Trwam w postanowieniu, że do końca sezonu zimowego (a przynajmniej chłodnego) zużyję wszystkie zapasy wosków Yankee Candle. Nie sądziłam jednak, że okaże się to takim wyzwaniem. Chyba w pewnym momencie przesadziłam z ich ilością, tym bardziej, że nie jestem systematyczna w ich paleniu. Po woski sięgam głównie przy weekendzie, a w ciągu tygodnia bardziej relaksują mnie balsamy do ciała czy pięknie pachnące żele pod prysznic.. jakoś nie czuję potrzeby ich zagłuszać. A może to kwestia nieodpowiednich zapachów wosków które posiadam?
Producent przedstawia zapach Sea Salt & Sage jako zapach wieczornej bryzy połączonej z aromatem świeżo zerwanych listków szałwii oraz subtelną domieszką bursztynu i wetiwerii. Brzmi ciekawie ale nie jest to zapach po który sięgnęłabym świadomie na stoisku Yankee Candle. Zdecydowanie wymaga on kilku podejść i przemyślenia. Jedyne co w nim czuję to zapach męskich perfum. Świeży i orzeźwiający aromat nie jest wcale duszący, nie drażni nosa podczas palenia, a w zasadzie sprawia, że muszę zastanowić się czy go w ogóle czuję.
To zdecydowanie jeden z tych zapachów odpowiednich na ciepłe wieczory. Dobrze wpisze się w wyższe temperatury i nie będzie drażniący ani dominujący. To takie delikatne odświeżenie otoczenia w nieco męskim wydaniu. Problem w tym, że latem nie czuję potrzeby palenia wosków, a w obecnej aurze nie do końca wpisuje się w mój gust. Zatem tragedii nie ma.. ale też bez rewelacji.
Lubisz męskie nuty w zapachach do domu?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz