lutego 24, 2016

SLS, A ŚWIADOMOŚĆ KONSUMENCKA - CZ II

Nie lubię czytać długich i nudnych postów. Dlatego postanowiłam podzielić post dotyczący SLS. Tu znajdziesz jeszcze kilka ciekawostek odnoście znalezionych przeze mnie badań, a także to czy faktycznie należy bać się SLS jak ognia piekielnego. Zapraszam do drugiej części. 
 

Oto co jeszcze znalazłam w badaniach nad SLS:
  • dzieci poniżej szóstego roku życia są szczególnie narażone na nieprawidłowy rozwój oka
  • Sodium Lauryl Sulphate może powodować zaćmę u osób dorosłych oraz opóźniać gojenie się ran na powierzchni rogówki
  • Sodium Lauryl Sulphate ma niską masę cząsteczkową przez co jest łatwo przyswajalny przez organizm. Gromadzi się w sercu, wątrobie oraz mózgu i może być przyczyną poważnych problemów tych narządów.
  • przyczynia się do wysuszenia i szorstkości skóry
  • powoduje zaburzenia w układach biologicznych skóry
  • Sodium Lauryl Sulphate jest na tyle żrący, że przyczynia się do niszczenia mieszków włosowych i upośledza wzrost włosów.

Skoro istnieje kilkadziesiąt raportów na temat szkodliwości SLS-ów to dlaczego wciąż są stosowane? ! Problem polega na tym, że są tanie i łatwe w produkcji. Dodatkowo, niemal każdy ma dostęp do Internetu, gdzie raporty, badania, oraz artykuły na ten temat są szeroko dostępne. Zatem to, że nie szukasz i nie czytasz takich raportów, nie jesteś świadoma zagrożeń z nich wynikających jest na plus dla koncernów produkujących takie produkty.

Coraz więcej uwagi przykładamy również do tego co jemy niż do tego co nakładamy na skórę. Gdy jemy, enzymy zawarte w naszej ślinie i w żołądku pracują na to, aby rozbić substancje szkodliwe i oczyścić organizm. Jednak szkodliwe substancje umieszczane na skórze są częściowo wchłaniane i trafiają do krwiobiegu (nie są filtrowane ani rozbijane). Z czasem te chemikalia gromadzą się w naszym organizmie. Im dłużej i więcej używasz tego typu produktów tym bardziej zanieczyszczony jest organizm, który nieradzi sobie z ich wydaleniem.


Niezależna grupa badawcza The Environmental Working Group (EWG) szacuje, że jeden na pięć kosmetyków zawierających SLS-y jest zanieczyszczony środkami rakotwórczymi.

Nie chodzi mi o to, aby wszystko wyrzucić i kupować drogie produkty, bo jak już udowodniłam w poście o substancjach wpływających na gospodarkę hormonalną (link do posta) szkodliwe substancje występują powszechnie zarówno w łatwo dostępnych produktach jaki i w tych marek selektywnych. Zatem, dobrze jest zaszczepić w sobie brak ufności  do wszystkich produktów produkowanych przez wielkie spółki jak i tych "naturalnych" oraz polecanych przez koleżankę. Pamiętaj, że nikt nie zadba o Ciebie lepiej niż Ty sama.

Nie chcę też nawracać wszystkich. Chodzi mi o to, aby każdy mógł podejmować świadomy wybór. Jeżeli kupujesz produkty zawierające szkodliwe składniki i nie zdajesz sobie z tego sprawy, to górą są koncerny, który je produkują. Natomiast jeżeli kupujesz produkt świadomie to jest to wyłącznie Twoja decyzja.

Dla jasności: nie mówię, że SLS zabija!
Osobiście nie przepadam za SLS-ami bo wysuszają mi skórę i w efekcie muszę używać więcej produktów nawilżających. To jednak nie znaczy, że reszta świata ma lub będzie miała tak samo jak ja. Z pewnością są osoby bardziej odporne na ich działanie oraz takie, które są mało odporne. Dodatkowo inny wpływ mogą mieć SLS-y na osoby, które myją włosy codziennie, a inny na osoby które myją co drugi lub trzeci dzień.

Post niema na celu nikogo obrażać. Jeśli używasz produktów, które zawierają SLS-y to absolutnie masz do tego prawo. Post pełni jedynie funkcję informacyjną popartą badaniami naukowymi. Publikacja posta ma na celu jedynie poprawienie wiedzy dotyczącej stosowania produktów zawierających SLS-y, dzięki czemu staniemy się bardziej świadomymi konsumentami. Jeżeli chcesz skorzystać z tej wiedzy to bardzo się cieszę, jeżeli nie to nikt niema prawa Cię krytykować ani obrażać. Sama nie jestem święta i przez dobry PR, opakowaniu oraz zapachu zdarza mi się kupić kosmetyk zawierający SLS. Chociaż to w minionym roku zdarzyło mi się tylko raz..z czego akurat jestem dumna.

Moja prośba: jeżeli prowadzisz bloga, gdzie piszesz recenzję kosmetyków to wstawiaj chociaż zdjęcie składów kosmetyków. Producenci na swoich stronach najczęściej tego nie robią, bo z reguły mają coś do ukrycia więc często jedynym źródłem informacji o składzie kosmetyku jest właśnie Twój blog. Nie powinno tak być, ale tak jest. 

Ściskam Wszystkich. Dbajcie o siebie i innych.
Rozkłada mnie choróbsko i międzyczasie mam remont łazienki. Wybaczcie jeśli nie będzie mnie kilka dni..będę robić co w mojej mocy, ale nie jestem w stanie przewidzieć wszystkiego.

12 komentarzy:

  1. Staram się omijać takie substancje, oczywiście nie zawsze ta się to zrobić, ale tam gdzie mogę chętnie korzystam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zdrowe podejście. To prawda, że do pewnych rzeczy jesteśmy przyzwyczajeni i trudno jest nam znaleźć zastępstwo.

      Usuń
  2. Muszę bardziej zwracać uwagę na skład....

    OdpowiedzUsuń
  3. znów mnie straszysz! Ja używam szamponów z slsami co jakiś czas, moje włosy nie cierpią tych naturalnych i się plączą jak diabli, ale mimo to stram się ku nim kierować ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To nie koniec straszenia ;-) Także łykaj witaminki, aby włosy nie wypadały przy czytaniu moich postów ;-) Faktycznie te "naturalne" i bardziej naturalne mogą być trudne w stosowaniu. Jeśli stosujesz co jakiś czas SLS to tragedii nie ma, gorzej gdy używasz na co dzień szamponu, żelu do ciał, żelu do twarzy, płynu do mycia naczyń itd z SLSami. Wydaje mi się, że podejście masz całkiem zdrowe i świadome. A to najważniejsze :-)

      Usuń
    2. Oj tak, coś wiem o skutkach nadużywania SLSów. Od jakiegoś czasu na prawej dłoni robią mi się krostki a później małe ranki, przy kontakcie z ciepłą/gorącą wodą piecze jak diabli. Latem myślałam, że to uczulenie słoneczne... ale w końcu chyba znalazłam winowajcę - płyn do mycia naczyń i mydło w płynie. Nie kłamiąc używam tych produktów około 20 razy dziennie, taka mała mania czystości... Dzisiaj postanowiłam zakładać rękawiczki przy myciu naczyń (wcześniej jakoś nie mogłam się do tego przekonać) oraz poszukać jakiegoś mydła bez SLS w składzie.

      Usuń
    3. To tylko potwierdza szkodliwość SLSów.. a im więcej i częściej tym gorzej :-(

      Usuń
  4. Od teraz postaram unikać się SLS :-)

    OdpowiedzUsuń
  5. ja używam szamponów z sls, nie szkodzą mi, za to w żelach isana pod prysznic już widzę róźnicę

    OdpowiedzUsuń
  6. Jakiś czas temu, kiedy postanowiłam powiedzieć SLSom nie przeglądając półki z szamponami dla dzieci byłam przerażona w ilu produktach właśnie dla bobasków jest SLSów. Są to zarówno szampony jak i produkty do kąpieli. I potwierdza się również to co mówisz bo nie miało zupełnego znaczenia czy były to tańsze marki czy droższe odpowiedniki.

    OdpowiedzUsuń
  7. Staram się wstawiać składy kosmetyków przy każdej recenzji na blogu, bo sama muszę unikać slsów w szamponach czy odżywkach do włosów, gdyż po nich z miejsca dostaję łupieżu. Podobnie unikam ich w pielęgnacji twarzy, ale do ciała je stosuję póki co (w żelach pod prysznic) ;)

    OdpowiedzUsuń

Copyright © 2014 Kosmetyczny Fronesis , Blogger