Pokazywanie postów oznaczonych etykietą puder. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą puder. Pokaż wszystkie posty

lipca 29, 2019

CZYM WYKOŃCZYĆ MAKIJAŻ? TYLKO AIRBRUSH FLAWLESS FINISH OD CHARLOTTE TILBURY! GENIALNY PUDER Z EFEKTEM FOTOSHOPA

CZYM WYKOŃCZYĆ MAKIJAŻ? TYLKO AIRBRUSH FLAWLESS FINISH OD CHARLOTTE TILBURY! GENIALNY PUDER Z EFEKTEM FOTOSHOPA

Nie pamiętam w swojej makijażowej "karierze" abym do jakiegokolwiek pudru wracała, czy chciała wrócić. Najczęściej tego typu produkty nie robią na mnie wrażenia, chociaż trudno jest się bez nich obejść nawet w najbardziej podstawowym makijażu. O wiele bardziej ciekawią mnie nowinki, które mam chęć przetestować niż wracać do czegoś co było.. i całkiem sporo czasu mi towarzyszyło. Chociaż nigdy szczególnie nie dzieliłam pudrów z uwagi na ich przeznaczenie.. bo puder to puder, to przy Charlotte Tilbury zaczęłam.


Zazwyczaj w użyciu posiadam jeden.. dwa pudry. Najczęściej do tego grona zalicza się puder o wykończeniu matującym, który jednocześnie ma utrwalić makijaż oraz zdjąć ze skóry blask. W przypadku bardzo matujących pudrów, które wykańczały skórę niczym obsypane mąką, konieczne stały się w użytkowaniu mgiełki utrwalajace lub chociaż wody termalne, które były w stanie zdjąć pudrowość.

Nigdy nie byłam zwolenniczką otwierania kilku pudrów jednocześnie. Oczywiście w okresie letnim do użytku trafiają pudry o nieco ciemniejszej kolorystyce, a na zimę wymieniam je na jaśniejsze. najlepszą opcją zawsze wydawały mi się wersje transparentne.. ale tak naprawdę nawet one jakiś kolor zostawiają.

Charlott Tilbury to zdecydowanie moje "widzi mi się", które postanowiłam spełnić. Na polskim rynku ciąż nieobecna marka ale liczę, że to się w dość szybkim czasie zmieni. Puder Airbrush Flawless Finish Charlott to nie jest tani wydatek (około 160 zł) i raczej trudno go usprawiedliwić. Natomiast na stronach polskich sklepów musimy zapłacić za prawie 240zł.. a to już przesada. 


Do założenie, że kolorówkę się "używa", a nie koniecznie "zużywa" jakoś trudno mi się przekonać, a tym bardziej dostosować. Zazwyczaj swoje wybory makijażowe stają się dość dobrze przemyślane, chociaż po ostatnich spotkaniach blogerskich i paczkach jakie przytargałam do domu jestem skłonna.. a nawet zmuszona zmienić swoje nastawianie.. ale wciąż nie do produktów które sama kupuję.. one mają być dobrze przemyślane!

I tak było w przypadku Charlotte. Obszerne poszukiwania, dziesiątki pytań.. i jest! Wybrałam odcień Medium, który towarzyszy mi od pierwszej opalenizny do połowy jesieni. Zimą puder nadaje moje skórze zbyt ciepłego odcienia. Teraz wiem, że delikatnie przestrzeliłam z kolorem, bo obecnie przez większość czasu chodzę szczęśliwie blada. Traktuję to jako doświadczenie.. i wiem, że kolejny odcień będzie jaśniejszy. 

Wraz z letnim sezonem puder znów wrócił do łask i bardzo się cieszę bo go uwielbiam!


Airbrush Flawless Finish nie należy traktować w kategorii zwykłego pudru, czy też pudru utrwalającego. To przede wszystkim puder wykańczający.. niekoniecznie w roli finansowej.. chociaż? Puder można aplikować na już przypudrowaną skórę lub bezpośrednio na podkład. Jednak w tej drugiej roli należy brać poprawkę, że jeśli mamy problem z trwałością makijażu na naszej skórze to Charlott nie koniecznie nam w tym pomoże.

Do czego w takim razie potrzebna jest Charlott? Jeżeli masz dość matowego wykończenia, jeżeli twój puder nie niweluje widoczności drobnych linii czy porów, jeśli marzysz o miękkim wykończeniu skóry to Charlott to zapewni.

Osobiście swoją Charlott bardzo oszczędzam i jest to jedyny puder który zużyję do ostatniego pyłku z wielką przyjemnością, a później kupię kolejny bez najmniejszego zająknięcia czy żalu nad wydaną złotówką.

Charlott robi niesamowitą robotę. Uwielbiam patrzeć jak rozmywa fakturę skóry, jak chowa pory skóry i delikatne linie czy nierówności. Przy okazji nie sprawia, że makijaż staje się cięższy pod dodatkową warstwą kolejnego produktu.. wręcz przeciwnie.


Skóra zyskuje pewną lekkość i miękkość. Efekt fotoshopa, który obserwuję po jednym pociągnięciu pędzla jest niesamowity. Co więcej jestem w stanie w ciągu dnia dołożyć leciutką warstwę pudru i wcale nie mam wrażenia przeciążenia skóry. Dodatkowo mam wrażenie, że aplikowany wcześniej podkład zyskuje. Z Charlotte nie kojarzę aby jakiś podkład brzydko się ważył.. może nie uratuje wszystkiego ale przy innych pudrach często bywało gorzej. 

Na uwagę zasługuje konsystencja pudru. Zwróć uwagę, że mimo użytkowania i widocznego denka nie ma tu nierówności ani grudek. Puder ma niezwykle jedwabistą i gładką strukturę. W dotyku robi wrażenie raczej suchego ale ta jedwabistość i mikroskopijna miałkość jest nie do opisania. To jest to co nadaje pudrom wyższą jakość.



Kolor na zdjęciach jest niestety przekłamany i nieco jaśniejszy niż w rzeczywistości. Próbowałam podkręcić go poprzez obróbkę ale zaczął wpadać w różowe tony, a wcale takich nie posiada. Posiada ładny ciepły odcień idealny dla lekko opalonej cery. Nadaje lekkiego kolorytu dlatego odcień warto dość dobrze przemyśleć. 

Opakowania Charlotte wygląda fenomenalnie. Jest dopracowane w szczegółach i cieszy oczy. Całość wygląda przepięknie i luksusowo ale.. jest to plastik. Na szczęście dobrej jakości. Chociaż zdarza mi się go nosić w torebce (obowiązkowo zawsze towarzyszy mi przy większych wyjściach i wyjazdach), gdzie szkiełko ochronne mojego telefonu już 4 razy w tym roku przegrało walkę.. to opakowanie pomimo kilku rys wciąż ma się całkiem nieźle!

Skład? Z całą świadomością.. nie jest to puder o naturalnym składzie. Jednak to co mi oferuje spełnia moje oczekiwania w całości. Jeżeli odnajdę jego zamiennik w naturalnym wydaniu będę przeszczęśliwa!

Skład (INCI): Talc, Mica, Polymethyl Methacrlate, Dimethicone, Silica, Pentaerythrityl Tetraisostearate, Cetearyl Ethylhexanoate Zinc Stearate, Zea Mays (Corn) Starch, Chlorphenesin, Potassium Sorbate, Tocopheryl Acetate, PEI-10, Propylene Glycol Prunus Amygdalus Dulcis (Sweet Almond) Oil, Rosa Multiflora Flower Wax, Tetrasodium EDTA, Water, Dimethiconol, Tilia, Cordata Flower Extract (Tilia Cordata Extract), Methylparaben, Ethylparaben, Propylparaben, Butylparaben, May Contain: Titanium Dioxide (CI 77891), Iron Oxide (CI 77491, CI 77492, CI 77499)

Fakt występowania w skałdzie naturalnych składników jakoś wcale mnie nie pociesza. Na szczęście nie jest to produkt po który sięgam codziennie. W dodatku termin jego ważności to 2,5 roku i bez problemu zmieszczę się w tym okresie aby go zużyć. Czy do długo? Podobno strasznie się ślimaczę 😅 a jednak denko jest już spore.. znacznie większe niż na załączonych zdjęciach 😁


Wiem, że Charlotte cieszy się różnymi opiniami.. ale z tego co zauważyłam to większość osób zarzuca jej brak utrwalania makijażu.. sęk w tym, że nie jest to puder utrwalający!

Poza tym część osób chwali sobie aplikację tego pudru przy użyciu gąbki 🤔 ciekawe podejście.. jednak mi jakość szkoda wkładać wilgotną gąbkę do pudru w sprasowanej postaci. Nie chodzi o Chalotte ale o wszystkie tego typu pudry. Obawiałabym się, że na ich powierzchni powstanie skorupka 🥚.. i po pudrze.. a może jednak niepotrzebnie dramatyzuję? 

Póki co wypatruję marki w Sephorze, bo ponoć powinna pojawić się jeszcze w tym roku. To dobra wiadomość, bo sprowadzanie jej z zagranicy jest nieco problematycze. W dodatku puder jest na tyle delikatny, że mógłby nie przetrwać upadku, a tym bardziej podróży 😟

PS. W weekend miałam z mężem mały wypad.. i nie wzięłam Charlotte! Autentycznie odczułam jej brak.. chociaż nie należę do osób, która po każdym wejściu do toalety poprawiają makijaż 😅 Mogę nie zabrać ze sobą pomadki, kremu do rąk, chusteczek, plastrów na odciski z małpkami.. ale Charlotte musi być! 🤪


marca 26, 2017

INGLOT - PUDER SYPKI

INGLOT - PUDER SYPKI



Kilka lat temu poza Inglotem nie widziałam lepszej marki. Częściowo wpływ na to miał fakt, że jest to nasza rodzima marka, która odniosła światowy sukces. System Freedom był wręcz genialny i skrojony idealnie do moich potrzeba. Z każdą wizytą przy stoisku Inglota moje uwielbienie się pogłębiało i niemal nigdy nie odchodziłam z pustymi rękami. Jednak jakiś czas temu coś się zmieniło, być może wpływ na to miała śmierć założyciela marki pana Wojciecha Inglota.. ale Inglot to już nie ten sam Inglot co kiedyś. Mimo to wciąż dawałam szansę innym produktom i tak trafił do mnie puder sypki zachwalany przez miłą ekspedientkę.



Opis producent:
Delikatna formuła sypkiego pudru idealna do wykończenia makijażu. Doskonale współpracuje z podkładami do twarzy, nadając efekt idealnie gładkiej skóry.

Podobno dobry produkt sam się obroni, ale z tak krótkim opisem chyba jeszcze się nie spotkałam.



W opakowaniu mamy ogromną pojemność 30g. Kiedy go kupowałam kosztował około 50-60 zł, a aktualnie jego cena na stronie producenta to 45 zł. Opakowanie wbrew pozorom nie jest szklane, to plastik ale jak widać bardzo dobrej jakości. Mimo wysłużenia opakowanie wygląda nienagannie i estetycznie. Jedyne czego brakuje to puszek, który nie wytrzymał próby czasu. Ciągłe mycie, suszenie, używanie.. jego los dobiegł końca.

Sitko wykonane jest z miękkiego plastiku i bez większych trudności można je zdjąć, ale bez obaw, samo z siebie nigdy nie "wyskoczy" z opakowania. W zasadzie nie mam większych zastrzeżeń co do opakowania. jest gustowne, proste, eleganckie i solidne.



Do aplikacji pudru służy mi duży pędzel Hakuro. Zamknięty puder odwracam stosunkowo szybkim ruchem do dołu wieczkiem i do góry. Ilość pudru jaka zostaje na wieczku na ogół wystarczy do tego aby przypudrować twarz. To jak ten puder jest wydajny jest po prostu niewiarygodne. Zdążyłam go w tym czasie dziesięć razy znienawidzić i pięć razy pokochać, a dopiero połowę zużyłam.

Puder ładnie matowi skórę ale nie na cały dzień. U mnie są to jakieś 3-4 godziny, czyli stosunkowo standardowy czas. Problem w tym, że każda kolejna warstwa wygląda na skórze źle. Co gorsza mam wrażenie, że w połączeniu z podkładem zaczyna oksydować w stronę pomarańczowego odcienie. Im wyższa temperatura na zewnątrz i szybciej przetłuszcza się skóra tym szybciej oksyduje.



Mimo dość mocnego pigmentu puder ma niewielkie właściwości kryjące. Raczej spodziewać się możemy wyłącznie matowego wykończenia ale nie jest totalnie płaski mat. Mimo wszystko puder wymaga ode mnie użycia mgiełki aby ładnie scalić się z podkładem. Z biegiem czasu potrafi podkreślić suche skórki i nieestetycznie dawać efekt ciasta. Dlatego im mniej go zaaplikuje tym lepiej. Później w grę wchodzą jedynie bibułki matujące.   

Skład (INCI): Talc, Mica, Zinc Stearatem, Polydimethylsilocane, Titanium Dioxide, Caprylic / Capric Triglyceride, Lauroyl Lysine, Isopropylparaben, Isobutylparaben, Butylparaben, Vitamina E, Fragrance, [+/-] CI 77007, CI 77491, CI 77492, CI77499.



W momencie gdy przez kilka dni (3-4 dni) codziennie wykonuję makijaż, moja skóra cierpi. Pojawiają się drobne niedoskonałości i miejscowe przesuszenie skóry. Nie ma wówczas znaczenia jak wygląda moja pielęgnacja, po prostu skóra woła DOŚĆ!

Skład pudru nie jest najlepszy. Talk na ogół występuje w większości pudrów czy to sypkich czy sprasowanych i nie brakuje go w pudrach które mam, chociaż specjalnie z tego faktu zadowolona nie jestem. Witamina E wydaje się tutaj wsadzona na odczep, bo mimo wszystko wygląda to średnio dobrze.



Puder nie jest najgorszy ale nie lubię go. Dawałam mu wiele szans i zdecydowanie wolę sięgać po cokolwiek innego. Aktualnie dorobiłam się 4 innych pudrów i ten omijam szerokim łukiem. Głównym powodem jest to, że za sypkimi produktami po prostu nie przepadam. Mimo wszystko lubię w stosunkowo normalnym tempie sięgać denka, a już tym bardziej kolorówki. W tym przypadku jest to niemal niemożliwe. Nie noszę w torebce na co dzień pudrów ale na wyjazdy czy bardziej wyjątkowe okazje owszem. Wówczas wolę sięgać po coś kompaktowego i coś co mi nie upaćka łazienki i ubrań. W dodatku nie wydaje mi się aby był wart swojej ceny. Drogeryjne pudry wydają się mu dorównywać, a nawet przewyższać jakością. Puder jest jednym z najstarszych produktów makijażowych do twarzy jakie posiadam i zdecydowanie zasłużył sobie na emeryturę.. w związku z czym pojawi się w najbliższym denku.. bez żalu i bez tęsknoty.


Preferujesz pudry sypkie czy prasowane?
A może miałaś już styczność z tym pudrem?

maja 30, 2016

VIPERA - MATOWY PUDER ODBIJAJĄCY ŚWIATŁO

27
VIPERA - MATOWY PUDER ODBIJAJĄCY ŚWIATŁO
   Od jakiegoś czasu miałam wrażenie, że rynek kosmetyczny nieco stanął w miejscu. Pudry jakie są nam najczęściej oferowane to te matujące lub rozświetlające. Przez lata byłam zwolenniczką wyłącznie matowego wykończenia ale ostatnio zwykły mat przestał mi wystarczyć. Pudry rozświetlające to również nie do końca moja bajka. Czyżby nie dało się połączyć funkcji matowienia z subtelnym rozświetleniem? Otóż da się, ale tego typu pudry najczęściej zawierają okropny brokat lub są bardzo drogie. Ostatnio zajrzałam do moich zapasów i na nowo odkryłam matowy puder odbijający światło marki Vipera Cosmetics.

 
Copyright © 2014 Kosmetyczny Fronesis , Blogger