listopada 29, 2016

KALLOS - TRZY RODZAJE MASEK: OMEGA, BLUEBERRY I ALOE

   Maski Kallos znaleźć można niemal na każdym blogu włosomaniaczki. Ich recenzje są różne ale warto pamiętać o tym, że nie każda maska sprawdzi się na każdych włosach.  W tym przypadku warto poeksperymentować tym bardziej, że Kallos w swoim asortymencie ma całkiem bogatą kolekcję. Swoją przygodę zaczęłam od małych wersji masek: Omega, Bluberry oraz Aloe. Znacie?


   Z licznych opisów i testów wynika, że moje włosy są jednocześnie niskoporowate z notorycznie przesuszonymi końcami. Są dość trudne w modelowaniu i bardzo krótko trzymają jakikolwiek skręt. Często mam też problemy z ich upięciem, bo wszelkie spinki, wsuwki, opaski, gumki i inne ozdoby zwyczajnie się z nich ześlizgują.
   Poza tym nie mam z nimi szczególnych problemów, bo same w sobie wyglądają dobrze chociaż poddaję je farbowaniu, na ogół cztery razy w roku. Staram się jednak unikać notorycznego używania prostownicy czy mechanicznego suszenia ale aniołkiem nie jestem. Nigdy nie stosuję masek i odżywek na całej długości włosów. Moim włosom ani skórze głowy takie zabiegi nie służą. Mam dość długie włosy (aktualnie sięgają do pasa) przez co mogę sobie pozwolić na stosowanie tego typu produktów nie wyżej niż do połowy ich długości. Tak też było w przypadku tych masek.


   Maski Kallos znają wszyscy.. nie mam co do tego wątpliwości. Aktualnie maski te można kupić w sieci drogerii Natura, przez co stały się jeszcze łatwiej dostępne. Największą popularnością cieszą się duże wersje o pojemności 1l, ja jednak doceniam to, że producent wypuścił na rynek mniejsze opakowania. Fakt, cenowo mają się nijak to litrowych wersji, ale z pewnością takie 275 ml opakowania mają swoje plusy. Bez większego wysiłku jestem w stanie je zużyć, a przy tym dość dobrze przetestować produkt. W przypadku gdy masa mi się nie sprawdzi lub nie będę z niej wystarczająco zadowolona nie męczę się.


   KALLOS - ALOE

   Nawilżająca, regenerująca maska do włosów, blask z ekstraktem Aloe Vera do suchych i łamiących się włosów. Natychmiast nawilża i odżywia strukturę suchych, łamiących się włókien włosów. Aktywne i bogate w witaminy i substancje mineralne czynne składniki ekstraktu Aloe Vera pobudzają porost włosów oraz wyczarowują jedwabiste, lśniące, bujne i łatwe do uczesania włosy.

   Skład (INCI): Aqua, Cetearyl Alcohol, Cetrimonium Chloride, Aloe Barbadensis Leaf Juice, Perfum, Citric Acid, Cyclopentasiloxane, Dimethiconol, Propyle Glycol, Benzyl Alcohol, Methylchloroisothiazolinone, Methylisothiazolinone.*

*podkreślone zostały składniki, które się powtarzają w pozostałych maskach tzw. baza masek



   Maska zawiera silikony oraz emolienty w postaci aloesu w związku z czym należy do masek nawilżających (humektantowych). Na naszym rynku jest dość mało tego typu masek. Ich zadaniem jest nawilżać włosy ale przy ich stosowaniu należy zachować umiar, bo nadużywane mogą puszyć włosy (szczególnie wysokoporowate). 
   Konsystencja maski jest dość gęsta i nieco toporna w rozprowadzaniu. Zapach aloesu jest dość dobrze wyczuwalny. Tę wersję maski stosuję najczęściej jako mieszankę z maską Omega lub Blueberry. Za to gdy mam więcej czasu to najpierw nakładam maskę Aloesową na około 15-20 minut przed myciem, następnie myję włosy i nakładam maskę Omega lub Bluberry na kolejne 15-20 minut. 
   Takie stosowanie masek daje mi wyczuwalny efekt wygładzenia. Włosy są lśniące i póki co elektryzowanie się włosów jest mi obce. Maska może jednak się na sprawdzić na mocno zniszczonych włosach. Choć jestem z niej zadowolona, to same końce moich włosów (około 5 cm) wciąż są nieco chropowate w dotyku. Jest to efekt ostatniego rozjaśniania włosów, a jedynym lekarstwem są nożyczki.


   KALLOS - BLUEBERRY

   Rewitalizująca maska Czarna Jagoda do suchych, zniszczonych i poddanych obróbce chemicznej włosów z ekstraktem Czarnej Jagody i olejkiem Awokado. Dzięki zawartości wysokiej koncentracji Antyoksydantów, składników mineralnych i witamin, natychmiast rewitalizuje suche, zniszczone i poddane obróbce chemicznej włosy. Aktywny składnik czystego oleju Avocado dogłębnie odżywia włókna włosów oraz skórę głowy.

   Skład (INCI): Aqua, Cetearyl Alcohol, Cetrimonium Chloride, Persea Gratissima Oil, Perfum, Vaccinium Myrtillus Extract, Citric Acid, Cyclopentasiloxane, Dimethiconol, Propyle Glycol, Niacinamide, Calcium Pantothenate, Sodium Ascorbyl Phosphate, Tocopheryl Acetate, Pyridoxine HCI, Maltrodextrin Sodium Starch, Octenylsuccinate Sillica, Benzyl Alcohol, Methylchloroisothiazolinone, Methylisothiazolinone.



   Maska zawiera silikony oraz substancje nawilżające w postaci oleju z awokado w związku z czym należy do masek natłuszczających (emolientowych). Tytułowa Czarna Jagoda występuje w składzie za olejkiem z awokado, a także za substancją zapachową co automatycznie sprawia, że występuje w niewielkiej ilości. W zasadzie maska ta powinna nosić nazwę Avocado, a nie Blueberry.. ale od dawna wiadomo, że producenci nie kierują się logiką w nazewnictwie swoich produktów.
   Z całej trójki maska ma najbardziej rzadką konsystencję, ale bez obaw, nie przepływa przez palce. Zapach maski tak samo jak jej skład niewiele ma wspólnego z jagodą. Niby można tę jagodę odnaleźć w jakiś podtonach zapachu ale dla mnie ta próba przekształcania awokado na jagodę raczej nie wyszła. Czuć tu przede wszystkim chemię ale nie jest to zapach który odrzuca. 
   Moje włosy niemal tę maskę piją. Mimo to nie widzę szczególnie rewelacyjnego działania. Faktycznie włosy są bardziej wygładzone i dociążone ale bez większego zachwytu. Po spłukaniu maski nie mam większych problemów z rozczesaniem włosów szczotką Tange Teezer, jednak inna szczotka czy grzebień mógłby sobie nie poradzić. Na drugi dzień po myciu muszę na końcówki zaaplikować serum, bo końce zaczynają się puszyć, a na długości lekko kołtunić.


   KALLOS - OMEGA

   Opis producenta:
   Kallos Omega Bogato regenerująca maska do nieżywotnych, łamiących się włosów z kompleksem Omega-6 i olejem Makadamii. Dogłębnie regenerująca, intensywnie odżywiająca maska do włosów z kompleksem Omega-6 i olejem Makadamia, która rekonstruuje strukturę suchych, łamiących się i nieżywotnych włókien włosów oraz ich połysk


   Skład (INCI): Aqua, Cetearyl Alcohol, Cetrimonium Chloride, Macadamia Ternifolia Seed Oil, Borago Officinalis Seed Oil, Citric Acid, Cyclopentasiloxane, Dimethiconol, Propyle Glycol, Benzyl Alcohol, Methylchloroisothiazolinone, Methylisothiazolinone.



   Maska zawiera silikony oraz substancje nawilżające w postaci oleju z nasion makadamia oraz oleju z nasion ogórecznika w związku z czym należy do masek natłuszczających (emolientowych). Z całej trójki, to właśnie Omega ma najgorszy zapach, przypominający mokre zborze. Jej działanie na moich włosach jest minimalnie lepsze od wersji Bluberry. Być może jest to kwestią większej koncentracji olejków. Mimo to oceniam ją podobnie.


   Nie wykluczam tego, że z masek byłabym bardziej zadowolona po podcięciu zniszczonych końcówek. Jednak fakt jest taki, że na przestrzeni czasu kiedy je stosowałam moje włosy uległy niewielkiej poprawie. Najbardziej jestem zadowolona z tego, że zlikwidowany został problem elektryzowania się włosów. Choć w tej kwestii jest to również zasługą serum na końcówki, które stosuję doraźnie. 
   Z całą pewnością będę chciała wypróbować inne wersje Kallosów, ale także w tych samych 275 ml pojemnościach. Maski Kallos nie zachwyciły mnie jakoś szczególnie. Nie są złe.. są poprawne. O wiele lepiej spisują się u mnie w mieszanych kombinacjach niż samodzielnie. Póki co nie wykluczam powrotu do wersji aloesowej, bo tego typu masek na drogeryjnych półkach jest wyjątkowo mało, a dobrze zbilansowana pielęgnacji potrafi zdziałać cuda.

   Jakie są Twoje ulubione Kallosy?



19 komentarzy:

  1. u mnie poprawnie sprawdzala się kallos latte

    OdpowiedzUsuń
  2. Miałam litr tej jagodowej, ale nie udało mi się jej zużyć :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Swego czasu byłam wierna fanka wersji Mlecznej z proteinami. Teraz robię sobie małą przerwę z obawy przed przeproteinowaniem. Chyba zastanowię się nad wersją aloesowa :))

    OdpowiedzUsuń
  4. Nigdy nie miałam masek Kallosa i w sumie jakoś nieszczególnie mnie kuszą :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja najbardziej lubię kallosa bananowego i latte :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Używam wersji keratynowej i jak na moje potrzeby też jest ok ;) Lubiłam też szampon bananowy, ale blueberry już mnie uczulił :/

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja miałam kallosa czekoladowego i mlecznego. Ale nie widziałam jakiegoś efektu wow. Robiłam też z nimi eksperymenty. np. mieszałam z oliwą z pestek winogron i witaminami. I trzymałam kilka godzin.. wtedy efekt był.. choć podejrzewam, ze nie od kallosa. ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Miałam krótką przygodę z marką Kallos, ale niestety nie polubiliśmy się.

    OdpowiedzUsuń
  9. Miałam tylko tą aloe :) Według mnie nardzo dobra ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Mam dwie maski kallos jednak to Keratin a druga Silk i obie są fajne:)

    OdpowiedzUsuń
  11. Muszę przyznać, że i na moich włosach te maski nie do końca się sprawdzały tak w 100%. Najlepiej wspominam wersję omega. Sprawdzała się nakładana na dłuższy czas pod foliowy czepek i ręcznik i najlepiej jeszcze raz na jakiś czas podgrzana ciepłym strumieniem suszarki. Efektów rzucających na kolana jednak nie było. Ale oczywiście dałam jej szansę i trochę z nią pokombinowałam. Dodawałam do niej swoje składniki takie jak miód, oleje, siemię lniane czy inne ekstrakty ziołowe. Dzięki takiemu podkręceniu naturalnym składnikami efekty były zdecydowanie lepiej zauważalne :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Moje ulubione Kallosy to bananowa i jagodowa, aloe czeka na swoją kolej ;)

    OdpowiedzUsuń
  13. jagodową miałam i też mnie nie zachwyciła, póki co moją ulubioną jest multivitamina :) muszę też wypróbować wersję z aloesem :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Uwielbiam ich maseczki miałam wszystkie :) w sumie pod kątem działania tak naprawdę nie wiele się różnią :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Póki co na moich włosach sprawdziła się tylko Pro-tox :)

    OdpowiedzUsuń
  16. Fajnym pomysłem są łączone kombinacje, tym bardziej jeśli to się u Ciebie sprawdza :) Ja tam nie jestem jakąś największą fanką Kallosów, bo dla moich włosów są przeciętne (a naprawdę miałam ich trochę. Jeden litr stoi do dziś :D). Za to mile wspominam ich zapachy. Blueberry np. jako jeden z lepszych :)

    OdpowiedzUsuń
  17. Z Kallosów używałam na razie jedynie wersji Keratin, a raczej nadal używam (mam litrowy słój :P) i spisuje się naprawdę dobrze. Oczywiście zdaję sobie sprawę, ze to także zasługa silikonów tam zawartych, a nie bogactwa dobroczynnych składników, ale i tak mam ochotę także na inne wersję, szczególnie mleczną :D

    OdpowiedzUsuń
  18. Chwilowo czuję się do nich zniechęcona, przez zapchaną skórę głowy, a niestety przy krótkich włosach nie mam zbyt wiele opcji, żeby nakładać ją od ucha w dół, skoro włosy mam do ucha 😉

    OdpowiedzUsuń

Copyright © 2014 Kosmetyczny Fronesis , Blogger