Przez jakiś czas cierpliwie zużywałam wszelkie dezodoranty i antyperspiranty aby w końcu dojść do etapu, gdy w mojej higienie paszek zagoszczą naturalne specyfiki. Jednym z pierwszych produktów, który zwrócił moja uwagę, zanim jeszcze odkryłam, że kosmetyki można kupić w innych miejscach niż stacjonarne drogerie.. tak.. było to aż tak dawno temu.. a może przesadzam? aż tak stara chyba nie jestem? Jestem? 😱 W każdym razie był to naturalny dezodorant w kremie marki Schmidt's. Pierwszy raz usłyszałam o nim na zagranicznych kanałach youtube. Szukałam przez lata i nigdzie nie mogłam go znaleźć. Ostatecznie jego posiadaczką stałam się dzięki wygranemu rozdaniu.. ale i tak musiał odczekać swoją kolej.. porządek przecież musi być!
Od producenta:
Dezodorant w słoiczku ylang ylang z nagietkiem. Wolny od aluminium, glikolu propylenowego, parabenów i ftalenów.
Zastosowanie:
Niewielka ilość produktu rozgrzać między palcami i zastosować.
Ostrzeżenia:
Tylko do użytku zewnętrznego, nie stosuj zbyt dużej ilości. Odstaw w przypadku wysypki lub podrażnienia.
Jakże wylewny opis producenta! W zasadzie same podstawowe i najważniejsze informacje. Nie ma nic na temat zapewnienia świeżości i czystości paszkom nawet przez 5 minut od aplikacji. Więcej informacji na temat dezodorantów można przeczytać na stronach sklepów.. dlaczego nie na opakowaniu? Wien.. wiem.. raz czepiam się, że producenci na swoich produktach tworzą elaboraty obiecując wszystko co tylko można.. a tu odwrotnie. Mimo wszystko w tym przypadku jakoś mało tego.
Zastanawiające i nieco przerażające może być ostrzeżenie "wysypka i podrażnienia" ! Wysypka na paszkach! 😱 Przecież to jest przerażające! A jeśli ktoś ma wrażliwą skórę? Po depilacji czy goleniu to już całkiem, każda skóra jest podrażniona i uwrażliwiona.. a potem deo, które zrobi masakrę taką, że przez tydzień będziesz chodzić z rękami w górze! Hmm.. jakieś plusy zawsze można znaleźć:
- możemy w tym czasie zdjąć i zawiesić firanki i zasłony w całym bloku
- możemy w tym okresie przeprowadzać dzieci przez ulicę
- możemy się przeszkolić w wykonywaniu sufitów podwieszanych z płyt kartonowo-gipsowych
opcji jest wiele, a zawsze nowy fach w ręku mamy 😂 Do odważnych świat należy!
Dobra! Koniec wygłupów!
Pamiętam jak nakręciłam się na wersję z limonką, która wciąż cieszy się największą popularnością. Do mnie dotarła wersja ylang ylang z nagietkiem.. ale nie ważne.. ważne, że mam w końcu okazję sprawdzić to słynne cudo na sobie.
Genialnym posunięciem ze strony producenta jest stworzenie małych słoiczków dla osób, które chcą solidnie przetestować produkt lub zwyczajnie jako wersja podróżna. Oryginalne słoiczki są szklane i posiadają pojemność 56,7g, za to wersje mini to słoiczki plastikowe o czterokrotnie mniejszej pojemności, czyli 14,2g. Cenowo oczywiście mini pojemności są nieopłacalne.. ale jeśli jest to pierwsze podejście do naturalnych dezodorantów w kremie to bez sensu rzucać się na pełnowymiarowy produkt, a później się z nim męczyć. Z reszta sama wersja podróżna dezodorantu jest naprawdę bardzo (bardzo.. bardzo..) wydajna i bez najmniejszego problemu na jej podstawie można wydać werdykt czy chcę dalej iść w stronę Schmidt'sa czy zmieniam kierunek fascynacji.
Zapach.. hmm.. gdy go poczułam pierwszy raz.. zmarszczyłam nos. W zasadzie łapię się na tym marszczeniu za każdym razem, więc w imię wyższego dobra, czyli nie utrwalania zmarszczek ani produkowania nowych przestałam wsadzać nos do słoiczka. Nie chodzi tu w zasadzie o sam ylang ylang z nagietkiem ale o ogólny zapach dezodorantów Schmidt's. Dla mnie wszystkie, a w zasadzie wersja ylang ylang, limonka oraz lawenda mają dokładnie tą samą bazę zapachową, która gra główne skrzypce. Nie wiem co to jest.. soda w połączeniu z maranatą trzcinową? Daję słowo.. nie wiem co to jest ale czuję tą bazę zapachową w każdej wersji jaką miałam okazję wąchać. Dopiero w pod tonach czuć obiecany aromat, co jak dla mnie wcale sprawy nie ratuje.
Inną sprawą jest to, że niektóre zapachy odbieram na swój niewyjaśniony sposób. Przykładowo, wszystkie mydła Yope pachną dla mnie tak samo nędznie. Pewnego pięknego dnia dorwałam się do wszystkich mydlanych testerów Yope i jedynie w pod tonach wyczuwałam: werbenę, wanilię, miód.. czy figę. Jednak ich baza była dla mnie taka sama i w efekcie bardzo rozczarowująca. Identyczną sytuację mam z dezodorantami w kremie Schmidt's.
Na szczęście nie jest tak źle. Zapach intensywny jest tylko w opakowaniu. Po aplikacji i rozsmarowaniu ten zapach szybko się ulatnia więc nie jest to dla mnie jakąś szczególnie drażniącą kwestią. Nawet w ciągu dnia wpychając nos pod pachę nie czuję go.
Konsystencja jest twarda i zbita. Odpowiednią ilość dezodorantu
wydobywam przy użyciu szkatułki, a gdy się zawieruszy ostatecznie
wierzchem paznokcia. Wersje pełnowymiarowe są zaopatrzone w szpatułkę, którą trzyma się w słoiczku więc jest to nieco mniej problematyczne. Wydobyta grudka wciąż jest sztywna ale wystarczy
chwilę ogrzać w palcach aby stała się plastyczna. Niewielka ilość
zupełnie wystarczy aby rozprowadzić produkt na skórze. Naprawdę nie ma najmniejszego sensu aplikować produktu więcej, tym bardziej, że sam producent zaleca ostrożność. W związku z czym: minimalizm wskazany! Słyszałam, że ktoś.. gdzieś.. kiedyś.. rzeczywiście doznał podrażnień po dezodorancie na bazie sody (nie koniecznie po Schmidt's) ale być może była to kwestia wrażliwości skóry na składnik lub stosowanie zbyt dużej ilości produktu.. lub częściej niż to było wskazane. Teorie, teoriami, a fakt jest taki, że moje paszunie mają się dobrze.
Nigdy
nie miałam problemów z aplikacją produktu. Nawet jeśli skóra pod
pachami była świeżo podrażnienia po goleniu. Nigdy nie czułam ze strony dezodorantu
najmniejszego dyskomfortu. Nigdy nic nie piekło, nie swędziało.. pełny komfort. Nawet ich stosowanie jest całkiem zacne. Aplikując na suchą skórę nie muszę czekać aż się wchłonie.. po prostu od razu miejsce jest suche, mogę się ubierać, na ubraniach nie pozostają ślady. Miałam z jakimś dezodorantem sytuację, że zaaplikowany na suchą skórę nie chciał się wchłaniać, a im dłużej go miałam tym bardziej moje pachy były mokre. Ratowałam się chodzeniem z rękami podniesionymi do góry ale w końcu i tak spływał mi po żebrach. Tak.. to być wyjątkowy dramat o którym chciałam jak najszybciej zapomnieć. Z tym dezodorantem jest to zwyczajnie niemożliwe.
Generalnie
nie mam mu nic do zarzucenia. Sam w sobie działa choć nie mam
specjalnych problemów z potliwością. Oczywiście nie hamuje pocenia, bo
nie jest to antyperspirant ale skutecznie chroni przed nieprzyjemnym
zapachem.. chociaż jestem niemal przekonana, że w pewnym stopniu chroni również przez mokrymi plamami.. ale bez przesady. Zdecydowanie jest to jeden z lepszych dezodorantów naturalnych jakie
stosowana.
Skład (INCI): Butyrospermum
Parkii (Shea Butter), Sodium Bicarbonate (Baking Soda), Maranta
Arudinacea (Arrowroot) Powder, Theobroma Cacao (Cocoa) Shea Butter,
Tocopherol (Vitamin E), Calendula Officinalis (Calendula) Essential Oil,
Cananga Odorata (Ylang-Ylang) Essential Oil, Humulus Lupulus (Hop)
Extract.
- Masło Shea - (Butyrospermum Parkii (Shea Butter)) - nawilża, natłuszcza, odżywia. Na skórę działa zmiękczająco, kojąco i przeciwzmarszczkowo
- Soda oczyszczona (Sodium Bicarbonate (Baking Soda)) - ma właściwości pochłaniające wilgoć, oczyszcza skórę z brudu, nadmiaru sebum i zaskórników, matuje, zwęża pory, delikatnie usuwa martwy naskórek, rozjaśnia. Pochłania nieprzyjemny zapach.
- Maranta trzcinowa (Maranta Arundinacea (Arrowroot) Powder) - skrobia pozyskiwana z bulw karaibskiej rośliny. Stosowana jako zagęstnik
- Masło kakaowe (Theobroma Cacao (Cocoa) Shea Butter) - masło o wysokiej zawartości antyoksydantów, zwalczających wolne rodniki. Polecane w pielęgnacji skóry suchej i łuszczącej się z uwagi na właściwości natłuszczające i uelastyczniające
- Witamina E (Tocopherol (Vitamin E)) - przeciwutleniacz, nawilża, odbudowuje skórę, nawilża
- Olejek eteryczny z nagietka (Calendula Officinalis (Calendula) Essential Oil) - pełni funkcję zapachową
- Olejek eteryczny ylang ylang (Cananga Odorata (Ylang-Ylang) Essential Oil) - pełni funkcję zapachową
- Wyciąg z chmielu zwyczajnego (Humulus Lupulus (Hop) Extract) - działa antyseptycznie, oczyszczająco, antybakteryjnie i przeciwgrzybiczo
Choć nie mam mu nic złego do zarzucenia to nie mam zamiaru wracać do dezodorantów Schmidt's. Miałam okazję przetestować próbki
różnych dezodorantów Pony Hutchen i te pod względem konsystencji oraz zapachów
odpowiadają mi o wiele bardziej. Już czeka na mnie wersja Rock a Hula, a dzięki niedawnym spotkaniu kolejne dwa dezodoranty Pony Hutchen w
wersji Król Olch oraz kultowym zapachu a Perfect Matcha. Przygoda z dezodorantem Schmidt's rozczarowała mnie jedynie pod kątem zapachu.. a skoro wiem, że możne być lepiej to wybór jest prosty 😜
Używasz naturalnych dezodorantów?
Masz swojego ulubieńca?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz