Nie wiem jak zacząć.. typowe "uwielbiam DIY" zaczyna robić się przewidywalne i nudne chociaż jak najbardziej adekwatne. To może tak.. Zabieram Cię dzisiaj w podróż po niebiańską gładkość. Co więcej cały proces do osiągnięcia wspaniałego efektu wcale nie jest monotonny, nudny, wymagający czasu czy specjalnego skupienia. Jest równie szybki jak nałożenie kremu do rąk.. a efekty zaskakują za każdym razem. Zaciekawiona?
Lubię sprzątać i do tego mam pracę w której kontakt z pyłami i brudem to norma. Na dodatek wiecznie zapominam o używaniu kremów do rąk i często jeden mały krem potrafię katować pół roku. Moje dłonie potrafią być masakrycznie przesuszone dlatego od czasu do czasu gdy jest już wyjątkowo źle robię im kilkudniowe SPA. Nakładam dużą warstwę kremu, na to bawełniane rękawiczki i albo zmuszam się do siedzenia przez minimum 2 godziny albo kładę się spać. Jednak aby dłonie doprowadzić do fajnego stanu potrzebuję trzech lub czterech takich intensywnych serii, a niestety nie zawsze mam na to ochotę.
Przy okazji użytkowania peelingu do ciała korzystam z okazji aby dodatkowo złuszczyć dłonie oraz stopy. O ile w przypadku stóp wszystko jest jak należy to przy dłoniach takie peelingi okazują się zbyt ostre. Na dłoniach mam bardzo cienką skórę przez którą bez trudu można dojrzeć niebieską plątaninę żył.. mój dowód na to, że płynie we mnie szlachetna krew 😂 Wnętrze dłoni nie jest szczególnie wrażliwe ale góra już tak.. dlatego ten peeling to dla moich dłoni prawdziwe zbawienie.
Wystarczy zaaplikować niewielką ilość produktu i masować. Peeling jest lekko wilgotny dlatego bez trudu można go nałożyć na suche słonie ale lepiej rozprowadza się przy lekko wilgotnych. Wyraźnie czuć ogromną ilość peelingujących drobinek, które są bardzo małe i delikatne.. to korund. Taki zabieg zajmuje mi nie więcej niż minutę, a po wszystkim spłukuję maź wodą. Wszystko ładnie schodzi i nie zatyka umywalki. Za to efekt jedwabiście gładkich dłoni czuć od razu. Nie muszę zabiegu powtarzać przez kilka dni i nawet brak aplikacji kremu moje dłonie mi wybaczają.. chociaż w tym przypadku akurat po takim SPA o kremowaniu pamiętam częściej niż kiedykolwiek. Taki zabieg zrobiłam również mężowi.. ale mu się nie podobało.. za gładko i za ślisko.. za mało męsko 😂
Peeling pachnie kwiatowo, w nawiązaniu do płatków róż ręcznie zbieranych przez Aneczkę i wieńczących peeling. Natomiast pod kołderką z płatków sam peeling wyglądem przypomina trochę owsiankę. Z powodzeniem sprawdziłby się w pielęgnacji stóp ale zwyczajnie jest mi go szkoda.
Być może w komentarzu poniżej Anula zdradzi sekret tak udanego produktu. Być może to kwestia wymieszania zwykłego kremu z korundem? Dodania odpowiednich olejków czy maseł? A może sekret tkwi w Aneczkowych płatkach róż? Z tego co pamiętam w jego skład wchodzi krem do rąk oraz korund.. ale czy każdy krem wymieszany z korundem da tak genialny efekt? Myślę, że warto spróbować.
Identyczny Anulowy peeling otrzymała również Aneczka, do postu którego Cię odsyłam: Ręcznie robiony peeling by Anula.
Postaram się uzupełnić post o skład o ile Anula go zdradzi. Jeśli nie to możesz ją molestować na blogu Co kręci Anulę oraz na Instagramie Co kręci Anulę. 😇
Ja, ze swojej mogę jedynie podziękować za kolejne cudo 💗
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz