Wanilia oraz werbena to dwa zapachy, które na nowo odkryłam w zeszłym roku i oba za sprawą aromatycznych kosmetyków pielęgnacyjnych do ciała. O ile z wanilią nigdy za specjalnie się nie lubiłam, bo była dla mnie zbyt słodka, dusząca i ciężka to dzięki produktom Achae odkryłam, że może być bardziej klimatyczna. Za to werbenę polubiłam ma ciepłą świeżość cytrusowych nut. W okresie letnim z lubością powracam do wody toaletowej Yves Rocher.. ale jak do tej pory wszelkie produkty z dodatkiem werbeny ani razu mnie nie rozczarowały. Werbenę odnalazłam w produktach Willow Organic które mają cudowne składy i genialne działanie, a wcześniej w masełku do ciała z Sephory czy produktach L'Occitane. Na rynku wciąż mało jest kosmetyków z dodatkiem werbeny czy o tym zapachu nad czym ubolewam.
Jednak kosmetyki to jedno.. a jak z zapachami wosków Yankee Candle?
Czysta wanilia to nie jest zapach na który bym się zdecydowała samodzielnie. Jeśli dobrze pamiętam wosk dotarł do mnie poprzez wygraną w rozdaniu. Przez jakiś czas leżał na dnie pudełka, do czasu aż waniliowe aromaty zaczęły nieśmiało do mnie przemawiać.
"Wosk z rześkiej linii zapachowej Yankee Candle z serii Classic o kwintesencji zapachu wanilii słodkiej i aksamitnej, wyrazistej a jednak nie narzucającej się."
To jedne z najbardziej intensywnych zapachów Yankee Candle jaki miałam. Zapach jest bardzo wyraźny i wręcz oczywisty. Wanilia jest bardzo słodka i rozchodzi się momentalnie po całym mieszkaniu. W zimie przy mocniejszych przymrozkach dawała uczucie ciepła ale w okresie jesieni czy wczesnej wiosny już ten zapach byłby dla mnie zbyt uciążliwy. Nie jest to jednak do końca czysta wanilia.. zdecydowanie czuję tu dodatkowe podkręcenie słodkiego zapachu. Ehh.. jakby wanilia tego potrzebowała. Ostatecznie wyszedł do granic możliwości słodki lukier.. a szkoda, bo czysta postać wanilii obroniłaby się sama.
Ostatecznie Vanilia jak dla mnie została przekombinowana.. próba ulepszenia na siłę nie wyszła zbyt dobrze, choć nie jest to zapach który mnie odrzuca.
A jak wyszło w przypadku Verbeny?
Ileż radości sprawił mi sam fakt pojawienia się w moich progach zapachu Verbene z kolekcji Pure Essence z 2016 roku. Nie zraził mnie fakt, że to nie jest do końca czysta werbena tylko:
"Odświeżający zapach kwiatów werbeny połączonych z cytrusami i kremową wanilią"
Przecież zapachu werbeny nie da się zepsuć! A takie dodatki mogą dodatkowo ją podkręcić i nadać odrobiny słodyczy z którą werbena zawsze świetnie się komponuje.
Wszystko fajnie tylko.. okrutnie rozczarowała mnie tak.. Verbena. To nie jest zapach werbeny jaki znam i jaki chciałabym poczuć. Nie jest brzydki.. ale nie uderza w moje klimaty zapachowe. Lubię cytrusowe i świeże zapachy ale ten to przede wszystkim zapach kwiatów.. nie koniecznie werbeny, którą znam. Mieszanka wanilii, cytrusów, werbeny oraz fasolki tonka.. zmiażdżyła werbenę. Ostatecznie werbena ginie tu okrutną śmiercią, a ja patrzę na roztopiony wosk z rozczarowaną miną. Nie jest jednak tak źle.. zapach jest przyjemny, wyczuwalny.. No dobra choćbym się starała to nie jestem w stanie nic więcej dobrego powiedzieć.. moje rozczarowanie jest po prostu zbyt duże. Jak to niektórzy mówią: "dobrze.. dobrze.. dobrze.. ale siadaj.. pała!"
Nie bez powodu zestawiłam oba zapachy. W obu przypadkach jest to klasyczny przykład jak próba kombinacji potrafi więcej zaszkodzić niż przynieść pożytku. Vanilla została przekombinowana i niepotrzebnie dosłodzona, za to Verbena została stłamszona przez co straciła swój niepowtarzalny urok.
Nie są to żadne śmierdziuchy myślę, że znajdą grono fanów ale ja poczułam się oszukana.. nie tak miało być 😢
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz