Nie lubię czytać długich i nudnych postów. Dlatego postanowiłam podzielić post dotyczący SLS. Tu znajdziesz jeszcze kilka ciekawostek odnoście znalezionych przeze mnie badań, a także to czy faktycznie należy bać się SLS jak ognia piekielnego. Zapraszam do drugiej części.
Oto co jeszcze znalazłam w badaniach nad SLS:
- dzieci poniżej szóstego roku życia są szczególnie narażone na nieprawidłowy rozwój oka
- Sodium Lauryl Sulphate może powodować zaćmę u osób dorosłych oraz opóźniać gojenie się ran na powierzchni rogówki
- Sodium Lauryl Sulphate ma niską masę cząsteczkową przez co jest łatwo przyswajalny przez organizm. Gromadzi się w sercu, wątrobie oraz mózgu i może być przyczyną poważnych problemów tych narządów.
- przyczynia się do wysuszenia i szorstkości skóry
- powoduje zaburzenia w układach biologicznych skóry
- Sodium Lauryl Sulphate jest na tyle żrący, że przyczynia się do niszczenia mieszków włosowych i upośledza wzrost włosów.
Skoro
istnieje kilkadziesiąt raportów na temat szkodliwości SLS-ów to
dlaczego wciąż są stosowane? ! Problem polega na tym, że są tanie i
łatwe w produkcji. Dodatkowo, niemal każdy ma dostęp do Internetu, gdzie
raporty, badania, oraz artykuły na ten temat są szeroko dostępne. Zatem to, że nie szukasz i nie czytasz takich raportów, nie jesteś świadoma zagrożeń z nich wynikających jest na plus dla koncernów produkujących takie produkty.
Coraz
więcej uwagi przykładamy również do tego co jemy niż do tego co nakładamy na
skórę. Gdy jemy, enzymy zawarte w naszej ślinie i w żołądku pracują na to, aby
rozbić substancje szkodliwe i oczyścić organizm. Jednak szkodliwe substancje
umieszczane na skórze są częściowo wchłaniane i trafiają do krwiobiegu
(nie są filtrowane ani rozbijane). Z czasem te chemikalia gromadzą
się w naszym organizmie. Im dłużej i więcej używasz tego typu produktów tym bardziej zanieczyszczony jest organizm, który nieradzi sobie z ich wydaleniem.
Niezależna grupa badawcza The Environmental
Working Group (EWG) szacuje, że jeden na pięć kosmetyków zawierających
SLS-y jest zanieczyszczony środkami rakotwórczymi.
Nie chodzi mi o
to, aby wszystko wyrzucić i kupować drogie produkty, bo jak już udowodniłam w poście o substancjach wpływających na gospodarkę hormonalną (link do posta) szkodliwe
substancje występują powszechnie zarówno w
łatwo dostępnych produktach jaki i w tych marek selektywnych. Zatem, dobrze jest zaszczepić w sobie brak ufności do wszystkich produktów produkowanych przez wielkie spółki jak i tych "naturalnych" oraz polecanych przez
koleżankę. Pamiętaj, że nikt nie zadba o Ciebie lepiej niż Ty sama.
Nie
chcę też nawracać wszystkich. Chodzi mi o to, aby każdy mógł podejmować świadomy wybór. Jeżeli kupujesz produkty zawierające szkodliwe składniki
i nie zdajesz sobie z tego sprawy, to górą są koncerny, który je produkują. Natomiast jeżeli kupujesz produkt świadomie to jest to
wyłącznie Twoja decyzja.
Dla jasności: nie mówię, że SLS zabija!
Osobiście
nie przepadam za SLS-ami bo wysuszają mi skórę i w efekcie muszę używać
więcej produktów nawilżających. To jednak nie znaczy, że reszta świata
ma lub będzie miała tak samo jak ja. Z pewnością są osoby bardziej
odporne na ich działanie oraz takie, które są mało odporne. Dodatkowo
inny wpływ mogą mieć SLS-y na osoby, które myją włosy codziennie, a inny na osoby które myją co drugi lub trzeci dzień.
Post niema na celu nikogo obrażać. Jeśli używasz produktów, które
zawierają SLS-y to absolutnie masz do tego prawo. Post pełni jedynie
funkcję informacyjną popartą badaniami naukowymi. Publikacja posta ma na
celu jedynie poprawienie wiedzy dotyczącej stosowania produktów
zawierających SLS-y, dzięki czemu staniemy się bardziej świadomymi
konsumentami. Jeżeli chcesz skorzystać z tej wiedzy to bardzo się
cieszę, jeżeli nie to nikt niema prawa Cię krytykować ani obrażać. Sama
nie jestem święta i przez dobry PR, opakowaniu oraz zapachu zdarza mi się
kupić kosmetyk zawierający SLS. Chociaż to w minionym roku zdarzyło mi
się tylko raz..z czego akurat jestem dumna.
Moja
prośba: jeżeli prowadzisz bloga, gdzie piszesz recenzję kosmetyków to
wstawiaj chociaż zdjęcie składów kosmetyków. Producenci na swoich
stronach najczęściej tego nie robią, bo z reguły mają coś do ukrycia więc często jedynym źródłem informacji o
składzie kosmetyku jest właśnie Twój blog. Nie powinno tak być, ale tak jest.
Ściskam Wszystkich. Dbajcie o siebie i innych.
Rozkłada mnie choróbsko i międzyczasie mam remont łazienki. Wybaczcie jeśli nie będzie mnie kilka dni..będę robić co w mojej mocy, ale nie jestem w stanie przewidzieć wszystkiego.
Staram się omijać takie substancje, oczywiście nie zawsze ta się to zrobić, ale tam gdzie mogę chętnie korzystam
OdpowiedzUsuńZdrowe podejście. To prawda, że do pewnych rzeczy jesteśmy przyzwyczajeni i trudno jest nam znaleźć zastępstwo.
UsuńMuszę bardziej zwracać uwagę na skład....
OdpowiedzUsuńdla niektórych składników warto powiedzieć NIE ;-)
Usuńznów mnie straszysz! Ja używam szamponów z slsami co jakiś czas, moje włosy nie cierpią tych naturalnych i się plączą jak diabli, ale mimo to stram się ku nim kierować ;)
OdpowiedzUsuńTo nie koniec straszenia ;-) Także łykaj witaminki, aby włosy nie wypadały przy czytaniu moich postów ;-) Faktycznie te "naturalne" i bardziej naturalne mogą być trudne w stosowaniu. Jeśli stosujesz co jakiś czas SLS to tragedii nie ma, gorzej gdy używasz na co dzień szamponu, żelu do ciał, żelu do twarzy, płynu do mycia naczyń itd z SLSami. Wydaje mi się, że podejście masz całkiem zdrowe i świadome. A to najważniejsze :-)
UsuńOj tak, coś wiem o skutkach nadużywania SLSów. Od jakiegoś czasu na prawej dłoni robią mi się krostki a później małe ranki, przy kontakcie z ciepłą/gorącą wodą piecze jak diabli. Latem myślałam, że to uczulenie słoneczne... ale w końcu chyba znalazłam winowajcę - płyn do mycia naczyń i mydło w płynie. Nie kłamiąc używam tych produktów około 20 razy dziennie, taka mała mania czystości... Dzisiaj postanowiłam zakładać rękawiczki przy myciu naczyń (wcześniej jakoś nie mogłam się do tego przekonać) oraz poszukać jakiegoś mydła bez SLS w składzie.
UsuńTo tylko potwierdza szkodliwość SLSów.. a im więcej i częściej tym gorzej :-(
UsuńOd teraz postaram unikać się SLS :-)
OdpowiedzUsuńja używam szamponów z sls, nie szkodzą mi, za to w żelach isana pod prysznic już widzę róźnicę
OdpowiedzUsuńJakiś czas temu, kiedy postanowiłam powiedzieć SLSom nie przeglądając półki z szamponami dla dzieci byłam przerażona w ilu produktach właśnie dla bobasków jest SLSów. Są to zarówno szampony jak i produkty do kąpieli. I potwierdza się również to co mówisz bo nie miało zupełnego znaczenia czy były to tańsze marki czy droższe odpowiedniki.
OdpowiedzUsuńStaram się wstawiać składy kosmetyków przy każdej recenzji na blogu, bo sama muszę unikać slsów w szamponach czy odżywkach do włosów, gdyż po nich z miejsca dostaję łupieżu. Podobnie unikam ich w pielęgnacji twarzy, ale do ciała je stosuję póki co (w żelach pod prysznic) ;)
OdpowiedzUsuń