stycznia 02, 2022

CYTRYNOWO-PIETRUSZKOWY KREM OD FROM A FRIEND - IDEAŁ DO CERY MIESZANEJ I PROBLEMATYCZNEJ, KTÓRY POKOCHASZ ZA SKUTECZNOŚĆ

CYTRYNOWO-PIETRUSZKOWY KREM OD FROM A FRIEND - IDEAŁ DO CERY MIESZANEJ I PROBLEMATYCZNEJ, KTÓRY POKOCHASZ ZA SKUTECZNOŚĆ


Moja jesienno-zimowa gwiazda pielęgnacji twarzy, czyli krem Cytryna, Pietruszka & Bambus marki From a Friend. O genialnych właściwościach pietruszki czytałam już wielokrotnie w przeciągu ostatnich 7 lat ale produktów z tym surowcem (w jakiejkolwiek postaci) jest jak na lekarstwo. Kiedy Ania z From a Friend stworzyła krem.. oszalałam z zachwytu i stał się moim numerem jeden na Wish Liście.. i niestety z racji zapasów był na niej strasznie długo. 

Międzyczasie krem trafił do rąk Moniki z bloga Mama z różową torebką, a z uwagi na to, że Monia byle czym się nie zachwyca i bez litości ocenia wszelkie produkty, które trafiają do jej łazienki to jak najbardziej cenę sobie jej wszelkie uwagi. Recenzja Moniki tylko rozpaliła moje chciejstwo w związku z czym zwiększyłam obszar stosowania kremów do twarzy i bez wyrzutów mogłam w końcu zrobić zakupy w sklepie From a Friend.

Od producenta:

Delikatny krem zaprojektowany do cery mieszanej lub lekko przetłuszczającej się i problematycznej.

Oparty o krystalicznie czystą wodę artezyjską z norweskiego lodowca oraz specjalnie dobrane hydrolaty i oleje roślinne, pełne ekstraktów i naturalnych składników nawilżających, regulujących wydzielanie sebum i działających przeciwzapalnie.

Znany i kochany za skuteczność, zapach i prawdziwie naturalny skład (199%)

Z uwagi na połączenie cytryny z pietruszką zapach może wydać się dość kontrowersyjny. Podejrzewam, że część osób mógłby odstraszyć.. w końcu nie każdy lubi pietruszkę w swojej diecie, a co dopiero na twarzy 😅 

Jeśli od kremu oczekiwałabyś cudnie perfumeryjnego zapachu, to tu go nie znajdziesz, bo krem rzeczywiście pachnie cytryną z lekką nutą pietruszki. Aromat nie jest bardzo silny i przytłaczający. To bardziej zapach, który dodaje energii, lekko pobudza, a jednocześnie koi. W słoiczku oraz podczas aplikacji jest nieco wyraźniejszy ale dość szybko ulatnia się ze skóry. Podczas porannej aplikacji i późniejszym wykonywaniu makijażu staje się już niewyczuwalny. 

Największym zaskoczeniem była dla mnie konsystencja. Z jednej strony treściwa, a z drugiej puszysta. Krem bez trudu poddaje się ciepłu skóry.. roztapia się, wchłania i lekko zastyga tworząc satynowo-matową ochronną powłoczkę, której nie czuć.

Skóra momentalnie staje się ukojona i odprężona, a efekt pozostaje przez cały dzień. Spodziewałam się, że przy takiej formule mogę mieć problemy z utrzymaniem się podkładu czy nawet wykonaniem makijażu ale krem pod tym kątem sprawdza się rewelacyjnie. Niezależnie od tego czy używałam podkładu płynnego czy sypkiego, krem działa jak świetna baza. Pory nie były przesadnie podkreślane, a makijaż nie przesuwał się w ciągu dnia.

Krem równie świetnie sprawdza się w wersji solo. Jego lekko zastygająca powłoczka nieco matowi skórę i pozostawia ją w pełni komfortową nawet w okresie przymrozków, deszczu i wiatru. Niejednokrotnie na przestrzeni jesieni i obecnej zimy jeździłam na działkę na cały dzień oczyszczać posadzki, myć okna, malować słupki, sadzić kwiaty itd. Moja skóra oczywiście nie była zadowolona ale niewiele jej do szczęścia było potrzebne. 


 Okres jesienno-zimowy dla mojej skóry co roku jest traumatyczny. Mniej warzyw i owoców za to więcej cięższych potraw, ciepłych napoi z dodatkiem czegoś słodkiego. W chwili kiedy przesadzę mogę liczyć na efektowny wysyp. Wówczas zdarza mi się kombinować z pielęgnacją, gdy nie widzę efektów poprawy. Jednak nie tym razem. Pietruszkowo-cytrynowy krem bardzo ładnie łagodził podrażnienia i działał przeciwzapalnie. Moja skóra stosunkowo szybko dochodziła do siebie i przez cały czas nie traciła komfortu ani nawilżenia. 
 

  Skład (INCI): Aqua (woda), Litsea Cubeba (May Chang) Fruti Water (hydrolat z May Chang), Bambusa Vulgaris (Bamboo) Leaf Water (hydrolat z bambusa), Citrus Limon (Lemon) Seed Oil (olej tłoczony z pestek cytryny), Petroselinum Crispum (Parsley) Leaf Water (hydrolat z natki pietruszki), Carum Petroselinum (arsley) Virgin Seed Oil (olej tłoczony z nasion pietruszki), Cetearyl Glucoside (glukozyd cetearylowy), Sorbitan Olivate (oliwian sorbitolu), Niacinamide (niacynamid), Plukenetia Volubilis (Inca Inchi) Seed Oil (olej Inca Inchi), Calodendrum Capense (yangu) Virgin Seed Oil (olej Yangu (virgin), Heptyl Undecylenate (indecylenian heptylu), Zinc Gluconate (glukonian cynku), Glycerin (gliceryna roślinna), Lactobacillus/Bamboo Frement Filtrate (ferment z bambusa), Salix Nigra (Black Willow) Exctract (ekstrakt z czarnej wierzby), Sodium Hyaluronate (hialuronian sodu), Leuconostoc/Radish Root Ferment Filtrate (bioferment z rzodkiewki), Citrus Limon L (Lemon) Peel Oil (olejek eteryczny z cytryny), Tocopherol (Vitamin E, natural) (naturalna witamina E), Helianthus Annuus (Sunflower) Seed Oil (olej z nawion słonecznika), Aloe Barbadensis (Aloe) Leaf Jucie Powder (ekstrakt z aloesu), Calendula Officinalis (Marigold) Flower CO2 Extract (ekstrakt nadkrytyczny z nagietka), Bambusa Arundinacea (Bamboo) Stem Extract (ekstrakt z bambusa), Sodium Levulinate (sól sodowa kwasu lewulinowego), Sodium Anisate (sól sodowa kwasu anyżowego), Glyceryl Caprylate (monoglicereryd kwasu kaprylowego), Acacia Senegal Gum (guma arabska), Xantham Gum (guma ksantanowa), Sodium Phytate (sól sodowa kwasu fitowego), Lactic Acid (kwas mlekowy), Alcohol (alkohol), #limonene, citral, linalool, citronellol, geraniol.

Krem jest cudowny i genialnie sprawdził się na mojej wymagającej cerze, która z jednej strony jest mieszana w stronę suchej ale nie znosi zbyt ciężkich konsystencji bo momentalnie się zapycha. ma skłonności do przesuszania w okresie jesienno-zimowym i jest niezwykle podatna na dietę którą jej funduję (efektem jest wysyp przy zbyt dużej ilości słodyczy). Do tego nie toleruje zbyt bogatej pielęgnacji. Za to krem przypadł jej na tyle do gustu, że z wielką przyjemnością będę do niego wracać.

Dodatkową zaletą jest niezwykła wydajność kremu oraz śliczne opakowanie, które przez cały czas użytkowania pozostało jak zmian. 

Polecam serdecznie! 

lipca 21, 2021

PIYKNA FRELA Z MANUFAKTURY PRZAJA CI, CZYLI ROZŚWIETLAJĄCY KOKTAJL DLA SKÓRY O CUDOWNYM ZAPACHU BANANÓW I CYTRYNY

PIYKNA FRELA Z MANUFAKTURY PRZAJA CI, CZYLI ROZŚWIETLAJĄCY KOKTAJL DLA SKÓRY O CUDOWNYM ZAPACHU BANANÓW I CYTRYNY

Rozświetlające produkty do ciała kuszą mnie co roku już na początku okresu wiosennego. W końcu muśnięte słońcem skóra plus subtelnie rozświetlenie to przepis na pięknie wyglądającą skórę. Jednak w rzeczywistości wygląda to tak, że moja opalenizna nigdy równomierna nie jest, bo leżenie plackiem na plaży nie jest dla mnie. W efekcie moja opalenizna jest przypadkowa i wynika z dłubania w ogrodzie lub z jakieś aktywności fizycznej w słońcu lub w ostateczności po prostu jest "z butelki".
Za to jeśli chodzi o produkty rozświetlenie.. albo efekt zazwyczaj jest tak subtelny, że można uznać go za zerowy albo jest tak brokatowy, że ludzi na ulicach oślepia. Z dwóch wersji wolę.. pierwszą 😅
Czy znalazłam w końcu coś sensownego? Tak!

Olejek rozświetlający manufaktury Przaja Ci to prezent od Ani z bloga Aneczka blog. Paczkę otrzymałam jeszcze w grudniu z masą wspaniałości z manufaktury Przaja Ci ale to właśnie olejek ze wszystkich produktów wywołam natychmiastowy efekt wow.. z trzech powodów:
  •  w pełni naturalny (jak wszystkie produkty)
  •  efekt rozświetlający (akurat chodził mi po głowie, bo już w grudniu myślałam o produkcie na okres letni)
  • o zapachu BANANÓW i CYTRYNY! (cóż to za mieszanka smaków?!)

 A jak przedstawia swój produkt producent?


Od producenta:

Piykno frela to cudowny olejek o obłędnym zapachu bananów i cytryn. Złota mika zawarta w olejku pięknie się mieni na ciele i rozświetla skórę. Oleje ze słodkich migdałów i olej z pestek winogron oraz wit. E pielęgnują ciałko, można stosować także na włosy.

Produkt VEGAN, wytwarzany ręcznie.

 

Zacznijmy jednak od wad, bo niestety jedną znalazłam i jest to.. etykieta. Wystarczyło, że przy użytkowaniu kapnęła na nią kropelka olejku rozświetlającego i pozostała tłusta plama. Z każdym kolejnym użytkowaniem dochodziły kolejne kropelki, aż w końcu etykieta stała się zupełnie ciemna i nieczytelna.

Kocham śliczne małe buteleczki, które wyglądają estetycznie na mojej półce.. ale Piykna frela przy reszcie wymuskanych księżniczek wygląda jak niechlujna Fiona 😂 Cóż.. nie oceniajmy po wyglądzie, bo jednak nie jedna z tych ślicznotek na półce mnie zawiodła, a Pykna frela.. nigdy!

Opakowanie w formie szklanej buteleczki z pipetą sprawdza się całkiem nieźle.. chociaż pompka byłaby bardziej wdzięczna w użytkowaniu. Jednak mając na uwadze podniesienie kosztów z uwagi na zmiany jakie byłoby trzeba wprowadzić to zdecydowanie jestem za opcją pozostawienia wszystkiego bez zmian! W końcu liczy się wnętrze.

Zapach olejku jest nietypowy, zaskakujący, radosny, świeży i jednocześnie słodki. Połączenie bananów z cytryną podbiło moje zmysły! To jak przypadkowe odkrycie ulubionego smaku lodów. Jak powiew delikatnego, chłodnego powietrza przy 35 stopniowym upale. Jak sączenie chłodnego napoju pod koronami drzew w ciepły dzień (ale bez komarów i innego kąsającego robactwa).


A co z efektem rozświetlającym? Jest, i to.. konkretny! Jednak efekt zależy od tego jaką warstwę i ile warstw zaaplikuję. Zazwyczaj aplikuję olejek na mokrą skórę. Wówczas jestem w stanie rozprowadzić subtelną warstwę, taką która zapewni mi delikatne rozświetlenie skóry ale również pielęgnację bez wyczuwalnej warstwy. Jednak kiedy chcę nieco bardziej zabłysnąć nakładam dwie warstwy.. i świecę się jak choinka. Mimo wszystko to wciąż jest dla mnie efekt w pełni akceptowalny, elegancki i śliczny. Oczywiście skóra jest nieco bardziej obciążona olejami ale podwójną dawkę funduję sobie w miejsca, które mnie nie będą irytować, czyli takie jak piszczele, ramiona, dekolt ale głównie w obrębie kości obojczyków. 
 
Po aplikacji Piyknej frelii na skórę, resztki które pozostały na dłoniach wcieram w kosmyki włosów. Nie obciąża to moich włosów, za to nadaje blasku i sprawia, że nieco bardziej otula mnie radosny aromat.
 

Skład Piyknej jest naturalny i prosty. Z uwagi na zawarte oleje i drobinki efekt jest taki, że całość "złota" osadza się na dnie. Przed użyciem musimy wstrząsnąć buteleczką.

Skład (INCI): Vitis Vinifera Oil (olej z pestek winogron), Prunus Amygdalus Dulcis Oil (olej ze słodkich migdałów), Tocopheryl Acetate (witamina E), Mica CI 77019, CI 77499 (złota mika), Silicon Dioxide, Tin Oxide, Parfum, Limonene, Citral, Hexyl Cinnamal, Geraniol, Citronellol, Eugenol.

Uwielbiam go! W zasadzie za całokształt, za niezwykłą wydajność i jeszcze świetny stosunek ceny do jakości i pojemności (37zł za 50ml, a dla osób chcących przetestować mniejszą pojemność jest wersja 10ml w cenie 15zł). Prosty skład, świetnej jakości drobinki, które na skórze potrafią zrobić subtelną taflę z nutą drobinek cudnie odbijających światło. Całość wykończona zapachem, który urzeka. Nie potrzebne już nic więcej.. będę nałogowo wracać!
 

kwietnia 01, 2021

SZURU-BURU.. ZAMIAST ŻELU POD PRYSZNIC! CZYLI MYJĄCY MUS Z FUNKCJĄ PEELINGU O PIĘKNYM ZAPACHU PIWONII OD FIRMY LaQ

SZURU-BURU.. ZAMIAST ŻELU POD PRYSZNIC! CZYLI MYJĄCY MUS Z FUNKCJĄ PEELINGU O PIĘKNYM ZAPACHU PIWONII OD FIRMY LaQ

Sentyment do żelu LaQ w wersji zapachowej piwonii mam ogromny. W krótkim czasie do niego wróciłam i z pewnością zrobię to jeszcze nie raz. Zalet ma sporo: stosunkowo tani, wydajny, opakowanie z pompką, nie wysusza skory i przede wszystkim.. zapach! Kocham piwonie! Zarówno w wersji kwiatów jak i zapachu.Dlatego naturalną koleją rzeczy było to, że sięgnę po peeling z tej samej linii. 


 Od producenta:

Nawet diament wymaga oszlifowania. Właśnie dlatego stworzyliśmy dla Ciebie super słodki peeling w lekkim, świetnie pieniącym się musie. Cukier usunie martwy naskórek i sprawi, że Twoja skóra stanie się doskonale wygładzona. Delikatne substancje myjące skutecznie ją oczyszczą. Masło shea, gliceryna roślinna, nawilżające ekstrakty z lnu, płatków owsianych i mleka ryżowego nie pozwolą na jej przesuszenie. Dla wzmocnienia ujędrniającego i antycellulitowego działania dodaliśmy ekstrakty z zielonej kawy, cynamonu, imbiru i papryki. Efektem jest oczyszczona, gładka, pięknie pachnąca skóra, przygotowana do dalszego rozpieszczania.

Sposób użycia:

Szuru-buru, szuru-buru! Zamiast żelu pod prysznic. 

Przyznaję, że nie byłam w pełni świadoma konsystencji produktu. Peeling kupiłam z myślą o.. złuszczaniu, a tu zazwyczaj preferuję konkretne efekty. Nie czytałam opisu, a z niego jasno wynika, że jest to peeling myjący w formie musu i rzeczywiście tak jest.

Moje zaskoczenie było spore kiedy po raz pierwszy sięgnęłam po produkt pod prysznicem, a okazała się nieco innym typem peelingu. Trudno tu mówić o konkretnym złuszczeniu. To zdecydowanie produkt z typu myjących z funkcją peelingu jako drugorzędny.. czy nawet trzeciorzędny aspekt. 

Czy to źle? Absolutnie! Uwielbiam nietypowe, ciekawe konsystencje, a ta zdecydowanie do takich należy. Mus jest mięciutki i puszysty. Bez problemów wydobywam produkt z opakowania mokrymi dłońmi i rozprowadzam po skórze. Nie ucieka, nie spływa tylko świetnie trzyma się skory i po niej sunie tworząc przyjemną pianę. Na początku do głosu dochodzą drobinki cukru przez co zalicza się lekki peeling do czasu ich rozpuszczenia.

 

Radość z użytkowania jest ogromna. Ostatecznie produkt zaczęłam traktować jako zamiennik żelu, bo świetnie sprawdzał się w tej roli z pominięciem kilku miejsc 😘 Po rozpuszczeniu drobinek cukru pozostała powłoczka świetnie nadawała się jako poślizg dla maszynki ale przede wszystkim świetnie zastępuje żel. Mus świetnie oczyszcza skórę, odświeża ją, a po kąpieli nie odczuwam dyskomfortu w postaci suchej czy ściągniętej skóry.  


 
 
Skład (INCI): Sucrose, Vegetable Glycerin, Aqua, Sorbitol, Sodium Cocoyl/Lauroyl Isethionate, Disodium Lauryl Sulfosuccinate, Sodium Chloride, Butyrospermum Parkii Butter, Green Coffee Bean Extract, Oryza Sativalac Extract, Avena Sativa Kernel Extract, Linum Sativum Seed Extract, Levvulinic Acid, Potassium Sorbate, Sodium Benzoate, Perfum, Limonen, Hydroxycitronellal, Benzyl Salicylate, Alpha-Isomethyl Ionone, Butylphenyl Methylpropional, CI 17200.

Pomimo niewielkiego kontaktu z wodą (mokre dłonie) mus nie uległ zniszczeniu czy zepsuciu. Starałam się unikać zamoczenia bezpośredniego ale nie jest to w pełni wykonalne pod prysznicem. Mimo wszystko, mus przetrwał do końca w świetnym stanie używalności. To oznacza, że w ewentualną podróż mogę zabrać ze sobą mus zamiast żelu. Minimalizuję wówczas ryzyko rozlania żelu w podróży.. ale bez płynu do higieny raczej się nie obejdzie. Cóż.. nie wszystko da się zastąpić.

Co z zapachem? Najlepsze zostawiłam sobie na koniec. Uwielbiam ten zapach! Jest przepiękny! Słodki, kwiatowy, wyrazisty, otulający. Pachnie tak jak tylko piwonie mogą pachnieć. Za nic bym tu niczego nie zmieniała.

Zarówno żel jaki i mus z funkcją peelingu są moimi faworytami w asortymencie LaQ i trudno będzie to pobić.

marca 26, 2021

MASECZKA ROZŚWIETLAJĄCA Z MUROWANYM EFEKTEM WOW! CZYLI GENIALNE MASKA PUMPKIN HONEY GLYCOLIC MASK OD ANDALOU NATURALS

MASECZKA ROZŚWIETLAJĄCA Z MUROWANYM EFEKTEM WOW! CZYLI GENIALNE MASKA PUMPKIN HONEY GLYCOLIC MASK OD ANDALOU NATURALS

 

Moja przygoda z Pumpkin Honey Glycolic Mask od Andalou rozpoczęła się od.. konkretnego podrażnienia 😅 Nie doceniałam jej za pierwszym razem. Maskę przetestowałam w formie 8g czyli całkiem porządnej, próbki. Już na początku wiele rzeczy mi się spodobało ale zalecane przez producenta "zostaw na 10-20 minut" zupełnie nie posłużyło mojej skórze. Mimo wszystko po tej akcji maseczkę wpisałam na listę chciejstw! Dlaczego?

Nie.. nie lubię terroryzować mojej skóry 😅 Pomimo przykrego efektu końcowego zauważyłam wiele pozytywów. Skóra  była pięknie złuszczona i rozjaśniona już po pierwszym użyciu. Stwierdziłam, że chce jej dać drugą szansę, na moich zasadach i w większym opakowaniu. 

Aktualnie produkty Andalou można dostać w sklepie Iwos. Niestety z powodu restrykcji oraz pandemii nieco trudniej o asortyment ale co jakiś czas się pojawia, a wówczas.. kto pierwszy ten lepszy.

Opis produktu ze strony sklepu Iwos:

Rozświetlająca maska z kwasem glikolowym, dynią i miodem manuka bogata w beta karoten. Łagodnie, ale skutecznie usuwa martwe komórki skory, złuszcza poprawiając koloryt i wygładzając skórę. Cera staje się rozświetlona i ożywiona. 

Maseczka zawiera dynię bogatą w beta karoten oraz naturalne substancje złuszczające skórę. Kwasy AHA w postaci kwasu glikolowego rozpuszczają martwe komórki naskórka, wygładzają i rozjaśniają skórę, dzięki czemu zyskuje ona na promienności i kolorycie.

Miód manuka ma silne działanie przeciwbakteryjne, hamuje rozwój stanów zapalnych, regeneruje skórę. Działa rozświetlająco i wygładzająco, pomaga zachować wilgoć wewnątrz skóry, chroni przed przesuszeniem.

Ananas zawiera naturalne enzymy o właściwościach eksfoliujących, nautralizuje tłusty film na skórze.

Maseczka zawiera również roślinne komórki macierzyste, które stymulują skórę do regeneracji i odbudowy. Witamina C poprawia koloryt i rozświetla jednocześnie wzmacniając naczynka i funkcje obronne skóry.

Sposób użycia:

Nanieś na czystą wilgotną lub suchą skórę, zostaw na 10-20 minut, spłucz chłodną wodą.

Opakowanie to plastikowy słoik w pomarańczowym kolorze utrzymanym w linii produktów Brightening. Opakowanie z możliwością podglądania ile substancji zostało.. ku naszej rozpaczy. Całość prezentuje się przyjemnie dla oka, a z drugiej strony ta "pomarańcza" przypomina o złuszczaniu skóry niemal przy każdym otwarciu szafki.

Zapach poniekąd mnie zaskoczył. Wiem, że to "Pumpkin Honey" ale czy każdy produkt z mango na opakowaniu lub w nazwie pachnie mango? Szczególnie jeśli mówimy o produktach do twarzy? Tu dynię czuć ewidentnie. Jest świeża, lekka, nieco pikantna i słodka jednocześnie. 

Konsystencja lekkiego musu owocowego to chyba najlepsze określenie. Dosłownie przypomina zblendowane owoce, gdzie bez trudu doszukamy się kawałków. Maska świetnie chwyta się skóry i po niej sunie. Bez trudu mogę osiągnąć cienką warstewkę ale równie dobrze grubszą.

Nałożona na skórę dość szybko daje o sobie znać, dlatego w przypadku połączenia maski Glicolik Mask z moją skórą, która ewidentnie jest podatna na działanie składników zawartych w maseczce, pośpiech w aplikacji jest wskazany. 

Podczas rozprowadzania maseczki staram się unikać wrażliwych miejsc jak okolice oczu i ust gdzie skóra jest delikatniejsza. Taki kontakt mógłby się zakończyć bardzo szybkim zmywaniem maski i chłodzeniem skóry litrami hydrolatów. Już w pierwszej minucie po aplikacji zaczynam odczuwać delikatne mrowienie, dlatego nie zdarzyło mi się trzymać maseczki dłużej niż pięć minut. 

Maseczka ma ogromny plus w postaci konsystencji która nie spływa, nie migruje i nie zasycha. Dzięki czemu nie muszę jej pilność, a w razie kiedy wyraźnie odczuwam finał jej działania, szybko zmyć. 

Co ważne, nie każdy reaguje na maseczkę w ten sam sposób. Czytałam, że ów "mrowienie" warto przeczekać i nie koniecznie kończy się podrażnieniem czy zaczerwienieniem skóry. Dlatego podatności mojej skóry proszę nie przekładać na efekty u siebie.

Skład (INCI): Cucurbita Pepo (Pumpkin) Puree, Aloe Barbadensis Leaf Juice, Purified Water (Aqua), Vegetable Glycerin, Manuka Honey, Hydroxypropyl Starch Phosphate, Tocopherol, Fruit Stem Cells (Malus Domestica, Solar Vitis), and BioActive Berry Complex, Helianthus Annuus (Sunflower) Seed Oil, Calophyllum Inophyllum (Tamanu) Seed Oil, Limnanthes Alba (Meadowdoam) Seed Oil, Glycolic Acid, Magnesium Ascorbyl Phosphate (Vitamin C), Pyrus Malus (Apple) Fruit Extract, Ananas Sativus (Pineaplle) Fruit Extract, Saccharum Officinarum (Sugar Cane) Extract, Citrus Medica Limonum (Lemon) Fruit Extract, Xanthan Gum, Sodium Hyaluronate, Lecithin, Caprylyl Glycol, Aspalathus Linearis (Rooibos) Extract, Phenethyl Alcohol, Ethylhexylglycerin, Eugenia Coryophyllus (Clove) Flower Extract, Myristic Fragrans (Nutmeg) Kernel Powder, Cinnamomum Cassia (Cinnamon) Bark Powder.

 

Po zmyciu maseczki skóra za każdym razem jest wyraźnie wygładzona, odświeżona i oczyszczona. Pory wyraźnie są zmniejszone ale nie towarzyszy temu ściągnięcie. Z uwagi na reakcję mojej skóry zawsze po maseczce nakładam bogatą pielęgnację mającą na celu nawilżyć skórę ale bez jej obciążenia. W ruch najczęściej idą hydrolaty w sporej ilości oraz obowiązkowo maseczka o działaniu nawilżającym lub odżywczym, a na koniec lekkie serum i krem. 

Maseczka od Andalou przyzwyczaiła mnie do tego, że gdy po nią sięgam to wiąże się to z pełnowymiarowym spa. Trudno na coś takiego narzekać. 

Uwielbiam ją i żałuję, że jest tak spory problem z dostępem. Mam nadzieję, że szybko się to zmieni z naciskiem na politykę USA, która za czasów Trumpa wprowadziła utrudnienia w transporcie m.in. kosmetyków do krajów UE. Oby nowy prezydent miał więcej serca dla kobiet w europie, bo maseczkę Pumpkin Honey Glycolic Mask widziałabym u siebie cały czas.

marca 23, 2021

BEMA COSMETICI - MATUJĄCA MASECZKA DO TWARZY DLA KAŻDEJ CERY, O DZIAŁANIU OCZYSZCZAJĄCYM, LEKKO NAWILŻAJĄCYM I KOJĄCYM

BEMA COSMETICI - MATUJĄCA MASECZKA DO TWARZY DLA KAŻDEJ CERY, O DZIAŁANIU OCZYSZCZAJĄCYM, LEKKO NAWILŻAJĄCYM I KOJĄCYM

 

Nie jestem szczególną fanką produktów matujących. Ani w pielęgnacji ani w makijażu. Zazwyczaj takie produktu wysysają z mojej skóry nawilżenie, która w dodatku na takie zabiegi jest bardzo podatna. W efekcie muszę walczyć o doprowadzenie skóry do ładu, a to już nie jest takie łatwe i szybkie. 

Tym bardziej cieszy mnie zmiana trendów na przełomie lat. Jeszcze kiedyś każda z nas dążyła do matowej skóry.. a obecnie "glow" robi furorę. Tak.. tylko z tym "glow" równie łatwo przesadzić 😂 W końcu nie chodzi o to aby skora wyglądała na tłustą. 

Niemniej od produktów matujących raczej stronię.. chyba, że jest to produkt marki Bema.


Bema to marka, która kojarzy mi się z bezpieczeństwem i dobrą jakością. Większość produktów jakie mi towarzyszyły stały się albo hitami do których notorycznie wracam ale zwyczajnie dobrymi produktami. Ani razu żaden z produktów mnie nie zawiódł czy rozczarował na tyle abym miała problem z jego zużyciem czy co gorsza.. mogłabym nazwać bublem.

Bez ogródek polecam markę osobom, które szukają dobrej jakości kosmetyków z przyjemnymi składami. Wiem, że nie będę się wstydzić takiego polecenia. 

Stąd również moja zaufanie do matującej maseczki do twarzy od Bemy.

Od producenta:

Miękka, kremowa maseczka oczyszczająca i regulująca wydzielanie sebum, dzięki wyciągom z cennych składników amazońskich lasów, jak balsam kopaiwa i orzechy brazylijskie. Maseczka zwiększa chłonność skóry i odżywia ją we wszystkie składniki aktywne. Formuła wzbogacona została także w kaolin, kory natlenia i regeneruje skórę, jednocześnie usuwając z niej wszelkie zanieczyszczenia.

Sposób użycia:

Nałóż cienką warstwę maseczki na twarz i dekolt i pozostaw na 10-15 minut. Po upłynięciu wskazanego czasu nadmiar maseczki ściągnij wacikiem. Przemyj twarz letnią wodą.


Opakowanie to ciężki szklany słoik z matowego szkła z zielonymi napisami oraz plastikowa zakrętka ze srebrnym paskiem. Całość wygląda schludnie i "czysto". Nie każdy jest fanem słoikowych rozwiązań.. ja również nie pałam uwielbieniem ale nie wszystko da się zamknąć w opakowanie airless. 

Słoik zabezpieczony jest przed pierwszym otwarciem osłonką. Dzięki czemu mamy pewność, że produkt jest świeży i pierwsze będziemy miały z nim kontakt. Zdecydowanie wszystkie słoiki powinny być wyposażone w tego typu ochronę. 

Jedyny problem jaki mi się nasuwa przy większej ilości produktów marki Bema to stosunkowo podobne opakowania w danej linii. W okresie kiedy używałam maseczki (tak.. to bardzo zaległa recenzja) używałam również peelingu enzymatyczno-mechanicznego. Od frontu opakowania nie różnią się zupełnie niczym. Zdarzało się, że myśląc o danym produkcie sięgałam losowo i wówczas sprawdzałam czy jest to peeling czy maska. Z drugiej strony odpowiada mi minimalistyczny wygląd i pewna schematyczność opakowań, które finalnie na półce wyglądają schludnie. Przy dwóch podobnych opakowaniach nie jest to nic uciążliwego.. ale przy pięciu lub większej ilości zrobiłoby się nieciekawie.

Konsystencja maseczki do niemała zagadka. Wydaje się typowa, kremowa.. a jednak ma w sobie nietypowy poślizg i zwartość. Z łatwością jestem w stanie nałożyć ultra cienką powłoczkę. Pomimo zawartości glinki w składzie nie boje się tego, bo maseczka nie zasycha. 

Jest niezwykle komfortowa w noszeniu, nie ściąga skóry, nie szczypie, nie mrowi, nie sprawia żadnego dyskomfortu. Za to ślicznie pachnie.. budyniem. Zmywanie to również łatwizna, chociaż ja od lat używam do tego wspomagaczy w postaci gąbek, ściereczek itp.

Skład (INCI): Aqua, Dicaprylyl Carbonate, Cetearyl Glucoside, Cetearyl Alcohol, Glycine Soja (Soyben) Oil, Glycerin, Oryza Sativa (Rice) Germ Oil, Titanium Dioxide, Cocoglycerides, Potassium Cetyl Phosphate, Kaolin, Olea Europaea (Olive) Fruit Oil, Helianthus Annuus (Sunflower) Seed Oil, Copaifera Officinalis (Balsam Copaiba) Resin, Bertholletia Extract Seed Oil, Glyceryl Caprylate, Phosphaitidylcholine, Sodium Chloride, Tocopherol, Cirtic Acid, Benzyl Alcohol, Dehydroacetic Acid, Parfum, Fragrance.

Maseczka nie robi efektu wow przy pierwszym użyciu, chociaż to zależy od naszych oczekiwań. Z pewnością zaskoczy brak wysuszenia skóry i jej wołania o nawilżenie. W końcu nie zapominajmy, że jest to produkt "matujący".  Po dłuższym użytkowaniu przestało mnie to szokować, a skopiłam się na innych aspektach maseczki takich jak obiecane matowienie.

Tak, maseczka matuje skórę ale nie w sensie, że po jej zmyciu mamy matową skórę. Zawiłe? Już tłumaczę. Maseczka zdecydowanie działa na oczyszczenie porów i ich regulacji. Czyli z czasem używania maseczki skóra jest oczyszczana, a praca gruczołów się normalizuje. 

Maseczkę nakładałam zarówno na suche partie skóry jak i te przetłuszczające się. Żadna z partii nie doznała szoku. Co więcej! Maseczka ma działanie nawilżające i łagodzące.

Zdecydowanie nie jest to produkt typowo oczyszczający, o którym pomyślę w pierwszej kolejności jeśli mam silną potrzebę oczyszczenia skóry. Zazwyczaj w takich sytuacjach myślę o peelingach enzymatycznych.. i w drugim etapie właśnie o maseczce matującej Bema. Mam wówczas pewność, że takie duo nie spowoduje wysuszenia mojej skóry, a co lepsze to właśnie maseczka byłaby w stanie moją skórę lekko ukoić jeśli przesadzę z trzymanie peelingu. 

Producent opisuje produkt jako przeznaczony do każdej cery i jak najbardziej mogę to potwierdzić, a do maseczki z wielką przyjemnością wrócę. 

W produkty Bema i Courel Caramel zaopatruję się w sklepie Ekozuzu. W razie pytań lub wątpliwości polecam kontakt z właścicielką Anią.

Odsyłam również do innych recenzji produktów Bema:

Bema Cosmetici - Peeling enzymatyczny i mechaniczny w jednym

Bema Cosmetici - Pielęgnacja, ochrona i komfort z żelem do higieny intymnej Bema Love Bio

Bema Cosmetici - Perełka z Ekozuzu, czyli rewelacyjna maska do zniszczonych włosów marki Bema. Mój hit w pielęgnacji włosów na 2019 rok .. uwaga.. wciąż mam tę maskę w użyciu i zapasach.. używam systematycznie.

Bema Cosmetici - Delikatne i skuteczne oczyszczanie twarzy bez przesuszenia i ściągnięcia skóry z delikatną emulsją (żelem) oczyszczająco-matującym marki Bema

Bema Cosmetici - Cudownie kojący zmysły i poprawiający jakość skory, tonizujący żel pod prysznic marki Bema

oraz do Ani z bloga Aneczka blog i jej opinii na temat Maseczki do twarzy Bema Love bio - Ekozuzu.pl


Copyright © 2014 Kosmetyczny Fronesis , Blogger