Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Bourjois. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Bourjois. Pokaż wszystkie posty

stycznia 31, 2018

DENKO STYCZNIA 2018

DENKO STYCZNIA 2018

Na początku stycznia obawiałam się, że nie będę miała specjalnie co pokazać w denku pod koniec miesiąca.. w końcu grudniowe czystki zrobiły swoje. Jednak w połowie stycznia zaczęły dobijać dna kolejne produkty, a i tak muszę przyznać, że pod koniec spodziewałam się o wiele większego denka niż ostatecznie wyszło. Natomiast nie staram się zużywać produktów tylko po to aby mieć co pokazać.. bo to się kupy nie trzyma. Zużywam w swoim standardowym żółwim tempie ale co najmniej raz w każdym miesiącu robię przegląd kosmetyków. Patrzę które z produktów są już ze mną dłużej, które wypadałoby używać nieco częściej, których chcę się pozbyć jak najszybciej bo się nie sprawdziły. Być może się mylę ale z mojego punktu widzenie najgorsze jest mieć otwartych kilka produktów z których część jest nieużywana bo wolimy coś innego. Kosmetyki tłoczą się w szafkach z czego 1/3 (przy dobrych wiatrach) jest zwyczajnie pomijana. Bardzo łatwo wpaść w taką pętlę, a dzięki denkom zachowują pewien porządek i systematyczność w używaniu i zużywaniu produktów. Oj, długi ten wstęp, czyli tak w skrócie.. po prostu lubię denka.


MARION - CHUSTECZKI MICELARNE DO DEMAKIJAŻU 
Polubiłam zapach całej linii Japoński Rytuał, gdyby nie to być może produkty przekazałabym dalej. Jednak kwiat wiśni jest jednym z moich ulubionych kwiatowych zapachów. Same chusteczki nie były takie złe.. a to duży komplement zważywszy na to, że chusteczek tego typu wcale nie używam.. najwyżej do przetarcia butów lub rąk. Powrotu nie planuję, bo kolejne opakowania tylko leżały bez sensu.



POLNY WARKOCZ - RUMIANKOWA ESENCJA MICELARNA
Bardzo lubię ten płyn do demakijażu. Jest dla mnie bardzo delikatny, a jednocześnie skuteczny. Radził sobie nawet z tuszem wodoodporny choć zajmowało mu to chwilkę. Jestem w stanie na tę chwilę powiedzieć,  że to najlepszy płyn micelarny jaki używałam. Planuje zużyć inne tego typu specyfiki i pozostać na jakiś czas przy Polnym Warkoczu.. ciekawe czy międzyczasie nic to nie zdetronizuje.



AVALON ORGANICS - INTENS DEFENSE ODŚWIEŻAJĄCY ŻEL DO TWARZY Z WITAMINĄ C
Mój ulubieniec wśród żeli do mycia twarzy, a byłam przekonana że takiego nie znajdę. Lekki cytrusowy zapach, lekka nieco żelowa konsystencja oraz delikatny dla skóry i oczu. Nie sprawia, że moja skóra krzyczy o nawilżenie zaraz po jego użyciu, nie ściąga jej do tego dobrze oczyszcza. Używałam zawsze rano i dodatkowo wieczorem po wcześniejszym zmyciu makijażu płynem micelarnym i olejkiem lub balsamem. Do tego duża zawartość świetnych składników, które dbają o moją cerę. Nic więcej mi nie potrzeba.. z przyjemnością będę do niego wracać. Kolejne opakowanie już na mnie czeka w zapasach ale chwilowo testuję coś innego.



CZARSZKA - AKSAMITNY BALSAM DO MYCIA TWARZY
Bardzo polubiłam się z tym balsamem, choć wymaga aby zmyć go czymś więcej niż wodą. Jednak w tym przypadku jakoś szczególnie mocno mnie to nie irytowało. Jego delikatna konsystencja była bardzo przyjemna w użyciu, a zapach cytrusów idealnie wpisuje się w moje zapachowe upodobania. Nie wykluczam powrotu do balsamu i to chyba do tej "aksamitnej" wersji.. raczej odpuszczę sobie poznawanie pozostałej dwójki. Mam nadzieję, że ten cały szum na balsamy minie do czasu aż zużyję zapasy, bo nie mam za bardzo ochoty na nerwowe klikanie "odśwież", "odśwież", "odśwież"..



INDEED LABORATORIES - PEPTA-BRIGHT
Straciłem rachubę, które to już opakowanie. Używam już od 3-4 lat. Serum które bez podrażnień, przesuszania, całkowicie łagodnie i delikatnie rozjaśnia przebarwienia skóry i to te najstarsze. Używam wyłącznie na noc z tego względu, że lubi się świecić. Przy systematycznym użytkowania zdecydowanie widać efekty, a moja skóra się z nim po prostu lubi. Mimo niewielkiego opakowania jest bardzo wydajne i w tym przypadku sprawdza się reguła im mniej tym lepiej.. ale systematycznie.



PURLES - 104 ADVANCED RICE CREAMY KREM RYŻOWY
Przy systematycznym użytkowaniu krem zaczynał mnie zapychać, ale używany od czasu do czasu spisywał się poprawnie. Chronił zaaplikowane wcześniej produkty, nie kolidował z nimi, nałożony cienką warstwą dawał skórze komfort.. ale to taki zwykły krem, który nie do końca dogadał się z moją cerą. Trochę szkoda, ale co zrobić.. skóra wie lepiej.



KAFE KRASOTY / LE CAFE DE BEAUTE - MASECZKI CAFE MINI
Bardzo polubiłam te maseczki i to za wiele rzeczy. Świetne opakowania które z miejsca napawają mnie dobrą energią, niewielki pojemności, które i tak wystarczają na 2-4 użycia oraz różnorodność wyboru. Mój faworyt z tej czwórki to ciepła maseczka nawilżające (czerwona). Bałam się jej z uwagi na to ciepło ale spisała się rewelacyjnie. Bardzo pozytywnie zaskoczyła mnie maska złuszczająca do stóp. To trio dwóch produktów i skarpetek. Z pewnością wrócę w nieco cieplejszym okresie.Pozostała dwójka całkiem poprawna.. ale i tak mam chęć sprawdzić kolejne, a najlepiej wszystkie



MARION I EVELINE - MASECZKI
O maseczce Eveline jeszcze recenzji nie było ale niestety dobrego zdania o niej nie mam. Za to o maseczkach Marion już pisałam wraz z chusteczkami do demakijażu. Nie zauważyłam super fajnych właściwości ani działania na moją skórę. Były w zasadzie nijakie choć bardzo polubiłam ich zapach.. choć to akurat za mało aby do nich wrócić.



FANCL - FACIAL WASHING POWDRE
Pierwszy raz używałam czegoś tak nietypowego. Próbkę zużyłam na raz ale spokojnie mogła wystarczyć na dwa razy. Bardzo delikatnie i drobno zmielony proszek, a raczej puder. Wymieszałam z wodą w wyniku czego powstała emulsja.. nie czuć było żadnych ostrych drobinek ścierających. Ładnie oczyścił skórę i ją złuszczył. Niestety nie do końca lubię efekt trzeszczącej skóry.. choć muszę przyznać, że efekt gładkości mnie zaskoczył. To raczej opcja do używania raz na jakiś czas w razie potrzeby ale może dość fajnie zastąpić peeling. Hmm.. mimo wszystko ciekawy.

BENTON - TONIK I ESENCJA
Próbki otrzymałam od Anuli z bloga Co kręci Anule, nie była do końca zadowolona z tych produktów, a ja w sumie nie mam im nic strasznego do zarzucenia. Polubiłam ich lekkość, nie obciążały skóry, nie pozostawiały lepkiej warstwy, nawilżały i koiły. Żadnych przykrych doświadczeń nie miałam choć mam wątpliwości czy ich cena czasem nie jest zbyt wygórowana. Jedyne co mi w nich przeszkadzało to zapach, który za każdym razem przypominał mi abym poszła w końcu na basen. Dlaczego? Bo mają zapach basenowej wody.. czyli chloru.

SENELLE - JESIENNY PEELING DO TWARZY
Peeling otrzymałam od Moniki z bloga Mama z różową torebką.. i muszę przyznać, że go lubię. Podoba mi się, że jego bazę stanowią drobinki, to sprawia że jest skuteczny i wydajny. Zasadniczo odeszłam już od peelingów mechanicznych ale ten ma na tyle delikatne drobinki, że wcale mnie to nie drażni ani tym bardziej nie podrażnień mojej skóry. Nie mam mu nic do zarzucenia i w pełni rozumiem czemu tak wiele osób to chwali.

BIELENDA - CRANBERRY FACE ALGE MASK
To również sowita próbka od Moniki z bloga Mama z różową torebką. Dawno dawno temu kupiłam wielki pudło maseczki algowej z Bielendy i w większości mi się przeterminowała. Cóż.. miłości między nami nie było.. i spodziewałam się, że tym razem będzie podobnie. Błąd. Maska po jednym użyciu zrobiła na mnie bardzo dobre wrażenie! Bardzo fajnie koi skórę, a co najważniejsze dla mnie przy algowych maskach bardzo komfortowo zastyga. Pod zaschniętym obrzeżem ani razu nie miałam podrażnienia, a to już winduje maskę na jedną z godnych uwagi.


AJONA - KONCENTRAT DO MYCIA ZĘBÓW
W zasadzie jest to pasta do zębów tylko bardzo skoncentrowana. oznacza to w praktyce tyle, że wystarczy jej nałożyć niewielką ilość czyli około główki zapałki.. i rzeczywiście tak jest. Koncentrat jest niesamowicie wydajny, choć i tak używałam go zamiennie z tradycyjną pastą do zębów. Nie mogę mu nic zarzucić choć brakowało mi tu jakiegoś ciekawszego smaku. 

CURAPROX - SZCZOTECZKA SUPER SOFT 3960
Zmieniam systematycznie co trzy miesiące i w kółko kupuje kolejne. Uwielbiam je za delikatność dla moich dziąseł, za świetną game kolorystyczną w której do znudzenia można przebierać. Nie planuję obecnie zmieniać choć w zapasach czeka na mnie szczoteczka ekologiczna z bambusa.


ISANA - MYDŁO W PŁYNIE O ZAPACHU CZERWONEGO JABŁKA I KARMELU
Bardzo lubię zimowe wersję mydełek. To kupiłam w zeszłym roku i czekało specjalnie na obecny sezon jesienno-zimowy. Słodki aromat czerwonego jabłka był bardzo przyjemny i z przyjemnością go używaliśmy. Natomiast mydło samo w sobie jest zwyczajne. Trochę wysusza skórę i tyle. Za to fanką zapachów mydeł Isana wciąż jestem.


BENTLEY ORGANICS - DETOKSYKUJĄCY ŻEL POD PRYSZNIC Z GREJPFRUTEM, CYTRYNĄ I WODOROSTAMI
Miał być big love.. wyszedł big hate. Poprzednia wersja z pomarańczą i cynamonem tak bardzo dała mi w kość, że straciłem wiarę że z tą wersja może być lepiej i się nie myliłam.  Szczypie w najmniejsze podrażnienia na skórze, wysusza, zapach jest kiepski, a przecież miał być cytrusowy. Miał mi towarzyszyć w okresie wakacji jako fajna opcja odświeżająca ale nic z tego by nie wyszło.. wolałem zużyć jak najszybciej nie szczędząc sobie jego ilości. Jedyne czego nie mogę mu odmówić to wydajności.. że skubańcem męczyłem się przez miesiąc ! Czasem mąż mi pomagał ale nie wytrwał.. uhh.. na szczęście mam już coś na ukojenie moich nerwów 😍



FRESH & NATURAL - ODŚWIEŻAJĄCA SÓL DO KĄPIELI STÓP Z ROZMARYNEM I MIĘTĄ
Wiem, że opakowanie puste nie jest ale aktualnie w środku znajduje się moja własna produkcja soli do kąpieli. To była moja pierwsza tego typu sól i pod kątem działania była świetna. Realnie zmiękczała skórę stóp przez co było bardzo komfortowe i miękkie. Zapach mięty z rozmarynem w kąpieli nie do końca mi odpowiadał ale z czasem się przyzwyczaiłam i po sól zaczęłam sięgać co drugi dzień. Ale.. nie będę się tu rozpisywać. Post już powstał i będzie jednym z pierwszych w lutym.


LE BLEUET - PEELING SOLNO-KAWOWY W KOSTCE DIY
Śliczną kostkę w kształcie serca otrzymałam od Mariki z bloga Le Bleuet. To oczywiście produkcja własna, a ja zawsze takie cuda wychwalam. Co więcej w końcu sama zabrałam się za własne produkty, choć dopiero testuję, sprawdzam, kombinuję.. ale nie wiem czy coś ciekawszego z tego wyjdzie.. zobaczymy. Serduszko genialnie złuszcza, pięknie pachnie i pielęgnuje skórę. Używałam z wielką przyjemnością. Na blogu Mariki znajdziesz przepis jak zrobić takie kostki peelingujące. Serdecznie polecam!



BIOAMARE - NATURALNE MASŁO SHEA DO CIAŁA
W okresie jesienno-zimowym toleruję, a nawet lubię bardziej tłuste konsystencje balsamów czy masełek do ciała ale toooo.. już przegięcie. Masło jest jak smalec.. po prostu oblepia skórę, która godzinami jest tłusta. Za to bardzo ładnie pachnie poziomkami.. na tyle ładnie, że mój mąż wyczuwał ich zapach jeszcze następnego dnia. Nie mogę jednak powiedzieć, że nie zdało egzaminu bo jednak moja skóra nie wolał o dodatkowe nawilżenie. Jednak ta tłustość wyjątkowo mi przeszkadzała, nie lubiłam jej i przez to więcej po ten produkt nie sięgnę.



VIANEK - ODŻYWCZY ŻEL I BALSAM DO CIAŁA
Nie spodziewałam się, że te produkty tak bardzo przypadną mi do gustu. Do żelu wrócę z przyjemnością. Jest delikatny, ślicznie pachnie, nie pieni się specjalnie co akurat zupełnie mi nie przeszkadza. Po ostatnich męczarniach z żelami z Bentley Organic z wielka przyjemnością uciekałam do tej odlewki od Anuli z bloga Co kręci Anulę. A balsam ? Nie kupię tylko i wyłącznie dlatego, że mam ogromne zapasy które nie wiem kiedy zużyje, gdyby nie to z przyjemnością bym kupiła balsam w zestawie z żelem. Balsam jest delikatny, szybko się wchłania, nawilża w stopniu zadowalającym, a zapach przez jakiś czas się utrzymuje na skórze. Jestem zaskoczona, że aż tak przypadły mi te produkty do gustu.


LAVERA - SZAMPON INTENSYWNIE PIELĘGNUJĄCY DO WŁOSÓW SUCHYCH I ZNISZCZONYCH
Kolejny szampon marki Lavera, który bardzo polubiłam. Prześliczny zapach róży i groszku, który odpowiadał nawet mojemu mężowi. Fajnie oczyszcza włosy i skórę głowy, nie podrażnia, włosy po nim są miękkie i sypkie ale nieco dociążone. Zawartość protein w składzie sprawiła, że ograniczyłam całkowicie proteinowe odżywki w pielęgnacji.. te dostarczane z szamponu zupełnie mi wystarczyły. 



LAVERA - NEUTRAL SZAMPON I ŻEL POD PRYSZNIC DLA ALERGIKÓW
Kupiony z czystej ciekawości.. i zdał egzamin. To po porostu szampon który ma myć włosy bez obciążania, przesuszenia.. po prostu myć i dokładnie to robi. Dodatkowo zupełnie nie podrażnia skóry głowy, nic mnie po nim nie swędzi. Dobry szampon dla kogoś kto ma dość różnych cudownych dodatków do szamponów czy jest na nie uczulony. Sprawdził się zarówno na moich długich i ciężkich włosach jak i na cienkich i delikatnych włosach męża.



BOURJOIS - VOLUME REVEAL MASCARA
Wersja wodoodporna bo jestem gapa. Nie miałam specjalnie ochoty jej zaczynać ale to już ostatnia drogeryjna masakra jaką posiadałam. Na szczęście nie okazała się wcale tak bardzo upierdliwa nawet w codziennym użytkowaniu. Mój płyn Polny Warkocz dobrze z nią sobie radził. Sam efekt na rzęsach w zasadzie mnie zadowalał. Ładnie podkreślała rzeszy, wydłużała i pogrubiała choć może bez efektu wow. Nie osypywała się, nie odbijała na powiekach.. w sumie całkiem nieźle choć ta wodoodporność po 2 miesiącach zaczęła mi już na tyle ciążyć, że miałam jej dość. Dlatego już na początku miesiąca sięgnęłam po drugą i już jej nie wypuściłam z rąk.. a ta leżała i leżała.


SELFIE PROJECT - MATUJACY PUDER ANTYKAKTERYJNY
Po ten puder sięgałam najczęściej z całego mojego dobytku. Nie oznacza jednak że był aż tak rewelacyjny. Matowił cerę, nie zmieniał koloru podkładu, można było go bez problemu reaplikować bez osiągnięcia nieestetycznej warstwy. Po prostu poprawny puder ale.. za każdym razem po jego użyciu coś mi wyskakiwało nowego. Nosząc sam podkład bez przypudrowania.. nic. Z pudrem.. zawsze coś nowego choć musiałam go trochę ponosić aby takie rzeczy zaczęły się dziać. Jednak na ogół makijaż staram się zmywać możliwie jak najszybciej po powrocie do domu.
Jeszcze trochę mi go zostało i zapewne bym zużyłam ale już trudno dobrać mi się do tych resztek. Wymaga to spłaszczania pędzla, a do tego dopiero niedawno zepsuł nie zawias i wieczko odpada. Czekają na mnie inne pudry więc pora się pożegnać.


COULEUR CARAMEL - BAZA POD PODKŁAD MATUJĄCA I NAWILŻAJĄCA
Byłam przekonana, że bardziej do gustu przypadnie mi baza matująca ale to jednak nawilżająca okazała się bardziej ciekawa. Obie bazy ładnie wygładzają ale matująca troszkę rozczarowała mnie efektem matowania. W zasadzie nie zauważyłam aby przedłużała trwałość makijażu. Za to baza nawilżająca lepiej sprawdziła się pod tym kątem, a dodatkowo sam makijaż jakby lepiej na niej się prezentował. Żadna z baz nie wpłynęła na moją skórę negatywnie i uważam, że są godne sprawdzenia. Swoje próbki zamówiłam z Magazynu Próbek ze sklepu Plants for Beauty.

LILY LOLO ORAZ PIXIE - PRÓBKI PODKŁADÓW MINERALNYCH 
Na bazie próbek odnalazłam swój odcień podkładu mineralnego ale co z tego skoro mam teraz tony próbek, które wszędzie się przewalają. Cóż.. trzeba je zużyć i za to właśnie się zabrałam, choć to wcale nie takie łatwe zadanie. produkty mineralne są niesamowicie wydajne, a co za tym idzie ich próbki również.


RALPH LAUREN - ROMANCE
Perfumy kupione w ciemno.. a bo była świetna promocja. Dość niepewnie zgodziła się na zakup, bo osobie kupującej się podobały, a pod względem zapachów miałam do niej zaufanie. Niestety nie tym razem. Zapach nie jest zły ani kiepski.. tylko taki nie mój. Źle się w nim czułam .. był za bardzo "kwaśny" a ja jeśli już to wolę słodko- kwaśne kombinacje w stronę słodkich.. kwiatowych, pudrowych, owocowych.. ale dobrze wyważonych i nie duszących. Zużyłam i cieszę się z faktu, że już go nie mam.


YANKEE CANDLE - SEA SALT & SAGE
Nie oczarował mnie zupełnie niczym. Bardzo lekki odświeżający zapach w nieco męskim wydaniu. Niczym się nie wyróżniał i to na tyle, że praktycznie go nie czułam. Przeszedł bez echa.

Serio.. to denko miało być większe 😂


maja 02, 2017

ZAKUPY KWIETNIA 2017

ZAKUPY KWIETNIA 2017

Kolejny miesiąc i kolejne zakupy. Nic się nie zmieniło.. co miesiąc przybywa mi spora ilość nowości ale też ubywa więc harmonia w miarę jest zachowana. Jednak tym razem zakupy wydają się o wiele skromniejsze, bo obfitują głównie w drobiazgi ale znalazło się kilka ciekawych produktów.


NEOGEN - REAL FRESH FOAM CLEANSER BLUBERRY
Kiedyś miałam bardzo krótką fascynację piankami do mycia twarzy. Poszłam do pobliskiej apteki po jedną z pianek ale pani bardzo szybko ostudziła mój zapał twierdząc, że pianki bardzo słabo oczyszczają i o wiele lepiej sprawdzi się żel Vichy (zielony). Żel Vichy oczywiście okropnie przesuszył mi skórę i rozregulował pracę gruczołów, a o piankach zapomniałam na długie lata. W kwietniu postanowiłam znów o nich poczytać.. ale jak widać na czytaniu się nie skończyło. Szukałam pianki, która będzie miała bardzo fajny skład. Większość z nich w składzie miała silne detergenty, a te naprawdę fajne były znowu bardzo drogie. Ostatecznie skusiłam się na produkt polecany przez Charlotte Cho w jej bestselerowej książce Sekrety urody Koreanek. Piankę Neogen można dostać w różnych wersjach ale najbardziej skusiła mnie wersja z jagodami.


BIOAMARE - PEELING DO TWARZY Z POKRZYWĄ
Nieco spontaniczny zakup, bo aktualnie w szafce mam już jeden peeling. Czytałam na jego temat bardzo dobre recenzje.. może akurat nie na temat tego konkretnego z BioAmare, chodziło raczej o peeling pokrzywowy z Nacomi. BioAmare, nacomi i Biolove to siostrzane marki, które w nieznacznym stopniu różnią się między sobą składami. Gdy natknęłam się w Tesco na promocyjną cenę wrzuciłam peeling do koszyka. Chwilowo ląduje w zapasach ale zapowiada się bardzo obiecująco.


L'ORIENT - HYDROLAT OCZAROWY
To zupełnie nieplanowany zakup. Wstąpiłam do Mydlarni u Franciszka z myślą o zakupie rękawicy Kessa, bo zwyczajnie troszkę mi jej brakuje. Oczywiście po raz kolejny spotkałam się z brakami na stanie ale międzyczasie byłam namawiana na dziesiątki innych produktów. Wyjście z samym hydrolatem i tak uważam za duży sukces więc moje zapasy kosmetyczne mocno się nie powiększyły. Z hydrolatem oczarowym miałam już kiedyś styczność ale było to na tyle dawno, że nie pamiętam jak się spisywał w mojej pielęgnacji.


ALLEGRO - SKOMPRESOWANE MASKI BAWEŁNIANE 30 SZTUK
Obowiązkowy punkt. Nie wyobrażam sobie aby ich nie było. Już zdążyłam się do nich dobrać ale jednak widzę różnicę między maskami które miałam wcześniej a tymi. Poprzednie były nieco inaczej skrojone.. te są znowu inaczej. Jeśli uda mi się spotkać zestaw w Hebe to z pewnością kupię dla porównania.


ZRÓB SOBIE KREM - PEELING Z NASION TRUSKAWKI I PEELING Z NASION MALIN
Niespodzianka od Ani z bloga aneczkablog. Nigdy wcześniej nie miałam styczności z tego typu produktami. Ich potencjał jest tak ogromny, że nie wiem za co się najpierw zabrać. Z pewnością najpierw muszę znaleźć czas i troszkę poczytać o zastosowaniu tych peelingówu. W kwietniu z uwagi na remont i dużo innych spraw nie miałam specjalnie czasu ale maj nie zapowiada się aż tak zabiegany. Och.. jak ja lubię z takimi produktami eksperymentować.

Dla ciekawskich Ania pisała o peelingu i sposobach jego wykorzystania w poście: Peeling z nasion malin


EFASOIL - MASŁO CUPUACU
Kiedyś czytałam o tym masełku i bardzo miałam na nie ochotę ale niestety w końcu o nim zapomniałam, a na blogach zrobiło się o nim cicho. Masełko dostałam w prezencie od Ani (aneczkablog) i bardzo się ucieszyłam na jego widok. Podobnie jak w przypadku peelingów muszę poczytać o jego zastosowaniu tak aby jak najlepiej wykorzystać jego właściwości. Ekscytacja ogromna !


EVREE - SPRAY DO STÓP
Po całkiem udanej przygodzie z serum do stóp, które wciąż mam w użyciu postanowiłam dokupić zapas (którego nigdzie nie ma) oraz wypróbować spray do stóp. Taka forma aplikacji bardzo i się podoba, mam jednak nadzieję, że produkt dorówna swoim działaniem serum.


N36 - ANTYPERSPIRANT DO STÓP
Kupione z myślą o mężu i dla męża. Postaram się wydobyć z niego jakiekolwiek informacje z użytkowania tego produktu. Z pewnością nie będzie łatwo dlatego recenzji nie mogę obiecać.


OCTIM - OCET JABŁKOWY
Po przeczytaniu posta z pielęgnacją włosów u Anny z bloga co kręci anulę, postanowiłam do pielęgnacji moich włosów włączyć ocet jabłkowy. Niektóre patenty Ani bardzo mnie zaciekawiły dlatego polecam każdej ciekawskiej osobie zajrzeć na post o metodach pielęgnacji włosów według Anny. Może też podkradniesz jakiś patent.


ROSSMANN - ZESTAW GUMEK DO WŁOSÓW
Fryzury i warkocze w które ostatnio goszczą na moich włosach za sprawą Julianny z bloga Hair by Jul. uświadomiły mi braki w sferze gumek do włosów. Na ogół sięgam po grubsze aby ujarzmić ciężar moich włosów ale w przypadku warkoczy o wiele lepiej sprawdzają się te cieńsze. Taki całkiem spory zestaw znalazłam w Rossmannie za około 2,50 zł. Gumki jak skarpetki.. zawsze giną w niewyjaśnionych okolicznościach więc nigdy ich za mało nie jest.
Już teraz wiem, że będę potrzebować tego więcej i w różnej formie.. Jul na blogu szaleje a jej ostatni post z warkoczem w stylu boho podbił moje serce.. brakuje mi tylko tych małych gumeczek aby go wykonać.


REAL TECHNIQUES - GĄBKA DO PODKŁADU
Ostatnia z gąbek na mojej liście do przetestowania. Aktualnie używam wszystkich i szykuję się do postów porównawczych. Pomalutku wyłaniają się wady i zalety wszystkich gąbek. Tę kupiłam w Rossmannie.. co mnie poniekąd zaskoczyło, bo produktów Real Techniques się tam nie spodziewałam.


LILY LOLO - MINIATURKI PODKŁADÓW
Od jakiegoś czasu myślę intensywnie nad przejściem na bardziej naturalną kolorówkę. Podstawą są oczywiście mineralne podkłady i to właśnie od nich chciałam rozpocząć swoje przygodę. Do testów wybrałam popularną i lubianą markę Lily Lolo.


L'OREAL - KOREKTOR PERFECT MATCH
Kupiony na promocji ze zniżką -55%. Przez wiele osób polecany korektor. Jeszcze żaden korektor drogeryjny mnie nie zachwycił ale to nie znaczy, że nie będę szukać. Póki co ląduje w zapasach ale z tego co widzę długo tam nie poleży.


BOURJOIS - VOLUME REVEAL MASCARA
Raczej nie kupuje wodoodpornych tuszy do rzęs. Prawdę mówiąc nie zorientowałam się, że maskara taka jest. Dopiero w domu zobaczyłam na opakowaniu napis i zastanawiam się czy ta maskara wystepuje w wersji zwykłej. Jakby nie było kupiłam ją z polecenia Oktawii z bloga Kosmetykowy Zawrót Głowy.


L'OREAL - VOLUME MILLION LASHES CO COUTURE SO BLACK
Kolejna polecana maskara ale w tym przypadku dość dobrze mi znana. Tusze do rzęs marki L'Oreal miałam juz niejednokrotnie i bardzo fajnie się u mnie sprawdzają. Jeśli dobrze pamiętam to miałam inna wersję tej maskary ale byłam z niej zadowolona.


WIBO - EYEBROW STYLIST
Produkt do stylizacji brwi w nowej odsłonie, czyli z zupełnie nową wersją szczoteczki. Trudno mi ocenić poprzednia, bo nie miałam z nią styczności ale podobną szczoteczkę ma aktualnie używany przeze mnie produkt i całkiem fajnie się spisuje. Liczę, że z tym będzie podobnie.


SEMILAC - SPA
Na ten zestaw miałam ochotę gdy tylko pierwszy raz zobaczyłam go na blogach. Sądziłam, że jego cena sięga rzędu 100 zł.. ale myliłam się. Zestaw kupiłam stacjonarnie w jednym ze sklepów z produktami do manicure i hybrydowymi lakierami, a kosztował mnie niecałe 50 zł. Wbrew pozorom to nie jest zestaw olejków do skórek w różnej odsłonie kolorystycznej. Zestaw składa się m.in. z peelingu, serum, maski, lakieru odtruwającego, wypełniacza zmarszczek i trój fazowego olejku. Prawdziwe spa dla paznokci.


N.T.N. - LAKIER DO STEMPLI
Pierwsze nie do końca udane próby stemplowania bardzo mnie rozczarowały. Okazuje się, że potrzebne są do tego umiejętności, które należy po prostu wytrenować. Internet okazał się tutaj bardzo przydatny ale zakup specjalnie przeznaczonego do stemplowania lakieru równie nie jest bez znaczenia.. szczególnie dla takiego świeżaka jak ja. O tym co robiłam źle z pewnością powstanie post.. ale jeszcze wprawy muszę trochę nabrać.


SEMILAC - ACETON
To zdecydowanie produkt, który w przypadku hybrydowego manicure kończy się najszybciej. Mój niewielkiej pojemności Aceton od NeoNail już zaczyna dobijać dna więc postanowiłam się zabezpieczyć. Swoją drogą jestem ciekawa czy jest jakaś różnica między jednym, a drugim. Kupiłam dużą 500 ml butlę, bo im większa tym bardziej się opłaca. Jednak warto wziąć pod uwagę to, że aceton przy ciągłym otwieraniu może tracić na swojej sile.



ALLEGRO - OZDOBNE TASIEMKI
Na allegro jest tego mnóstwo, ale na większości aukcji wybór kolorów jest losowy. Mi zależało na konkrentnych kolorach, czyli złocie i srebrze. Cena ich to około 1 zł, a możliwości zdobień nieograniczone.


ALLEGRO - PASKI DO FRENCHA
Znalazłam kilka bardzo ciekawych zdobień z wykorzystaniem takich pasków. Efekty zachwyciły mnie na tyle, że postanowiłam sprawdzić swoje umiejętności. Chwilowo brak mi czasu.. ale chęci są ogromne.


SUNSHINE - PELNIK DWUSTRONNY 100 /180
Im dłużej i częściej dłubie przy paznokciach tym bardziej doceniam wygodę i jakość danych produktów. Okazuje się, że nie bez znaczenia są także pilniki do paznokci. Te zwykłe papierowe, które wyginają się pod byle naciskiem potrafią na dłuższa metę mocno irytować. Ten natomiast jest bardzo wygodny w użyciu i już wiem, że dokupię kolejne na zapas.


ROSSMANN - POLERKA DO PAZNOKCI
Moje aktualnie polerki zaczynają pomału kończyć swój żywot. A im gorzej wyglądają tym bardziej wstyd je wyciągać.. nawet przy rodzinie. Na własny użytek wciąż się nadają ale w zapasach zawsze lepiej mieć coś nie zmęczonego życiem.

To wszystko. Nawet sporo tego jest ale w większości są to drobiazgi plus trzy produkty niespodzianki. Specjalnie swoich zapasów nie powiększyłam więc czuję niemałą ulgę.

A jak u Ciebie wyglądają kwietniowe łowy?
Rossmann pociągnął za portfel?


września 20, 2016

BOURJOIS 1 2 3 PERFECT. CZY ABY NA PEWNO PERFECT?

38
BOURJOIS 1 2 3 PERFECT. CZY ABY NA PEWNO PERFECT?
Podkłady drogeryjnej marki Bourjois są jednymi z najbardziej lubianych. Szczególnie ceniony jest Healthy Mix. Jednak kwestia kupna go stacjonarnie w drogerii wymaga czatowania pod sklepem i noclegu w namiotach. Szczególnie gdy w grę wchodzi najjaśniejszy odcień. Muszę przyznać, że jeszcze nie udało mi się zobaczyć nawet testera! A  z zamawianiem w ciemno podkładu przez internet nigdy nie jest mi po drodze. Jednak pani w drogerii przekonała mnie, że podkład 123 Perfect jest niemal identyczny co Healthy Mix, a odcień 52 Vanilla wcale nie różni się tak mocno od jaśniejsze 51 Light (ani testerów ani odcienia 51 również nie było). Mimo podejrzeń, że "ktoś" mi tu kit wciska.. kupiłam.


Od producenta:
Podkład kryje 100% niedoskonałości dzięki swojej unikalnej formuje, która łączy 3 korygujące pigmenty by usunąć wszystkie niedoskonałości:
- żółte pigmenty by zwalczać sińce pod oczami tak by spojrzenie było wypoczęte;
- fiołkowe pigmenty bo dodać cerze blasku
- zielone pigmenty przeciw zaczerwienieniom dla perfekcyjnie jednolitej cery.
Jego delikatna tekstura łatwo wchłania się w skórę tworząc niewyczuwalne wykończenie typu druga skóra.


Z pewnością zaletą produktu jest jego opakowanie. Zwykła smukła, szklana butelka z pompką. To absolutnie jedno z najbardziej wygodnych i higienicznych rozwiązań. Jednak mimo tego, że butelka jest szklana nijak nie widzę ile podkładu mi pozostało. Podkład oblepia całe wnętrze butelki i ani myśli o tym aby spłynąć na dół. Trochę szkoda, bo w ten sposób marnuje nam się produkt i nie mamy kontroli nad jego ilością. Pozostaje odkręcić pompkę i zaglądać do środka.. to zawsze jakieś wyjście. Mimo wszystko i tak uważam, że opakowanie sprawdza się świetnie.


Podkład jak dla mnie ma ciekawą konsystencję. Jest ona dość płynna ale nie na tyle aby spływać z dłoni. Bez większego problemu daje się rozprowadzić za pomocą pędzla czy gąbki. Co do nakładania podkładu dłonią nie mogę się wypowiedzieć, bo zwyczajnie tego typu aplikacji nie lubię. Po chwili od aplikacji czuć jak podkład zastyga ale nie powoduje nieprzyjemnego ściągnięcia skóry. Sama aplikacja jest zupełnie bezproblemowa, ładnie się stapia ze skórą i nie tworzy maski.


Zdecydowanie problemem jest to co dzieje się później. W moim przypadku w strefie T podkład potrafi się okrutnie ważyć. Ma również tendencję do znikania i potrafi mocno wybrudzić. Zatem, z tym podkładem nie przytulamy się do naszych panów.

Po 2-3 godzinach mat który nam zaoferował na początku niemal całkowicie znika, dodatkowo podkreślając pory, suche skórki i wyciągając każdą linię na naszej twarzy. Fakt, podkład potrafi ładnie ukryć wszelkie zaczerwienienia i niedoskonałości.. ale jest to niestety tymczasowe.


Skład (INCI): Aqua (Water), Cyclopentasiloxane, Dimethicone, Propylene Glycol, Methyl Methacrylate Crosspolymer, PEG/PPG-18/18 Dimethicone, Aluminum Starch Octenylsuccinate, Sodium Chloride, Isononyl Isononoate, PEG-10 Dimethicone, Zinc PCA, Silica, Phenoxyethanol, Tocopheryl Acetate, Caprylyl Methicone, Disteardimonium Hectorite, Lysolecithin, Chlorphenesin, Dimethicone crosspolymer, PEG/PPG-19/19 Dimethicone, Perfum (Fragrance), Cassia Angustifolia Seed Polysaccharide, Alcohol Denat., Lauroyl Lysine, Disodium EDTA, Alpha-Isomethyl Ionone, Amyl Cinnamal, Gossypium Herbaceum (Cotton) Extract, Triethoxycaprylsilane, Methicone, tocopherol, [+/- (May Contain): Mica CI 77007 (Ultramarines), CI 77491, CI 77492, CI 77499 (Iron Oxides), CI 77891 (Titanium Dioxide), CI 77288 (Chromium Oxide Greens), CI 77742 (Manganese Violet)].


Podkład nakładałam na twarz w przeróżnych kombinacjach: z bazą, na krem nawilżający, na lekki krem, na nieco cięższy krem, na serum, mieszałam z innymi podkładami czy nawet kremami BB. Efekt? Ani razu nie byłam zadowolona z efektu końcowego. Dzięki temu mam świadomość, że podkład jest zwyczajnie kiepski.

Żałuję, że zdjęcie nie uchwyciło prawdziwej różnicy w odcieniach, bo to jak podkład utlenia się na dłoni to jeszcze nic w porównaniu z tym co się dzieje na twarzy. W momencie gdy z podkładem zmiesza się nasze sebum czy nieco bardziej nawilżający krem to jest prawdziwa pomarańczka.

Po podkład kupiłam w zeszłym roku w okresie letnim i odcień 52 Vanila po aplikacji wyglądał całkiem fajnie. Jednak po godzinie twarz była nie opalona tylko pomarańczowa. Jedyne wyjście jakie znalazłam to mieszanie go z bardzo jasnym podkładem Gosha, który w tym czasie miałam. Podkład marki Gosh skończył mi się jakiś czas temu i od tamtej pory ani razu nie odważyłam się sięgnąć po 123 Perfect.


Prawdę mówiąc te wszystkie wady jakie wymieniłam to nic w porównaniu z tą: okropnie mnie zapycha! Niemal następnego dni po nałożeniu podkładu mam na twarzy niedoskonałości i zapchane pory. Za każdym razem po przygodzie z tym podkładem (a kombinacji było wiele) robiłam bardzo (ale to bardzo!) dokładny demakijaż. Nawet 5 - 6 krotne umycie twarzy olejkami czy nawet katowanie jej szczoteczką Clarisonic z użyciem żelu nie dawało żadnych efektów. Budząc się rano zawsze miałam coś na twarzy.. i "coś" zawsze pojawiało się jeszcze przez kolejne 2-3 dni. Przez kolejne dni musiałam dochodzić do ładu z moją cerą.


Ogólnie nie jestem zwolenniczką drogeryjnych podkładów. Zawsze mam z nimi jakiś problem. Ten podkład miałam w planach wykończyć ale ma zdecydowanie zbyt wiele wad aby dalej się z nim męczyć. Ponadto miał być moim ostatnim podkładem drogeryjnym.. jednak widzę jeszcze małe światełko. Ostatnio furorę robi nowy podkład Catrice HD Liquid Coverage, a że Catrice należy do jednej z moich ulubionych marek drogeryjnych to myślę, że dam szansę na ocalenie honoru drogeryjnych podkładów. Jeśli nie wiecie jeszcze o jakim podkładzie pisze to odsyłam do posta Kosmetykove Love ale ostrzegam: wchodzicie na własną odpowiedzialność.

Kto przechodził podobne perypetie z podkładem?
Miałyście okazję bliższego poznania tego gagatka?


Copyright © 2014 Kosmetyczny Fronesis , Blogger