stycznia 19, 2020

10 NAJWIĘKSZYCH BUBLI 2019 ROKU


Nie jestem marudą. Narzekanie też nie jest w moim stylu. Czasem wolę coś przemilczeć niż robić komukolwiek przykrość. Jednak kosmetyczne buble mają swoją pierwszą odsłonę! W końcu to dość osobista sprawa, bo coś co u mnie nie gra u innych może okazać się hitem. 

Jednak w przypadku gdy jesteś w jakimś stopniu kompatybilna z moimi ulubieńcami to jest szansa, że z bublami również. Kto trafił na niechlubną listę?


MYDŁO STACJA - PEEL-MASECZKA OWOCOWE PODRÓŻE
Maseczkę kupiłam na fali pierwszych zachwytów. Byłam na tyle przekonana, że to będzie hit również u mnie, że obdarowałam kolejne osoby. No i klapa.. maseczka zupełnie nie robi na mnie wrażenia. Najbardziej rozczarowała mnie funkcja peelingu, która jest tak znikoma, że jej nie zauważam. W dodatku okrutnie ciężko ją zmyć.. okrutnie. Początkowo używałam gąbki Gessie, która jest moim hitem ale maseczka już mi jedną zniszczyła. Nie dość, że trudno ją usunąć z twarzy, z rąk, to dodatkowo nie sposób domyć gąbki. Jej plusem z pewnością jest to, że nie robi krzywdy (pomimo zawartości silnie komedogennych olejów wysoko w składzie), nie zastyga, przyjemnie pachnie i po 5 godzinach noszenia.. delikatnie odżywia. Naprawdę staram się zrozumieć zachwyty nad nią.. ale nie potrafię.


BIOLIQ - AKTYWNA KURACJA STYMULUJĄCA
Poddaję się! Męczyło mnie to coś i choćbym chciała to nie chciałam i nie lubiłam tego używać. Produkt przeznaczony do pielęgnacji twarzy i szyi. Do twarzy tego nigdy nie używałam ale szyja i dekolt miały kilka razy nikłą przyjemność. Niby serum.. z pędzelkiem, który kiepsko rozprowadza produkt (lepiej dłonią), niby lekkie.. ale ta lepka powłoka pod którą skóra się dusi.. a po kilku użyciach wysyp na  dekolcie. Nie dziękuję! Dramat.


MAKEUP UEASER - MINI SZMATKA DO USUWANIA MAKIJAŻU SAMĄ WODĄ
Robiłam do niej kilka podejść, bo jednak przyzwyczajona jestem do innego typu szmatek.. a już na pewno większych. Niestety zupełnie się u mnie nie sprawdziła i to z trzech powodów. Pierwszy: niedorzeczna wielkość do demakijażu całej twarzy. W końcu przeznaczyłam ją tylko do demakijażu oczu ale wówczas zupełnie o niej zapominałam. Drugi: materiał, woda po nim spływała. Oczywiście jest milusi i puszysty ale to opcja na przytulankę. Miałam wrażenie, że po mojej skórze się ślizga, a nie czyści. Trzeci: po jej użyciu wciąż miałam tusz na rzęsach i podkład na twarzy. Pomysł fajny, bo jednak lubię takie wynalazki.. tylko przydałoby się zmienić materiał.. a najlepiej wszystko.


BENTLEY ORGANIC - ŁAGODZACY I NAWILŻAJĄCY ŻEL POD PRYSZNIC Z LAWENDĄ, ALOESEM I OLEJEM JOJOBA
Spotkanie z marką Bentley Organic zaczęłam od szamponów. W efekcie jedyny o którym mogę powiedzieć coś miłego to wersja z pomarańczą. Pozostałe to takie mehh.. ale.. ich żele to katastrofa. Jak można tak bardzo skopać żel? Przecież wydaje się jednym z najłatwiejszych produktów do wykonania 🤯 jak widać można. Żele z Bentley Organic okrutnie wysuszają mi skórę, do tego jeśli mam jakieś mikroskopijne ranki to żel odnajduje je z łatwością i pali jakbym wysypała na każdą kilogram soli. Fatalny wybór dla siebie.. dla kogokolwiek.. ale jeśli bardzo kusi Cię sprawdzenie to polecam sięgnąć po miniaturki 😉



BEAUTE MARRAKESH - NATURALNY DEZODORANT ALUM & ROSA DAMASCENA WATER
O tym dezodorancie również muszę wspomnieć. W zasadzie tolerowałam go stanowczo za długo i zbyt wiele szans mu dawałam. Przygoda zaczęła się od wyjazdu w Tatry, gdzie ochronę przed potem zapewnił mi zerową.. ale nie tylko przed potem 🤢 ok.. stwierdziłam, że to jednak za wysokie wymagania jak dla niego. Po powrocie niestety nic się nie zmieniło. Mogłam wieczorem wziąć prysznic, a rano budziłem się z mało ciekawym zapachem spod pach. Noo.. nie, to już przegięcie. Dezodorant działa dokładnie odwrotnie niż powinien. Zamiast chronić to przyspiesza namnażanie bakterii, które odpowiadają za przykry zapach potu. Nie byłam w stanie go zużyć.. Chociaż zużyłam stanowczo za dużo.
Ps. Tak.. deo był w terminie ważność i zgodnie z zaleceniem producenta przed użyciem wstrząsałam butelką.. czasami miałam chęć walić o ściany ale bałam się, że glazurę uszkodzę 😂



ANWEN - ZESTAW ODŻYWEK DO WŁOSÓW ŚREDNIOPOROWATYCH
Bez jaj.. 🤦‍♀️ Odżywka "Nawilżający Bez"w ciągu roku zawitała do mnie aż dwa razy.. aż DWA razy. Nie sprawdziła się za pierwszym razem i nie wiem co mnie podkusiło aby robić moim włosom to samo ponownie.. to już podchodzi pod seryjne morderstwo. Ale do rzeczy.. za pierwszym razem odżywka towarzyszyła mi w okresie zimowym i na długich niepodcinanych włosach. Za drugim razem w okresie letnim na świeżo obciętych (około 10cm) włosach. Za każdym razem.. z perspektywy czasu mogę to powiedzieć.. zniszczyła mi włosy 🙀
Włosy stają się po niej szorstkie i matowe, a do tego ich rozczesanie to koszmar. Mniej szkód wyrządziłabym dbając o włosy samym szamponem.. przez miesiąc! Co więcej przy drugim podejściu wersji z Bzem towarzyszyły dwie inne Zieloną herbata i Irys.. nie zapobiegły katastrofie, nie polepszyły niczego. Wyjątkowo źle wspominam te spotkania.



DR.ORGANIC - ORGANIC CONDITIONER POMEGRANATE
Nie. Po prostu.. NIE! Odżywka zupełnie nic dobrego z moimi włosami nie robiła. Nawet nie byłam w stanie używać jej przy każdym myciu, bo wówczas moje włosy zaczynały się puszyć i elektryzować jak szalone. Nawet zapach granatu jakiś mało powiązany z granatem. Oczekiwania miałam spore, bo podobno to bardzo fajna marka ale pierwsze spotkanie raczej tego nie potwierdza. Wspominam fatalnie.. ale czy gorzej niż odzywki Anwen?


L.A.GIRL - MATTE FLAT FINISH PIGMENT GLOSS
Makijażowy dramat.. chociaż w tym przypadku to wręcz tragedia. Dwie pomadki o totalnie matowym wykończeniu, czyli coś co lubię szczególnie w okresie jesienno-zimowym. Wszystko pięknie.. ładne, twarzowe kolory, mocny pigment. Wszystko do czasu aż zastygną..


.. wówczas usta wyglądają jakbym pół roku spędziła na bezludnej wyspie bez wody do picia. Usta to jeden wielki suchar! W dodatku wciąż wargi potrafią się ze sobą kleić. Pomadki okropnie schodzą przy jedzeniu. Wyraźnie się łuszczą w wewnętrznej stronie i nie ma absolutnie żadnej możliwości aby zrobić poprawkę. Trzeba je zmyć i nakładać na nowo. Tylko żeby to zmywanie było takie proste. Wacik i płyn micelarny to za mało! Ba! Nawet peeling sobie z nimi nie radzi tak łatwo! Oczywiście można poudawać, że wszytko jest ok.. i tak to powinno wyglądać ale nawet jeśli nic nie jem to i tam potrafią się ukruszyć i spaść na brodę.. jak na załączonym obrazku..


Nie byłam w stanie ich używać.. a naprawdę się starałam.


SENSIQUE - CREATIVE EYESHADOWS
Podobna historia.. kolory wyglądają świetnie! Co więcej w teorii jest to dla mnie podstawowy zestaw, który jestem zużyć.. gdyby tylko jakość była jakaś przeciętna. Tymczasem od początku nie ogarniam tych cieni. To chyba jakiś odpad fabryczny, bo wierzyć mi się nie chce, że ktoś prowadził nad nimi jakąkolwiek kontrolę jakości.

Jasny cień to skorupa. Nie jestem w stanie go wydobyć na pędzel.. nawet taki do malowania ścian!  Ba! Ledwo jestem w stanie go wydrapać paznokciem 🤯
Za to najciemniejsze cień.. ten śliczny ciemny brąz.. jest czerwony. Autentycznie staje się totalna czerwienią na powiekach. Po jego użyciu czerwone mam nawet pędzle. Być może część osób byłaby zachwycona tak wyjątkowym cieniem.. ale nie ja. Co to za paletka ze skamieniałym cielakiem, czerwonym brązem i tyle szczęścia normalnym mlecznym beżem. Jednak dla jednego cienie nie będę trzymać minipaletki, bo wiem że nawet nie będzie chciało mi się po nią sięgać


I niech cię nie zwiodą te piękne swache.. to tylko tutaj tak ładnie i kusząco się prezentuje. Jakość jest fatalna.. i nie wiadomo czego się finalnie po nich spodziewać


INDIGO - PROTEIN BASE
Opinie tu mogą być podzielone ale to również kwestia oczekiwań. Ja od lakierów hybrydowych oczekuję trwałości, a ta baza temu przeczy. Robiłam test porównawczy tej bazy w różnych kombinacjach i możliwościach.. wypadła fatalnie. Natomiast jeśli lubisz często zmieniać swoje mani to zapewne będziesz zadowolona, bo bardzo szybko odchodzi z paznokci.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © 2014 Kosmetyczny Fronesis , Blogger