Dziś ostatni dzień w Poznaniu na odwiedzenie Targów Kosmetyków Naturalnych Ekocuda. W piątek pojawiły się na blogu moje polecenia, czyli coś co miałam i jest godne uwagi, a przynajmniej tego aby zajrzeć na stoiska i sprawdzić konsystencje, zapachy itd. Dziś.. póki jeszcze jest okazji spisałam moją listę chciejstw na podstawie obecnych wystawców. Nie to nie jest lista zakupów 😅 chociaż ?
YOPE - NOWOŚCI MARKI, CZYLI PRODUKTY DO WŁOSÓW
Marka Yope jest znana wszystkim.. a przynajmniej powinna być. Ich mydełka nie przemawiają do mnie tak jak do większości ich użytkowników.. podobnie z kremami do rąk. Jednak pod moim prysznicem aktualnie stoi żel pod prysznic i w zasadzie nie mam mu nic do zarzucenia. To co irytowało mnie w przypadku mydeł, w żelu pod prysznic widzę jako plus, kto wie.. może jeszcze się nawrócę? Ale nie po żele zawitałabym na stoisko, a po nowość czyli po produkty do włosów. Z szamponów jedynie wersja "Świeża trawa" nie zawiera w składzie Cocamidopropyl Betaine.. ale ten zapach.. świeża trawa.. bleee.. Zdecydowanie punkt do sprawdzenia na stoisku 😅 O wiele ciekawsze wydają się dla mnie odżywki. Pod względem składu ponownie jest to "Świeża trawa" z uwagi na aloes na drugim miejscu.
ALKEMIE - SKIN SUPERFOOD
Zdecydowanie jestem fanką maseczki Glow up! i raczej moje zapasy nie byłyby w stanie mnie skłonić do tego aby odpuścić ten zakup. Po prostu genialna maseczka warta swojej ceny. Jednak przy stoisku Alkemie spędziłabym stanowczo dużo czasu. Powody?
Multiwitaminowy olejek z superowocami z tej samej linii Nature's Treasure co maseczka. Już kilka osób się tym olejkiem zachwycało i trudno mi nie brać tych recenzji do siebie skoro maseczka była genialna.
Bardzo kuszącą ciekawostką jest dla mnie Biomimetryczny peeling enzymatyczny, który złuszcza, oczyszcza i odżywia skórę. Znając już działanie maseczki Glow up! czuję podskórnie, że tu również mogłaby się narodzić miłość.
10-minutowa maska ratunkowa, która w ekspresowo ma przynieść ukojenie i regenerację. Łagodzi podrażnienia i regeneruje skórę.. to wręcz coś idealnego na okres jesienno zimowy, kiedy moja skora świruje.
Hmm.. naprawdę trudno się tu czymś nie zachwycić. Wszystko brzmi genialnie!
Marka jest mi znana z innych logów i opowieści. Trudno byłoby mi pominąć stoisko, tym bardziej, że o niektórych produktach krążą legendy!
La Le to przede wszystkim masło kawowe pod oczy, które ostatnio robi furorę! Na dzień preferuję raczej lekkie kremy ale na noc taki okład z odżywczego masła shea, oleju z zielonych ziaren kawy i maceratu z kawy mógłby się całkiem fajnie spisać.
Osobiście sięgnęłabym również po hydrolat borowinowy z lipą dla cery z problemami. Frakcja borowiny działa kojąco na podrażnienia, a lipa działa kojąco i łagodząco. Produkt można również stosować w formie okładów na zmęczone oczy. Jak dla mnie brzmi świetnie i to szczególnie w okresie grzewczym gdzie moja skóra mocno świruje i ciężko jej dogodzić.
W oko wpadł mi również Suflet do twarzy z różową glinką i olejem z czarnuszki. Już samo hasło suflet mnie uwiodło.. ale gwóźdź dobił dodatek oleju z czarnuszki. Kolejne gwoździe: konsystencja kremo-żelu, różowy kolor, bardzo dobrze się wchłania, nadaje się pod makijaż. Cena 30 zł.. już wpisuję na listę chciejstw!
Ciekawostką jest dla mnie również dezodorant ekologiczny w kremie. Od jakiegoś czasu używam dezodorantów Pony Hutchen, które bardzo sobie cenię ale to jeszcze nie znaczy, że nie mam ochoty sprawdzić czegoś innego. Podstawą dla mnie byłby zapach i oczywiście konsystencja.. ale to zdecydowanie musiałabym sprawdzić przed ewentualnym zakupem. W ofercie La Le są dwa dezodoranty: z olejkiem Green Tea oraz olejkiem Lemongrass.
Markę Senkara obserwuję już od dłuższego czasu. Uroczą pandę dostrzegam z daleka w wielu zakupach, również tych z targów.
Zdecydowanie z targów zabrałabym ze sobą mydło do pędzli kosmetycznych, bo mam zwyczajnie fioła na punkcie higieniczności 😅 Na instastory kilka razy widziałam w użyciu to cudo i całkowicie mnie przekonuje! Problem jest taki, że na stronie producenta jest wiecznie wyprzedane!
Lubuję się z ciekawymi produktami do demakijażu i taki właśnie wydaje się olejek do twarzy Sweet Dreams. Dodatek emulgatora sprawia, że o wiele chętniej łączy się z wodą co jest niewątpliwym plusem. Na uwagę zasługuje skład, a w zasadzie już pierwsze składniki: olej z pestek arbuza, olej z pestek brzoskwini i olej konopny, do tego tak skomponowane olejki eteryczne aby relaksowały również zmysły i przygotowywały do błogiego snu.
Z pewnością godnym uwagi jest również serum antyoksydacyjne Big City Life o działaniu przeciwstarzeniowym, ujędrniającym i nawilżającym. Coś idealnego dla mieszkanki wielkiego i mniejszego miasta. Przekonuje mnie tutaj olej z dzikiej róży, który jest na pierwszym miejscu w składzie. Do tego mieszanka witamin C, E, A oraz koenzym Q10! Chcę!
MOJA FARMA URODY
Gdzieś mi ta marka ucieka z oczu i myśli kiedy akurat mam jakieś potrzeby pielęgnacyjne, a gdy na nowo się odnajdujemy to zazwyczaj powala mnie jakimiś nowościami
Nie ma takiej możliwości aby nie wyszła bez Maseczki do skóry wokół oczu, trochę szkoda, że na stornie sklepu brakuje opisu (jeszcze się nie doczekała.. ale to zapewne kwestia czasu) ale dobór składników i pojawiające się recenzje przekonują mnie do tego aby ten produkt sprawdzić.. bo kto słyszał o kremowej maseczce przeznaczonej pod oczy?! Aby maseczce pod oczy nie było smutno zabrałabym ze sobą co najmniej jedną sokową maseczkę do twarzy.
Przyjrzałabym się również eliksirom. Ponownie coś pod oczy, czyli eliksir pod oczy na bazie oleju z nasion pietruszki, oleju z lnianki i witaminy C. O genialnym działaniu pietruszki na cerę już słyszałam ale w pielęgnacji skóry pod oczami? Trudno mi obok czegoś takiego przejść obojętnie.
Do tego Ziołowy botoks, cóż w jego przypadku odsyłam do recenzji.. podobno zwalczy nawet lwią zmarszczkę
Tonik wyrównujący koloryt z uwagi na systematyczne złuszczanie naskórka oraz zakwaszanie ujść gruczołów. W składzie znajduje się chrzan, marchewka oraz rumianek.
FROM A FRIEND
Całkiem przyjemne spotkanie z peelingiem do twarzy kusi mnie aby nieco bardziej zagłębić się w produkty marki. Z całą pewności o marce można powiedzieć, że jest luksusowa ale to jeszcze nie znaczy, że zedrze z nas wszelkie oszczędności. Peeling, który wciąż posiadam jest ze mną czwarty miesiąc i bezsprzecznie będzie mi towarzyszyć piąty. W tej perspektywie ceny zaczynają mieć sens tym bardziej, że w środku opakowań znajdują się dość oryginalne i wysokiej jakości składniki.
Moim punktem głównym z całą pewnością jest olejek do demakijażu Papaja & Marakuja. Olejek zawiera naturalny emulgator co sprzyja zmywaniu wodą, a w towarzystwie olej z nasion papai, marakui, moreli, brzoskwini.. jeeeej.. ale to musi mieć zapach! Moją uwagę zwrócił również Magic Face Oil "Rose Of Hundred Petels". Moja skóra niezwykle kocha się w hydrolatach różanych, a tu mamy wyciąg z płatków róży damasceńskiej w skwalenie (!) w towarzystwie oleju kukui, cacay, arganowym, z wiesiołka, z żywokostu, kwasu hialuronowego, witaminy C i E. Brzmi pięknie!
SZMARAGDOWE ŻUKI
Szmaragdowe żuki.. ach co to jest za marka.. a właścicielka! Zdarza się, że przy niektórych osobach człowiek zwyczajnie się prostuje i dwa razy zastanawia się co mówi/pisze. Chociaż nie miałam okazji poznać osobiście Pani Marty, to jej widza jest taka, że nawet posty czy Instastory oglądasz/czytasz wyprostowana 😂 Taki sam szacunek mam do kosmetyków, które spod tych rąk wyszły.
Na pierwszym miejscu.. dość oryginalnie jak dla mnie, bo kremik do rąk i stóp Hypericum. Kupiłam taki w prezencie urodzinowym kochanej Marice z bloga Le Bluet i tak pięknie go opisała, że od tamtej pory chodzi po mojej głowie.. tym bardziej, że działa ekspresowo, nie trzeba go wcierać codziennie.. bo ja o tym nie pamiętam i nie lubię.. chociaż powinnam. Do tego jeszcze sezon jesienno-zimowy przede mną.. a ja już mam dłonie w opłakanym stanie.
Plantego, czyli eliksir do cery mieszanej, tłustej i trądzikowej. Już niejednokrotnie pisałam, że moja skóra jest bardzo podana na zapychanie.. czyli tradycyjnie "zapycha mnie wszystko" 😅 Oczywiście to nie do końca tak ale jednak staram się unikać w produktach do pielęgnacji twarzy komedogennych składników. Jednak nie każdy produkt przeznaczony do takiej cery faktycznie jest pozbawiony "cięższych" składników. W przypadku Plantego.. skład jest genialny i z uwagą dobrany właśnie pod takie cery!
Achillea, czyli krem do cery normalnej i mieszanej. To krem dla cer z tendencją do zatykanie porów w linii czoło-nos-broda, uczucia ściągnięcia w suchych partiach twarzy, łaknących ukojenia, balansu, uspokojenia. To brzmi jak panaceum na wszystkie moje problemy. Nie dość, że zadba o część "tłustą" to jeszcze przyniesie ulgę suchym partiom twarzy
PLANTEA
Kilka razy Plantea zwróciła moją uwagę na Instagranie, głównie za sprawą pięknych zdjęć. Ostatecznie gdy myślę o marce to w głowie mam dwa produkty.. którym nie można odmówić oryginalności
Alternatywa dla zabiegów OCM i technologia Oil-gel, to cechuje te dwa produkty które przykuły moją uwagę. Pierwszy z nich to kremowy żel do mycia twarzy, który w składzie zawiera olej bawełniany, ryżowy, szafranowy, brzoskwiniowy, a za delikatne oczyszczenie skóry bez ściągnięcia czy przesuszenia odpowiadają estry cukru. Drugi produkt to galaretka do twarzy i ciała. O takim produkcie jeszcze nie słyszałam! Galaretkę można stosować w wersji soli jak i łączyć je z serum, żelem aloesowym czy kwasem hialuronowym. Pod wpływem ciepła dłoni zmienia swoją konsystencję w płynną.. a ja lubię takie dziwaki 😍
BYDGOSKA WYTWÓRNIA MYDŁA
Bydgoszcz ma z czego być dumny! Peeling kawowy na sznurku od Bydgoskiej Wytwórni Mydła jest genialny.. ale dla tych bardziej zatwardziałych wielbicieli mocnego złuszczania ciała. Peeling z korundem i aronią też znajdzie swoich wielbicieli.
Moją uwagę zwróciły kolejne sznurkowe myjadła. Glinka Rhassoul na sznurku głównie z ciekawości jak wypadnie przy moim kawowym zdzieraku i czy będzie delikatniejsza. natomiast Pokrzywa na sznurku.. no cóż.. z uwagi na genialny kolor.. i nawet nie interesuje mnie co robi 😂
ASOA
Marka już trochę jest na naszym rynku ale dopiero dość niedawno zwróciła moją uwagę.
Stanowczo stoiska nie opuściłabym bez soku aloesowego. Lubię aloes w pielęgnacji więc ten produkt wręcz do mnie krzyczy! Nie umknęły mojej uwadze pozostałe hydrolaty takie jak rumiankowy o działaniu kojącym, z kwiatu manuka o działaniu łagodzącym, ściągającym, regenerującym i antybakteryjnym. Za to mięta pieprzowa mnie intryguje. Działa oczyszczająco, odświeżająco i tonizująco.
Uwagę warto zwrócić również na krem odżywczy Goja, który można dostać również w mini wersji. Na pierwszym miejscu w składzie hydrolat różany oraz z kwiatu manuka. Do tego kwas hialuronowy, witaminy koenzym Q10, alantoina, D-pantenol, ekstrakt z czarnej borówki, wąkroty azjatyckiej, macerat z jagód goi.
Dodatkowo ciekawi maseczka z alg morskich o genialnym niebiesko-zielonym zabarwieniu i silnym działaniu oczyszczającym oraz peeling oczyszczający do twarzy na bazie pestek aronii, czarnej porzeczki i moreli.
KLAREKO
Klareko.. bardzo cieszy mnie, że tego typu marki pojawiają się na targach! Jest to manufaktura kosmetyków dla domu. Osobiście lubię sprzątać przez co cierpią najczęściej moje dłonie ale skoro zmieniłam swoją pielęgnację na naturalną do dlaczego nie usunąć z domu silnych środków chemicznych? Oczywiście ocet nie do końca mnie przekonuje.. nie lubię jego zapachu, a po jego użyciu muszę wietrzyć dom. Tym bardziej cieszy mnie fakt, że są takie marki jak Klareko które oferują alternatywę ale chemii i dla octu 😅
W przypadku Klareko nie wyszłabym bez Fenomenalnego Musu Czyszczącego "Słodka Pomarańcza i Lawenda". Bezpieczny dla ludzi i środowiska, opakowanie z recyklingu, a do tego działa aromaterapeutycznie. Mus podobno czyści wszystko! Od umywalek, toalet, po piekarnik, garnki i patelnie.. a nawet usuwa uporczywe plamy z tkanin! Ja go chcę!
Oczywiście nie ominęłabym pozostałych produktów. Świece zapachowe, proszki do prania, odświeżacze powietrza czy płyny do czyszczenia szklanych powierzchni 😍
Hmm.. wciąż mam wrażenie, że to jedynie ułamek tego co chciałabym sprawdzić. Z całą pewnością nie ominęłabym stoisk z producentami świec. EZTI Candles zachwyca mnie pod każdym względem. Cudownie eleganckie świece i opakowania. Podobnie Lanaline.. seria Black&White przemawia do mnie wizualnie, a zapach domowych ciasteczek czy leśnych owoców jest bliski temu co w świecach lubię. Również świece Miuka są godne uwagi. Szczególnie pikantne ciasto dyniowe czy guawa z figą brzmią bardzo intrygująco.
A Ty do jakiego stoiska pobiegłabyś w pierwszej kolejności?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz