Rozświetlające produkty do ciała kuszą mnie co
roku już na początku okresu wiosennego. W końcu muśnięte słońcem skóra plus subtelnie
rozświetlenie to przepis na pięknie wyglądającą skórę. Jednak w
rzeczywistości wygląda to tak, że moja opalenizna nigdy równomierna nie
jest, bo leżenie plackiem na plaży nie jest dla mnie. W efekcie moja
opalenizna jest przypadkowa i wynika z dłubania w ogrodzie lub z jakieś
aktywności fizycznej w słońcu lub w ostateczności po prostu jest "z
butelki".
Za to jeśli chodzi o produkty rozświetlenie.. albo efekt zazwyczaj jest
tak subtelny, że można uznać go za zerowy albo jest tak brokatowy, że ludzi na
ulicach oślepia. Z dwóch wersji wolę.. pierwszą 😅
Czy znalazłam w końcu coś sensownego? Tak!
Olejek
rozświetlający manufaktury
Przaja Ci to prezent od Ani z bloga
Aneczka blog. Paczkę otrzymałam jeszcze w grudniu z masą wspaniałości z manufaktury Przaja Ci ale to właśnie olejek ze
wszystkich produktów wywołam natychmiastowy efekt wow.. z trzech
powodów:
- w pełni naturalny (jak wszystkie produkty)
- efekt rozświetlający (akurat chodził mi po głowie, bo już w grudniu myślałam o produkcie na okres letni)
- o zapachu BANANÓW i CYTRYNY! (cóż to za mieszanka smaków?!)
A jak przedstawia swój produkt producent?
Od producenta:
Piykno frela to cudowny olejek o obłędnym zapachu bananów i cytryn.
Złota mika zawarta w olejku pięknie się mieni na ciele i rozświetla
skórę. Oleje ze słodkich migdałów i olej z pestek winogron oraz wit. E
pielęgnują ciałko, można stosować także na włosy.
Produkt VEGAN, wytwarzany ręcznie.
Zacznijmy
jednak od wad, bo niestety jedną znalazłam i jest to.. etykieta.
Wystarczyło, że przy użytkowaniu kapnęła na nią kropelka olejku
rozświetlającego i pozostała tłusta plama. Z każdym kolejnym
użytkowaniem dochodziły kolejne kropelki, aż w końcu etykieta stała się
zupełnie ciemna i nieczytelna.
Kocham śliczne małe buteleczki, które wyglądają estetycznie na mojej półce.. ale Piykna frela przy reszcie wymuskanych księżniczek wygląda jak niechlujna Fiona 😂 Cóż.. nie oceniajmy po wyglądzie, bo jednak nie jedna z tych ślicznotek na półce mnie zawiodła, a Pykna frela.. nigdy!
Opakowanie
w formie szklanej buteleczki z pipetą sprawdza się całkiem nieźle.. chociaż pompka byłaby
bardziej wdzięczna w użytkowaniu. Jednak mając na uwadze podniesienie
kosztów z uwagi na zmiany jakie byłoby trzeba wprowadzić to zdecydowanie
jestem za opcją pozostawienia wszystkiego bez zmian! W końcu liczy się
wnętrze.
Zapach
olejku jest nietypowy, zaskakujący, radosny, świeży i jednocześnie
słodki. Połączenie bananów z cytryną podbiło moje zmysły! To jak
przypadkowe odkrycie ulubionego smaku lodów. Jak powiew delikatnego,
chłodnego powietrza przy 35 stopniowym upale. Jak sączenie chłodnego
napoju pod koronami drzew w ciepły dzień (ale bez komarów i innego
kąsającego robactwa).
A
co z efektem rozświetlającym? Jest, i to.. konkretny! Jednak efekt zależy
od tego jaką warstwę i ile warstw zaaplikuję. Zazwyczaj aplikuję olejek na mokrą skórę.
Wówczas jestem w stanie rozprowadzić subtelną warstwę, taką która
zapewni mi delikatne rozświetlenie skóry ale również pielęgnację bez
wyczuwalnej warstwy. Jednak kiedy chcę nieco bardziej zabłysnąć nakładam
dwie warstwy.. i świecę się jak choinka. Mimo wszystko to wciąż jest
dla mnie efekt w pełni akceptowalny, elegancki i śliczny. Oczywiście
skóra jest nieco bardziej obciążona olejami ale podwójną dawkę funduję
sobie w miejsca, które mnie nie będą irytować, czyli takie jak
piszczele, ramiona, dekolt ale głównie w obrębie kości obojczyków.
Po
aplikacji Piyknej frelii na skórę, resztki które pozostały na
dłoniach wcieram w kosmyki włosów. Nie obciąża to moich włosów, za to
nadaje blasku i sprawia, że nieco bardziej otula mnie radosny aromat.
Skład Piyknej jest naturalny i prosty. Z uwagi na zawarte oleje i drobinki efekt jest taki, że całość "złota" osadza się na dnie. Przed użyciem musimy wstrząsnąć buteleczką.
Skład (INCI): Vitis Vinifera Oil (olej z pestek winogron), Prunus Amygdalus Dulcis Oil (olej ze słodkich migdałów), Tocopheryl Acetate (witamina E), Mica CI 77019, CI 77499 (złota
mika), Silicon Dioxide, Tin Oxide, Parfum, Limonene, Citral, Hexyl Cinnamal, Geraniol, Citronellol, Eugenol.
Uwielbiam go! W
zasadzie za całokształt, za niezwykłą wydajność i jeszcze świetny
stosunek ceny do jakości i pojemności (37zł za 50ml, a dla osób chcących
przetestować mniejszą pojemność jest wersja 10ml w cenie 15zł). Prosty
skład, świetnej jakości drobinki, które na skórze potrafią zrobić
subtelną taflę z nutą drobinek cudnie odbijających światło. Całość
wykończona zapachem, który urzeka. Nie potrzebne już nic więcej.. będę nałogowo wracać!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz