Wiem, że pozbycie się skórki pomarańczowej jest nie lada wyzwaniem. Wklepując rano i wieczorem mazidła, które ze sklepowych półek obiecują nam cuda, niewiele dadzą bez ćwiczeń i diety. Terapię antycellulitową Lirene kupiłam pod koniec wakacji, jednak ze względu na to, że na zmianę miałam i traciłam motywację do ćwiczeń, nie chciałam jej używać. Teraz, gdy moja systematyczność i motywacja utrzymują się na imponującym poziomie od ponad miesiąca, postanowiłam zajrzeć do środka.
W opakowaniu znajdziemy dwie tubki o pojemności 100 ml każda. Niebieska tubka to "krok 1" czyli żel chłodzący, który należy stosować rano. Natomiast tubka różowa jest krokiem 2 w postaci żelu rozgrzewającego, który stosuje się na noc. Niby kuracja 14-dniowa, jednak to na jaki okres wystarczy jest uzależnione od tego ile specyfiku będziemy wcierać.
Żel chłodzący ma bardzo lekką żelową konsystencję o delikatnie niebieskim zabarwieniu. Odczuwalny zapach mentolu nie każdemu przypadnie do gustu, jednak po kilku minutach staje się mniej intensywny, a z czasem całkowicie znika. Mentol jest tu składnikiem odpowiedzialnym za realne odczucie chłodu na skórze. O ile w okresie letnim byłabym nim zachwycona, to teraz jest tą gorszą połową zestawu, z przyczyn wiadomych. Żel ma działać na zasadzie domowej kriolipolizy (zamrażanie tkanki tłuszczowej). Oczywiście nie osiągniemy preparatem temperatury -5C jak w gabinetach kosmetycznych, jednak efekt chłodzenia jest bezsprzeczny. Producent obiecuje, że to dzięki zawartej kofeinie, produkt ma stymulować spalanie tkanki tłuszczowej, działać wyszczuplająco i detoksykująco. Jednak nie oszukujmy się, że składnik, który odnajdujemy gdzieś w połowie składu powali nas na kolana. To samo dotyczy ekstraktu z owoców hiszpańskiej pomarańczy, którego zadaniem jest skuteczne pobudzenie i odżywienie skóry.
Sprawdźmy skład.
Skład (INCI): Aqua (Water), Glycerin, Alcohol Denat., Paraffinum Liquidum (Mineral Oil), Menthol, Acrylates/C10-30 Alkyl Acrylate Crosspolymer, Vinyl Dimethicone/Methicone Silsequioxane Crosspolymer, Triethanolamine, Sodium Polyacrylate, Caffeine, Dimethicone, Maltodextrin, Citrus Aurantium Dulcis (Orange) Extract, Chondrus Crispus (Carrageenan) Ethylhexylglycerin, Cyclopentasiloxane, Trideceth-6, Hydroxyethylcellulose, Xanthan Gum, Urea, PEG/PPG-18/18 Dimethicone, Sodium Hyalurinate, Phenoxyethanol, Parfum (Fragrance), Limonene, Linalool, CI 42090 (FD&C Blue No.1)
Na miejscu pierwszym podstawa większości kosmetyków czyli woda. Następnie nawilżacz w postaci gliceryny, za którym skóra mojej twarzy nie przepada. Alcohol denat. często w kosmetykach pełni funkcję rozpuszczającą lub konserwującą. Niemal wszędzie pojawiający się składnik otrzymywany w procesie destylacji ropy naftowej, czyli Paraffinum Liquidum - substancja komedogenna, zapobiega odparowaniu wody z powierzchni. W produktach do twarzy zdecydowanie jej unikam. Na miejscu piątym mentol, czyli jeszcze całkiem wysoko, składnik który przeszywa chłodem. W składzie znajdujemy również sztuczne emulgatory PEG, na szczęście w małej ilości.
Żel rozgrzewający mimo, że lubię go używać, budzi we mnie skrajne emocje. Uwielbiam go za efekt rozgrzanej skóry. Nie przypominam sobie aby jakikolwiek inny produkt tego rodzaju miał chociaż zbliżone właściwości. Podobnie jak w przypadku żelu chłodzącego, dwójka również ma lekką żelową konsystencję o delikatnie różowym zabarwieniu. Zapach jest nieco przyjemniejszy, jednak z pewnych względów (o tym za chwilę), nie radziłabym "zaciągać się" nim prosto z tubki.
O ile w przypadku niebieskiej tuby producent pochwalił się konkretnymi składnikami: kofeina, ekstrakt z owoców hiszpańskiej pomarańczy, mentol. Tutaj mamy ogólne nazwy: kompleks Total Slim, czynnik termoaktywny. Zupełnie nic mi to nie mówi i nic nie jest wyjaśnione. Żel ma działać na zasadzie liftingu termicznego i faktycznie podnosi temperaturę.
Co kryje czerwona tubka?
Skład (INCI): Aqua (Water), Glycerin, Isononyl
Isononanoate, Cyclopentasiloxane, Potassium Cetyl Phosphate, Cetyl
Alcohol, Cyclohexasiloxane, Triethanolamine, Acrylates/C10-30 Alkyl
Acrylate Crosspolymer, Glyceryl Polyacrylate, Fomes Officinalis
(Mushroom) Extract, Hordeum Distichon (Barley) Extract, PVP, Escin,
Theophylline, Caffeine, Threonine, Phenoxyethanol, Methylparaben, Parfum
(Fragrance), Limonene, Linalool, Cl 17200 (D&C Red No. 33).
Podobnie jak w przypadku żelu chłodzącego podstawą jest woda i gliceryna. Znajdziemy tu silikony na wysokich pozycjach oraz parabeny. Dodatkowo Triethanolamine może powodować reakcje alergiczne. PVP może podrażnić drogi oddechowe u osób wrażliwych. Niektóre z tych składników nie są zalecane do stosowania przez dłuższy okres czasu. Dlatego mimo, że moje opakowania wciąż zawierają produkty, zdecydowałam się na zakończenie kuracji.
Podobnie jak w przypadku żelu chłodzącego podstawą jest woda i gliceryna. Znajdziemy tu silikony na wysokich pozycjach oraz parabeny. Dodatkowo Triethanolamine może powodować reakcje alergiczne. PVP może podrażnić drogi oddechowe u osób wrażliwych. Niektóre z tych składników nie są zalecane do stosowania przez dłuższy okres czasu. Dlatego mimo, że moje opakowania wciąż zawierają produkty, zdecydowałam się na zakończenie kuracji.
Jedną z podstawowych, znanych mi metod walki z cellulitem jest poprawa mikrokrążenia poprzez stosowanie naprzemiennie zimnej i ciepłej wody na miejsca problematyczne. Terapia od Lirene działa dokładnie na tej samej zasadzie. Jest niezwykle przyjemna w stosowaniu i z pewnością może wspomóc proces walki z cellulitem. Skóra już po pierwszych dniach staje się gładsza, jędrniejsza i bardziej elastyczna. Obecnie przerywam moją terapię ze względów bezpieczeństwa. Z całą pewnością wrócę do tego zestawu, jednak ze względu na skład prawdopodobnie dopiero w okresie wiosennym. Oczywiście kosmetyk się sprawdził, jednak używać polecam z rozwagą.
Zestaw dostępny w drogerii Rossmann i Natura za około 30-35 zł
Jakie macie sposoby na cellulit?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz