Woski, świece, ciepły kocyk i aromatyczna herbata to coś co zdecydowanie umila mi chłodne jesienne i zimowe wieczory. Przyznam szczerze, że poniekąd stęskniłam się za tym, co oznacza, że tego typu postów zapachowych będzie ciut więcej.. a może powinnam napisać ciut częściej, bo ostatni pojawił się 21 listopada zeszłego roku 😵
Sezon zaczynam nieśmiało z jedzeniowym, a jednocześnie świeżym aromatem czyli woskiem z kolekcji Yankee Candle Olive & Thyme. Jedzeniowe aromaty zawsze są dla mnie najbardziej bezpieczną opcją wybory. Wiele z nich rewelacyjnie się u mnie sprawdziło i chętnie do nich wracam. Jednak zestawienie ziół tymianku, liści oliwki wraz z aromatem cytryny, pomarańczy i piżma zdecydowanie należą do tych nietypowych i bardziej ryzykownych.
Można by się pokusić o stwierdzenie, że wosk przywołuje wspomnienia z wakacji znad Morza Śródziemnego. Oliwka.. tymianek.. cytrusy.. Grecja? Cóż.. kilka lat temu byłam w Grecji i faktycznie wosk poniekąd mi ją przypomina.. niestety w najbardziej złym znaczeniu. Przede wszystkim nie znoszę Greckiej kuchni. Jedyne co mi smakowało to sałatki, a wszystkie inne tradycyjne dania były po prostu koszmarne. Czasem wystarczyło aby kelner postawił przede mną jakieś danie i bez jego próbowania dostawałam niestrawności.
Ten wosk męczy mnie podobnie. Drażni mi nos, gardło, szczypie w oczy i
przyprawia o mdłości. W niewielkiej ilości jest do zniesienia ale ładnym
nigdy bym go nie nazwała. Jeśli lubisz zapachy drzewne czy trawiaste to nie wykluczone, że Olive & Thyme również przypadnie Ci do gustu. Dla mnie ta świeżość oliwnego gaju jest ciężka i przytłaczająca.
Jakie nuty zapachowe lubisz najbardziej?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz