września 04, 2017

LUSH - MASECZKA CATASTROPHE COSMETICS


Dzień dobry poniedziałkowo! Nowy tydzień to nowa maseczka Lush.. ale spokojnie tortury już długo trwać nie będą, bo to już przedostatnia maseczka tej marki w zbiorach. Tym razem coś dla osób z cerą tłustą i mieszaną oraz skłonnością do niedoskonałości ale także wrażliwą. Catastrophe Cosmetics wbrew pozorom katastrofy na twarzy spowodować nie powinna.. a raczej katastrofy powinna leczyć i łagodzić. To jak z nią jest?


Opis producenta:
Uspokajająca i nawilżająca świeża maseczka do twarzy z jagodami, kalaminąi rumiankiem, różą i olejkiem migdałowym, które łagodzą i zmiękczają skórę. Użyliśmy zdrowych jagód, ponieważ bogate są w witaminy i minerały między innymi w witaminy antyoksydacyjne  A, C i E, które pomagają chronić skórę przed uszkodzeniami. Gładką i hojną warstwę maski nałóż na oczyszczoną skórę i pozostaw na 10 do 15 minut.
(tłumaczenie własne)


Lushowe opakowania pochodzą z recyklingu plastiku i można je zwrócić do sklepów Lush. Za 3 (dowolne) puste opakowania możemy wybrać dowolną maseczkę w gratisie. Lush nie testuje na zwierzętach, a produkty w dużej części oparte są na świeżych składniach. Maseczki mają krótkie terminy ważności (4 tygodnie) i należy przechowywać je w lodówce. Część maseczek podzieliłam i przełożyłam do małych opakowań, a partię zamroziłam. To pozwoli mi cieszyć się maseczkami na dłużej.


Konsystencja maseczki jest bardzo przyjemna i zdecydowanie należy do moich ulubionych. W przeciwieństwie do poprzednich maseczek Lush ta ma najbardziej musową konsystencję, która jest bardzo lekka i nieco bardziej sucha w porównaniu do innych.. ale też wymaga więcej uwagi przy nakładaniu. Przyjemnie się rozprowadza, a kawałki jagód w niczym nie przeszkadzają. Z uwagi na brak konserwantów i stabilizatorów w maseczce potrafi wytrącić się woda, ale wówczas wystarczy wymieszać całość. Maseczka na skórze dość szybko wysycha i zastyga, a do tego potrafi się kruszyć. Jednak nie sprawia specjalnych problemów przy zmywaniu. Wystarczy porządnie nasączyć gąbkę celulozową, przykładać do zastygniętej maseczki tak aby miała możliwość wchłonięcia wody i delikatnie zmyć.


Pomimo zawartości jagód dla mnie maseczka jagodami nie pachnie. Zapach nie jest bardzo intensywny określiłabym go jako przyjemny ale trudno opisać mi czym pachnie. Na pierwszy plan wysuwa się nieznany mi aromat ale później wyraźnie czuję hydrolat z róży damasceńskiej, który z resztą lubię.

Maseczka ma kilka wad. Po chwili od nałożenia zaczynam czuć ściagnięcie skóry, a w obszarach bardziej wrażliwych mrowienie i to wcale nie delikatne.  Po jej zmyciu moja ostatnio podrażniona skóra domaga się solidnej porcji nawilżenia. Maseczka nie oczyszcza w spektakularny sposób porów ale z pewnością robi to w pewnym stopniu.
To co mnie pozytywnie zaskoczyło po jej zmyciu to poziom gładkości skóry. Cera jest miękka i delikatna w dotyku. Pory zwężone ale towarzyszy temu ściągnięcie skóry. Po nawilżeniu skóry pory raczej wracają do stanu wyjściowego. Trudno było mi zauważyć jakiegoś realnego i oszałamiającego wpływu na niedoskonałości ale maseczka z pewnością działania antyseptycznego i kojącego.


Skład (INCI): Calamine, Talc, Chondrus Crispus Extaract, Vaccinium Myrtillus Fruit, Glycerin, Prunus Amygdalus Dulcis Oil, Rosa Damascena Extarct, Matricaria Chamomilia Flower Oil, Citrus Sinensis Peel Oil Expressed, Limonene, Alpha-Isomethylionone, Parfum.

Bazą maseczki jest puder galaminowy będący składnikiem antyseptycznym, przeciwzapalnym, kojącym i łagodzącym skórę. Następnie mamy talk jak składnik regulujący konsystencję produktu. Pod tajemniczą nazwą Chondrus Crispus Extaract kryje się pewien gatunek czerwonych alg morskich tzw. mech irlandzki lub dla ścisłości ekstrakt z chrząstnicy kędzierzawej. Poza działaniem żelującym na konsystencję ma działanie nawilżające, regulujące i łagodzące. Następnie mamy sok z borówki czarnej, która na skórę wpływa ściągająco, złuszczająco i rozjaśniająco. Z ciekawych składników mamy także olej migdałowy (zmiękcza i wygładza), ekstrakt z róży damascenskiej (działa antyseptycznie i przeciwzapalnie), olejek rumianku rzymskiego (przeciwzapalnie i przeciwbakteryjnie), olej ze słodkiej pomarańczy (antyseptycznie).


Trochę obawiałam się tej maseczki z uwagi na podrażnioną cerę i fakt, że jest to produkt przeznaczony do cer skłonnych do trądziku. Bałam się pogorszenia stanu cery ale nic takiego nie nastąpiło. Przy systematycznym stosowaniu 2-3 razy w tygodniu myślę, że wpływ na zmiany mógłby być bardziej odczuwalny ale należy brać pod uwagę działanie ściągające maseczki, które dobre też nie jest. Z pewnością maseczka niczego nie wyleczy i nie będzie stanowić recepty na wszelkie bolączki, a jedynie może okazać się produktem doraźnie pomocnym.
Z całą pewnością nie jest niezastąpiona, a osoby z bardzo wrażliwą skóra powinny stosować ją nieco ostrożnie i nie za często. Mimo wszystko polubiłam się z nią. Zapach mi odpowiada, działanie antyseptyczne również, do tego bardzo ładnie wygładza skórę.. i niestety ściąga. Z pewnością to jedna z lepszych maseczek Lush ale w mojej ocenie nie jest najlepsza.. mojego faworyta nie pobiła choć działaniem jest dość zbliżona.


Zapraszam do poznania opinii Moniki z bloga Mama z różową torebką na temat tej samej maseczki:
Zapraszam również do poprzednich postów z maseczkami Lush:

Moje opinie:
Opinie Moniki:
LUSH - MASK OF MAGNAMINTY
LUSH - LOVE LETTUCE

Za tydzień kolejna i już ostatnia maseczka Rosy Cheeks, a w kolejny poniedziałek zapraszam na podsumowanie.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © 2014 Kosmetyczny Fronesis , Blogger