"Żel do mycia twarzy." Od około dwóch lat to zdanie wywołuje u mnie ciarki na plecach. Na myśl od razu przychodzą wspomnienia z młodzieńczych lat, gdzie w kosmetyczce każdej szanującej się małolaty królowały drogeryjne żele typu Garnier "Czysta Skóra", Under20 itp. które poza silnym wysuszeniem skóry w niczym nie pomagały.. wręcz przeciwnie. Obecnie mamy o wiele większy i ciekawszy wybór kosmetyków do oczyszczania.. nawet dla nastolatek. Jednak odnalezienie odpowiedniego dla mojej cery żelu do codziennego stosowania to wciąż całkiem spore wyzwanie. Zatem jak spisał się u mnie osławiony na Wyspach Super-C Cleanser marki Jason Natural ?
Firma Jason Natural powstała w 1959 roku i jako jedna z pierwszych zaoferowała
produkty naturalne, bez agresywnych środków chemicznych. Produkty nie
zawierają wazeliny, Sodium Lauryl czy Laureth Sulfates, parabenów czy
ftalanów. Ponadto żadne z produktów Jason Natural nie są testowane na
zwierzętach.
Od producenta:
Nasza formuła C-Effects delikatnie i skutecznie usuwa makijaż, brud i nadmiar sebum, odsłaniając jaśniejszy wygląd skóry bez nadmiernego wysuszenia. Przeciwutleniaczowy kompleks Ester-C, witamina C oraz witamina E pomagają w walce z wolnymi rodnikami, które przyczyniają się do powstawania drobnych linii, zmarszczek i nierównomiernego kolorytu skóry. Skóra natychmiast jest czysta, orzeźwiona i pełna blasku.
Typowe, pieniące się żele do mycia twarzy to obecnie u mnie prawdziwa rzadkość. W zasadzie wszystkie żele jakich używałam przyczyniały się do wysuszenia skóry. Chociaż moja cera przez lata była tłusta z dużą tendencją do niedoskonałości to i tak starałam się używać kremów nawilżających. Codzienne używanie żeli wysuszało wierzchnią warstwę skóry, a kremy nawilżające o bardzo kiepskich składach (teraz już to wiem) dodatkowo ją zapychały. Nic dziwnego, że miałam takie problemy z cerą.. bo niby jak mogła oddychać?
Przez lata młodzieńcze używałam żeli drogeryjnych z serii Garnier, Loreal, Soraya itp. przeznaczone do cery z niedoskonałościami. Z czasem przeszłam na kosmetyki apteczne np. La Roche-Posay żel Effaclar, Vichy Normaderm, Iwostin Purritin czy Bioderma Sebium. Niestety poprawy nie widziałam. Przez te wszystkie lata jedyne czego się dorobiłam to rozszerzonych porów. Diametralną poprawę odczułam dopiero po przejściu na oczyszczanie przy pomocy olejów, czyli słynną metodę OCM. Mimo wszystko wciąż poszukuję żeli do oczyszczania, które będą odpowiadać mojej kapryśnej cerze.
Przez ponad rok w moich zbiorach nie było żadnego żelu, aż tu nadarzyła się okazja i w moje ręce wpadł żel Jason Natural Super-C Cleanser. O żelu tym pierwszy raz usłyszałam na polsko-brytyjskich vlogach. Każdy kto miał możliwość stosowania produktu był nim zachwycony. Ja, jako nieszczególna fanka stosowania produktów pieniących w pielęgnacji twarzy, muszę przyznać, że po części rozumiem te zachwyty.. ale po kolei.
Smukłą butelka z estetyczną grafiką jak najbardziej do mnie przemawia. Soczysty pomarańczowy kolor idealnie oddaje pomarańczową świeżość którą znajdziemy w środku. W opakowaniu mamy 177 ml produktu, który powinniśmy zużyć w ciągu 18 miesięcy. To wyjątkowo długi termin przydatności jak na żele do mycia twarzy ale dzięki temu nawet największa minimalistka będzie w stanie zużyć produkt do końca.
Konsystencja żelu jest dość płynna ale nie na tyle aby momentalnie przeciekał między palcami. Dozownik również całkiem dobrze się sprawdza.. chociaż w przypadku tego typu produktów zawsze wolę pompkę.
Konsystencja żelu jest dość płynna ale nie na tyle aby momentalnie przeciekał między palcami. Dozownik również całkiem dobrze się sprawdza.. chociaż w przypadku tego typu produktów zawsze wolę pompkę.
Żel ma świetny pomarańczowy zapach. Jest na tyle orzeźwiający, że bardzo chętnie sięgałam po niego rano w ramach ostatecznej pobudki. Dość dobrze się pieni, choć nie tak bardzo jak wcześniej wspomniane produkty. Niestety nie jestem w stanie ocenić tego jak radzi sobie ze zmyciem makijażu, bo nigdy w wersji solo go nie używałam. Jednak z opinii innych użytkowniczek wynika, że pod tym względem spisuje się świetnie.
Początkowo sięgałam po niego codziennie rano i wieczorem. Jednak po tygodniu moja cera zaczęła się przesuszać. Mimo, że produkt pozbawiony jest bardzo silnych detergentów typu SLS, ALS itp. to jednak wciąż jest dla mojej cery zbyt silny. Prawdopodobnie wina leży tutaj w wysokiej pozycji Cocamidopropyl Betainie. Już podczas zakupu wiedziałam jaki skład ma żel i miałam pewne wątpliwości co do działania na moją cerę Cocamidopropyl Betainy. Jednak dopóki nie spróbuję to wiedzieć nie będę.
W efekcie zrobiłam sobie krótką przerwę. Po pewnym czasie powróciłam do żelu używając go wyłącznie do porannego oczyszczania. Jednak codzienne używanie znów zaczęło powodować lekkie przesuszenie. Wówczas, wpadłam na pomysł aby ograniczyć stosowanie żelu do jednego dnia w tygodniu razem ze szczoteczką soniczną Clarisonic. W tym duecie żel sprawdza mi się zdecydowanie najlepiej.
Co do właściwości opisanych przez producenta nie mogę się wypowiedzieć. Być może zauważyłabym je przy codziennym stosowaniu produktu ale moja cera zdecydowanie jest temu przeciwna, a kłócić się z nią nie będę.
Skład (INCI): Aqua (Water), Cocamidopropyl Betaine, Sodium
Cocoyl Isethionate, Cocamidopropyl Hydroxysultaine, Glycerin, Sodium
Lauroyl Glutamate, Aloe Barbadensis Leaf Juice, Citrus Aurantium Dulcis
(Orange) Flower Water, Asorbic Acid, Calcium Ascorbate, Coco-Glucoside,
Glyceryl Oleate, Panthenol, Sodium PCA, Tocopheryl Acetate, Benzoic
Acid, Dehydroacetic Acid, Phenoxyethanol, Benzyl Alcohol, Benzyl
Benzoate, Limonene, Fragrance (Perfum).
Muszę przyznać, że pokładałam całkiem spore nadzieje w tym żelu ale jak widać to nie do końca produkt dla mnie. Jeżeli Twoja cera nie jest tak kapryśna jak moja na kontakt z produktami, które wytwarzają pianę, a chcesz wypróbować produkt który w składzie nie ma powszechnie używanych SLS, to Super-C Cleanser powinien świetnie się sprawdzić. Mój żel jest na etapie wykończenia, pozostało mi go na 3 - 4 użycia. Niestety wciąż jestem na etapie poszukiwań odpowiedniego dla mojej cery żelu, chociaż czy tak naprawdę jest mi on do szczęścia potrzebny?
A Wy macie już swojego faworyta w tej kategorii?
Jeśli chodzi o żele do mycia twarzy na razie uczepiłam się Sylveco. Co do drogeryjnych żeli to muszę się zupełnie z Tobą zgodzić. Szkoda, że młode dziewczyny z problemami skóry trafiają w pierwszej kolejności na te produkty. Te kosmetyki zazwyczaj działają bezsensu. W przeciwtrądzikowych kosmetykach znajdziemy np SLS'y, które przecież zaostrzają sytuacje...
OdpowiedzUsuńSama też to przerabiałam i już nie wrócę.
Nawet nie słyszałam o tej marce. Szkoda, że ideałem to on nie jest.
OdpowiedzUsuńTeż nie słyszałam.
UsuńJa raczej bezżelowa ;-) aleppo zastępuje mi wszystko. Poza tym ciagle mam uraz do kosmetyków tego typu wlasnie po młodzieńczych przygodach z kosmetykami z drogerii ;) jesli juz stosuje to najcześciej duet z effacladu duo ;) ten jest całkiem niezły, ale nie do użycia dwa albo wiecej razu dziennie
OdpowiedzUsuńmiałam kiedyś piankę do mycia twarzy z marki Organic Therapy, i ta pianka była bardzo delikatna :)
OdpowiedzUsuńJa lubię żele, nie mam ideału, wszystkie mnie ściągają, choć są takie które robią to w mniejszym stopniu. A teraz jak już doszłam z grubsza do tego jakie kroki lubi moja skóra, nie boję się tego typu wysuszenia, choć staram się jednak sięgać po te, które są dla wrażliwców lub mają niby nawilżać 😉 Jak znajdziesz żel ideał pisz, kupuje w ciemno 😜
OdpowiedzUsuńNie znam marki, ale skład mogłaby mieć dużo lepszy ;)
OdpowiedzUsuńPierwszy raz widzę na oczy! Gdzie to można kupić? Lubię żele do mycia twarzy, co prawda nie używam ich codziennie ale... Moja skóra kocha Sylveco. Ale może spróbowałabym czegoś nowego, a ten gagatek naprawdę zachęca składem!
OdpowiedzUsuńA testowałaś może kiedyś kosmetyki GAL? Właśnie przebijam się przez fora i niemalże wszystkie dziewczyny polecają, mówią że super. I że nie w każdej aptece są, że najlepiej podobno zamówić przez internet w Aptece Pod Smokiem. Jeśli używałaś tych kosmetyków to daj znać, ja się chyba jednak skuszę.
OdpowiedzUsuńMnie mimo wszytsko zaciekawił. Myślę, że mógłby się u mnie sprawdzić ;) I ten pomarańczowy zapach mnie kusi ;D
OdpowiedzUsuńJa aktualnie testuje żel z Nivea i Ziaji niestety ten 2 bardzo wysusza.
OdpowiedzUsuńNie znam go, ale boję się trochę tak szybko przechodzić z stosowania jednego żelu na drugi. Obecnie stosuję Effaclar od LRP, a czeka w kolejce jeszcze Avenue i planuję w końcu kupić olej do mycia oraz piankę i wprowadzić metodę podwójnego oczyszczania twarzy ;)
OdpowiedzUsuńNie znam go.Ja używam żelu Bebeauty z Biedronki.Sprawdza się u mnie świetnie i nie wysusza:)
OdpowiedzUsuń