Prawda, że ten zestaw prezentuje się pięknie? To piękne zielone szkło i śnieżnobiała szmatka.. cudo. Na szczęście to wciąż za mało aby ślinić się na jakiś produkt.. liczy się jego wnętrze, a tu obietnice producenta są wręcz bajeczne. Nie jest to tylko balsam oczyszczający do twarzy ze ściereczką. Jego funkcjonalność potrafi zawstydzić nie jeden kosmetyk! Pytanie jak wiele z tych funkcji sprawdziło się u mnie i czy faktycznie w mojej ocenie jest wart światowego tytułu, który otrzymał w 2015 roku.
Od producenta:
To w pełni naturalny, zielony balsam głęboko nawilżający, oczyszczający i łagodzący podrażnienia. Odżywia skórę, ma właściwości kojące i regenerujące. Został stworzony na bazie wyłącznie naturalnych składników, głównie ręcznie zbieranych ziół. Zawiera oleje: sojowy, ze słodkich migdałów, kokosowy, herbaciany a także wosk pszczeli czy wyciąg z krwawnika pospolitego, który posiada właściwości regenerujące i łagodzące. Balsam MOA the green głęboko nawilża, ale także oczyszcza skórę - można bez obaw stosować go na wszelkie zmiany skórne. Może być również stosowany na skórę głowy oraz przesuszone włosy, świetnie sprawdza się w walce z łupieżem, poza tym łagodzi rany po ukąszeniach owadów oraz niweluje powstawanie rozstępów.
Kosmetyk zdobył złotą nagrodę jako najlepszy produkt do oczyszczania twarzy w konkursie The Green Parenting Natural Beauty Awards 2015.
Trudno było mi się oprzeć. Opis i zaszczytna nagroda ale to jednak jego wszechstronność sprawiła, że pomimo wysokiej ceny w końcu do mnie trafił. W całości wykonany z naturalnych składników i ogrom zastosowań takich jak: oczyszczanie, nawilżanie, kojenie oparzeń i ukąszeń, jako balsam do ust, płukanka na gardło, środek do pielęgnacji skóry głowy i włosów.. lista nie ma końca!
Balsam kupiłam jednak z myślą o oczyszczaniu przy użyciu ściereczki i w zasadzie tak właśnie mija mi jego użytkowanie. Niewielką ilość balsamu rozgrzewam w dłoniach i aplikuję na skórę. Chociaż w opakowaniu jego konsystencja jest stała, to bez problemu poddaje się ciepłu skóry i zmienia się w olejek. Pod względem konsystencji bardzo przypomina mi olej kokosowy.. z tą różnicą, że jest bardziej aksamitny.
Największym zaskoczeniem okazała się jednak dołączona do opakowania szmatka. Jest wykonana w 70% z bambusa i w 30% z bawełny. Jedna strona jest miękka i delikatna dla skóry, a druga delikatnie szorstka. Po zmoczeniu szmatki w ciepłej wodzie, przykładam miękką strone do skóry, a następnie ściągam warstewkę balsamu. Czynność zazwyczaj powtarzam, czyli ponownie aplikuję balsam i ściągam miękką stroną ściereczki. Aby mieć pewność, że całość resztek makijażu jak i samego balsamu została usunięta płuczę ściereczkę w bieżącej wodzie i kilka razy przecieram delikatnie skórę. Co kilka myć na zakończenie używam szorstkiej strony ściereczki, która działa jak peeling, pięknie usuwając nadprogramowe skórki.
Ze ściereczki korzystam bardzo chętnie. Jest na tyle duża, że przykrywa całą twarz co sprawia, że jest bardzo wygodna w użyciu. To zdecydowanie najfajniejsza ściereczka jaką miałam. Jej dwufunkcyjność sprawiła, że pokonała moje ulubione ściereczki muślinowe z The Body Shop. Niestety zdaję sobie sprawę, że wiecznie korzystać z niej nie będę, a z jej dostępnością jest raczej trudno. Najłatwiej można ją kupić w zestawie z balsamem, można ją dostać również w wersji solo ale już nie w Polsce. Jej koszt to około 30 zł.. więc też sporo. Wygląda na to, że będę musiała nacieszyć się tą którą mam, chociaż bliżej nam już do rozstania niż długich miesięcy wspólnej pielęgnacji.
Z samym balsamem mam jednak pewien problem. Nie mam mu nic do zarzucenia
pod względem oczyszczania skóry, bo radzi sobie genialnie. Łatwo się
rozprowadza, szybko usuwa zanieczyszczenia i makijaż (również z oczu),
jest delikatny, nie podrażnia, ani nie zapycha skóry.. chociaż w tym
przypadku należy przyłożyć się do jego usunięcia. Z uwagi na to, że nie
jest to produkt hydrofilowy trudno jest go usunąć samą wodą. Kiedy
aplikuję palcami balsam i chcę go zmyć z dłoni muszę sięgnąć po mydło..
inaczej balsam marze się. W połączeniu ze szmatką ten problem nie
istnieje.. ale jeśli strzeliłoby mi do głowy zmycie go samą wodą, to
byłoby to zwyczajnie niewykonalne. Z drugiej strony nie jest to coś co
mi przeszkadza, bo szmatkę lubię ale jednak warto wziąć to pod uwagę
gdybyś jednak miała na niego chęć.
A dlaczego ja już nie mam? Ehh.. bo miał to być cudowny produkt, mega funkcyjny.. po prostu na wszystko! Jednak nakładanie na skórę, która jest podatna na zapychanie produktu, który na pierwszym miejscu w składzie ma olej kokosowy (komedogenność 5 w skali od 1 do 5!) jest zwyczajnym proszeniem się o zapchanie. Zatem aplikacja w inny sposób niż demakijaż na skórę twarzy całkowicie odpada. Pozostaje aplikacja na suche miejsca na ciele ale tu służy mi masło kawowe od Hagi, które w tej funkcji wolę znacznie bardziej. Pielęgnacja skóry głowy.. hmm.. nie bardzo widzę nakładanie tak ciężkiej konsystencja na skalp.. jedynie na końcówki włosów mogłoby mieć to sens ale nie mam takiej potrzeby.
A dlaczego ja już nie mam? Ehh.. bo miał to być cudowny produkt, mega funkcyjny.. po prostu na wszystko! Jednak nakładanie na skórę, która jest podatna na zapychanie produktu, który na pierwszym miejscu w składzie ma olej kokosowy (komedogenność 5 w skali od 1 do 5!) jest zwyczajnym proszeniem się o zapchanie. Zatem aplikacja w inny sposób niż demakijaż na skórę twarzy całkowicie odpada. Pozostaje aplikacja na suche miejsca na ciele ale tu służy mi masło kawowe od Hagi, które w tej funkcji wolę znacznie bardziej. Pielęgnacja skóry głowy.. hmm.. nie bardzo widzę nakładanie tak ciężkiej konsystencja na skalp.. jedynie na końcówki włosów mogłoby mieć to sens ale nie mam takiej potrzeby.
Skład (INCI): Cocos
Nucifera (Coconut) Oil, Glycine Soja (Soybean) Oil, Prunus Amygdalus
Dulcis (Sweet Almond) Oil, Cera Alba (Beeswax), Helianthus Annuus
(Sunflower) Seed Oil, Achillea Millefolium (Yarrow) Extract, Melaleuca
Alternifolia (Tea Tree) Leaf Oil, CI 75810 (Chlorophyll), Limonene.
- Cocos Nucifera (Coconut) Oil (olej kokosowy) - tworzy na powierzchni skóry silnie natłuszczającą, nabłyszczającą, zmiękczającą i odżywczą powłokę, która chroni skórę i włosy. Przynosi ulgę ściągniętej i wysuszonej skórze. Nadaje połysk i zmiękcza włosy. Ma również właściwości przeciwpróchnicze i wybielające zęby. Silnie komedogenny, nie zalecany do skóry tłustej, trądzikowej, skłonnej do wyprysków i stanów zapalnych. (Komedogenność: skala 5 na 5. Alergia: skala 1 na 5)
- Glycine Soja Oil (olej sojowy) - tworzy na powierzchni skóry ochronny, odżywczy film, który zmiękcza, wygładza i natłuszcza. Dostarcza witaminę E, uelastycznia i przyśpiesza regenerację skóry. W dużych stężeniach może nasilić problemy trądzikowe, powodować wypryski i zaskórniki jednak w niewielkich stężeniach jest zalecany w pielęgnacji skoty tłustej i trądzikowej (Komedogenność: skala 2 na 5)
- Prunus Amygdalus Dulcis Oil (olej ze słodkich migdałów) - łagodny dla skóry olej zalecany do pielęgnacji każdego rodzaju skory, zwłaszcza dziecięcej i alergicznej, podrażnionej, suchej i atopowej. Natłuszcza, odżywia, reguluje, wygładza i chroni. Wzmacnia płaszcz lipidowy skóry, Wzmacnia płaszcz lipidowy skóry, polecany w cely zapobiegania rozstępom i tzw. pajączkom. Stosowany zbyt często i w dużych stężeniach może nasilać problemy trądzikowe (Komedogenność: skala 3 na 5. Alergia: skala 1 na 5)
- Cera Alba (wosk pszczeli) - bogaty w biologiczne czynne substancje, których idealna kompozycja pozwala na skuteczną pielęgnację nawet najwrażliwszych typów skóry. Zawiera proteiny, lipidy, węglowodany, witaminy, sole mineralne, mikroelementy. Wykazuje działanie nawilżające, natłuszczające, regenerujące i ochronne. (Komedogenność: skala 2 na 5. Alergia: skala 2 na 5)
- Helianthus Annuus Seed Oil (olej z nasion słonecznika) - pełni funkcję odżywczą, natłuszczającą, często stosowany w produktach ochronnych, z filtrami przeciwsłonecznymi. Działa przeciwzapalnie, łagodząco i przeciwrodnikowo. Dobrze się wchłania. Stosowany zbyt często i w dużych dawkach może nasilać problemy trądzikowe, zatykać pory skóry, powodować wypryski i zaskórniki (Komedogenność: skala 2 na 5. Alergia: skala 1 na 5)
- Achillea Millefolium (Yarrow) Extract (wyciąg z krwawnika pospolitego) - wykazuje działanie przeciwzapalne, łagodzące, przeciwkrwotoczne, bakteriostatyczne, przyśpiesza gojenie ran, stosuje się go w rożnych kosmetykach, także na błony śluzowe np. w pastach do zębów. (Alergia: skala 1 na 5)
- Melaleuca Alternifolia (Tea Tree) Leaf Oil (olejek z drzewa herbacianego) - działa silnie natybakteriobójczo, wirusobójczo i przeciwgrzybicznie. Jest antyseptykiem, odkaża i działa przeciwzapalnie, a także odświeżająco i chłodząco. Wykorzystywany w leczeniu oraz w produkcji kosmetyków do skóry trądzikowej, tłustej, przeciw potliwości, w żelach pod prysznic, produktach do stóp itd. Działa leczniczo na opryszczkę. jest naturalną substancją zapachową. Może być nakładany bezpośrednio na skórę ale należy wówczas stosować wysoką ochronę UV (Alergia: skala 2 na 5)
- CI 75810 (Chlorophyll) - zielony barwnik naturalny
- Limonene (limonen) - substancja zapachowa lub składnik kompozycji zapachowej. Znajduje się na liście groźnych alergenów. Obecność tej substancji musi być uwzględniona w wykazie składników INCI, gdy jej stężenie przekracza 0,001% w produkcie niespłukiwanym lub 0,01% w produkcie spłukiwanym (Alergia: skala 5 na 5)
Zdaję
sobie sprawę z tego, że nie wykorzystuję w pełni tego produktu. Jednak
największym jego problemem jest zapach. Termin jego ważności to grudzień
2022! oraz 24 miesiące od otwarcia.. więc nie ma możliwości aby jego
"aromat" mógł być wynikiem zepsucia. Szukałam informacji na blogach ale jedynie
dotarłam do recenzji zagranicznych, a wrażenia zapachowe są dokładnie
takie same jak moje.
Nakładając
go na twarz czuję się jakbym przyłożyła twarz do wydechu starego
samochodu, którego silnik bierze 10 litrów miesięcznie oleju i bliżej mu
na złomowisko niż o tytuł zabytku motoryzacji. Serio, ten balsam wali spalinami..
beznyną.. i bynajmniej nie jest to defekt, bo niemal każda recenzja,
którą czytałam tylko to potwierdza!
Jako
czyścik do twarzy jestem w stanie go znieść, bo trwa to chwilę.
Jednak zapach jest bardzo intensywny i aplikacja go na skórę..
gdziekolwiek, czy włosy.. no fuuu! Chyba mi się nie dziwisz dlaczego nie
testowałam go jako środek do płukania gardła? Byłoby to obrzydliwe i
nie wiem jak by się skończyło. W tym przypadku nic mnie nie obchodzi jak
bardzo naturalny ma to skład.. śmierdzi niemiłosiernie! Jestem w stanie
powiedzieć, że zapach benzyny na stacji paliw podczas tankowania
samochodu jest o wiele bardziej przyjemny niż to.
Biję się z myślami jak to możliwe, że nikt z komisji przyznającej w 2015 roku nagrodę The Green Parenting Natural Beauty Awards nie wziął tego aspektu pod uwagę? Czyżby wszyscy mieli jakąś dysfunkcję komórek odpowiedzialnych za powonienie? Może jednak takie nagrody to zwyczajna ściema? Wzięli pod uwagę skład i opis producenta i ta daa! Szmatka oczywiście zasługuje na nagrodę.. ale to balsam ją dostał, a dla mnie jego zapach dyskwalifikuje go na tyle, że bliżej mu do nagrody kosmetycznego bubla. Z tego też względu jego cena wydaje się zwyczajnie absurdalna.. nie jest wart nawet ceny ściereczki. Chociaż gdyby był dodatkiem do ściereczki to kolejne opakowanie trafiłoby do garażu.. jako smar sprawdziłoby się perfekcyjnie!
Ehh.. boli 😥
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz