czerwca 23, 2017

NACOMI - KAWOWY PEELING DO CIAŁA


Mój pierwszy peeling kawowy.. chociaż może nie znowu taki pierwszy ale w takiej wersji owszem. Tak.. dokładnie.. nigdy wcześniej w mojej łazienkowej karierze nie miałam styczności z peelingiem w formie sypkiej. Zawsze były to gotowe papki. Oczywiście miałam już spotkanie z peelingiem kawowym o dobrym i naturalnym składzie. Jednym z takich peelingów, które najmilej wspominam pochodził z Mydlarni u Franciszka.. fantastyczne działanie i cuuudowny zapach. Kupowałam go wyłącznie okazjonalnie, bo był drogi i mało wydajny, a od jakiegoś czasu (2 lat) w ogóle go nie ma.. ale fakt jest też taki, że przestałam za nim tęsknić. Rewelacyjny był również peeling kawowy z kardamonem od leśnych ludzi z Alchemii Lasu. Prawdziwe cudeńko! Tylko.. to nie o tym miał być post! Aga! Skup się! Nacomi!

Ostrzeżenie: Podczas czytania zabrania się spożywania posiłków i picia napojów. Grozi zadławieniem. Robisz to na własna odpowiedzialność!


Od producenta:
Peeling kawowy na bazie kawy robusty i olejków zimnotłoczonych. jedyne rozwiązanie w walce z cellulitem. Ekstremalnie ujędrnia skórę i nawilża. Idealny po treningu i do regularnej pielęgnacji.

Kawa robusta pobudza krążenie i poprawia wygląd skóry. Za sprawą ekstraktu z kawy redukuje cellulit i ujędrnia. Cukier trzcinowy idealnie złuszcza martwy naskórek oraz dba o odpowiednie nawilżenie skóry. Sól z Morza Martwego pomaga w oczyszczeniu skóry z toksyn. Masło kakaowe uelastycznia, ujędrnia skórę i wygładza. Olej arganowy działa odmładzająco oraz antyoksydacyjnie. Olej ze słodkich migdałów jest świetnym emolientem, wygładza i nawilża. Witamina E to witamina młodości.

Skład (INCI): Coffea Robusta Seed Powder, Sucrose, Prunus Amygdalus Dulcis (Sweet Almond) Oil, Maris Sal, Theobroma Cacao (Cocoa) Seed Butter, Macadamia Ternifolia Seed Oil, Tocopheryl Acetate, Argania Spinosa Kernel Oil, Parfum.


Początkowo nie byłam przekonana do tego typu opakowania. Obawiałam się, że pod prysznicem bardzo szybko namoknie i zacznie się rozlatywać. Jednak ten niby papierowy materiał jest dość odporny. Może nie sprawdza się rewelacyjnie pod prysznicem, bo jednak wyjmowanie z niego peelingu jest troszkę kłopotliwe. Ale.. ja.. fanka opakowań z odzysku przesypuję sobie część peelingu do wygodnego opakowania z nakrętką, łyżeczką wyjmuję porcję peelingu i przechodzę do aplikacji. Dla mnie w tego typu opakowaniach może być wszystko. Nawet poszłabym o krok dalej pisząc, że z przyjemnością mogłabym chodzić do drogerii z własnymi opakowaniami, na miejscu je napełniać i płacić tylko za czysty produkt! Albo chociaż za oddaną buteleczkę dostawać zniżkę na kolejny produkt. Czy świat nie byłby wówczas piękniejszy?


W grudniu dopadło mnie peelingowe szaleństwo.. dosłownie! Zaopatrzyłam się wówczas w słynny peeling BodyBoom w wersji kokosowej oraz dwa peelingi Nacomi truskawka i kokos. Gdzieś w styczniu wersję truskawkową przekazałam szwagierce, która niemal od razu zabrała się za używanie i była zachwycona. Zdecydowanie więcej powodów mi nie trzeba na rozpoczęcie testowania i jeszcze w styczniu otworzyłam swoją wersję kokosową.


Po 6 miesiącach używania peelingu dotarło do mnie, że wcale wersji kokosowej nie posiadam tylko podstawową. Błagam.. nie wnikaj i o nic nie pytaj.. po prostu silnie sobie ubzdurałam, że moja wersja jest kokosowa. Przez ten okres szukałam aromatu kokosowego i jak łatwo się domyśleć.. nie znalazłam go 😂 Peeling zdecydowanie pachnie kawą. A teraz usiądź.. siedzisz? No więc..

...dla mnie kawa mogłaby nie istnieć...
...jestem w stanie bez niej funkcjonować..
... i nie muszę jej pić każdego poranka. 

Kawa to dla mnie przysmak ale tylko w wersji z dodatkami. Uwielbiam smakowe kawy, takie na słodko z pianką i syropem. Mogę się wówczas obejść bez deserku, bo taka kawa to deser sam w sobie. W domu za to piję wyłącznie okazjonalnie kawę.. zbożową z mlekiem, a w zasadzie mleko z dodatkiem kawy. Wiem, wiem.. bluźnie 😅

Za to sam zapach kawy w kosmetykach bardzo lubię, mam wręcz wrażenie, że ich zapach odpręża i pobudza mnie bardziej niż samo picie kawy.


W przypadku peelingu Nacomi (w wersji podstawowej) mam mały zgrzyt zapachowy. Ta kawa jest gorzka, a za taką nie przepadam. Z zapachem w opakowaniu w zasadzie jest wszystko w porządku. Podczas użytkowania pod prysznicem również choć nie rozpływam się szczególnie nad aromatem. Problem pojawił się później. Pewnego pięknego wieczoru, gdy od stóp do głów skrupulatnie poddałam ciało peelingowej obróbce, a następnie wskoczyłam w piżamkę i dołączyłam do męża na kanapie aby wspólnie spędzić spokojny wieczór oglądając film.. coś poczułam.

Mój mąż znowu zaczął palić te wstrętne, śmierdzące papierochy!

Wieczorne przytulaski zamieniły się we wrzaski.. na jakieś 10 minut. To jednak nie od męża poczułam zapach tanich fajek.. to byłam ja! Moja skóra miała zapach papierosów. Jakbym po jakiejś mocno zakrapianej imprezie wytarzała się w popielniczce! Dokładnie tak pachnie dla mnie peeling Nacomi w wersji podstawowej. Sprawdzałam kilkukrotnie i zawsze jest to samo. Na szczęścia zapach ten wyczuwam przez jakąś godzinę od kąpieli, a później zupełnie się ulatnia. Uff.. mąż wybaczył.. rozwodu nie było 😇


Początkowo sama byłam tym produktem zachwycona. Rezultat gładkiej skóry jaki można z łatwością uzyskać stosując peeling jest fenomenalny! Trudno nie zakochać się we własnej skórze na nowo. Moja pierwsza przygoda z peelingiem kawowym zapowiadała się rewelacyjnie mimo zapachu fajek towarzyszącemu mi przez jakiś czas po kąpieli. Jednak im dłużej nasza przyjaźń trwała tym bardziej traciła na wiarygodności.


Z czasem zaczęło mnie irytować to, że po każdej kąpieli muszę czyścić prysznic. Drobinki kawy wchodziły wszędzie, a dodatkowo pozostawał lekki osad. Spłukanie kawy z ciała również sprawia problem. Niemal za każdym razem gdy już byłam pewna, że  wszystkiego się pozbyłam i sięgałam po ręcznik aby wytrzeć skórę.. na ręczniku znajdowałam resztki paprochów. Ale to jeszcze nic..


Jestem fanką białych ręczników w łazience. Pewnego wieczoru po zastosowaniu peelingu sięgnęłam po ręcznik i na szybko wytarłam skórę. Zazwyczaj po kąpieli owijam się ręcznikiem i przystępuję do pielęgnacji twarzy, a w tym czasie woda za skóry najczęściej sama odparowuje. Tym razem było inaczej, a po przetarciu skóry moim oczom zamiast bieli ukazały się brzydkie żółto-brązowe plamy. Taaaa.. to był peeling. Wnerwiona wróciłam pod prysznic umyć się po peelingu. Przecież to jest zwyczajnie głupie!


Od tamtej pory za każdym razem po użyciu peelingu dodatkowo myję skórę żelem. Bez problemu pozbywam się wówczas paprochów, żółto-brązowego osadu oraz zapachu. Nie zauważyłam aby peeling miał jakieś dodatkowe właściwości nawilżające dzięki zastosowanym w składzie olejkom więc zasadniczo moja skóra na niczym nie traci. Ostatecznie mogę cieszyć się jej niezwykłą gładkością bez wcześniej opisanych.. niedogodności.


Peeling sam w sobie jest bardzo ostry. Jedynie jestem w stanie porównać go do ostrości rękawicy Kessa. To naprawdę bardzo mocny zdzierak i można sobie zrobić nim krzywdę. Dlatego warto postępować z nim delikatnie. Prawdę mówiąc pisząc to zdanie uświadomiłam sobie, że z rękawicą Kessa miałam mniej problemów, a efekt był identyczny.


Niezmiennie od samego początku irytuje mnie to jak sporo peelingu marnuje się podczas kąpieli. Chociaż zawsze aplikuję peeling na mokrą skórę i staram się nakładać niewielkie ilości, to i tak spora ilość drobinek od razu ląduje w brodziku. Produkt sam w sobie i tak jest bardzo wydajny ale mimo wszystko nie lubię niczego marnować.


Szczerze. Obecnie mam już wstępne porównanie do innych peelingów kawowych i wiem, że może wyglądać to wszystko o wiele lepiej. Z obecnej perspektywy peeling mogę ocenić wyłącznie jako przeciętny, bo wiem już, że kawowy peeling może pachnieć naprawdę fajnie, z łatwością poddawać się spłukaniu, nie pozostawiać brudnej skóry, nawilżać skórę, być wydajniejszy, działać równie dobrze i sprawiać masę frajdy. Chociaż efekty ze stosowania peelingu Nacomi są naprawdę rewelacyjne, bo przede wszystkim peeling pozostawia skórę fantastycznie wygładzoną to i tak nigdy więcej do niego nie wrócę.. w końcu o mały włos nie stał się przyczyną rozwodu!

To jak? Dasz mu szansę?



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © 2014 Kosmetyczny Fronesis , Blogger