stycznia 02, 2021

LORAC PRO 3 EYESHADOS PALETTE, CZYLI RECENZJA MOJEJ ULUBIONEJ NEUTRALNEJ PALETY

Są tylko dwie opcje.. albo zakochasz się.. albo nie 😂 Ja, kocham. Była to moja wielka miłość w chwili gdy tylko zobaczyłam kolorystykę palety. Typowa, bazowa paleta odcieni neutralnych. Wybierając palety cieni analizuję cienie pojedynczo. Jeżeli w palecie jest więcej niż trzy cienie, które już na starcie wiem, że nie będę używać to daruję sobie zakup. W przypadku palety Lorac Pro 3 Eyeshadows Palette wątpliwości miałam jedynie do ostatnich czarnych cieni. Nie są to kolory niezbędne w moim makijażu. Zdecydowanie wolę ciemne brązy, a w przypadku czarnego cienia najczęściej zastępuję go kredką.


Paleta przychodzi do nas w kartonowym opakowaniu w piaskowo-bezowej tonacji. Wyposażona jest w lustro, które pomimo dobrej jakości to w domowym zaciszu jest całkowicie pomijane. W środku znajduje się 16 cieni utrzymanych w kolorystyce neutralnej w stronę ciepłej barw. Producent podzielił cienie w dwóch rzędach. Górny rząd to cienie matowe, zaś dolny to różnego formatu błyski. Zdecydwanie jestem fanką takiego porządku, chociaż przyznaję, że w moim przypadku nie miał on specjalnie przyłożenia na wybór cieni podczas wykonywania makijażu. Z czasem znalazłam w palecie swoich ulubieńców po których najchętniej sięgałam, aż wyrobiły się denka.

Same cienie są świetnej jakości. Maty są bardo drobno zmielone. Pomimo użytkowania i dobicia denek w kilku z nich ani razu nie natknęłam się na grudkę. Jedyne zastrzeżenie mam co cienia Canvas, który w porównaniu do reszty jest zdecydowanie bardziej zbity. Początek tego cienia był oczywiście inny ale gdzieś od połowy.. nieco stwardniał. Nie przypominam sobie abym go w jakikolwiek sposób uszkodziła czy zalała. Pozostałe cienie są miękkie i aksamitne. Bez trudu nabieram je na pędzel, a wystarczy lekkie muśnięcie aby nabrać pigment na włosie. Poszczególne odcienie bardzo ładnie się ze sobą łączą i przenikają.

Dolny rząd to błyski wszelkiego formatu ale o różnym wykończeniu. Część z nich ma silniejszy pigment, cześć jest drobno zmielona tworząc na powiekach taflę, a niektóre grubiej zmielone. O ile w przypadku matów pięknie pracowało się pędzlami tak w przypadku błysków w niektórych przypadkach sens ma tylko aplikacja.. palcem. Wszystko zależy od efektu jaki chcę uzyskać. W dziennym makijażu aplikacja pędzlem pozostawia widoczny blask ale bez przykuwania uwagi. Za to kiedy chcę wydobyć mocniejszy efekt wystarczy zaaplikować cień palcem.

  • BLANC - biało-waniliowy mat, bardzo dobrze napigmentowany. Używam głównie do rozjaśnienia wewnętrznego kącika oraz pod łuk brwiowy. Nie wybija się na skórze. Nie sprawia wrażenie, że została położona mąka. Natomiast delikatnie rozjaśnia okolicę na którą zostanie zaaplikowany i stanowi świetną bazę pod inne cienie rozświetlające.
  • CANVAS - neutralny, cielisty beż. Formuła nieco zbita i sprawia problemy w aplikacji ale cień jest dobrze napigmentowany. Ten cień zdecydowanie najszybciej sięgną dna. Zdaje sobie sprawę, że użytkowniczki cieni dzielą się na takie, które bez klasycznego cielaka nie są w stanie się obejść (to zdecydowanie ja) oraz takie dla których ten cień jest zbędny. U mnie cień jest w użyciu niemal za każdym razem. Ląduje na całej powiece jako baza.

  • COOL TAUPE - średni, ciepły brąz, bardzo dobrze napigmentowany o miękkie formule.To cień który dobił denka jako drugi. Świetny do podkreślenia załamania powieki ale również jako ciemniejsza baza na całą powiekę. Wystarczy wówczas dodać blasku w wewnętrznym kąciku lub na środek powieki i makijaż gotowy.

  • PINK NUDE - pudrowy róż, bardzo dobrze napigmentowany o miękkiej i jedwabistej konsystencji. Chociaż to wciąż neutralny bazowy cień to dość rzadko po niego sięgam. Wszystko z uwagi na wyraźnie różowy ton. Gdybym nie miała innej opcji wyboru w postaci Canvas to cień byłby użytkowany systematycznie. W chwili kiedy zaczynam wykonywać makijaż i nie mam jeszcze określonego planu to pierwszeństwo ma Canvas. Natomiast kiedy mam plan pójść w chłodne tony wówczas wybieram Pink Nude.
  • CLAY - to cień idealnie współgrający z Pink Nude. Wciąż neutralna tonacja średniego brązu ale z lekko różowymi tonami. To łagodny pudrowy brudny róż. Świetnie napigmentowany i miękki. Cień ten nie był moim faworytem ale gdy Cool Taupe zaczął sięgać dna dałam szansę Clay. W efekcie również Clay sięgną denka. Cień ładnie podkreśla niebieską tęczówkę i wydobywa z niej złote tony. Używam podobnie jak cienia Cool Taupe, czyli w załamanie lub na całą powiekę.

  • TERRACOTTA - średni brąz z dużą przewagą żółtych pigmentów. W efekcie blisko mu do musztardowego odcienia ale genialnie wpisuje się kolorystykę palety i świetnie współgra z innymi kolorami. Jest bardzo dobrze napigmentowany. Po aktualnym zużyciu palety widzę, że mocno tego cienia nie doceniam. Daleko mu do denka, a przecież nie określiłabym go mianem najmniej lubianym w palecie.

  • DK. BROWN - ciemny ciepły brąz o świetnej pigmentacji. Jeden z moich ulubionych brązów w jakichkolwiek paletach. Jest świetnie wyważony i o odpowiedniej kolorystyce. Do tego niezwykle miękki i satynowy. Używam do przyciemniania makijażu w zewnętrznym kąciku, do wykonania kreski wzdłuż linii rzęs.
  • JET BLACK - czarny cień o dobrej pigmentacji. Niestety u mnie całkowicie pomijany i niemal nienaruszony. Potrafi ładnie skupić czarny pigment ale przy rozcieraniu dość mocno się wytrąca w szarawą chmurkę. Cóż.. czarne cienie nie są dla mnie.
  • LT. GOLD - delikatne zgaszone złoto z waniliowymi tonami. Niezwykle miękki i satynowy o świetnej pigmentacji. U mnie najczęściej ląduje w wewnętrznym kąciku oka.. i tylko tam. Cień ma jasną bazę, która po roztarciu na całej powiece potrafi zginąć. Prawdę mówiąc byłby to idealny rozświetlacz. Taflę którą pozostawia jest prześliczna ale nienachalna.
  • ALMOND PEARL - beżowy cień z wyraźnie chłodnymi tonami. Jest wręcz zimny w porównaniu do ciepłego Lt. Gold. Za to równie dobrze napigmentowany. Ma nieco mocniejszą bazę przez co nie ginie aplikowany na powiece.
  • MEDALLION - o ile o większości cieni można powiedzieć, że mają satynowe wykończenie to Medallion zdecydowanie jest brokatowy. To czyste stare złoto o miękkiej formule i świetnej pigmentacji. Spośród wszystkich blasków ma największe zużycie ale nie jest to łatwy cień. Nie ma mowy o aplikacji go pędzlem ponieważ dość słabo się go trzyma i jeszcze gorzej chwyta powieki. Za to aplikowany palcem wygląda genialnie! Potrafi być tą wisienką.
  • LT. PEWTER - delikatne złoto z chłodnymi fioletowymi podtonami. Ciężko mi znaleźć odpowiednik tego cienia, bo jest naprawdę wyjątkowy. To chyba najbardziej jedwabisty cień w całej palecie.. jest wręcz mięciutki. Bez trudu można go aplikować pędzlem ale najpiękniejszy blask wydobędziemy aplikując palcem. Pięknie ochładza makijaż.
  • AMETHYST - śliwkowy brąz o dobrej pigmentacji. Jest jednym z najmniej lubianych chociaż nie tego się spodziewałam. Niestety za każdym razem kiedy po niego sięgam psuje mi makijaż. W opakowaniu wyraźnie przeważają śliwkowe tony ale po aplikacji i rozcieraniu zmienia kolor na na szarawo-brązony. W dodatku wolałabym go w wersji matowej, która byłaby łatwiejsza w ograniu.
  • ROSE BROWN - nazwa tu idealnie pasuje "różowy brąz". Chociaż znajduje się pod koniec palety z najciemniejszymi cieniami to wcale nie jest ciemniejszy od złotego medalion. Intensywnie napigmentowany i jedwabisty. Bez trudu aplikuje się go pędzlem ale tradycyjnie więcej wyciągam aplikując palcem. Z uwagi na to, że został umiejscowiony wśród najciemniejszych stosunkowo często o nim zapominam.
  • DK. MOCHA - ciemny brąz o srebrnym wykończeniu i bardzo dobrej pigmentacji. Formuła nieco bardziej sucha od poprzedników ale wciąż miękka i delikatna. Śliczny cień, którego nie potrafię zegrać z moim makijażem.
  • TRUFFLE - teoretyczna czerń w wersji z połyskiem. Sama istota cienia czarnego w moim makijażu nie ma sensu, a co dopiero w wersji satynowej czy brokatowej. Miałam do niego kilka podejść ale aplikowany pędzlem wyglądał na szary. Za to precyzyjna aplikacja palcem zwyczajnie nie wychodzi. Dałam sobie z nim spokój.

Do palety była dołączona mini wersja bazy pod cienie. Niesamowicie wydajna i świetnej jakości. U mnie, z uwagi na tłustość powiek mam bardzo duży problem z utrzymywaniem się cieni w nienagannym stanie. Nie pomaga aplikacja korektora z przypudrowaniem.. to zwyczajnie musi być baza pod cienie. Tylko wówczas mój makijaż oczu przetrwa cały dzień bez najmniejszego uszczerbku. Nie ma znaczenia, czy jest to paleta za 30 zł czy za 250 zł, bez bazy pod cienie nie ma szans aby mój makijaż przetrwał.


Wciąż uwielbiam te cienie i używam niemal przy każdym makijażu. Po pozostałe palety sięgam sporadycznie lub gdy mam potrzebę na coś innego. Paleta sprawdza się u mnie zarówno w dziennym jak i wieczornym makijażu. Jest niemal intuicyjna. Wszystkie cienie świetnie ze sobą grają, a z uwagi na blaski trudno się tą paletą znudzić. 
W chwili kiedy kupowałam Lorac Pro 3 Eyeshadow Platte, trudno było mi znaleźć odpowiednią paletę, która zaspokoiłaby moje wszystkie podstawowe potrzeby. Nie chciałam dwóch dobrych palet. Chciałam jedną którą zabiorę na wyjazd, która będzie mi służyć na co dzień ale będę mogła wyciągnąć z niej jakiś efekt wow. Taki właśnie mam do niej stosunek.

Na chwilę obecną nie jest to jedyna paleta na rynku w takim zestawieniu kolorystycznym. Dlatego pomimo sentymentu i świetnej jakość nie wróciłabym do niej. Jako typowa kobieta.. chcę czegoś nowego.. innego. W końcu makijaż to nie obowiązek.. to zabawa. 

 A co obecnie bym wybrała w zastępstwie? 
 





 
 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © 2014 Kosmetyczny Fronesis , Blogger