Pokazywanie postów oznaczonych etykietą krem BB. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą krem BB. Pokaż wszystkie posty

listopada 02, 2019

ZUŻYCIA PAŹDZIERNIKA 2019

ZUŻYCIA PAŹDZIERNIKA 2019

Październikowe denko miało być powrotem do korzeni.. czyli bez kubka kawy i czegoś do przegryzienia nie siadaj.. coś jednak nie wyszło. Zdecydowanie widzę w tym wyłącznie swoją winę, bo brak mi pielęgnacyjnej systematyczności. Na szczęście poszłam po rozum do głowy uświadamiając sobie, że na własne przyjemności zwyczajnie muszę mieć czas. W dodatku zima już za rogiem, a moja skóra dość kiepsko ją znosi.. trzeba o siebie zadbać!


VIANEK - ENZYMATYCZNY ŻEL DO MYCIA TWARZY
Nie sprawdził się u mnie. Przetestowałam go w roli głównego produktu do mycia twarzy.. i nawet za trzecim zamachem nie zmył wszystkiego. Tym bardziej, czy mogę mieć do niego zaufanie jako produkt drugiego etapu po płynie micelarny, który ściąga tylko wierzchnią warstwę makijażu? W dodatku za grosz nie mogłam dopatrzyć się enzymatycznego działania złuszczającego. Miałam tego nie robić.. ale Marzenka dopinguje, więc.. jest moim bublem! 😅 natomiast bardzo wiele dziewczyn to uwielbia i absolutnie tego nie kwestionuję ❤



OKANI BEAUTY - HYDROLAT LAWENDOWY
Hydrolaty z Okani Beauty sprawdzają mi się rewelacyjnie. Uwielbiam wersję z różą damasceńską, a ostatnio dorównał jej rumianek. To maleństwo to gratis do zakupów w postaci hydrolatu z lawendy. Wielką fanką lawendy nie byłam, chociaż stopniowo zaczynam się przekonywać. Hydrolat pachnie prawdziwą lawendą i jest niesamowicie przyjemny oraz kojący dla skóry. Chętnie wrócę do niego w pełnowymiarowej postaci.



ILCSI - KREM PIANKOWY WIŚNIA Z TARNINĄ
Krem o działaniu regenerującym i nawilżającym. Muszę przyznać, że przez okres lata spisywał się naprawdę dobrze, chociaż chciałabym nieco więcej. Obecnie przy niższych temperaturach potrzebuje wsparcia ale to wciąż dobry krem. Może nie zachwycił mnie swoim działaniem tak jak peeling z kwasami AHA czy inne produkty tej marki.. ale one naprawdę wysoko postawiły poprzeczkę. Post o kremie pojawi się na dniach, a międzyczasie zapraszam na recenzję genialnego peelingu z kwasami AHA marki Ilsci.



ECODENTA  - WYBIELAJĄCA PASTA DO ZĘBÓW BLACK WHITENING
Czarna.. i wybielająca. O tej paście do zębów czytałam wiele pozytywnych opinii i osobiście nie jestem w stanie niczego potwierdzić. Mam wrażenie, że zamiast wybielać nadawała zębom lekko szarawy kolor co faktycznie dawało złudne wrażenie rozjaśnienia. Być może to jakieś moje złudzenie.. ale tak ją ostatecznie odbieram. Ponadto nie była zła. Dobrze myła, wytwarzała niewielką pianę w porównaniu do zwykłych past. Obecnie jestem nieco zagubiona i nie mam pojęcia po co sięgnąć.. może masz swoją ulubioną pastę z dobrym składem?


FITOMED - ZIOŁOWY ŻEL POD PRYSZNIC
Był ok, chociaż nie wiem czy nie jestem zbyt pobłażliwa. Niemal nie tworzył piany co mi nie przeszkadza. Ziołowy zapach, który trochę trącił starym mydłem ale do tego również się przyzwyczaiłam. Mył dobrze ale bez balsamu do ciała skóra stawała się sucha. Ostatecznie najlepiej sprawdził się podczas mycia pędzli i gąbki.. no tak wyczyszczonych w tak krótkim czasie jeszcze nie miałam. Z drugiej strony bałabym się go używać za każdym razem do moich pędzli z uwagi na wysuszające działanie.



SVOJE - MYDŁO MASUJĄCE Z PEELINGIEM KAWOWYM
Uuu.. rewelacyjne mydło. Masaż nim był genialny! Oryginalny kształt, dobra jakość mydła, przyjemny zapach i część z peelingiem kawowym, która zedrze wszystko. Jeśli ktoś nie jest przekonany do mydeł ale lubi peelingi oraz masaże to mydło od Svoje powinno być na pierwszym miejscu listy. To co zaskoczy każdego, to świetna jakość mydła która nie pozostawia tępej czy szorstkiej skóry. Choćbym chciała to nie jestem w stanie znaleźć wad tego mydełka.



YOPE - ODŻYWKA DO WŁOSÓW "ŚWIEŻA TRAWA"
Post o odżywce pojawi się na dniach i chyba wielu zaskoczy. Bo jak może spotkać się spotkanie antyfanki marki Yope z ich kolejnym produktem? Pomimo wielu zachwytów nad marką jeszcze żaden dotychczas stosowany produkt nie przekonał mnie swoim działaniem ani zapachem. Jedynie co mnie tu zachwyca to oryginalna grafika, która nie ma podobnych sobie.


KLAIRS - ILLUMINATING SUPPLE BLEMISH CREAN
Hmm.. z kremem BB Kleir's miałam różne relacje. Raz nie byłam w stanie go używać, a innym razem sięgałam po niego codziennie. Wszystko uzależnione było od stanu skóry, potrzeb, temperatury i oczekiwań. Jednak najczęściej użytkowany był razem z innym cięższym podkładem aby nadać mu pewnej lekkości, a w drugą stronę aby podkład dodał Kleir's krycia i trwałości. Nieustannie twierdzę, że to nie jest krem dla każdego. Jeśli już, to sprawdzi się najlepiej na skórze suchej i wymagającej jedynie ujednolicenia. Pięknie wygładza skórę, dodaje jej blasku, sprawia, że wygląda na świeżą.. ale aby taki efektu uzyskać skóra musi być przynajmniej poprawna lub zadowalająca. Przyjemnie było się z nim spotkać ale to stanowczo nie jest produkt dla mnie.. nie przy mojej mieszanej cerze.



CATRICE - KREDKA DO BRWI
Już tyle razu miałam się jej pozbyć, że straciłam rachubę. Za każdym razem stwierdzałam, że jeszcze dam jej szansę. Obecnie jest ze mną stanowczo za długo, a jej wielkość sama mówi, że zbyt chętnie po nią nie sięgam. Irytuje mnie jej struganie. Nigdy nie ma wystarczająco ostrej końcówki aby stać się precyzyjną. Nigdy nie byłam i nie będę zwolenniczką sztucznie narysowanych brwi, a używanie kredek dość często się tak kończy. Zdecydowanie preferuję produkty typu "maskara", które jedynie podkreślają włos, a na Catrice, szkoda mi miejsca i wiecznego przerzucania.


BLOK POLERSKI
Kiedyś zupełnie bezużyteczne i bezwartościowe, a przy wykonywaniu hybryd nie jestem w stanie sobie bez nich poradzić. Jednak co marka to inna jakość. Te prawdopodobnie zamówiłam a aliexpress.. pojęcia nie mam i żałuję, bo są najlepsze. Nie drapią mi płytki, są miękkie dzięki czemu mam dużą kontrolę nad tym co robię.


CALVIN KLEIN - EUPHORIA
Nigdy jeszcze nie zdarzyło mi się wrócić do tych samych perfum.. oprócz Euphori. Zapach niezwykle mi się podobał ale z czasem pół świata zaczęło nosić ten zapach więc nabrałam dystansu. W tym roku porządkuję swoje zapachy więc Euphoria wróciła do łask. Niestety już mnie tak nie zachwyca pomimo, że na otoczeniu wciąż robi wrażenie.


lutego 07, 2019

KLAIRS - ILLUMINATING SUPPLE BLEMISH CREAM SPR 40, PA++. UTYTUŁOWANY NAJLEPSZYM KREMEM BB W AZJATYCKIM RANKINGU GLOWPICK NA 2018.. CZY W EUROPIE BĘDZIE MIAŁ RZESZĘ FANEK?

KLAIRS - ILLUMINATING SUPPLE BLEMISH CREAM SPR 40, PA++. UTYTUŁOWANY NAJLEPSZYM KREMEM BB W AZJATYCKIM RANKINGU GLOWPICK NA 2018.. CZY W EUROPIE BĘDZIE MIAŁ RZESZĘ FANEK?

Idealny Cream BB.. tak właśnie jest określany. Moją uwagę zwrócił w czasie kiedy jeszcze nie był dostępny na Polskim rynku, a gdy już się pojawił to mam wrażenie, że jest o nim cicho. Laureat wielu nagród zagranicznych, w tym koreańskiego Glowpick Consumer Beauty Awards z 2018 w kategorii najlepszy BB Cream. Czy to jednak oznacza, że coś co jest hitem azjatyckich rankingów beauty ma szansę sprawdzić się na europejskim rynku? Założenia są dość obiecujące ale pamiętajmy, że pod uwagę należy wziąć inny typ urody oraz wymagania europejek co do finalnego wyglądu.


Długo rozważałam zakup Illuminating Supple Blemish Cream. Swojej decyzji nie oparłam na azjatyckich rankingach ale głównie na recenzjach, które zaczęły się pojawiać w Europie. Już wówczas był to krem inny niż wszystkie. Ciekawostką był fakt, że występuje w jednym kolorze, a mimo to potrafi się dopasować.

Od producenta:
Dear Klairs illuminating Supple Blemish Cream daje efekt wybielenie skóry i poprawy nierówności dla jedwabiście gładkiej skóry, jednocześnie chroniąc skórę przed promieniami UV A i B.

Stosować po podstawowej rutynie pielęgnacji skóry. Rozprowadź równomiernie opuszkami palców i delikatnie wklep w skórę.


Miękka plastikowa tubka o pojemności 40 ml z nakrętką.. w zasadzie nigdy nie sprawiała mi problemów. Nawet obecnie pod koniec opakowania wystarczy, że krem postawię na nakrętce i nie mam najmniejszego problemu z wydobyciem zawartości. Jakimś dziwnym trafem nigdy nie zgubiłam nakrętki, nigdy nic mi się nie wylało, a sama tuba wciąż wygląda jak świeżo kupiona.

Zapach kremu BB jest chemiczny. Dla mnie to typowy aromat drogeryjnych podkładów do którego przez lata zdążyłam się przyzwyczaić. Nie jest szczególnie meczący ale na szczęście dość szybko znika ze skóry.

Krem Illuminating Supple Blemish występuje tylko w jednym odcieniu. Kolor został tak wypracowany, aby nadawał się zarówno do karnacji o tonach chłodnych jak i ciepłych. Kolor jest niesamowicie neutralny. Z kremu BB korzystałam zarówno latem jak i w okresie zimy. Nigdy nie miałam wrażenie, że jest za jasny lub za ciemny, a to bardzo niezwykłe. Sądzę, że sprawdzi się zarówno u osób z bardzo jasną (być może nawet z porcelanową) karnacją jak i osób z delikatnie ciemniejszą. Dla średnich karnacji Illuminating Supple Blemish może okazać się jednak za jasny. Swoją drogą to było do przewidzenia. Produkt dedykowany jest na rynek azjatycki gdzie od dawna panuje moda na bardzo jasną cerę.

Konsystencja jest bardzo lekka, kremowa.. może nawet ciut silikonowa. Aplikując niemal do razu mam się poczucie mokrej skóry. Początkowo produkt daje efekt promiennej, rozświetlonej skóry ale wystarczy dać mu chwilkę. Krem na skórze zastyga ale nie na skorupę, to wciąż elastyczna powłoczka która pracuje wraz z mimiką twarzy, traci jednak na swoim blasku ale w dobrym znaczeniu. Efekt jaki pozostawia to satynowa świeżość. Daleko tu do niezdrowego blasku jak i to płaskiego matu. To efekt na myśl przywołuje idealnie wypielęgnowana skóra bez grama makijażu.


Na przestrzeni miesięcy jakie razem spędziliśmy próbowałam Illuminating Supple Blemish Cream aplikować na kilka sposobów.

Aplikacja przy użyciu pędzla ma o tyle sens jeżeli zależy nam na uzyskaniu większego krycia. Należy wówczas aplikować niewielkie ilości na niewielkich obszarach i delikatnie je rozprowadzać. Warto w tym przypadku mieć bardzo dobrze oświetlone miejsce, bo z uwagi na swoją wodnisto-kremową konsystencję krem może pozostawiać smugi. Dodatkowo nieuważne rozprowadzenie przy linii żuchwy może pozostawić nieestetyczne odcięcie. Nie stanowi to jednak katastrofy, bo produkt nie ma w zwyczaju zastygać na skórze co pozwala ma dodatkowe poprawki. Krycie jakie osiągniemy przy aplikacji pędzlem jest nieco mniej niż średnie. Większe zmiany na skórze nie zostaną zakryte ale na zakrycie tych mniejszych możemy liczyć.

Aplikując krem Illuminating przy użyciu mokrej gąbki uzyskujemy cieńszą warstwę na skórze, a co za tym idzie delikatniejsze krycie niż w przypadku pędzla. W tym przypadku trudno o jakiekolwiek smugi, ale z uwagi na konsystencję i porowatość gąbki sporo produktu wsiąka w gąbkę, co dość boleśnie może przełożyć się na wydajność produktu.

Krem BB bez trudu można aplikować przy użyciu palców. Rozprowadzanie jest bardzo łatwe i przyjemne. Trudno tu o plamy i smugi nawet jeżeli w lustro patrzymy tylko jednym zaspanym okiem. W tym przypadku krycie jakie możemy osiągnąć jest lekkie. To bardziej wyrównanie ogólnego kolorytu cery. Jeżeli zależy nam na dodatkowym kryciu warto chwilę odczekać, aż pierwsza warstwa lekko zastygnie i wówczas dołożyć kolejną.


Wykończenie jakie daje na skórze jest bardzo miękkie. Krem nie podkreśla niedoskonałości ani nie wydobywa faktury skóry. Bez trudu możemy liczyć ukrycie porów, zaczerwienia skory, niewielkie niedoskonałości. To efekt naszej skory ale w lepszej wersji. Nie należy oczekiwać, że Illuminating Supple Blemish Cream całkowicie odmieni naszą skórę. Niedoskonałości i wady pozostaną ale będą mniej widoczne. W zamian możemy oczekiwać, że mało kto będzie w stanie zauważyć, że na twarzy mamy cokolwiek. Warunek jaki należy przy tym spełnić to aplikacja bez przesadnego nawarstwiania produktu.


Skład (INCI): Water, Cyclopentasiloxane, Butylene Glycol, Ethylhexyl Methoxycinnamate, Betaine, Cetyl Ethylhexanoate, Titanium Dioxide, Caprylic/Capric Triglyceride, Niacinamide, Polysorbate 60, Dimethicone, Cetyl Peg/Ppg-10/1 Dimethicone, Zinc Oxide, Yellow Oxide of Iron, Isoamyl P-Methoxycinnamaye, Diethylsmino Hydroxybenzoyl Hexyl Benzoate, Bentonite, Sodium Chloride, Silica, Red Oxide of Iron, Bis-Ethylhexyloxyphenol Methoxyphenyl Triazine, Stearic Acid, Dimethicone/Vinyl Dimethicone Crosspolymer, Chlorphenesin, Talc, Black Oxide of Iron,  Tocopheryl Acetate, Fragrance, Centella Asiatica Extract, Sodium Hyaluronate, Glycyrrhiza Glabra (Licorice) Root Extract, Portulaca Oleracea Extract, Piper Methysticum Leaf/Root/Stem Extract, Illicium Verum (Anise) Fruit Extract, Citrus Paradisi (Grapefruit) Fruit Extract, Nelumbium Speciosum Flower Extract, Paeonia Suffruticosa Root Extract, Scutellaria Baicalensis Root Extract, 1, 2-Hexanediol, Caprylyl Glycol, Butylene Glycol, Adenosine, Sodium Ascorbyl Phosphate, Linum Usistisimum (Linseed) Seed Extract, Hibiscus Esculentus Fruit Extract,  Alle Barbadensis Leaf Juice, Arctium Kappa Root Extract, Hibiscus Mutabilis Flower Extract, Corchorus Olitorius Leaf Extract.

Skład oczywiście nie jest naturalny ale sporo w nim fajnych takich jak betaine, która ma bardzo dobre właściwości wiążące wodę w naskórku. Nancynamide czyli witamina B3, która stymuluje syntezę kolagenu, rozjaśnia przebarwienia i poprawia nawilżenie. Witamina E, która działa odżywczo i ochronne. Wyciąg z wąkroty azjatyckiej o działaniu odkurczającym i przyśpieszającym gojenie, a także kwas hialuronowy, ekstrakt z korzenia lukrecji gładkiej, ekstrakt z anyżu, wyciąg z grejpfruta, wyciąg z kwiatu lotosu, ekstrakt z korzenia piwonii, wyciąg z tarczycy bajkalskiej i wiele innych.

Znajdziemu tu również filtry przeciwsłoneczne (fizyczne) w postaci tlenku cynku, dwutlenku tytanu, amiloxate, bemotrizinol itp, a także substancje, które mają za zadanie pochłaniać wilgoć, pot i sebum aby dłużej zachować świeżość makijażu (np. bentonit, dwutlenek krzemu, talk)

Zastosowany tu silikon ułatwia znacząco rozprowadzanie produktu ale nie jest komedogenny dzięki czemu nie zatyka porów ani nie przyczynia się do powstawania zaskórników. Są jednak inne składniki, które cechują się większą lub mniejszą komedogennością

Niestety są również takie składniki, których wolałabym nie widzieć.


Jeśli chodzi o trwałość produktu w wersji bez przypudrowania nie jest powalająca. Już po dwóch godzinach w mojej strefie T zaczyna się coś dziać. W tym obszarze krem zaczyna tracić swoją stabilność i wystarczy lekkie otarcie aby został starty. Lekkie przypudrowanie bez pocierania pędzlem przedłuży trwałość ale z racji tego, że produkt ma bardzo naturalne wykończenie w stylu rozświetlonej naturalnie skóry, trzeba liczyć się z tym, że puder należy zaaplikować na całą twarz. Z tego też względu jeżeli zależy mi na dłuższej trwałości produktu po aplikacji od razu utrwalam go pudrem. Nie wydłuża to w znaczący sposób trwałości ale na nieco dłużej mam spokój. O ile w strefa T pod względem trwałości ma się dość przeciętnie to bardziej suche strefy mają się świetnie. Niezależnie od tego czy utrwalę krem pudrem czy nie, to nie mam na co narzekać. Skóra wygląda na promienną i gładką.

Ponieważ krem w strefie T sprawiał mi trochę problemu zaczęłam dodawać do niego niewielką ilość korektora. Dzięki temu uzyskałam nieco większe krycie, a z uwagi na to, że korektor ma formułę zastygającą również zwiększoną trwałość. To właśnie w tej kombinacji zużyłam większą część pojemności Illuminating Supple Blemish Cream. Ma to swoje konsekwencje, bo automatycznie zmieniła się formuła produktu. Takiej mieszanki nie jestem w stanie aplikować palcami, a jedynie rozprowadzać cienkimi warstwami przy użyciu gąbki. Jednak aby móc częściej korzystać z kremu  Klairs niż tylko w dni kiedy moja skóra ma się wyjątkowo dobrze, a temperatura na zewnątrz jest całkowicie neutralna musiałam podjąć takie kroki. Przy okazji to dla mnie okazja do zużycia dwóch produktów, które użytkowane razem eliminują wzajemnie swoje wady.
 

W zasadzie rozumiem zachwyty nad tym produktem ale nie jest to w moim odczuciu produkt dla wszystkich. Azjatki są znane z dbania o urodę i zdrowie na wysokim poziomie. Nie chodzi tu tylko o pielęgnację ale również zdrowe odżywianie. Efektem są niemal nieskazitelne cery i do takich krem Illuminating Supple Blemish Cream jest kierowany. Oczywiście można wyciągnąć z niego ciut więcej. Bez większych oporów wyrówna koloryt cery, lekkie przebarwienia, pory i niedoskonałości. Jednak to produkt dla tych, którzy lubią swoją cerę w takim stanie jakim ona jest. Krem nie zakryje wszystkiego ale z całą pewnością sprawi, że niezależnie od stanu wyjściowego nasza skóra będzie wyglądać lepiej. W zasadzie nie mam o nim złego zdania. Gdy moja skóra jest w lepszej kondycji lubię z niego korzystać bez dodatkowych wspomagaczy. Trudno z nim przesadzić, można aplikować jedynie w problematycznej strefie, pięknie stapia się ze skórą.. ale nie do końca jesteśmy sobie pisani.


listopada 27, 2016

SKIN 79 - SUPER + BEBLISH BALM. SŁYNNE KREMY BB

32
SKIN 79 - SUPER + BEBLISH BALM. SŁYNNE KREMY BB
   Nie uwierzę, że nie ma osoby której azjatyckie kremy BB nie kuszą. Sama miałam styczność z kremami BB z naszych drogerii, przez co byłam bardzo sceptycznie nastawiona do kremów azjatyckich. Takie uprzedzenie to największy błąd jaki można popełnić. Nasze drogeryjne kremy nie mają nic wspólnego ze słynnymi azjatkami. Przez co warto się skusić i odnaleźć ten jeden jedyny.

kwietnia 18, 2016

MISSHA - PERFECT COVER BB CREAM

29
MISSHA - PERFECT COVER BB CREAM
Koreańskie kremy od jakiegoś czasu robią dużo szumu. Nic dziwnego. Są świetną alternatywą dla podkładów i niemal wszystkie posiadają wysoką ochronę UV. Od jakiegoś czasu poszukuję mojego perfekcyjnego kremu BB. Póki co bez większych zachwytów wypróbowałam kilka drogeryjnych wynalazków i w żadnym z tych przypadków nie byłam w stanie dosięgnąć dna. Totalne rozczarowanie. W końcu przyszedł czas na krem BB z odległych krain. Pierwszym koreańczykiem na którego się skusiłam to słynny Perfect Cover BB Crem od firmy Missha. Jak sprawdził się u mnie?
 

Opis producenta:
Wielofunkcyjny krem BB. Doskonale kryjący, chroniący przed promieniami UV, rozjaśniający i redukujący zmarszczki. Perfekcyjnie kryje - skutecznie kryje niedoskonałości, nadaje efekt wygładzonej i promiennej skóry, zachowując jej naturalny wygląd. Doskonały efekt ochronny przed promieniami UV - SPF 42 PA +++ bez konieczności stosowania innych kremów z filtrami.
Główne składniki:
  • ekstrakt z rumianku - ma działanie przeciwzapalne, łagodzi i koi podrażnioną skórę. Pomaga także odbudować komórki skóry oraz osłabia reakcje alergiczne
  • ekstrakt z rozmarynu - zapobiega starzeniu się skóry. Działa łagodząco, kojąco, przeciwutleniająco oraz przeciwgrzybicznie
  • Ceramidy - główny składnik warstwy zrogowaciałej naskórka, który utrzymuje skórę nawilżoną oraz chroni ją przed odwodnieniem
  • kwas hialuronowy - chroni skórę przez podrażnieniami lub bakteriami oraz utrzymuje skórę nawilżoną, tworząc cienką i przezroczystą warstwę ochronną na naskórku
  • gatulina RC - ekstrakt pozyskany z pączków buku wpływa na ujędrnienie i nawilżenie skóry.

Producent zaleca stosowanie kremu po wykonaniu podstawowej pielęgnacji skóry. Dla uzyskania bardziej naturalnego wyglądu należy wykończyć makijaż pudrem. 

Prawda, że brzmi to genialnie?

Nad zakupem Perfect Cover BB Cream zastanawiałam się dość długo. Międzyczasie przeczytałam na jego temat wiele recenzji. W śród nich były pełne zachwytu ale również i takie które oceniały produkt jako całkiem przeciętny.
 

Początkowo planowałam zakup kremu w najjaśniejszym odcieniu 13. Głównie dlatego, że w okresie zimowym jestem wyjątkowo blada, a produkty z kwasami dodatkowo robią swoje. Niestety ten odcień był (i chyba wciąż jest) dostępny tylko w największej pojemności. Nie chciałam kupować od razu 50 ml w cenie 56,20 zł, bo od początku interesowała mnie wersja 20 ml w cenie 28,70 zł. Dlatego ostatecznie wybrałam odcień 21 Light Beige. W razie gdyby okazało się, że odcień jest dla mnie za ciemny, produkt używałabym w lecie. Oczywiście zakup mniejszej pojemności jest nieopłacalny w porównaniu do wersji 50 ml, jednak nie chciałam ryzykować zakupu z nietrafionym kolorem, a potem męczyć się i kombinować z jego zużyciem przez pół roku albo i dłużej. 


Kremik dotarł do mnie około 10 stycznia i po trzech miesiącach jest już na wykończeniu. Uważam, że jak na 20 ml pojemność i niemal codzienne użytkowanie jest to całkiem dobry wynik.

Początkowo miałam trudności z jego aplikacją. Nie jestem fanką dotykania twarzy palcami.. nawet czystymi. Aplikacja kremu gąbką całkowicie mija się z celem. Zdecydowanie więcej produktu zostaje w gąbce niż na twarzy. Próbowałam również ze zwilżoną gąbką ale krem strasznie się mazał. Po kilku nieudanych próbach sięgnęłam po pędzle: typu flat top (Hakuro H50S), z okrągłą główka (Hakuro H52) oraz języczkowy (Hakuro H18) to również nie było to. Najlepszym sposobem aplikacji okazały się palce. Świeżo nałożony produkt daje dość błyszczącą taflę, jednak trzeba dać mu chwilkę aby dopasował się do naszej karnacji i nieco stracił tego "rozświetlenia".



Producent zaleca po nałożeniu kremu wykończyć całość pudrem. Ja jednak najczęściej sięgałam po ręcznik papierowy, który delikatnie dociskam do twarzy. Wbrew pozorom w ten sposób nie uzyskuję matowego wykończenia, a raczej zdrowo rozświetloną skórę. Ten efekt bardzo mi się podoba.
 

Produkt testowałam w okresie od stycznia do połowy kwietnia. W temperaturach jakie w tym okresie panowały krem spisywał się całkiem nieźle. Jednak w dniach kiedy było nieco cieplej (około 23 stopni) zauważyłam, że radzi sobie nieco gorzej i wymagał częstszych poprawek. Obawiam się, że na mojej mieszanej cerze w lecie mógłby się nie sprawdzić. Jednak w temperaturze 28C - 32C mało jaki podkład, a już tym bardziej krem BB sobie radzi. Krem w ciągu dnia oczywiście wymaga poprawek. Najczęściej sięgam wówczas po bibułki matujące, co załatwia sprawę ewentualnie nadmiernego błyszczenia. Produkt ma bardzo dobre krycia jak na krem BB. Być może dorównuje niektórym podkładom. Jednak większych niedoskonałości czy silniejszych przebarwień nie zakryje i w tym przypadku warto sięgnąć po korektor. Jeżeli w ciągu dnia nie miałam możliwości poprawy, to po 5-6 godzinach krem zaczynał się nieestetycznie ważyć w strefie T.



Konsystencja kremu jest bardzo lekka, nieco wodnista ale nie na tyle aby spływała lub utrudniała aplikację. Bardzo ładnie stapia się z cerą. Nie podkreśla suchych skórek ani nie wchodzi w pory dodatkowo je uwidaczniając. W moim przypadku krem dodatkowo niwelował widoczność porów co jest dla mnie ogromnym plusem.

Po aplikacji zdecydowanie należy dać mu trochę czasu na dopasowanie. Nie polecam od razu po aplikacji sięgać po puder.. krem mógłby wówczas przyjąć więcej produktu niż jest to potrzebne.



Jeśli chodzi o kolor, to należę do osób posiadających jasną karnację (ale jeszcze nie porcelanową). Jeśli to Wam coś podpowie to swojego czasu byłam wierną posiadaczką słynnych podkładów Revlon Colorstay w odnieniach 180 Sand Beige oraz 150 Buff. Z tym, że 180 był dla mnie nieco za ciemny, a 150 za jasny. Dlatego najczęściej kolory te ze sobą mieszałam. Odcień 21 uważam za strzałem w dziesiątkę. Jednak odcień ten ma dość chłodną tonację przez co nieraz miałam wrażenie, że wyglądam nieco.. ziemiście. Dobrym rozwiązaniem jest nałożenie pudru o nieco cieplejszych pigmentach.



Zapach jak dla mnie jest raczej chemiczny ale nie utrzymuje się długo. Nie jestem szczególnie podatna na smrodliwe produkty do pielęgnacji. Wychodzę raczej z założenia, że jeśli coś jest dobre to może śmierdzieć byleby działało. Jednak rozumiem, że jest grono osób które tego nie akceptują. Zastanawiające jest jednak to, że w składzie znajduje się Perfume (Fragrancie) a mimo to produkt wciąż pachnie chemicznie.



W przesyłce dostałam dodatkowo dwie próbki w odcieniu 23 Natural Beige oraz 27 Honey Beige.
Poniżej od strony lewej prezentuję odpowiednio odcienie: 21 Light Beige, 23 Natural Beige oraz 27 Honey Beige. O ile odcień 23 jakość szczególnie mnie nie zaskoczył.. po prostu nieco ciemniejsza wersja 21 w tym samym odcieniu, to odcień 27 wywołał niemały zdziwienie. Chyba muszę wspomnieć, że między kolorem 23, a 27 nie ma innych kolorów. Zatem jeżeli dla kogoś wersja 23 jest jeszcze za jasna to przy zakupie odcienia 27 można być bardzo zaskoczonym.



Dwa pierwsze odcienie to typowe beże z tym, że 23 ma nieco cieplejszą tonację w porównaniu do 21. Odcień 27 nie ma nic wspólnego ze swoimi poprzednikami.. nawet nie wiem jak go skomentować.

 

Na koniec zobaczmy skład.
Skład (INCI): Water (Aqua), Cyclomethicone, Ethylhexyl Methoxycinnamate, Zinc Oxide, Caprylic / Capric Triglyceride, Mineral Oil, Phenyl Trimethicone, Talc, Arbutin, Hydrolyzed Collagen, Dimethicone, Macadamia Ternifolia Seed Oil, Squalane,Adenosine, Cetyl PEG/PPG-10/1 Dimethicone, PEG-10 Dimethicone, Polyethylene, Beeswax (Cera Alba), Glycerin, Propylene Glycol, Caviar Extract, Algae Extract, Rosa Canina Fruit Oil, Simmondsia Chinensis (Jojoba) Seed Oil, Fagus Sylvatica Bud Extract, Ceramide 3, Rosmarinus Officinalis (Rosemery) Leaf Extract, Chamomilla Reculita (Matricaria) Flower Extract, Sodium Hyaluronate, Sodium Chloride, Fragrance (Perfum), Methylparaben, Propylparaben, Disodium EDTA, Hydroxyisohexyl 3-Cyclohexene Carboxaldehyde, Butylphenyl Methylpropional, Benzyl Salicylate, Hydroxycitronellal, Alpha-Isomethyl Ionone, Hexyl Cinnamal, Linalool, Citronellol. May Contain: Titanium Dioxide (CI 77891), Iron Oxides (CI 77491, CI 77492, CI 77499).

Skład nie jest szczególnie dobry ale nie jakoś wybitnie zły. Najbardziej rażą mnie parabeny, których zdecydowanie chcę unikać. O ile w większości zdążyłam już pozbyć się produktów ze związkami, które mają wpływ na układ hormonalny to jakoś w kremie BB się ich nie spodziewałam.. a tu niespodzianka. W kilku przypadkach spotkałam się z opinią, że krem zapycha. W moim przypadku nic takiego nie miało miejsca, chociaż moja skóra jest na to dość podatna.

Uważam, że krem zdecydowanie jest wart wypróbowania. Jeśli ktoś ma ochotę sprawdzić krem bez ponoszenia większych kosztów i ryzyka zamówienia nieodpowiedniego odcienia, to świetnym rozwiązaniem jest zakup próbek z polskiej strony sklepu Missha.pl (15 próbek w cenie 4 zł) lub z allegro.

Według mnie krem ma zdecydowanie więcej zalet niż wad. Mimo kilku składników których wolałabym nie widzieć w składzie nie wykluczam powrotu do niego. Jeżeli w okresie wiosenno - letnim nie znajdę godnego zastępcy, bardzo możliwe, że ponownie znajdzie się na blogu.

Wolicie kremy BB czy wierne jesteście jedynie podkładom?
Jakie kremy BB już testowałyście i co możecie polecić?

lutego 03, 2016

Lea Nature - SO' BIO ETIC - BB CREAM PERFECYEUR DE TEINT 5 ES 1

18
Lea Nature - SO' BIO ETIC - BB CREAM PERFECYEUR DE TEINT 5 ES 1
Już od dłuższego czasu zdecydowanie chętniej sięgam po kremy BB niż po zwykłe podkłady. Moje rozeznanie nie jest jeszcze tak szerokie jakbym sobie tego życzyła, ale z każdym kolejnym produktem jest krok postępu. Coraz częściej z podkładów korzystam jedynie przy wyjątkowych okazjach, większych wyjściach lub gdy potrzebuję czegoś trwalszego. Natomiast w ostatnim czasie na co dzień sięgałam po krem BB, francuskiej firmy Lea Nature, SO'Bio Etic, BB Cream 5 in 1.



Kilka słów Producenta: Krem BB So'Bio Etic to nawilżający podkład z naturalnym kryciem i wyglądającą teksturą. Jego formuła 5 w 1 daje wszystkie korzyści zmierzające do uzyskania perfekcyjnej cery:
- z łatwością aplikowany, wyrównuje koloryt cery,
- nawilża skórę, dzięki zawartości olei z jojoba, mimoza i słonecznika,
- oczyszcza skórę - pożegnaj się z wypryskami i zaczerwieniami,
- olejek z granatu działa przeciwzmarszczkowo,
- mineralny filtr na poziomie SPF 10, chroni przed szkodliwym działaniem promieni UV.
Używając organicznego kremu BB So'Bio uzyskujesz cerę gładką, rozświetloną, chronioną i bez skazy za pomocą tylko jednego muśnięcia. Testowany dermatologicznie.

Przyznam, że z taką fantazją producenta już dawno się nie spotkałam. Ale zacznijmy od początku...



Pierwszym kremem BB jaki stosowałam był słynny krem Garniera. Niestety, nie lubił się z niektórymi kremami, potrafił się rolować i dosyć szybko znikał, a jego krycie było bardzo delikatne. Słowem..niewypał. Po dłuższej przerwie, postanowiłam dać kremom BB kolejną szansę i kupiła SO'Bio Etic BB Cream 5 in 1. Miał genialne recenzje w europejskiej blogosferze. Jego konsystencja i krycie sprawiło, że równie szybko stał się i moim ulubieńcem. Krem kupiłam pod koniec lipca zeszłego roku. Chociaż wiedziałam, że ma nietypową konsystencję to i tak byłam zaskoczona: gęsta, a jednocześnie lekka, musowa struktura. Ilość jaką widzicie na zdjęciu wystarczy na pokrycie całej twarzy, a nawet i więcej. Krem krył wszystkie delikatne zaczerwienienia czy przebarwienia oraz ładnie wyrównywał koloryt cery. Jednak przy większych niedoskonałościach w ruch idzie korektor..i to tyle z obietnic producenta. Nie zauważyłam, aby w jakimkolwiek stopniu krem nawilżał, działał przeciwzmarszczkowo, a już z pewnością nie oczyszczał cery. Mineralny filtr przeciwsłoneczny to zdecydowany plus, jednak jego poziom SPF 10 to wciąż za mało.



Mimo bujnej fantazji producenta, krem całkiem przyzwoicie się u mnie sprawdził. Na pewno nie wpływał negatywnie na stan mojej cery, a to już bardzo duży plus. W tubce znajduje się 30 ml produktu w cenie około 60,00 zł. Produkt dostępny jest w dwóch wersjach kolorystycznych: 01 (jasny beż) oraz 02 (średni beż). Odcień który posiadam to 01 jasny beż. Jest dosyć uniwersalny, w ciepłej tonacji ale absolutnie nie pomarańczowy. Efekt końcowy nie jest w 100% matowy, ale też nie błyszczący. W jego przypadku można całkowicie zrezygnować z wykończenia pudrem. Jednak w strefie T potrafi znikać zdecydowanie szybciej.

Skład (INCI): Anthemis Nobilis Flower Water, Aqua (Water), Dicaprylyl Ethyl, Dicaprylyl Carbonate, Coco-Caprylate/Caprate, Cocoglycerides, Polyglyceryl-3 Diisostearate, Hydrogenated Castor Oil, Acacia Decurrens/Jojoba/Sunflower Seed Wax/Polyglyceryl-3 Esters, Lauroyl Lysine, Zinc Oxide, Magnesium Sulfate, Sodium Chloride, Trihydroxystearin, Sodium Levulinate, Iris Germanica Root, Oryza Sativa (Rice) Hull Powder, Parfum (Fragrance), Punica Granatum Seed Oil, Aluminum Hydroxide, Sodium Benzoate, Bisabolol, Gliceryl Caprylate, Gryceryl Undecylenate, Glycerin, Silica, Sodium Lauroyl Glutamate, Phytosphingosine, Lactic Acid, Lysine, Magnesium Chloride, Geraniol, Tocopherol, Citronellol, Rosmarinus Officinalis (Rosemary) Extract.
May contain: CI 77891 (Titanium Dioxide), CI 77492 (Iron Oxides), Mica, CI 77491 (Iron Oxides), CI 77499 (Iron Oxides).

Na zdjęciach poniżej przedstawiłam krycie kremu przy jednej warstwie.
Dłoń bez kremu BB



Dłoń z jedną warstwą kremu BB



Jak widzicie efekt jest bardzo naturalny. Mój niewielki pieprzyk na dłoni wciąż jest delikatnie widoczne, ale do jego zakrycia wystarczy niewielka dodatkowa warstwa kremu BB.

Krem jest dosyć wydajny. Wystarczy niewielka ilość na pokrycie całej twarzy. Najlepiej sprawdza się nakładanie produktu palcami..chociaż za taką  formą aplikacji nie przepadam. Pomimo wszystkich plusów nie wrócę do niego, z kilku powodów. Trzeba się naprawdę napracować aby dobrze wyglądał na skórze. Gdy robiłam to na szybko i niezbyt dokładnie, cera wyglądała jak ciasteczko. Dodatkowo z czasem okrutnie podkreślał suche skórki..nawet w takich miejscach w, których nigdy bym się ich nie spodziewała. Aplikować należy go bardzo cienkimi warstwami i według potrzeby kolejno dodawać następne. Termin ważności kremu to 6 miesięcy od otwarcia. Aktualnie jest on już przeterminowany, co świadczy chociażby jego dziwny zapach. Sądzę, że zdecydowanie lepiej sprawdziłby się przy cerach suchych. Jednak uważam, że w cenie 60 zł można znaleźć o wiele lepsze produkty.

Używacie kremów BB?
Jakie kremy BB wam się sprawdziły?
Copyright © 2014 Kosmetyczny Fronesis , Blogger