"Pani pianki nie kupuje, bo to bardzo delikatnie oczyszcza bardziej polecam żel Vichy Normaderm".. i jak usłyszałam takie słowa jakieś 15 lat temu od pani w aptece tak to sobie zakodowałam: pianki nic nie robią. Oczywiście przygoda z żelem Normaderm była jednorazowa z uwagi na pogorszenie stanu ceru, ale na pomysł, że pani w aptece mogła się mylić co do pianek nie wpadłam jeszcze długo. Chociaż uwielbiam testować różne konsystencje to i tak z zakupem pierwszej pianki do oczyszczania twarzy mocno się ociągałam.. ale zaległości już nadrobiłam, a mój wybór padł na markę Neogen.
Dość sporo czasu spędziłam na poszukiwaniu odpowiedniego dla mnie produktu. Większość pianek bazuje na silnych detergentach, co jest w zasadzie logiczne, bo coś ów pianę musi stworzyć. Osobiście w oczyszczaniu twarzy staram się silnych detergentów unikać, bo już po pierwszym użyciu widzę, że mojej skórze to nie służy. Od razu staje się przesuszona, a w efekcie broni się wytwarzając więcej łoju i nieszczęście gotowe. Pianka Neogen pod tym względem nie jest idealna, bo w składzie znajduje się Cocamidopropyl Betaine (CAPB) na 12 miejscu w składzie ale przy tak bogatym sąsiedztwie stwierdziłam, że jest warta podjęcia ryzyka.
Opis producenta:
Wyjątkowa pianka do oczyszczania twarzy zawierająca sfermentowane jagody, które zapewniają odpowiednie nawilżenie i nie odbierają skórze jej naturalnych olejków.łagodnie usuwa zanieczyszczenia ze skóry idealnie sprawdzając się w roli produktu na bazie wody w rutynie dwu-stopniowego oczyszczania. Stworzony dla wrażliwej skory, lecz sprawdzi się również przy innych typach cery.
W składzie pianki znajdziemy wodę jagodową i całe bogactwo ekstraktów, a także sfermentowane owoce borówki, które pływają na dnie opakowania. Producent troszkę nas okłamuje zdjęciami pianek, bo według jego wizji (w zależności od wersji) borówka i żurawina jest soczysta i pełna, a liście herbaty świeże i soczyście zielone jak świeżo zerwane z krzaka. Rzeczywistość wygląda nieco smutniej. W pierwszej opcji brałam pod uwagę zakup najpopularniejszej pianki z zieloną herbatą ale farfocle, które pływały na dnie średnio mnie przekonywały. Stąd też mój wybór.. borówka!
W zasadzie nie mam najmniejszych zarzutów co do opakowania. Opakowanie jest estetyczne, a widok prawdziwych owoców na dnie cieszy oczy. Pompka działa bez zarzutu, a ilość jaką dozuje wystarczy na jednorazowe użycie. Martwi mnie co najwyżej to, czy będe w stanie zużyć produkt do końca. Na dole w zwężeniu butelki znajduje się sitko, które nie pozwala owocom na przemieszczanie się po całym opakowaniu. To dość sensowne, bo gdyby borówka przyssała się do wlotu rurki dozującej mógłby pojawić się dość poważny problem. W związku z czym rurka sięga tylko do sitka (miejsca zwężenia). To znowu tłumaczy dlaczego na opakowani mamy podane dwie pojemności: 160 ml oraz 120 ml. Spoko.. do tych 40 ml i tak się jakoś dobiorę 😂
Pianka ma bardzo delikatny przyjemny zapach, który w trakcie użytkowania jest niemal niewyczuwalny.. a przynajmniej ja nie zwracam na niego uwagi. Produktu używam codziennie od 4 miesięcy i w najbliższych dniach sięgnę.. siateczki (filtra oddzielającego sfermentowane owoce). Bez dwóch zdań ta wydajność mnie zaskoczyła! Pianka towarzyszy mi najczęściej jako 3 krok demakijażu: najpierw przemywam twarz wacikiem z woda micelarną, następnie olejek (wcześniej Biolove, obecnie balsam Czarszki) i kończę pianką Neogen. W czasie gdy do oczyszczania stosowałam olejek Biolove, pianka towarzyszyła mi za każdym razem z uwagi na to, że olejku trudno było mi się pozbyć.. nawet po kilkukrotnym przetarciu twarzy szmatką muślinową. Pianka Neogen świetnie radziła sobie z tym problemem. W przypadku obecnie używanego balsamu od Czarszki wciąż sięgam po piankę ale nie jest to już obowiązkowe i zdarza się, że ten krok pomijam. Natomiast przy porannym oczyszczaniu pianka Neogen gra pierwsze skrzypce.
Produkt uwielbiam w towarzystwie gąbki Konjac ale nie jest ona koniecznością. Sama pianka jest bardzo gęsta. Nie miałam do tej pory specjalnego
doświadczenia z piankami do demakijażu ale na podstawie mojej nikłej
wiedzy wiem, że ta gęstość jest wyjątkowa. Pianka zaaplikowana na
dłoń nie ma prawa spłynąć czy ześlizgnąć się. Równie dobrze trzyma się
twarzy czy gąbki Konjac. Zaaplikowana na mokrą skóre i rozprowadzaona
mokrymi dłońmi czy mokra gąbką Koncjac wciąż zachowuje formułe pianki.
Jednak gdy zaostanie nałożona na prawie suchą skóre i lekko wilgotnymi
dłońmi będzie rozmasowywana zmieni się niemal w olejek.
Uwaga skład 😲
Dawno nie widziałam tak długiego składu! Jakieś
96% to niemal same ekstrakty ale znalazł się również detergent z którym
niespecjalnie się lubię i jest to Cocamidopropyl Betaie. Jednak w takim
towarzystwie zupełnie nie odczuwam na skórze jej skutków.
Kto przeczytał chociaż do połowy?
Zastanawia mnie kwestia tego czy jest warta swojej ceny. Z uwagi na skład i ilość dobroczynnych składników mam wrażenie, że cena jest adekwatna. Większość tańszych pianek w składzie zawiera silniejsze detergenty co w moim przypadku z miejsca je dyskwalifikuje. Tu również znajduje CAPB ale w takim towarzystwie zupełnie nie odczuwam jego działania. Pod uwagę należy wziąć moje codziennie użytkowanie pianki.. najczęściej dwa razy dziennie rano i wieczorem. Nawet nie spodziewałam się, że w czwartym miesiącu od pierwszej aplikacji wciąż będę się cieszyć z użytkowania pianki.
Obecnie najtaniej pianki Neogen kupisz w sklepach: Skin Garden (79,95 zł) oraz Gangnam (79,95 zł).
Obecnie najtaniej pianki Neogen kupisz w sklepach: Skin Garden (79,95 zł) oraz Gangnam (79,95 zł).
Recenzja może nie jest do końca sprawiedliwa z uwagi na to, że jest to moja pierwsza pianka do demakijażu. Już samą konsystencją jestem zachwycona.. więc może umówmy się tak. Po piance Neogen w ruch idzie pianka Balea, a po niej planuję sprawdzić jeszcze inną firmę. Jeśli po tych dwóch piankach wrócę do Neogen.. to recenzja będzie wiarygodna 😉
Piankujesz się?
Udanego weekendu!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz