Zdecydowanie mogę nazwać się fanką złuszczania. W zeszłym roku prym wiodła w mojej łazience rękawica Kessa, którą wciąż będę polecać i z przyjemnością jeszcze do niej wrócę alee.. po roku użytkowania zapragnęłam odmiany. Tym sposobem zaczęły pojawiać się w mojej łazience naturalne peelingi na bazie kawy. Dlaczego kawy? Solne peelingi często powodowały u mnie dyskomfort, a peelingi na bazie cukru (chociaż wciąż je uwielbiam) zwyczajnie mi się przejadły, a kawa.. Kto nielubi kawy ? ! I to najlepiej w jakimś słodkim wydaniu.
Dziś przychodzą z dość nietypową jak na mnie recenzją porównawczą trzech różnych peelingów na bazie kawy. Dlaczego tak? Bo z mojego krótkiego doświadczenia wynika, że peeling peelingowi wcale równy być nie musi. Co więcej mogą się one od siebie różnić i to w dużym stopniu. Dlatego jeśli miałaś już jakieś doświadczenia z tym rodzajem produktów to wcale nie warto się zniechęcać.
NACOMI - KAWOWY PEELING
Peeling Nacomi rozpoczął moją przygodę z kawowymi zdzierakami i zdecydowanie jest mu za to wdzięczna. Swoją wersje kupiłam stacjonarnie w drogerii Hebe za około 46,00 zł ale warto polować na różne promocje. Pojemność 200g posłużyła mi przez siedem miesięcy ale nie bez powodu. Opakowania wszystkich przedstawionych tutaj peelingów są bardzo zbliżone do siebie. Oczywiście o wiele wygodniej byłoby je trzymać w zakręcanym słoiku ale to też żaden problem.. można sobie przesypać i tak też robię. Jednak same opakowania są wytrzymałe i dość odporne na wilgoć więc jeśli nie chcesz bawić się w przesypywanie to mogę jedynie zapewnić, że dadzą radę 😀
Od producenta:
Jedyne rozwiązanie w walce z cellulitem. Ekstremalnie ujędrnia skórę i nawilża. Idealny po treningu i do regularnej pielęgnacji. Kawa robusta pobudza, krążenie i poprawia wygląd skóry. Za sprawą ekstraktu z kawy redukuje cellulit i ujędrnia. Cukier trzcinowy idealnie złuszcza martwy naskórek oraz dba o odpowiednie nawilżenie skóry. Sól z Morza Martwego pomaga w oczyszczeniu skóry z toksyn. Masło kakaowe uelastycznie, ujedrnia i wygładza skórę. Olej arganowy działa odmładzająco oraz antyoksydacyjnie. Olej ze słodkich migdałów jest świetnym emolientem, wygładza i nawilża. Witamina E witamina młodości.
Skład (INCI): Coffea Robusta Seed Powder (kawa robusta), Sucrose (cukier trzcinowy), Prunus Amygdalus Dulcis (Sweet Almoond) Oil (olej ze słodkich migdałów), Maris Sal (sól morska), Theobroma Cacao (Cocoa) Seed Butter (masło kakaowe), Macadamia Ternifolia Seed Oil (olej macadamia), Tocopheryl Acetate (witamina E), Argania Spinosa Kernel Oil (olej agranowy), Parfum.
Peeling ten opisywany jest jako suchy i faktycznie taki jest. Bazą jest tu kawa i cukier, za to soli w tym chaosie trudno się doszukać. Podejrzewam, że mokre składniki takie jak olejki czy masło są wchłonięte przez kawę co oznacza, że ich ilość jest tu niewielka. Początkowo peelingiem byłam zachwycona, bo rewelacyjnie wygładza skórę i ją zmiękcza. Z czasem jednak coraz więcej jego wad zaczęłam odkrywać. Przy aplikacji spora jego część ląduje w brodziku, podczas pocierania również.
Zapach w opakowaniu jest mocno kawowy ale jest to także wersja klasyczna więc tak powinno być. Jednak na ciele po przetarciu ręcznikiem coś się zmienia.. i czuję papierochy.. choć może słuszniejszym określeniem byłaby mocno spalona kawa. Po peelingu muszę koniecznie umyć skórę żelem, bo na ciele pozostaje "brudny" tłusty osad, który wraz ze spłukaniem peelingu nie znika. Jeśli tego nie zmyję, to brudne mam później ręczniki, których łatwo doprać nie jest.
Nie chcę się nad nim specjalnie rozwodzić, bo wypada tutaj zdecydowanie najgorzej pod każdym względem. Jednak jeśli masz chęć sprawdzić co jeszcze mi w nim przeszkadzało to zapraszam do posta: NACOMI - KAWOWY PEELING DO CIAŁA
BODYBOOM - KAWOWY PEELING KOKOSOWY
Na peelingi BodyBoom dość długo się czaiłam ale ich cena mnie odstraszała. Obawiałam się, że produkt nie okaże się wydajny, a ich cena obciążona jest głównie reklamą. Cóż, prawie 60 zł na peeling to sporo, ale gdy dowiedziałam się, że marka częśc dochodu przeznacza na schronisko dla zwierząt.. moje serce zmiękło. Ponadto były święta, moje urodziny, Nowy Rok potem zaraz imieniny.. powodów było wiele. BodyBoom wśród przedstawianych peelingów ma jednak pewną zaletę, która go wyróżnia.. drewniana mała łyżka, która ułatwia wydobycie z opakowania. Świetnie, że producent o czymś takim pomyślał!
Od producenta:
Jestem polskim peelingiem kawowym stworzonym z wysokiej jakości kawy i wielu naturalnych produktów. Zawarte we mnie składniki zwalczają cellulit oraz rozstępy, a przede wszystkim sprawiają, że Twoja skóra będzie wyglądać lepiej niż kiedykolwiek wcześniej. Poznajmy się bliżej!
Skład (INCI): Coffea Robusta Seed Powder, Sodium Chloride, Parfum, Prunus Amygdalus Dulcis Seed Oil, Macadamia Integrifolia Seed Oil, Argania Spinosa Kernel Oil, Theobroma Cacao Seed Powder, Sucrose, Olus Oil, Tocopherol, Tocopheryl Acetate.
Zdecydowanie uwielbiam to jak peeling jest reklamowany ale zalet ma o wiele więcej. Peeling chociaż jest raczej sypki to wyczuwalna jest w nim pewna wilgoć. Całość jest bardzo drobna.. drobniejsza niż w przypadku Nacomi, chociaż podobno to ten sam rodzaj kawy. Widać gdzieniegdzie większe drobinki cukru ale bazą jest przede wszystkim kawa i gdzieś później sól. Zaskoczyło mnie to jak cudownie peeling przylega do ciała gdy jest ono zwilżone. Odpadów jest tu naprawdę niewiele! Za każdym razem łapię się na tym, że mogłam zaaplikować mniej..
Zapach jest świetny! To bardzo ładnie wyważona kawa z kokosem.. nieco
słodka ale nie na tyle aby w upału wywoływała u mnie mdłości. Chociaż
takie zapachy uwielbiam zimą to teraz w lecie służy mi rewelacyjnie.
Zaskoczyło mnie to, że nie wyczuwam tutaj bardzo ostrych drobin, które mogłyby powodować dyskomfort przy mocniejszym nacisku. Peeling zdecydowanie ma moc ale w użyciu jest bardzo przyjemny. Bez najmniejszego problemu się spłukuje (poniżej zdjęcie wyłącznie po spłukaniu wodą bez jakiejkolwiek pomocy) i pozostawia nawilżającą warstwę. Na ogół staram się nie wycierać ręcznikiem, a jedynie przykładać do skóry aby zdjąć nadmiar wody. Zdarza mi się jednak w pośpiechu wytrzeć ale ręcznik pozostaje czysty, a skóra i tak jest przyjemnie nawilżona. Ów nawilżenie utrzymuje się na skórze do następnego mycia, a skóra jest rewelacyjnie gładka przez 2-3 dni.
Wiem, że ten peeling można stosować również na twarz ale jeszcze się nie odważyła.. chociaż takiego zastosowania nie wykluczam. Mój dekolt, który jest dość wrażliwy bardzo dobrze reaguje na ten peeling więc podejrzewam, że skóra twarzy również by nim nie pogardziła.
Bardzo cieszy mnie fakt, że peelingi BodyBoom można kupić w mini wersjach w formie zestawu 7 peelingów. Bardzo chętnie poznam wszystkie!
ACHAE - KAWOWY PEELING KOKOSOWY
Zestaw peelingów Achae otrzymałam w konkursie od marki Achae, który odbywał się na blogu Anny Naturalna Zakupoholiczka. Zastanawiałam się czy dam radę porównać pełnowymiarowe opakowania peelingów Nacomi oraz BodyBoom do miniaturki, która powinna wystarczyć na jeden raz. Ale, że co? Ja nie dam rady?! 😂 Wszystkie trzy peelingi stosowałam jednocześnie, porównując je ze sobą.. na lewą nogę Achae, na prawą BodyBoom, ręce Nacomi.. i tak zamiennie. Można?
Od producenta:
Kawowy peeling kokosowy - naturalny, bez substancji chemicznych. Olejek kokosowy odżywia skórę. Kawa redukuje niedoskonałości. Brązowy cukier złuszcza martwy naskórek. Różowa sól himalajska odmładza i ujędrnia.
Skład (INCI): Sodium Chloride, Cocos Nucifera (Coconut) Oil, Sucrose, Coffea Robusta Seed Powder.
Zaskoczył mnie ten peeling i to bardzo. Chociaż już po poście Anny wiedziałam, że peelingi Achae są niemal mokre, to i tak byłam zaskoczona. W tym przypadku peeling się nie sypie.. on wylatuje grudkami. Z taką ilością olejków jeszcze nigdy się nie spotkałam i już po pierwszym macaniu wiedziałam, że narodzi się z tego coś więcej.
Konsystencja peelingu zdecydowanie się wyróżnia i nie chodzi mi tu wyłącznie o nasączenie olejkami. W tym przypadku peeling wyraźnie działa na trzech frontach. W pierwszej kolejności wyczuć można ostrzejsze drobinki cukru, które dość szybko ulegają rozpuszczeniu. Później do głosu dochodzi kawa wraz z solą. Peeling nie jest bardzo nachalny ale radzi sobie rewelacyjnie. Świetnie trzyma się skóry co również przekłada się na jego wydajność. Dodatkowo wersja kokosowa peelingu pachnie bardziej słodko niż BodyBoom ale wciąż nie jest dusząca.
Podobnie jak w przypadku BodyBoom tu również mamy do czynienia z rewelacyjnym nawilżeniem skóry ale bez nieprzyjemnego oblepienia czy tłustości. Peeling wystarczy spłukać wodą, wszystko ładnie schodzi, prysznic nie jest brudny, ręczniki czyste, a skóra rewelacyjnie nawilżona.
To co zasługuje na uwagę w przypadku peelingu Achae to jego skład, który jest prosty, krótki i wyłącznie na naturalnych składnikach. Nie dodano tu także substancji zapachowych. Za pełnowymiarowe opakowanie 200 g zapłacimy 49,00 zł, więc jest to cena środkowa z całej prezentowanej trójki.
PODSUMOWANIE
Zdecydowanie w tym starciu najgorzej wypada peeling Nacomi. Kiepsko trzyma się skóry podczas aplikacji, ma najmniej przyjemny zapach, który mi osobiście przypomina popielniczkę, pozostawia tłustą ale brudną warstwę na skórze przez co po jego użyciu muszę dodatkowo umyć się żelem i ma najmniejsze działanie nawilżające. Jest to jednak peeling kawowy od którego moja miłość do tego typu formuł się zaczęła i wciąż kwitnie. Z całą pewnością nie można mu za to odmówić wydajności i tego, że świetnie złuszcza i wygładza skórę. Z całej trójki jest dodatkowo najtańszy.
Z pozostałą dwójką jest już znacznie trudniej. Różnią się między sobą dość znacząco. Achae jest bardzo mocno nasączony olejkami przez co jego konsystencja jest niemal morka. W dodatku jest to połączenie kawy, soli i cukru w związku z czym jego właściwości peelingujące powinny zadowolić najbardziej wybredne osoby. Za to BodyBoom chociaż ma bardziej sypką konsystencję to też wyczuć można pewną wilgoć ale bazą w jego przypadku jest kawa oraz sól.
Oba peelingi rewelacyjnie złuszczają pozostawiając skórę gładką, miękką, odżywioną i nawilżają. W ich przypadku można całkowicie darować sobie dodatkowe nawilżenie skóry. Różnica jest jednak taka, że Achae robi to minimalnie lepiej i mocniej z uwagi na ogrom olejków w swoim składzie. Jednak mimo tego ogromu skóra nie jest oblepiona ani tłusta jak po naturalnym maśle shea. Bez obaw w obu tych przypadkach można przetrzeć skórę ręcznikiem i wskakiwać w ubranie czy piżamkę.
Z racji tego, że na chwilę obecną moja skóra została w niewielkim stopniu zaspokojona przez Achae z racji małych pojemności opakowań to właśnie do tej marki nieco większą ciekawość czuję. Najprawdopodobniej to właśnie Achae będzie kolejnym peelingiem pełnowymiarowym w moich zbiorach. Za to na BodyBoom z pewnością skuszę się w formie mini zestawu 7 peelingów, bo chcę poznać pozostałe nieziemskie zapachy.
Dlaczego warto przejść lub chociaż raz przetestować na sobie naturalne peelingi?
- Bo gdy raz przetestujesz będziesz wracać!
- Są niewiarygodnie wydajne! Pojemność 200 g wystarczy mi często na 5-6 miesięcy użytkowania.
- Są nieporównywalnie bardziej skuteczne od peelingów, które w składzie zawierają mikrogranulki czy inną chemię, a efekt utrzymuje się znacznie dłużej.
- Różnorodność konsystencji i zapachów.. tu znajdziesz prawdziwe aromaty bez chemicznej nuty i jestem przekonana, że wybierzesz coś idealnie dla siebie.
- Naturalne peelingi często łączą w sobie dwie funkcje.. złuszczają ale także nawilżają dzięki zawartości olejków. Stosowanie balsamów po takim peelingu można sobie odpuścić.
- Są bezpieczne dla nas, dla domowników i środowiska z uwagi na swoją biodegradalność.
Wiesz,
że badania przeprowadzane na naszych Polskich rzekach i rzecznych
rybach są po prostu straszne? ! Populacja ryb z każdym rokiem drastycznie spada, a niektóre gatunki uważa się za zagrożone. Tak! To nasza wina! Z
pewnością obok miejsca gdzie mieszkasz przepływa jakaś mniejsza lub
większa rzeczka. Zadbaj o nią! Myślenie, że tylko moja zmiana niczego
nie zmieni jest błędne. Każda najmniejsza zmiana jest na wagę życia..
życia środowiska w którym żyjesz i być może będą w nim żyć Twoje dzieci i
wnuki. Nie wiem jak Ty ale ja z każdym rokiem dostrzegam zmiany klimatyczne co mnie po prostu przeraża. Proszę nie zwalaj winy na wielkie fabryki, bo każda z nas jest taką małą fabryką.. a 100 takich mini fabryk to już sporo.. a jest nas przecież miliony. Nie namawiam do tego aby wszystko wyrzucić i nagle przejść na
eko. Takie drastyczne zmiany nigdy się nie udają. Zużywaj to co masz ale stopniowo wprowadzaj także produkty naturalne.. ja tak robię, chociaż wciąż zdarza mi się pokusić o produkty chemiczne.. nad czym ubolewam ale staram się w tej kwestii pilnować i z każdym miesiącem jest lepiej.
Moja rada: zacznij od ciała! To największy obszar i to właśnie on pochłania najwięcej kosmetyków ale jest też najmniej wybredny. Samo przejścia na produkty do ciała przyjazne dla środowiska nawet jeśli to będzie sam żel, mydło, peeling lub tylko balsam zmieni naprawdę wiele! Trzymam za Ciebie kciuki!
A teraz uwaga! Na większą zachętę.. będzie konkurs! W sierpniu.. nie wiadomo dokładnie kiedy ani o której godzinie pojawi się post z peelingami marki Achae, a do wygrania zestaw mini peelingów. Zadanie będzie polegało na policzeniu.. czegoś.. pierwsza poprawna odpowiedz w komentarzu wygrywa! Bądź czujna! Więcej szczegółów.. czyli co konkretnie należy policzyć znajdziesz w poście o peelingach Achae.
Zapraszam również do poznania opinii innych dziewczyn:
Mama z różową torebką - 3 prdukty - peeling kawowy - Achae, EO Laboratorie, Nacomi, znajdziesz porównanie trzech rożnych peelingów w tym również Achae oraz Nacomi
Naturalna Zakupoholiczka - Peelingi do ciała Achae, znajdziesz opis wszystkich wersji peelingów Achae
oraz
Odcienie Nude - Kawowe peelingi Body Boom, wbrew pozorom ciężko było mi znaleźć osobę, która opisała wszystkie zapachy w jednym poście.. a przecież zapach to bardzo istotna sprawa!
Zastąpiłaś już jakieś chemiczne produkty naturalnymi ?
A może już dawno omijasz drogeryjne półki?
Spodziewałaś się, że naturalne peelingi tak bardzo mogą się od siebie różnić?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz