Posiadaczką balsamu Czarszki stałam się zupełnym fartem.. ale to jednak z czasem dotarło do mnie jak wielki fart miałam. Monika z bloga Mama z różową torebką dała mi cynk, że Paulina wypuściła na świat trzy balsamy. Zajrzałam do sklepu, poczytałam, wybrałam i zamówiłam.. a potem odświeżeniu strony wszędzie widniał napis: "Ten produkt nie występuje już w magazynie". To dość zaskakujące, choć chyba jeszcze bardziej zaskakuje mnie to, że te balsamy wciąż rozchodzą się jak świeże bułeczki.. chociaż nie.. nie bułki.. to raczej jak pierwsze asortymenty torebek Wittchena w Lidlu.
Równie zaskakujące okazały się recenzje po tygodniu od otwarcia sklepu. Ja rozumiem, że jest to produkt do oczyszczania i może okazać się fajny albo nie, w dość krótkim czasie.. no ale po tygodniu? Potem przyszła wielka fala miłości. Czy czytałaś negatywną recenzję? Dość ciekawe jest też to, że naprawdę niewiele osób toleruje na swojej skórze tłuste oleje i balsamy. Po wielkim Boom ! na metodę OCM mam wrażenie, że jedynie nieliczni wciąż są jej wierni.. i w pełni to rozumiem.. bo sama wciąż ją lubię. Są jednak produkty, które są nazywane hydrofilowymi co oznacza, że z łatwością można je zmyć samą wodą. Balsamy Czarszki do takich nie należą o czym sama od początku mówi w prost. Zatem skąd ta wielka i nagła miłość?
Od producenta:
Balsam jest kosmetykiem, który ma za zadanie usuwać makijaż, nawet długotrwały oraz usuwać zanieczyszczenia, które zebrały się na twarzy w ciągu dnia zapobiegając przy tym niepotrzebnemu przesuszeniu skóry. Aksamitna konsystencja i świeży, cytrusowy zapach mają dodatkowo uprzyjemnić wieczorny rytuał pielęgnacyjny. Balsam zawiera między innymi regenerujący olej jojoba, ujędrniający olej makadamia oraz wzmacniający naczynka olej z arniki górskiej.
Odpowiednio dobrane proporcje olejków eterycznych z różowego grejpfruta, mandarynki i słodkiej pomarańczy zapewniają pachnącą, energetyzującą eksplozję przyjemności i odświeżenia.
Nie mam absolutnie żadnych zastrzeżeń co do opakowania. Lubię szkło choć w mojej łazience drży ono na widok mojego męża. Pomimo ciągłego użytkowania etykiety wciąż wyglądają nienagannie. Sam słoik jest wygodny w użytkowaniu, choć na samym początku miałam mega problem z jego odkręceniem.. zdecydowanie Paulina powinna przestać trenować te bicepsy. Pojemność 100 ml w cenie 60 zł jest dla mnie jak najbardziej do zaakceptowania, bo jest to produkt wydajny. Miałam już przyjemność poznać balsam Take The Day Off z marki Clinique (125 ml za około 130 zł) oraz rumiankowy balsam do demakijażu marki The Body Shop (90 ml za 60 zł). Balsam Czarszki wciąż plasuje się wśród nich najbardziej atrakcyjnie cenowo.. a jak z resztą?
Przede wszystkim bardzo lubię ten balsam za zapach. Wyraźny zapach cytrusów, który pobudza i odpręża. To naprawdę wielka przyjemność.. szczególnie wieczorem gdy padam zmaltretowana na twarz. Wszelkie podrygi jakiegokolwiek bólu głowy od razu mijają.. ale ja to akurat z tych co zapach cytrusów w kosmetykach wielbią. Z tego też względu to właśnie aromat był punktem, który przeważył przy wyborze balsamu.
Również przypadła mi do gustu konsystencja balsamu. Miękka i delikatna choć w słoiku trzyma swoją formę jak zaczarowana.. nie rusza jej zewnętrzna temperatura. Ale.. ale.. pod wpływem ciepła dłoni zaczyna się topić momentalnie i zmienia się w tłusty olejek. Dokładnie! Żadne tam kiziu miziu tylko solidna dawka tłustości..
W pełni mi to odpowiada. To typowe dla balsamów/olejków, które z wodą się nie lubią i w pełni należy przyjąć to na klatę.. lub omijać szerokim łukiem. Balsam wymaga dodatkowego zmycia żelem lub pianką ale z takimi produktami miałam już do czynienia i w mojej ocenie są lepsze i gorsze.. czy może raczej przyjemniejsze i mniej przyjemne. Balsam Czarszki zdecydowanie plasuje się w gronie tych bardziej przyjemnych. Choć konsystencja jest treściwa to jednak nie męczę się kilkukrotnie ze zmywaniem jak miało to miejsce w przypadku olejku do demakijażu z Biolove. Ale.. w pierwszej kolejności zmywam makijaż płynem micelarnym, w drugim kroku sięgam po balsam, zmywam go kilkukrotnie za pomocą ściereczki muślinowej zamoczonej w ciepłej wodzie, a na koniec przy użyciu gąbki Konjac oraz żelu z witaminą C marki Avalon Organics zmywam resztki. Po prostu ful opcja.. i wcale nie czuję abym moją skórę maltretowała.
Co w składzie piszczy?
Skład (INCI): Butyrospermum
Parkii (Shea) Butter, Vitis Vinifera (Grape) Seed Oil, Mangifera Indica
(Mango) Seed Butter, Persea Gratissima (Avocado) Oil, Olea Europaea
(Olive) Fruit Oil, Simmondsia Chinensis (Jojoba) Oil, Macadamia
Ternifolia Seed Oil, Arnica Montana Infused Oil, Citrus Grandis
(Grapefruit) Oil, Citrus Sinensis (Sweet Orange) Oil, Citrus Nobilis
(Mandarin) Oil.
- Masło shea - ma właściwości odżywcze, nawilżające i łagodzące objawy suchości skóry. Wykazuje działanie pielęgnujące, natłuszczające i nawilżające. dzięki niemu skóra jest gładka i miękka. Przyśpiesza gojenie ran, podrażnień i stanów zapalnych.
- Olej z pestek winogron - działa ściągająco, gojąco i poprawia napięcie skóry. W czystej postaci może przesuszać i mocno ściągać.
- Masło mango - posiada właściwości nawilżające i regenerujące. Może być stosowany jako środek powierzchniowo czynny - czyszczący.
- Olej z awokado - działa natłuszczająco, regenerująco, silnie odżywczo i ochronnie. Olej zbliżony w budowie do lipidów skóry, dlatego jest wysoce tolerowany, polecany do skóry dojrzałej, suchej i wrażliwej.
- Oliwa z oliwek - odżywia, nawilża oraz regeneruje skórę, opóźnia objawy starzenia oraz wygładza istniejące zmarszczki. Posiada dobroczynne działanie ochronne przed czynnikami zewnętrznymi, uzupełniając wszelkie niedobory lipidowe. Witaminy w niej zawarte z łatwością przenikają skórę.
- Olej jojoba - wykazuje działanie łagodzące, uelastyczniające, wzmacniające cement międzykomórkowy skóry, zmiękczające, natłuszczające i lekko nawilżające.
- Olej z orzechów makadamii - oprócz właściwości natłuszczające ma również silne i głębokie działanie nawilżające. Polecany do skóry, łuszczącej się i wrażliwej.
- Olej z arniki - wzmacnia naczynka, działa kojąco na rany, obrzęki i choroby skóry. Posiada właściwości zmiękczające.
- Olejek z pomarańczy słodkiej - posiada właściwości antyseptyczne, ogrzewające, relaksujące, przeciwzapalne, regenerujące.
- Olejek grejpfrutowy - hamuje wydzielanie łoju, normalizuje procesy rogowacenia, zapobiega zaburzeniom rogowacenia mieszków włosowych.
- Olejek klementynkowy - stosowany głównie jako substancja zapachowa. Posiada właściwości antyseptyczne, odświeżające, tonizujące, rozjaśniające, gojące i opóźniające procesy starzenia skóry.
Skład muszę uznać za dość prosty, bo oleje i masła tu zawarte są mi raczej znane. Nic specjalnie mnie tu nie zaskakuje, jednak często to proporcje produktów czy nawet jeden składnik potrafi sprawić, że produkt zwyczajnie staje się dobry.
Ucząc się na własnych błędach wiem, że wcale nie trzeba być agresywnym aby oczyścić skórę twarzy. Jeśli nie lubisz metody OCM za to, że jest "tłusta" to z żadnym balsamem czy olejkiem też się nie polubisz. To nie jest produkt który robi cuda ale z pewnością bardzo ładnie, delikatnie i przyjemnie oczyszcza skórę.. i tyle! Przy używaniu balsamu nie doświadczyłam niczego negatywnego, a jego stosowanie przyjęłam do świadomości jako coś normalnego i naturalnego. Nie zastanawiam się czego tu dzisiaj użyć.. po prostu sięgam po balsam. Wraz z pogłębiającym się dnem zaczynam jednak odczuwać pewien niepokój.. czyżby czekała mnie stresująca sobota pełna wojowniczego nastawienia, gdzie moją bronią będzie myszka i klikanie "Odśwież" w sklepie czarszka.pl 😱 Bo jednak do balsamu chętnie bym wróciła.. na szczęście mam w zapasach kilka fajnych produktów więc może międzyczasie to szaleństwo ustanie? Chociaż trochę? Ociupinkę?
Którą wersję wybrałabyś dla siebie?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz