września 18, 2016

BOURJOIS - LUNE D'OR, CZYLI SŁÓW KILKA O KULTOWYCH RÓŻACH

Nigdy nie miałam hopla na punkcie róży i nigdy ich nie doceniałam. Jednak odpowiednio użyty potrafi nadać naszej twarzy nowego wymiary i takiej.. dziewczęcej subtelności. Róży Boujois chyba nikomu nie trzeba przedstawiać. Są niemal tak kultowe jak "mała czarna". Na jeden z nich skusiłam się ładnych kilka lat temu. Mój wybór padł na odcień 35 Lune D'Or. Jak się sprawdził?


Gdy zaczynałam swoją przygodę z makijażem, róży do policzków szczerze się bałam.. ale ciekawość rosła. Mój wybór padł na najbardziej delikatny i subtelny odcień z całej gamy kolorystycznej, czyli wspomniany 35 Lune D'Or.


Opakowania róży Bourjois są wyjątkowo udane. Są niewielkie, lekkie i poręczne dzięki czemu bez problemu możemy je wrzucić do kosmetyczki czy torebki. Jeszcze nigdy nie zdarzyło mi się aby opakowanie przypadkiem się otworzyło.. ale kilka upadków z wysokości przeżyło. I co? Nic, zupełnie nic. Nie ma żadnych pęknięć, czy odprysków. Zarówno lusterko które znajdziemy w środku jak i sam róż są całe.


Muszę jednak przyznać, że umieszczanie w tak małym opakowaniu lusterek jest nieporozumieniem, bo są koszmarnie nieporęczne. Jeżeli już uda mi się musnąć różem po jednym policzku to nie ma szans abym mogła porównać czy obie strony wyglądają podobnie, a to jednak dość istotne.


Pewnym nieporozumieniem jest też dołączony pędzelek. Może nie jest najgorszy i w razie konieczności można poprawić nim makijaż. Jednak w zbyt mało sprawnych rękach możne wyrządzić więcej krzywdy niż pożytku. Dodatkowo włosie jest wyjątkowo sztywne i szorstkie. W warunkach domowych zawsze sięgam po pędzel Hakuro, a tego małego gagatka używam przy ekstremalnej potrzebie.


Jak długo mam go w swoich zbiorach? Zdecydowanie za długo, bo około 10 lat. Róż wciąż wygląda na nieużywany i nic dziwnego bo niemal wcale po niego nie sięgałam. Początkowo byłam z niego bardzo zadowolona, bo trudno sobie zrobić nim krzywdę, a tego obawiałam się najbardziej. Jednak dość szybko nabrałam wątpliwości czy aby na pewno ten wybór to dobry pomysł.

Najgorsze chyba jest to, że róż jest tak okrutnie twardy, że dopiero mocne tarcie palcem jest w stanie nabrać pigment. Jeżeli mi się śpieszy, to jedynym sensownym rozwiązaniem jest zdrapanie wierzchniej warstwy i dopiero aplikacja przy użyciu pędzla. Jednak w ten sposób o wiele łatwiej zrobić sobie krzywdę. Dlatego najlepiej dociskać palcami pędzel, a następnie aplikować na policzki. To jednak wiąże się z tym, że efekt zaróżowionych policzków nie zobaczymy szybko.


Kolor jaki wybrałam również nie należy do specjalnie udanych. To złota subtelna tafla z domieszką pastelowego różu. Z jednej strony mamy ciepłe złoto, a z drugiej chłodny róż. Złoto sprawia, że policzki są bardziej rozświetlone. Jednak gdy zechcemy wydobyć z różu więcej koloru, to w etapie finalnym możemy wyglądać jakby nam się róż z rozświetlaczem pomylił.


Przez te dwie skrajności ciepło-chłodno dość trudno przypisać róż do konkretnej pory roku. W lecie gdy nasza cera łapie cieplejsze tony dzięki słoneczku, róż jest zbyt jasny i za bardzo chłodny. Z kolei zimą gdy skóra przez jesień pozbyła się słonecznej opalenizny i gdy o wiele lepiej pasują nam nieco chłodniejsze tony, przez złotą poświatę róż wygląda tandetnie. Teoretycznie róż najbardziej nadaje się w jesiennej aurze.. ale ani w tej wczesnej, ani zbyt późnej jesieni.


To wszystko sprawia, że zwyczajnie nie chce mi się po niego sięgać.. i nie sięgam od kilku lat. Róż leży w moich zbiorach, bo wciąż nachodzą mnie myśli, że dam mu może kolejną szansę. Przy tak "intensywnym" użytkowaniu, mimo upływu lat zupełnie nic się z nim nie działo. Zapach wciąż jest pudrowy.. tak jak na początku. Ale może szukam tylko wymówek aby go nie wyrzucać? W końcu to mój pierwszy róż.

Ile róży posiadacie w swoich zbiorach?
Macie swoje ulubione?



24 komentarze:

  1. swojego czasu miałam odcień 34 i dobrze mi się go nosiło :) to był różany kolor ze złotym shimmerem, całkiem przyjemny :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Oj, zdecydowanie nie lubię tych róży :P Albo plamią, albo w ogóle zanikają na skórze - porażka ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Uwielbiam te róże mam dwa - 16 i jakiś trzydzieści-coś, mimo wszystko najlepiej u mnie sprawuje się róż za jakieś 7 zł z natury.

    OdpowiedzUsuń
  4. Muszę się z Tobą zgodzić. Te róże mają wyjątkowo tępą formułę :(

    OdpowiedzUsuń
  5. mam róże z annabelle minerals i bardzo je lubie ;) czaję się też na ten od bj, moja przyjaciółka bardzo go chwali dla odmiany. chyba sama jestem go ciekawa mimo nie bardzo pochlebnej opinii ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Z tego co pamiętam to właśnie z tym produktem zaczynałam swoją przygodę z różem. Nie pamiętam niestety odcienia, ale wspominam go bardzo miło :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja swój chyba dosc szybko wykonczyłam. Drugie opakowanie mam zaczęte, ale na chwilę go odrzuciłam ze względu na to, że mój pędzel sobie z nim nie radzi i prawie nie widac go na twarzy :( Miałam rose d'or z tego co pamietam :)

    OdpowiedzUsuń
  8. moja mama kochała ten róż swojego czasu. ale teraz już się nim nie maluje bo jej za bardzo " śmierdzi" xd

    OdpowiedzUsuń
  9. U mnie te róże nie chcą się skończyć :P

    OdpowiedzUsuń
  10. dawno temu miałam ten róż i nie mogłam go wykończyć, inna sprawa, że rzadko sięgam po róże :P

    OdpowiedzUsuń
  11. Ja lubię tą markę... szczegónie podkłady bardzo się z moją skórą lubią. Róży nie używam niemal wcale. Mam róż z The Balm Frat Boy. Lubię.. ale sięgam baaardzo rzadko, w przeciwieństwie do bronzera Bahama Mama tej marki.

    OdpowiedzUsuń
  12. Pamiętam ten charakterystyczny zapach tego różu :P Używała go kiedyś moja Babcia... Ja najbardziej lubię paletę róży Pink Spectrum z Zoevy i róże z Catrice :)

    Obserwuję raz jeszcze - blogger mi coś ostatnio nawala :p

    OdpowiedzUsuń
  13. Oj Kochana po 10 latach to już by chyba jednak należało się pożegnać ;) Zwłaszcza, że nie jesteś z niego zadowolona, to po co go trzymać ;)

    OdpowiedzUsuń
  14. Róż ma bardzo ładny odcień. Miałam kupić raz róż tej marki, ale czytłam że można nim łatwo przesadzić, więc zdecydowałam się na inny :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Kultowy róż, do Twojej urody pasuje doskonale ;) mam podobny ze Sleeka i mimo iz nie jest wypiekany to efekt daje podobny ;)

    OdpowiedzUsuń
  16. Mam i mam i mam i mam ;p mam mieszane uczucia co do niego lubię go ale czasami tworzy ma moich policzkach nieestetyczne smugi ;/

    OdpowiedzUsuń
  17. 10 lat to niemalże połowa mojego życia :) ale róż śliczny :)

    OdpowiedzUsuń
  18. Ja mam tylko 1 róż z Wibo niestety nie umiem go używać i tak sobie leży i czeka na zbawienie. Szkoda że ten Ci się nie sprawdził , słyszałam o nim bardzo dużo dobrego .

    OdpowiedzUsuń
  19. U mnie w kosmetyczce jest odcień 39 bodajże, jest mocniejszy ale na twarzy ładnie się prezentuje.Tylko jakoś nie mogę się zebrać by stosować róże, wolę jednak bronzery a najlepiej w ogóle nic nie mieć na twarzy poza lekkim podkładem ;)

    OdpowiedzUsuń
  20. Mam tego gagatka w innej wersji kolorystycznej i też go nie używam, pędzelek od razu wyrzuciłam, z lusterka nigdy nie skorzystałam. Z kolorem też nie trafiłam, zbyt intensywny wybrałam, zresztą co tu dużo mówić, fanką róży nie jestem, a ten jakoś wyjątkowo uparcie leży mi w szufladzie :/

    OdpowiedzUsuń
  21. Moja przyjaciółka go nie ma, ale w sumie nie pytałam jak się sprawdzał.
    Jakoś nigdy mnie on nie kusił, jak dla mnie cena za wysoka.
    Ogólnie nigdy nie używałam różu, ale od jakiegoś czasu raz na jakiś czas sobie go nałożę:D

    OdpowiedzUsuń
  22. Ja mam w swoich zbiorach dwa róże z firmy Miss sporty .

    OdpowiedzUsuń
  23. A ja uwielbiam ten kolor i strasznie żałuję, że jest już wycofany. Mam jeszcze odrobinę więc staram się go oszczędzać. Dla mnie odcień idealny. Jestem ogromną fanką Bourjois. Róże mają wspaniałe. Mam kilka kolorów i są to moje ukochane produkty do policzków. Lune D'or był moim pierwszym.

    OdpowiedzUsuń

Copyright © 2014 Kosmetyczny Fronesis , Blogger