użytkowanie miało jakiś wpływ na poprawę stanu skóry pod względem
niedoskonałości. Z początku zachwycił mnie efekt wygładzenia
skóry. Wszelkie suche skórki znikały, a skóra była jedwabiście
wygładzona i przyjemna w dotyku.. ale już w połowie opakowania tego
efektu zaczęło mi brakować i coraz mniej chętnie zaczęłam po nią sięgać.
Początkowo zalecane 15 minut przez producenta było jak
najbardziej wystarczające ale później nawet pół godziny nic szczególnego
nie dawało... a nie.. dawało.. z czasem maska zaczyna migrować.
Delikatnie
szczypie po chwili od nałożenia w bardziej wrażliwych obszarach, a już szczególnie w miejscach
podrażnionych. Dlatego nie mam pewności czy z wrażliwą cerą obejdzie się
łagodnie ale byłabym w tym przypadku bardziej czujna. Skóra się pod nią
nie poci, mam wrażenie, że oddycha ale przez cały czas towarzyszy uczucie mokrej twarzy. Nie
zastyga, nie spływa, z czasem delikatnie się wchłania, a przy większej
ilości jakby się rozpuszcza.. i migruje.. dokładnie tak jakby jej się
zaczynała nudzić i nabrała chęci na zwiedzanie. Nie liczy się z tym, że
jasno określiłam jej granice. Ma to gdzieś. Włazi takie koromysło do
oczu, ust.. bo przecież gardło to zabytek, który trzeba koniecznie
odwiedzić.. a nawet do nosa. I to mnie wnerwia.
Opakowanie proste i bardzo funkcjonalne. Świetna pompka. Łatwa i przyjemna aplikacja. Sama maska dość wydajna. Jej ściągnięcie wymaga trochę czasu, bo jednak trochę trzeba się namachać ale w jej przypadku najłatwiej sięgnąć po gąbkę celulozową lub ściereczkę muślinową i problem z głowy. Maska nigdy mnie nie podrażniła, nie uczuliła, nie zapchała i o ile z początku efekty mnie zachwycały to z czasem zupełnie ich zabrakło. Obecnie skóra jest za mało odświeżona, wciąż doszukać się mogę suchych skórek z którymi wcześniej radziła sobie świetnie, nawet gładkość skóry nie jest taka jak na początku. Do tego dochodzi skład, który nie napawa mnie dumą, chociaż kilka naturalnych składników można wyłapać.
Skład (INCI): Aqua/Water, Caprylic/Capric
Triglyceride, Glycerin, Ethylhexyl Stearate, Butyrospermum Parkii (Shea
Butter), Dimethicone, Arachidyl Alcohol, Cetearyl Alcohol, Allantoin,
Magnolia Biondii Flower Extract, Magnolia Biondii Bar Extract, Bacillus
Frement, Behenyl Alcohol, Polyacrylamide, Propylene Glycol, C13-14
Isoparaffin, Arachidyl Glucoside, Butylene Glycol, Laureth-7, PEG-8,
Tocopherol, Ascorbyl Palmitate, Ascorbic Acid, Citric Acid,
Parfum/Fragrance, Phenoxyethanol, Ethylhexylglycerin, Cinnamyl Alcohol,
Euhenol, Hydroxyxitronellal, Geraniol, Butylphenyl Methylpropional,
Linalool, Benzyl Benzoate, Hexyl Cinnamal, Limonene.
Bardzo rzadko zdarza mi się w trakcie użytkowania zmieniać zdanie o produkcie. Jeśli już jest to wynikiem zmiany metody aplikacji albo łączenia z innymi produktami ale w tym przypadku od początku maska jest aplikowana tak samo, termin ważności wciąż aktualny (wrzesień 2018), a jednak coś tu przestało działać.
Zdarzyła Ci się tak drastyczna zmiana poglądu wobec produktu?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz