sierpnia 14, 2017

LUSH - MASECZKA DON'T LOOK AT ME


Nowy tydzień to kolejna maseczka Lush! Tym razem pora na jedną z bardziej ciekawych.. przynajmniej dla mnie. Jej opis mnie zauroczył, kolor zawrócił w głowie, a skład zaciekawił. Nie pamiętam aby jakakolwiek inna maseczka do twarzy tak bardzo mnie zaciekawiła. Tylko czy efekty jej działania również mnie zachwyciły? Zapraszam! 


Od producenta:
No cześć, nie bądź nieśmiała. Złapałem cię patrzącą na moją bogatą, złuszczająca teksturę, wypełnioną odżywczym masłem murumuru. Widziałem Cię jak sprawdzasz mój ryż ziemny. Zapewniam Cię, że jestem substancją: wypełnioną sokiem z cytryny aby odświeżyć twoją cerę, tunezyjskim kwiatem pomarańczy aby rozjaśnić i organicznym jedwabnym tofu aby zmiękczyć Cię na wszystkie możliwe sposoby. Odrobinka syropu ryżowego i olejku z grejpfruta sprawi, że wrócisz po więcej, mojego zmiękczającego peelingu. Rozprowadź na skórze grubą warstwę intensywnie niebieskiej maski i pozwól jej działać przez 10-15 minut, zanim delikatnie usuniesz ją świeżą wodą.

(tłumaczenie własne we współpracy z Martą Sienkiewicz.. pozdrawiam i dziękuję)


Pewnych informacji nie mogę pominąć i muszę je tu powtórzyć, bo są dość istotne. 
Lushowe opakowania pochodzą z recyklingu plastiku i można je zwrócić do sklepów Lush. Za 3 (dowolne) puste opakowania  możemy wybrać dowolną maseczkę w gratisie. Lush nie testuje na zwierzętach, a produkty w dużej części oparte są na świeżych składnikach. Maseczki mają krótki termin ważności (4 tygodnie) i należy przechowywać je w lodówce. Część maseczek podzieliłam i przełożyłam do małych opakowań, a partię zamroziłam. To pozwoli mi cieszyć się maseczkami dłużej.


Ta maseczka to prawdziwe królestwo ryżu i cytrusów.  Znajdziemy tu m.in. wyciąg z cytryny, wyciąg z ziaren soi, wyciąg z ryżu, skrobia z ryżu siewnego, woda ryżowa, masło murumuru, olejek eteryczny z grejpfruta, olejek eteryczny z kwiatów neroli. Niestety ubolewam poniekąd nad tym, że jej cudowny kolor to jedynie efekt dodania barwnika. Z założenia jest to maseczka złuszczająco - rozjaśniająca.. i z całą pewnością poprawiająca humor.


Maseczka w konsystencji przypomina mus ale nie jest tak bardzo gęsta i treściwa jak w przypadku Cosmetic Warrior. Tu dodatkowo znajdziemy całkiem sporą ilość drobinek, które są dość ostre. Przy nakładaniu nie sprawia najmniejszych problemów i z łatwością można nałożyć cieńsza warstwę lub grubszą wedle zaleceń producenta. Hmm..  swoją drogą każdy producent zaleca nakładać obfitą warstwę, bo im szybciej zużyjemy tym szybciej kupimy nowy produkt. W tym przypadku na mojej twarzy raz lądowała bardziej obfita warstwa.. raz mniej i specjalnej różnicy w działaniu nie widziałam. Po aplikacji na skórę maseczkę czuć i raczej do końca nie da nam o sobie zapomnieć.


Podczas nakładania czuć chłód co jest związane z trzymaniem jej w lodówce ale podczas wysychania maska zaczyna sztywnieć i dodatkowo ściąga skórę. Nie określiłabym jej jako komfortowej ale mi szczególnie to nie przeszkadza. 

Zapach maseczki jest dość przyjemny. Wyczuwam to cytrusowe nuty ale też nieco ziemisty aromat. Całość jest bardzo delikatna i subtelna już w opakowaniu, a na skórze podczas noszenia zupełnie niewyczuwalna. 

Maskę najczęściej trzymałam po 10 -15 minut i chyba tylko raz przetrzymałam ją do 20 minut. Po kilku pierwszych minutach maska całkowicie zastyga i nie specjalnie polecałabym w tym czasie spożywanie posiłków, bo jednak potrafi się delikatnie osypywać. Z całą pewnością im mniej używamy naszej mimiki tym lepiej. Ściągnięcie skóry jest dość odczuwalne, a ja specjalnie za tym nie przepadam. Przy zmywaniu warto najpierw maseczkę zmoczyć i dać jej kilka sekund na wchłonięcie wody. Tak zmoczoną maseczkę bardzo łatwo jest usunąć dłońmi ale z uwagi na zawartość drobinek warto wykonać przy tym peeling. I za to właśnie maska ma u mnie plus.. za swoją wszechstronność. Połączenie maski z peelingiem to w końcu świetny patent i wszystko byłoby fajnie gdyby drobinki nie były aż tak ostre.

Skład (INCI): Glycerin, Kaolin, Aqua, Citrus Limon Juice, Glycine Soja Extract, Oryza Sativa Extract, Oryza Sativa Starch, Oryza Sativa Bran Water, Astrocaryum Murumuru Seed Butter, Hectorite, Citrus Paradisi Peel Oil, Citrus Aurantium Amara Flower Oil, Limonene, Geraniol, Linalool, Farnesol, Parfum, CI 42090.


Ta maseczka jest idealna na poprawę nastroju. Jej wyjątkowy lazurowy kolor od razu dodaje mi energii i wprawia w dobry nastrój. To zdecydowanie jej największe zalety. Poza tym maska faktycznie odświeża, rozjaśnia i peelinguje ale to wszystko dzieje się na zasadzie.. trochę odświeża, trochę rozjaśnia i trochę złuszcza. Yyyy.. trochę więcej się spodziewałam. W związku z czym maskę zaczęłam używać 3 razy w tygodniu licząc, że efekty będą jeszcze lepsze. Niestety drobinki peelingu są zdecydowanie za ostre, a po kilku z rzędu  użyciach moja skóra zaczynała wołać o nawilżenie tuż po zmyciu maski.


Lubię tę maskę za jej wyjątkowy kolor i poprawę nastroju ale zdecydowanie do moich faworytów nie należy. W kwestii złuszczenia i odżywienia sprawdza się na mojej skórze dość kiepsko, a stosowanie jej 3 razy w tygodniu doprowadziło moją mieszaną cerę do lekkiego przesuszenia. Do tej pory na jej temat czytałam same bardzo dobre recenzje, a moja kapryśna cera pokazała, że nie wszystko będzie tolerować z równie wielkim entuzjazmem. Naprawdę nad tym ubolewam.

Bardzo jestem ciekawa jaką ocenę wystawi tej lazurowej mazi Monika z bloga Mama z różową torebką. Sprawdź koniecznie, bo w kwestii maseczek Lush zupełnie się nie konsulujemy:



Poniżej znajdziesz linki do posta z maseczką:
LUSH - COSMETIC WARRIOR w mojej opinii

LUSH - COSMETIC WARRIOR w opinii Moniki z bloga Mama z różową torebką

a za tydzień zapraszamy na kolejną świeżą maseczkę Lush. Tym razem będzie to jedna z popularniejszych maseczek Mask Of Magnaminty.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © 2014 Kosmetyczny Fronesis , Blogger