Odwiedziny sąsiadów za południowej granicy to świetna okazja do tego aby odwiedzić drogerię DM. Drogeria ta kojarzy się przede wszystkim z marką Balea, tak bardzo pożądaną przez miłośniczki ładnych zapachów, kąpieli i niskiej ceny. Czy ja jestem miłośniczką produktów Balea? Nie miałam możliwości testowania ogromnej ilości tych produktów ale z uwagi na składy.. raczej nie specjalnie. Mimo to dałam się lekko ponieść zakupom ale w ramach rozsądku. Jednym z produktów, które wybrałam to pianka pod prysznic Fresh & Fruity.
Od producenta:
Beale Fresh & Fruity to delikatna pianka do kąpieli o łagodnym, letnim zapachu limetki i grapefruita z olejkiem awokado, kremowa i delikatna. Specjalna formuła ochronna delikatnie oczyszcza i nawilża, staje się gładka i aksamitna. Utrzymuje prawidłowe pH. Do codziennej pielęgnacji każdego rodzaju skóry.
Typowe jak na pianki do golenia opakowanie zawiera 200 ml produktu. Niestety jeszcze przed pierwszym użyciem produkt spadł na przycisk i postanowił się zemścić utrudniając mi aplikację. Udało się.. aplikacja jest wyjątkowo uciążliwa ale nie niemożliwa.
Soczysta limonka i grapefruit skusiły mnie w pierwszej chwili. Takie połączenie wydało mi się po prostu idealne dla fanki świeżych zapachów w upalne dni.. ale coś mi tu jednak nie do końca pasuje. Zapach faktycznie jest bardzo orzeźwiający. Ewidentnie czuć limonkę i soczysty różowy grapefruit ze skórką.. ale spodziewałam się czegoś więcej. Przy tym zapachu mam wrażenie, że myję się pianką do golenia.
Sama konsystencja jest pod prysznicem bardzo fajna. To coś totalnie innego ! Piana jest bardzo gęsta, lekko różowa i podczas rozprowadzania po mokrej skórze wcale nie zanika. Wciąż czuć jej puszystość pod palcami. Jednak przy systematycznym używaniu pianka podsusza mi skórę co nie jest żadnym zaskoczeniem z uwagi na skład. Co więcej kupując piankę byłam tego świadoma ale chęć sprawdzenia nowej konsystencji wzięła górę.
Wydajność produktu jest dość niska. Pianki używam od początku czerwca, a już ewidentnie wyczuwam jej resztki w opakowaniu. Nie używam jej codziennie. Stosowanie ograniczam do 2-3 razy na tydzień, bardziej w celach odświeżenia niż konkretnego mycia. Produkt świetnie sprawdza mi się przy usuwaniu resztek peelingu kawowego Nacomi, który dodatkowo na mojej skórze pozostawia brudno-kawowy nalot. Po takim peelingu i piance skóra jest fantastycznie wygładzona, a zapach tytoniu który mi towarzyszył po samym peelingu zupełnie znika.
Skład (INCI): Aqua, Sodium Laureth Sulfate, Glicerin, Propane, Butane,
Coco-Glucoside, Cocamidopropyl Betaine, Parfum, Glyceryl Oleate,
Hydrogenated Palm Glycerides Citrate, Citric Acid, Tocopherol, Ascorbyl
Palmitate, Lecithin, Hydroxypropyl Guar Hydroxpropyltrimonium Chloride,
Persea Gratissima Oil, Phenoxyethanol, Ethylhexylglycerin, Limonene,
Linalool, Sodium Sulfate, CI 45100.
Cieszę się, że miałam okazję sprawdzić na sobie taką formułę. Być może z innej wersji zapachowej miałabym jeszcze więcej frajdy ze stosowania ale czy chcę to sprawdzić? Usilnie walcząc o to aby wyprzeć z pielęgnacji wszelkie silne detergenty i kupując kolejne pianki mija się to z jakimkolwiek sensem. Myślę, że na tej wersji moja przygoda się zakończy, chociaż samo stosowanie tej pianki to prawdziwa frajda i chociaż raz warto to sprawdzić na sobie.
Kuszą Cię produkty Balea?
Na co masz największą ochotę?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz