kwietnia 25, 2017

ALFAPARF - ABSOLUTE OIL


Jeśli borykasz się z suchymi końcami włosów, to z pewnością nieraz spotkała Cię sytuacja, gdy pierwszego dnia po umyciu włosów i nałożeniu maski wszystkie było pięknie, a drugiego dnia końce włosów zachowują się jakby z żadną.. nawet najlepszą odżywką nie miały kontaktu. I co wtedy? Myć znowu? Chociaż włosy powyżej mają się świetnie? W takich przypadkach świetnym rozwiązaniem są olejki. Tym który towarzyszy mi od dawna jest Absolute Oil marki Alfaparf.


Od producenta:
Olejek ułatwia rozczesywanie włosów, nadając im miekkość, blask i lekkość jedwabiu. Chroni włókna włosów oraz skraca czas modelowania i suszenia. Idealny dla wszystkich rodzajów włosów. 

Sposób użycia: Nanieść niewielką ilość produktu na wilgotne włosy, wmasować dokładnie w długości. Olejek może być stosowany również na suche włosy.


Opakowanie wykonane jest z dość grubego szkła. Niestety producent nie pomyślał o żadnym dozowniku, więc po odkręceniu nakrętki musimy wylewać olejek na dłoń. Produkt przeznaczony jest do użytku profesjonalnego więc tym bardziej nie wyobrażam sobie aby to rozwiązanie był praktyczne w salonach fryzjerskich. W efekcie na dłoń raz nabieram za dużo produktu, a innym razem za mało. Być może to jest właśnie powodem dla którego olejek jest ze mną już trzeci rok.


Poza nieporęcznym opakowaniem, które nijak nie da się zabrać w podróż nie mam mu nic do zarzucenia. Jego wydajność jest fenomenalna, bo wystarczy niewielka ilość na pokrycie nawet moich długich i gęstych włosów. Z drugiej strony nie używam go na całej długości, a jedynie od połowy lub wyłącznie na same końce. Moje włosy i tak same w sobie są dość ciężkie więc obawiałabym się przesadnego przeciążenia włosów. 

Z reguły zaraz po umyciu włosów nie mam większych problemów z ich rozczesaniem ale bywa, że na drugi dzień (szczególnie gdy chodzę w rozpuszczonych włosach) robią mi się zlepki lub kołtuny (szczególnie w zimie). Wówczas na suche włosy nakładam niewielką ilość olejku i bez większych problemów rozczesuję włosy. Olejek świetnie sprawdzał mi się w okresie grzewczym, bo chronił włosy ale w lecie również, bo pięknie podbija blask włosów.


Olejek ma cudowny zapach i życzyłabym sobie aby utrzymywał się na włosach dłużej. Jednak jestem w stanie przymknąć na to oko, bo jego największą zaletą jest to, że po jego użyciu włosy momentalnie wyglądają na odżywione, nawilżone i jedwabiście gładkie. Oczywiście można z nim przesadzić i zrobić sobie tłuste strąki, dlatego w tym przypadku im mnie tym lepiej.


Skład (INCI): Cyclopentasiloxane, Dimethiconol, Disloxane, Alcohol Denat., Dimethicone, Caprilic / Capric Triglyceride, Parfum Zea May Corn Oil, Benzophenone-3, Linum Usitatissimum (Linseed) Seed Oil, Tocoherol, Opunta Ficus-Indica Extract, Capsanthin / Capsorubin.

Podstawą są silikony. Znajdziemy również alkohol ale przez cały okres stosowania nigdy nie zauważyłam aby produkt przesuszał czy niszczył włosy. Dobrych składników jest za to niewiele i występują w niewielkiej ilości, są to: olej kukurydziany, olej lniany, witamina E, ekstrakt z opuncji figowej.


Cóż mogę powiedzieć.. lubię ten produkt za wygładzenie, odżywienie nawet jeśli jest złudne, za łatwość w rozczesywaniu włosów, za zapach, za wydajność ale.. nie wrócę do niego. Używanie jakiegokolwiek produktu przez 2 lata to już lekka tortura, a ja bujam się z nim już prawie trzeci. Stosunek pojemności (100 ml) do ceny (około 60 zł) i wydajności uważam za całkiem dobrą. Jednak cena w stosunku do składu gdzie podstawą są same silikony to jednak przesada. Nie żałuję tego zakupu ani trochę.. myślę nawet, że jest wart sprawdzenia ale przyjemniej używałoby się go w pojemności nawet 15 ml z pompką.

Sięgasz po silikony w pielęgnacji włosów czy starasz się ich unikać?
Używasz tego typu produktów? 




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © 2014 Kosmetyczny Fronesis , Blogger