listopada 06, 2016

L'ORIENT - SAVON NOIR, CZARNE MYDŁO Z MAROKA

   Kosmetyki naturalne, podobno cieszą się coraz większą popularnością. Podobno.. Patrząc na blogi, na które sama często zaglądam widzę, że coraz więcej naturalnych produktów wkrada się w pielęgnację włosów. Czy są jeszcze osoby, które nie próbowały olejowania włosów? W pielęgnacji ciała gdzieniegdzie widać naturalne masła czy olejki, choć dopiero późną jesienią i zimą jest ich więcej. Jednak w przypadku pielęgnacji twarzy wygląda to dość kiepsko, choć ratować sprawę mogą mineralne kosmetyki do makijażu.
   Czy rzeczywiście dążymy do naturalnej pielęgnacji? Z pewnością warto próbować i szukać produktów, które wpiszą się w naszą pielęgnację. W końcu nie każde czarne mydło jest sobie równe i nie każdy olejek się u nas sprawdzi.  



   Opis producenta:
   Savion Nori Beldi to 100% naturalny kosmetyk do stosowania na twarz i całe ciało.

   Właściwości:
- doskonale oczyszcza
- dotlenia
- enzymatycznie peelinguje
- detoksykuje głębokie warstwy skóry
- intensywnie nawilża
   Pozostawia skórę doskonale nawilżoną, elastyczną i jedwabiście gładką jak nigdy dotąd.


   Moje pierwsze czarne mydło, kupiłam w styczniu w Mydlarni u Franciszka. Pani z miejsca namawiała mnie na duże 500 ml opakowanie za około 75 zł, ale z tego typu nowościami zawsze staram się postępować ostrożnie. Mimo wspaniałości jakich się nasłuchałam postawiłam na mniejszą 200 ml pojemność za 39 zł. 
   Przezroczyste plastikowe opakowanie z aluminiową nakrętką i oszczędną w grafice etykietą. Nic nadzwyczajnego, a taki minimalizm podnosi wrażenie, że mamy do czynienia z naturalnym produktem. 


   Brązowo-słomkowa barwa nie specjalnie zachęca to używania. Jednak od barwy czarnego mydła o wiele bardziej zniechęcająca jest jego konsystencja. Jeden wielki ciągnący się glut po którego nie mam ochoty sięgać. Jednak to wcale nie największy problem jaki widzę. Najgorszy jest zapach. Okropnie śmierdzi. To dla mnie żadne "SPA" tylko katorga. Zapach starego, zaniedbanego salonu fryzjerskiego do którego zaglądają już tylko starsze panie na trwałą ondulację, palić sobie włosy. 


   Mimo wszystko jestem wytrwała. Zapach, kiepska konsystencja i dziwny kolor nie są w stanie mnie zniechęcić, gdy efekty stosowania takiego mazidła mogą być tak bardzo rewelacyjne. Czarne mydło kupiłam głównie z przeznaczeniem do pielęgnacji skóry ciała podczas kąpieli wraz z rękawicą Kessa. Jednak nie mogłam sobie odmówić wypróbowana go, do w oczyszczaniu twarzy. To zdecydowanie jeden z najgorszych pomysłów na jakie wpadłam w tym roku. Po pierwszym użyciu nie byłam specjalnie zachwycona ze względu na konsystencję, którą bardzo trudno się rozprowadza. Jednak po opłukaniu twarzy wodą, skóra niemal skrzypiała co uznałam za dobry znak, mocnego oczyszczenia twarzy. Po 3-4 dniach moja mieszana skóra zrobiła się jednak przesuszona i momentalnie mnie wysypało. Producent jednak zapewnia, że mydło nie zatyka porów. Mimo, że ewidentnie coś było nie tak, ponownie spróbowałam oczyszczenia mydłem twarzy ale dodatkowo przetarłam skórę wacikiem.. wciąż były na niej resztki podkładu. Wcześniej jedynie tonizowałam twarz, spryskując ją mgiełką z hydrolaru. Dlatego nie miałam pojęcia jaką krzywdę sobie robię oczyszczając twarz mydłem, a raczej wcale jej nie oczyszczając. Na tym epizodzie moja przygoda z pielęgnacją twarzy czarnym mydłem się skończyła.


   Powróciłam do pierwotnego zamiaru, czyli pielęgnacji ciała. Samodzielnie użyte czarne mydło doprowadza mnie do szału. Nijak nie mogę go rozprowadzić po ciele, bo zawsze "chowa się", gdzieś miedzy palcami albo całkiem ześlizguje się z ciała. Dopiero z rękawicą Kessa ma to jakikolwiek sens. Wówczas mydło trzyma się rękawicy i ładnie sunie po ciele wytwarzając niewielką ilość piany, czy raczej mleczka, które czyści moją skórę. 


   Podobno, najlepiej jest rozprowadzić czarne mydło po wilgotnym ciele, pozostawić je na 10 minut i wówczas przejść do masażu rękawicą Kessa, poszczególnych partii ciała. Problem w tym, że tego mydła nie jestem w stanie rozprowadzić dłonią, dlatego niemal od razu przystępuję do masażu rękawicą... z tym, że na rękawicy mam już mydło. W tym przypadku innego rozwiązania nie widzę.
   Po takiej kąpieli ciało jest.. trzeszczące. Faktycznie jest genialnie wygładzone ale sądzę, że to dzięki samej rękawicy Kessa. W końcu rękawicę używałam ze zwykłymi żelami czy mydłami i za każdym razem efekt wygładzenia był odczuwalny. Być może w tym przypadku jest to bardziej odczuwalne ze względu na skrzypiącą skórę.. ale problem w tym, że tego uczucia nie lubię. 


   Zamiast uczucia oczyszczenia, mam wrażenie oblepienia skóry skrzypiącą powłoczką. Takie uczucie towarzyszyło mi w dzieciństwie, gdy używałam mydeł na bazie gliceryny. Zawsze wtedy miałam momentalny wysyp krostek na ciele, szczególnie w obrębie dekoltu. W tym przypadku dekolt to zbyt wrażliwe miejsce abym mogła używać rękawicy Kessa więc tego problemu nie mam ale efekt pozostał.
   Po wytarciu ciała ręcznikiem odczuwam bardzo silne przesuszenie skóry. W zasadzie zalecane jest użycie produktów silnie odżywczych i nawilżających w postaci maseł naturalnych czy olejów po użyciu czarnego mydła, jednak z tak silnie odwodnioną skórą męczę się tylko i wyłącznie po użyciu tego mydła. Nawet żele na bazie SLSów nie są w stanie tak szybko wysuszyć mojej skóry. Nie wykluczam jednak tego, że jest to rezultat zamierzony. W końcu skóra w takim stanie jest w stanie przyjąć treściwe masło czy olej.

   Skład (INCI): Aqua, Potassium Olivate, Glycerin, Benzyl Alcohol.

   Skład krótki ale i tak przyczepię się do połowy składników. Na rynku bez problemu znajdziemy czarne mydła, które składają się z wody i Potassium Olivate, czyli soli potasowej kwasów tłuszczowych pochodzących z oliwy z oliwek, czy Olea Europaea Oil. Gliceryna i alkohol są tu niepotrzebnymi dodatkami. O wiele chętniej widziałabym dodatek oleju arganowego, ale znaleźć można wersje z dodatkiem oleju eukaliptusowego, miętowego, czy lawendowego.


   Według producenta stosowanie mydła zapiera dech w piersiach już podczas pierwszego użycia.. i tu muszę się zgodzić. Śmierdzi tak, że nie chce mi się tego wdychać. Zmęczę to opakowanie w ramach wyzwania "Listopad miesiącem bez zakupów". Oprócz zakupowej abstynencji od kosmetyków, mam zamiar w tym okresie zużyć jak najwięcej produktów, które od dłuższego czasu leżą zapomniane. Jednak to wcale nie oznacza, że skreślam z mojego życia wszystkie czarne mydła. Z pewnością do nich wrócę ale innego producenta, z innym składem i oby z dużo lepszym zapachem. 
   Być może, te niekiedy dziwne konsystencje, tekstury i zapachy są przyczyną tego, że tak niewiele naturalnych produktów widzimy na blogach. Oczywiście jest ich więcej niż kiedyś, ale nie wszystkie z nich mogą poszczycić się w pełni naturalnym składem, a spora ich część zawiera w składzie ulepszacze w formie dodatków np.: perfum. W tej kwestii z pewnością się tak łatwo nie poddam, w końcu jeden nieudany produkt nie powinien nas zniechęcać do dalszych poszukiwań.

   Używacie czarnych mydeł?
   Wasze taż tak "ładnie" pachną?


23 komentarze:

  1. Miałam ale mam takie same odczucia i już więcej nie kupię ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jejku opisałaś dokładnie to co ja odczuwam po użyciu swojego. Choć nie próbowałam nim zmywać makijażu, a to oczyszczenie, że aż skrzypi to zdecydowane przegięcie dla skóry wrażliwej. Ale nie spisuję na straty, jeszcze parę podejść planuję :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Już w młodości nie lubiłam tego uczucia, a z wiekiem nie cierpię go jeszcze bardziej. Zawsze spotykam się z bardzo pozytywnymi opiniami na temat czarnych mydeł, a tu okazuje się, że wcale tak różowo nie jest. Moje mydło na wizażu ma za to bardzo pozytywne opinie.. i nie mam pojęcia dlaczego? Po jego użyciu od razu sięgam po coś bardziej nawilżającego, bo inaczej jeszcze rano mogę mieć suchą skórę..może faktycznie należałoby używać olejku albo masła shea..ale znowu zbyt tłustych i lepkich substancji nie lubię. Cóż.. chyba czarne mydła nie są mi pisane ;-)

      Usuń
    2. Ja go ostatnio zaczęłam używać do twarzy codziennie rano pod prysznicem, po wieczornej konserwacji i jest nieźle. Ale wieczorem, po demakijażu zdecydowanie wolę łagodniejsze żele i emulsje do mycia twarzy :P

      Usuń
  3. Haha, urocze porównania zapachowe ;D Ja tego typu mydła nie miałam jeszcze okazji używać. Swego czasu bardzo mnie ciekawiło, ale potem jakoś zapomniałam... ale ostatnio jakoś na nowo jest na nie szał ;) Po tą markę jednak na pewno nie siegnę ;/ Masz rację, skład taki krótki a połowa składników i tak do wywalenia. Też mi się wydaje, że olejek sprawdziłby się tam o wiele lepiej. Ja też nie lubię tego uczucia ściągnięcia i przesuszenia na skórze, więc nie wiem czy byśmy się polubili... A co do samego wygładzenia, to ciekawi mnie bardzo jak się mają te słynne rękawice Kessa do zwykłych rękawiczek peelingujących, np z Rossmanna ;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zaintrygowałaś mnie. Bardzo lubię takie gadżety więc chętnie wypróbuję rękawicę "drogeryjną", chociaż sądzę, że już na etapie pierwszego dotknięcia poczuję różnicę :-D Zakup jednak muszę przełożyć na grudzień ze względu na wyzwanie ;-)

      Usuń
  4. Na lepszy zapach chyba bym się nie nastawiała :P CO prawda znawcą czarnych mydeł nie jestem, ale miałam dwa różnych marek i każde z nich śmierdziało dokładnie tak jak opisujesz, czyli starym zatęchłym salonem czy po prostu takim samym domem. Miałam także dwie różne konsystencje- pierwsza po jaką sięgnęłam to taka jak Twoja, czyli taki "glut" w słoiczku :D Druga natomiast to zwykła kostka, co zdecydowanie ułatwia stosowanie ;) Lubię go do oczyszczania cery, ale tylko co drugi lub trzeci dzień (głównie w dni "maseczkowe") i sprawdza się świetnie, choć bez porządnego kremu nawilżającego później się nie obejdzie ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ha ha ha ale mnie zachęciłaś. Choć miałam minimalny zapał do przetestowania jeszcze jednego dla porównania, to teraz pozostały po nim resztki :-D
      Do twarzy mydła już nigdy więcej nie użyję..jeden nieudany eksperyment wystarczy mi na całe życie :-D

      Usuń
  5. U mnie czarne mydło najlepiej sprawdza się w myciu włosów ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ta wersja z gliceryną i alkoholem mogłaby wyrządzić gigantyczne szkody.. ale przyznam, że o takim zastosowaniu nigdy nie słyszałam :-)

      Usuń
  6. To dlatego mnie zawsze po nim wysypywało ;/ Nawet bym nie wpadła, że tak mocno oczyszczające mydło nie czyści w ogóle... Niestety moje też tak śmierdziało i w końcu wyrzuciłam, bo nie dawałam rady :/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. w tym przypadku winowajcą może być skład. Z pewnością będę chciała jeszcze jakieś wypróbować ale po komentarzach widzę, że niemal wszystkie czarne mydła mają mało zachęcający zapach.. więc będzie ciężko

      Usuń
  7. Ja mam z Nacomi wprawdzie jeszcze go nie używałam , ale mój też jest taki ciągnący się glutek który uroczo pachnie że aż przytyka i boję się go użyć:P

    OdpowiedzUsuń
  8. Właśnie czytałam o tym produkcie na innym blogu:)

    OdpowiedzUsuń
  9. Właśnie dzięki takim wpisom odechciewa mi się kupowania czarnych mydeł :P

    OdpowiedzUsuń
  10. Wyobraziłam sobie ten zapach i odechciało mi się zakupu :D a konsystencja przypomina klej stolarski :P

    OdpowiedzUsuń
  11. hm, w takim razie dobrze, że skusiłaś się na mniejszą pojemność...

    OdpowiedzUsuń
  12. Ił.. konsystencja rzeczywiście nie zachęca :D Ale przynajmnniej masz ładny słoiczek ;D

    OdpowiedzUsuń
  13. Jak dobrze, że ktoś podziela moje zdanie w kwestii zapachu :D

    OdpowiedzUsuń
  14. Ja z czarnym mydłem savon noir bardzo szybko się pokochałam ;) Wprawdzie i u mnie kompletnie nie spisuję się w pielęgnacji twarzy więc na tej strefie po prostu sobie go odpuszczam, ale jeśli chodzi o pielęgnację ciała to była miłość od pierwszego użycia ;) a w połączeniu z rekąwicą Kessa jest moc ;) od czasu do czasu nakładam też to mydełko na całe ciało i pozostawiam na kilka minut aby zadziałało na zasadzie peelingu enzymatycznego. Super sprawa chociaż to czekanie czasami męczy, ale zwykle w tym czasie wykonuję inne zabiegi pielęgnacyjne więc jakoś czas płynie ;) Co do zapachu to u mnie nie ma problemu bo takie mydełko robię sobie sama i podkręcam je ulubionymi olejkami eterycznymi :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Szkoda, że się zawiodłaś, ale czasem tak bywa niestety :( Ja miałam kiedyś czarne mydło marki Nacomi i dobrze je wspominam, byłam bardzo zadowolona z działania i to moje znakomicie oczyszczało cerę z resztek makijażu i wszelkich zanieczyszczeń. Konsystencję też miało trudną, ale chyba każde czarne mydło jest takie ciągnące.

    OdpowiedzUsuń

Copyright © 2014 Kosmetyczny Fronesis , Blogger