lipca 11, 2016

AVA LABORATORIUM - MASKA ENZYMATYCZNA

Maski i peelingi enzymatyczne nigdy się u mnie nie sprawdzały, a przynajmniej nigdy nie widziałam ich działania na mojej skórze. Zawsze wolałam sięgać po peelingi gruboziarniste, bo efekt był natychmiastowy. Jednak po zmianie pielęgnacji na bardziej delikatną, pożegnałam te ostre zdzieraki. Przez jakiś czas wystarczyły mi szmatki muślinowe i szczotka soniczna ale zdarza się, że moja cera postanawia się zbuntować.. i klops. Poszukując czegoś co sprawdzi się w tak wyjątkowych sytuacjach natrafiłam na maskę enzymatyczną firmy Ava Laboratorium.


Laboratorium Kosmetyczne AVA istnieje od 1961 roku na polskim rynku i jest w prywatnych rękach. Marka jako jedna z pierwszych w Polsce posiada licencję na produkcję kosmetyków ekologicznych i certyfikaty jakości ECOCERT, które potwierdzają naturalność i organiczność produkowanych kosmetyków.

Od producenta:
Maska enzymatyczna złuszcza martwe komórki naskórka, oczyszcza i regeneruje skórę. Zawiera enzymy (papainę i bromelinę) otrzymywane z owoców z papai i ananasa, które rozpuszczają martwe, zrogowaciałe komórki naskórka, wygładzają i delikatnie go peelingują, odblokowują zatkane pory. Wyraźnie spłyca zmarszczki i poprawia elastyczność skóry. Maska przygotowuje skórę do skutecznego wchłaniania składników aktywnych. Przeznaczona do każdego rodzaju skóry. 


W standardowej tubce mieści się 100 ml papki. Nie wiem jak tobie ale mi to złotko bardzo się podoba. Nie ma tu żadnej nadzwyczajnej grafiki ale całość wygląda bardzo elegancko. Na zdjęciach złote opakowanie wygląda całkiem fajnie to jednak w rzeczywistości troszkę traci. Okazuje się, że cały złoty element to zwykła naklejka.. ale to tylko szczegóły. Z tyłu opakowania umieszczone są wszelkie niezbędne informacje.


Takie zwykłe tubowe opakowania chyba najlepiej się u mnie sprawdzają. Nie zajmują dużo miejsca, mam kontrolę nad ilością wydobywanego produktu, nie muszę grzebać palcami więc jest bardziej higienicznie. Chociaż tubka jest z dość grubego plastiku to jest bardzo miękka i elastyczna więc nie ma żadnych trudności przy wydobywaniu produktu. Jedynie przy otworze wylotowym mogą tworzyć się niewielkie grudki.



Zapach maski jest bardzo świeży ale nie wyczuwam tu ani nut kwiatowych, ani owocowych. Nie jest ani szczególnie piękny ani brzydki.. zwykły przeciętny zapach na który raczej nikt nie powinien narzekać. Nie chciałabym Cię odstraszyć pisząc, że zapach przypomina mi pastę do zębów.. ale to zawsze jest moim pierwszym skojarzeniem. Być może wpływ ma na to również dość gęsta konsystencja i biały kolor.



Konsystencja maski jest idealna, ani za rzadka ani za gęsta. Bez problemu rozprowadza się ją po skórze. Nie ma tu żadnych grudek ani innych niespodzianek. Już po chwili od nałożenia odczuwam chłód na skórze. Taki efekt dają często produkty do ciała z dodatkiem mentolu. Przy zastyganiu czuć jednak lekkie ściągnięcie skóry. Nie przepadam za bardzo za tym uczuciem. Zdarza się, że maskę stosuję zgodnie z zaleceniem producenta, czyli trzymam ją 15 minut. Efekty są przy tym całkiem dobre, bo po zmyciu maski i przecieraniu twarzy ręcznikiem widać schodzące suche skórki.. nawet takie o których istnieniu nie miałam pojęcia. Skóra jest wyraźnie odświeżona, rozjaśniona i oczyszczona. Jednak przy takiej metodzie moja skóra reaguje bardzo delikatnym zaczerwienieniem, które w ciągu kilku minut całkowicie mija. Z tego powodu nigdy jeszcze nie dopadły mnie późniejsze komplikacje typ: przesuszenie czy jakaś reakcja alergiczna. Wszystko zawsze jest tak jak należy, ale mimo to mam na maskę swój sposób.



Przy korzystaniu z maski pomaga mi ten silikonowy cudaczek. Mój pochodzi z Sephory (przepłaciłam) ale takie płatki silikonowe możecie dostać niemal wszędzie: allegro, mintishop, biochemiaurody itd. Płatek jest bardzo miękki i delikatny dla naszej skóry, pomaga produktom dokładniej oczyszczać skórę i działa lekko peelingująco. Płatek równie świetnie sprawdzi się jako pomoc przy usuwaniu maseczek glinkowych jako zastępstwo dla gąbeczek celulozowych.


Po rozprowadzeniu produktu na skórę twarzy, odczekuję chwilę. Gdy maska zaczyna zastygać i uczucie ściągnięcia zaczyna mi przeszkadzać, moczę płatek w wodzie i delikatnie masuję skórę. Następnie znów odczekuję chwilę do momentu uczucia ściągnięcia i ponownie wykonuję delikatny masaż. Ilość powtórzeń zależy od ilości ewentualnych suchych skórek, czasem powtarzam proces 5-6 razy ale najczęściej w celu odświeżenia wystarczą 3 takie zabiegi. Na moje oko efekt jest jeszcze lepszy niż przy pozostawieniu maski na 15 minut.



Skład (INCI): Aqua, Kaolin, Solum Diatomeae, Bentonite, Titanium Dioxide, Carica Papaya, Ananas Sativus, Sodium Dehydroacetate, Citrus Aurantium (Orange) Oil, Cymbopogon Citratur (Lemon) Grass Oil, Sesamum Indicum (Sesame) Oil.

   Skład jest bardzo prosty i krótki. Faktycznie można by się pokusić o stwierdzenie, że równie dobrze taką maskę/peeling można samemu wykonać z półproduktów. Ja jednak jestem coraz bardziej leniwa i coraz mniej chęci mam na zabawy w mieszanie różnych papek. Dlatego taki gotowiec to obecnie dla mnie najlepsze rozwiązanie.
 

Średnia cena maski waha się w granicach 25 zł. Jak za 100 ml produktu, który jest dość wydajny, a przy tym skuteczny, to uważam, że jest to jedna z perełek w dodatku o polskim pochodzeniu. Maska przede wszystkim złuszcza naskórek, a przez to również wygładza. Na tak oczyszczoną skórę wszystkie później zaaplikowane produkty o wiele lepiej wnikają w skórę, a przez to również lepiej działają. Osobiście jestem z niej zadowolona i z pewnością wrócę gdy się skończy, a tym czasem maseczka leci do koszyka z rozdaniem na Urodziny Bloga, bo na to zasługuje.

Kto miał?  
A może w tej dziedzinie macie już swoich faworytów?




18 komentarzy:

  1. Nie znałam wcześniej tej maski. W tej kwestii jeszcze nie trafiłam na swojego ulubieńca :(

    OdpowiedzUsuń
  2. Widząc tytuł posta pomyślałam - co mi nie pasowało w tej masce? Teraz już wiem, że oczywiście glinka w składzie (moja skóra nie lubi glinek) ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Widzę, że Ava ma fajne kosmetyki. Jakoś tak nie zwracam uwagi na asortyment tej marki.

    OdpowiedzUsuń
  4. Skutecznie poszerzasz moją wiedzę, nawet nie wiedziałam, że jest coś takiego jak maska enzymatyczna. Wyglada fajnie, ale nie jestem fanką zastygajacych formuł. Z marką chyba za wiele doczynienia nie miałam, ale widzę, że czas to nadrobić. Mi póki co najfajniej spisywał się DERMIKA - PURE - Łagodny peeling enzymatyczny z keratoliną i białą glinką do cery suchej i normalnej. Mega wydajny produkt i skóra naprawdę była zauważalnie gładsza po jego użyciu. Teraz wykańczam tragedie z Lirene, która nic nie robi, bo w szufladzie już czeka następca z Bandi 😀

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja teraz jestem na etapie maski PILATEN z węglem. Po kilku użyciach zauważyłam ogromną zmianę! U mnie działa rewelacyjnie!

    OdpowiedzUsuń
  6. Wygląda bardzo porządnie, skład ładny więc myślę, że cena jak na takie dobra w składzie nie jest zła :)

    OdpowiedzUsuń
  7. pierwszy rqaz spotykam się z tym produktem. Samo opakowanie wygląda fajnie.
    Sandicious

    OdpowiedzUsuń
  8. Ja mam taki płatek z Oriflame, sprawdza się świetnie! :) Jeśli chodzi o maskę, to ma ona wszystkie właściwości, jakich wymagam! Na pewno by mi się spodobała! :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Nie przepadam za peelingami enzymatycznymi, maski jeszcze nie miałam, ale ta brzmi całkiem nieźle. Cenę ma niską a działanie z tego co piszesz też naprawdę niezłe ;) Ostatnio kupiłam peeling Evree i okazał się działać w podobny sposób, może zły nie jest, ale dla mnie, wielbicielki mocnych zdzieraków, wydaje się być za słaby i nie odczuwam znacznej różnicy, tak więc średnio na razie mi wychodzi przekonywanie się do kosmetyków z enzymami ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Jeszcze nie testowałam nic od nich, ale dobrze wiedzieć bo ostatnio szukam dobrych dla mojej cery masek ;) dziś o mało nie kupiłam holika holika 5 masek w płachcie za 25 zł, wiem że to świetna cena ale postanowiłam walczyć z moimi zachciewajkami :( a tą może sobie kiedyś sprawię ;)

    OdpowiedzUsuń
  11. Po pierwsze piękne zdjęcia <3 To serducho wygląda po prostu bajecznie, moja natura sroki już takiego pragnie ;) Po drugie, maska wygląda bardzo ciekawie, ale mnie chyba bardziej zaciekawił ten silikonowy płatek. Koniecznie muszę sobie sprawić coś takiego!

    OdpowiedzUsuń
  12. mam maskę enzymatyczną Avy w zapasach, ale w innym opakowaniu. już zacieram rączki na testy :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Piękne opakowanie, wczesniej nie slyszalam o tej marce :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Jestem ciekawa dzialania :))

    OdpowiedzUsuń
  15. Świetnie, że się sprawdziła bo mam w planach po nią sięgnąć. Lubię tę markę:)

    OdpowiedzUsuń
  16. Bardzo mnie nią zainteresowałaś :) Koniecznie muszę wypróbować :)

    OdpowiedzUsuń
  17. Właśnie wczoraj napisałam post o tej maseczce i na razie czeka na publikację ;D Również jestem z niej bardzo zadowolona. Bardzo ciekawy patent z tym płatkiem, na pewno spróbuję bo mam podobny w domu ;)

    OdpowiedzUsuń
  18. Nie znam tej marki ale produkt wydaje się bardzo ciekawy:) Śliczne zdjęcia!

    OdpowiedzUsuń

Copyright © 2014 Kosmetyczny Fronesis , Blogger