Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Hand Made. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Hand Made. Pokaż wszystkie posty

listopada 04, 2019

NOWOŚCI PAŹDZIERNIKA 2019

NOWOŚCI PAŹDZIERNIKA 2019

Co z to był za miesiąc! Tyle perełek to już dawno do mnie nie zawitało! Yyy.. a jednak nie 😂 Ilość nowości wskazuje, że wcale aż tak bogato nie było, więc skąd moje przekonanie, że tak strasznie się obłowiłam? Może to efekt poziomu mojego chciejstwa, który w październiku sięgnął zenitu.. i tych wszystkich genialnych rzeczy z licytacji, które śniły mi się po nocach? Podsumowując.. cieszę się, że nie dorobiłam się drugiej fali zapasów, chociaż psychicznie czuję jakiś niedosyt. Opanuj się Agnieszka! Co za wstyd..


LOST ALCHEMY - BOX TERRA BOTANICA

Box ze sklepu Lost Alchemy zwrócił moją uwagę od samego początku. Chociaż nie jestem szczególną fanką boxów kosmetycznych, bo wychodzę z założenia, że lepiej kupić konkretne produkty, które chcę niż dać się ponieść tajemniczej zawartości, gdzie szansę na to, że każdy produkt mnie zainteresuje są znikome. Dlaczego z Terra Botanica było inaczej? Chociażby z uwagi na ujawnianie szczegółów co może znaleźć się w środku. W sklepie Lost Alchemy nie ma produktów które są mi obojętne więc czy pudełko mogło mnie aż tak bardzo rozczarować? Do tego świetny PR, który jedynie podsycał ciekawość. Szykowałam się na batalię.. ale dałam sobie szansę na wygranie jednego z trzech boxów i udało się! Bez stresu czekałam na swój box.. a zawartość okazała się fenomenalna!

W boxie znalazły się takie produkty jak:
  • A Jeden - Hydrolat kokosowy (produkt pełnowymiarowy)
  • O! Figa - Uwaga granat, żel pod oczy (produkt pełnowymiarowy)
  • Chic Chiq - Peeling do twarzy Aam Face (produkt pełnowymiarowy)
  • Nowa Kosmetyka - Tonik z którym gładko idzie (mini wersja o pojemności 50ml)
  • Body Glitter - Naturalny peeling do ciała z biodegradowalnym brokatem (mini wersja o pojemności 80g)
  • A Jeden - Maseczka do cery wrażliwej (mini wersja o pojemności 30g)
  • Creamy - Serum Young Cacay, czyli serum do pielęgnacji skóry normalnej, mieszanej, naczyniowej i dojrzałej (mini wersja o pojemności 5 ml)
  • Tulua - Krem odżywczy z efektem Wow z tripeptydami i Q10 (mini wersja o pojemności 30g)
  • Tulua - Mydełko (miniaturka)
Każdy z produktów, w szczególności mini wersje są na tyle wydajne lub pojemne, że bez przeszkód wystarcza mi na solidne przetestowanie i podjęcie decyzji czy po dany produkt chcę sięgnąć w pełnowymiarowej wersji.

Kolejny listopadowa box w sprzedaży ma się pojawić 12 listopada.. kto się skusi?


DOUCES ANGEVINES -BAUME DE L'HIMALAYA

Jeśli nie znasz sklepu Fler Organic i marki Douces Angevines to warto to nadrobić. Jakość oraz wydajność tych produktów przewyższa ich cenę, a to niezwykle rzadkie. Jeśli chodzi o Douces Angevines to te produkty mogę kupować w ślepo. Zapachy są wyjątkowe i nieoczywisty, a same produkty najwyższej jakości. Fluid Baume de l'himalaya to dość nietypowy produkt, bowiem jest to fluid do ciała o działaniu energetyzującym oraz wzmacniającym. Kompozycja olejków eterycznych zwyczajnie wpływa na nastrój i całe ciało. Fluid udało mi się to wylicytować na grupie Pomagamy Weronice i już jest w użyciu.

Gorąco polecam zainteresować się marką i produktami jakie oferuje, a w razie wątpliwości odsyłam do bezpośredniego kontaktu ze sklepem Fler Organic.


LOVELY DAY - MASECZKA CHARCOAL MANUKA ORAZ  TONER HYALURON+BLOOM

Kochana Pani Ania właścicielka sklepu Bioana z kosmetykami, których nie znajdziesz w żadnym innym sklepie za moim pośrednictwem wystawiła na licytację w grupie Pomagamy Weronice, genialne produkty. Szczerze.. nie miałam ochoty oddawać niczego. Na mojej liście jest każdy z produktów jednak zestaw Lovely Day z maseczką i tonikiem był od dawna na szczycie mojej listy. Dodatkowo marka wycofuje się z naszego rynku więc jest to ostatnia szansa na to aby produkty kupić!  Nie było opcji aby ktoś mnie w tym ubiegł! Ponadto na swoją listę wpisuję pozostałe produkty Lovely Day w szczególności z drugą wersją maseczki na czele!



ECO BY SONYA - FACE TAN WATER

Kolejna wygrana licytacja na grupie Pomagamy Weronice. Tym razem coś czego normalnie nie stosuję.. w zasadzie nigdy nie stosowałam, czyli samoopalacz z przeznaczeniem do twarzy. Jest szansa, że tej zimy nie będę się zlewać z otoczeniem! Jednak produkt musi dosłownie chwilę poczekać. Mam w planie dokończyć podkład, po który sięgam niemal wyłącznie w okresie zimowym, bo już przy niewielkiej opaleniźnie staje się za jasny. Z lenistwa nie chce mi się kombinować z jego kolorem. Za to do Face Tan Water potrzebuję świetnej jakości atomizera, który da mi cudownie lekką mgiełkę. Poza tym ostrzegam.. zapoznanie się z asortymentem sklepu Eco Bay może skończyć się trwałym chciejstwem.


PREZENT OD ANI Z BLOGA ANECZKABLOG

To oczywiście zdobycz Ani z licytacji Pomagamy Weronice. Moje chciejstwo na ogrom pojawiających się licytacji było już tak wielkie, że nie byłam w stanie śledzić już niczego. Ania na szczęście wie jak bardzo kocham się w drewnie. Wyhaczyła z myślą o mnie piękny pojemnik wykonany z jednego kawałka drewna i ręcznie zdobiony. Już ma swoje stałe miejsce na stoliku w salonie. Dodatkowo jest niezwykle praktyczny, bo z łatwością mogę go wykorzystać na biżuterię czy drobne przekąski typu orzechy. Jest lakierowany więc nie muszę obawiać się, że będzie chłonąć tłuszcze. Cudowna niespodzianka! Dziękuję Aniu! 💖



WERI JEWELLERY - PIERŚCIONKI

Z początku nie byłam przekonana czy taka biżuteria będzie wyglądać dobrze w rzeczywistości. Miałam pewne opory ale pierwszy pierścionek zobaczyłam u Gosi Krytyk Kosmetyczny i się zakochałam. Jeden to prezent od męża, a drugi.. bo nie mogłam się zdecydować na jeden wariant. Pierścionki wykonane z kamieni i złotych koralików. Prezentują się delikatnie, subtelnie a mimo wszystko przykuwają wzrok. Z wielką przyjemnością je noszę i serdecznie polecam do obserwacji profilu Weroniki. Tu.. po prawej stronie znajdziesz linki do moich ulubionych rzemieślników, w tym również do Weroniki.


września 07, 2019

ZUŻYCIA SIERPNIA 2019

ZUŻYCIA SIERPNIA 2019



Wyjątkowo luźny weekend.. a w związku z tym pora na małe porządki. Lipiec już minął.. w koszyku niewiele produktów ale nie chcę czekać do końca sierpnia z podsumowaniem dwóch miesięcy, bo jeszcze się okaże, że nie będę miała czasu i zginę pod tonami śmieci 😂 Trochę mój idealny harmonogram postów został zawalony.. trudno. Liczę, że w końcu będzie trochę lepiej, bo tęsknię za tym miejscem.




BABO - DELIKATNY ŻEL DO MYCIA TWARZY
Żel wbił się szturmem na pokład naturalnej pielęgnacji i zawojował rynek. Szczerze.. byłam sceptyczna, bo w składzie ma Cocamidopropyl Betaine, która akurat na moją skórę twarzy i głowy ma fatalny wpływ. Jednak w przypadku Babo nie odczułam negatywnego jej wpływu, a ostatecznie wstępny dystans zączał zamieniać się sympatię i skończyło się na miłości. Genialne i śliczne (szklane) opakowanie, z dobrej jakości etykietą, która przetrwała ekstremalne warunku w perfekcyjny stanie, dobry dozownik który nie pluje i przede wszystkim.. zawartość, której nie mogę niczego złego zarzucić. Żel jest gęsty, wydajny, bardzo ładnie oczyszcza bez podrażnień i wysuszania skóry. Na bank do mnie wróci! To mój drugi hitowy żel do mycia twarzy i z całą pewnością pojawi się w ulubieńcach roku!.. a post już na dniach.



L'ORIENT - HYDROLAT OCZAROWY
Certyfikat Soil Association Organic sugeruje, że jest to świetna jakość.. ale nie jestem w stanie zużyć tego hydrolatu. Jest dla mnie zwyczajnie za mocny. Przy codziennym użytkowaniu skóra zaczęła reagować przesuszeniem i rozdrażnieniem. Hydrolat odstawiłam i za jakiś czas ponownie się spotkaliśmy.. efekt był ten sam. Dość dobrze wspominam hydrolat oczarowy marki Okani Beauty, chociaż on również nie był odpowiedni dla mojej skóry.. ale w tym przypadku podchodziło pod dramat. Zdecydowanie moja skóra lubi tradycyjną różę damasceńską.



SKIN79 - MASECZKI VENETIAN CARNIVAL
Bardzo podoba mi się pomysł nadruku karnawałowych weneckich masek.. bije na głowę "urocze" zwierzaczki, które często wyglądają na twarzy przerażająco, a nie słodko i zabawnie 😂 Tu pomysł był strzałem w dziesiątkę i prawdę mówiąc trochę szkoda, że ten motyw się nie rozwinął. Same maseczki oceniam.. zaskakująco dobrze. Nie zauważyłam pomiędzy nimi jakiś kolosalnych różnic mimo, że zużyłam je w bardzo krótkim odstępie czasowym tak aby na świeżo opisać wrażenia. Grunt w tym, że żadna z nich krzywdy mi nie zrobiła, a efekty nawet mnie zadowoliły.



MYDEŁKO Z TAJLANDII
Wygląda rewelacyjnie, pachnie cudownie.. i coś nie mogę  go zrozumieć. Aby wydobyć pianę muszę się ostro namachać.. a ona i tak jest bardzo płaska.. wręcz kremowa. To niby nie jest przeszkodą, za to przeszkodą jest to, że nie daje mi czucia czystości.. odświeżenia.. czegokolwiek. Hmm.. pewnego dnia zalał mnie pot.. od prac na działce. Wykąpałam się z tym cudem, wytarłam ręcznikiem.. a paszki jak cuchnęły tak cuchną dalej. Kąpiel ponowna.. i efekt ten sam. Ręce mi opadły.. nie wiem o co chodzi. Spisało się za to przy goleniu nóg. Kremowa warstwa świetnie chroniła przed niebezpiecznym narzędziem.. i w taki sposób zostało zużyte.



NATURALNA GĄBKA
Zdecydowanie pozostanę jej fanką i kupię ponownie. W chwili gdy nie mam czasu na peeling taka gąbka spisuje się świetnie, chociaż tak do końca peelingu zastąpić nie jest w stanie. Spisuje się świetnie przy żelach które słabo się pienią, a także przy mydłach. Ostatnio używana wyjątkowo intensywnie.. z mydełkiem (tym powyżej) Niestety mydełko okazało się dość brutalne dla gąbki.. nie mogę jej dobyć z szarego nalotu i mam wrażenie, że jest jakieś tłustawe.


COSNATURE - SZAMPON Z OWOCEM GRANATU
Recenzji nie było.. i nie będzie, bo w zasadzie nie ma o czym pisać. Był bardzo przeciętny i to pod każdym względem. Mył włosy ale również je plątał. Nawet mój mąż pytał czy nie mam w zapasach jakiegoś innego bo ten jest taki sobie. Jak do tej pory marka Cosnature niczym nie nie zachwyciła i szampon tego nie zmienił. Cóż.. widocznie czegoś mi w tych kosmetykach brakuje ale jeśli masz swój hit z tej marki to daj znać.



LAVERA - SZAMPON ODŚWIEŻAJĄCY Z MELISĄ CYTRYNOWĄ I MIĘTĄ
Zdecydowanie jestem fanką szamponów marki Lavera. Świetna piania i przede wszystkim moja skóra głowy nie marudzi. Wersja z melisą cytrynową i miętą dodatkowo bardzo ładnie pachnie co jest świetną opcją na okres letni. Żałuję jedynie, że zapach podczas kąpieli gdzieś się delikatnie rozpływa. Szampon używaliśmy namiętnie przez cały sierpień i jest to zarówno nowość z sierpni i denko. Postu nie było i na chwilę obecną się nie pojawi, bo nie miałam czasu na zdjęcia.. natomiast do tego szamponu jeszcze będę wracać więc nadrobię zaległość.



YVES ROCHER - SPRAY DO UKŁĄDANIA WŁOSÓW ZWIĘKSZAJĄCY OBJĘTOŚĆ
Tak naprawdę jest to zwykły lakier do włosów i to w dodatku dość.. no właśnie... jaki? Usztywnia włosy, trochę skleja, nadaje połysk ale niekoniecznie zdrowy. Kupiłam go do ujarzmiana baby hair ale i tak miały większą moc przebicia. Koniec tej historii jest taki, że pogodziłam się z fruwającymi strąkami, a spray tylko stoi i się kurzy.



ŚWIECA HAND MADE
Moja własna produkcja.. tak chwalę się! Lato w tym roku bywa przewrotne ale to akurat mnie cieszy. W chłodniejszym okresie wyciągałam wieczorem świece i paliłam. Uwielbiam drewniane knoty i ich charakterystyczny trzask palonego drewna. Przy oglądaniu filmów może być to dokuczliwe ale przecież warto czasem wyłączyć telewizor i oddać się chwili.

Uff.. teraz tylko wyrzucić śmieciochy!

Tęskniłam za Tobą  💗

listopada 21, 2017

ACHAE - NATURALNY PEELING DO CIAŁA GREEN TEA W NOWYM WYDANIU

ACHAE - NATURALNY PEELING DO CIAŁA GREEN TEA W NOWYM WYDANIU

Nie lubię się powtarzać. Zwyczajnie mnie to irytuje choć uważam się za osobę wyjątkowo cierpliwą. Dotyczy to również kosmetyków.. jednak z tą różnicą, że o dobrych i fajnych produktach mogę gadać/pisać w kółko, a o tych kiepskich i całkowitych bublach niekiedy trudno skleić mi recenzję. Podobnie jest w tym przypadku. Z tym, że o peelingach Achae już pisałam, w związku z czym nastaw się z góry na entuzjastyczny wpis.


O peelingu Achae piszę ponownie ale nie bez powodu. W zasadzie nic się nie zmieniło od ostatniej recenzji jeśli chodzi o użytkowanie ale o formie wizualnej jaką przeszły opakowania zdecydowanie warto wspomnieć, czy poświęcić im osobny wpis. To może zbytnia nadgorliwość z mojej strony.. ale przyznaj szczerze.. czy te dwa poprzednie zdjęcia nie poruszyły Twojego serca?

Zdaję sobie sprawę z tego, że nie każdy może pamiętać wpis z sierpnia i zakładam, że nowe osobistości (kłaniam się) nie zawsze przeglądają archiwum bloga więc ponowie przedstawię swoje doświadczenia z peelingiem Achea.

Marka Achae oferuje nam sześć wersji peelingów:
Każdy z nich wykonywany jest ręcznie i wyłącznie z naturalnych składników. Zapachy każdego z nich są niezwykle naturalne, pozbawione sztuczności i przesadnej słodyczy, która często ma wpłynąć na nasz przychylny odbiór.


Od producenta:
Brązowy cukier złuszcza martwy naskórek. Zielona herbata dodaje skórze blasku. Olejek migdałowy ma właściwości przeciwzapalne. Olejek grapefruitowy pomaga pozbyć się wyprysków.

Skład (INCI): Sucrose, Prunus Amygdalus Dulcis (Sweet Almond) Oil, Camellia Sinensis Leaf Powder, Citrus Grandis (Grapefruit) Oil.

Zielony peeling.. nie wiem czemu wciąż mnie to zaskakuje.. ale trzeba przyznać, że jest to dość nietypowy kolor dla kosmetyków. Wielbicielki prawdziwej zielonej herbaty (bez cukru) z pewnością pokochają jego zapach. Tu producent nie mami nas słodyczą.. tylko wali kawę na ławę.. a raczej zieloną herbatę w nieco gorzkim wydaniu z nutą skórki grapefruta. 
To zdecydowanie orzeźwiający zapach. O ile w okresie letnim bardziej przekonywały mnie zapachy słodkich cytrusów to przy obecnej jesiennej aurze nawet one nie są wstanie dodać mi energii. Za to Green Tea ma w sobie tę moc. A może raczej:

Mam tę moc! Mam tę moc! ...
Tak! Bo ten zapach mimo pewnej cierpkości naturalnej zielonej herbaty sprawia, że mam więcej energii i chęci. Ba! Nawet mam ogromne pokłady chęci na ponowne eksperymenty z piciem zielonej herbaty.. w końcu to najzdrowsza z opcji!


Green Tea to jedyny peeling w ofercie Achae, którego bazę stanowi cukier. Konsystencja jest niemal mokra, a gdy jej dotkniemy na palcach pozostaje ślad po olejkach. Peelingu używam najczęściej na lekko zwilżoną skórę lub moczę jedynie dłonie i rozprowadzam peeling. Dzięki temu drobinki o wiele wolniej poddają się rozpuszczeniu, a produkt sam w sobie ma wówczas większą moc złuszczania. Jednak pokochałam go nie tylko za naturalny skład, zapach i wspaniałe właściwości ale również za cudowne opakowanie. To właśnie opakowania produktów Achae uległy zmianie i całkowicie zawładnęły moim sercem.


Poprzednio do czynienia miałyśmy z papierowym opakowaniem w dość minimalistycznym wydaniu ale nie można było mu zarzucić tego, że się nie sprawdza. Bez problemu peeling było można zabrać pod prysznic i bez przeszkód przeżywał takie tortury. Obecnie peelingi pakowane są w słoiczki ręcznie zdobione. Każdy z nich posiada odpowiadającą wnętrzu grafikę, ozdobny jedwabny sznurek i dołączoną etykietę. Całość prezentuje się fenomenalnie!



Niby zmiana samego opakowania ale sprawiła, że w mojej łazience to właśnie Achea ostatnio wiedzie prym. Cóż.. ewidentnie jestem bardzo płytkim i powierzchownym człowiekiem ale jak przejść obojętnie wobec tak uroczego opakowania? Wiedząc, że zostało wykonane ręcznie z wielką starannością i sercem? A do tego równie cudowna zawartość, która kompleksowo dba o skórę złuszczając ją i nawilżając. To jak przejść niewzruszona obok szczeniaczka.. wiem, że mnie rozumiesz.


Radość moja jest tym większa, że to małe dzieło sztuki pozostanie ze mną na długo o ile uchronię je przed mężem, któremu zdarza się moje szklane kosmetyki strącić na podłogę.. póki co jeszcze żaden produkt takiego spotkania nie przetrwał 😐

W poście Achae - Naturalne peelingi do ciała, przegląd znajdziesz porównanie dostępnych peelingów zarówno pod kątem zapachu jak i konsystencji. A tu pozwoliłam sobie rozpłynąć się na zmianą jaką marka wprowadziła.. bo jestem zachwycona!

Również jesteś podatna na wygląd opakowań?
Tu na szczęście nie trzeba wybierać między jakością produktu, a wyglądem opakowania.


Copyright © 2014 Kosmetyczny Fronesis , Blogger