Już od dawna wszelkie zagraniczne blogerki rozpisywały się o tych wspaniałych paletach pachnących czekoladą, o bronzerach pięknie podkreślających opaleniznę w perfekcyjnych odcieniach, o tych świetnej jakości matowych pomadkach itd. Wszelkie zachwyty nad marką Too Faced zauroczyły także i mnie.. ale z racji, że nie lubię robić pochopnych makijażowych zakupów.. cierpliwie czekałam. Okazja nadarzyła się w momencie gdy mój ówczesny podkład Estee Lauder zaczął dobijać dna, a na jego zastępstwo wybrałam powszechnie chwalony Born This Way.
Od producenta:
Nietłusty podkład o niezauważalnym efekcie krycia, kamufluje niedoskonałości, rozświetla skórę naturalnym blaskiem. Podkład na bazie opatentowanego kompleksu wody i orzecha kokosowego o właściwościach nawilżających z dodatkiem rozświetlającej róży alpejskiej i kwasu hialuronowego zmiękczającego i odmładzającego skórę. Niech wszyscy myślą, że z taką cerą się urodziłaś.
Nie da się przejść obojętnie obok szafy Too Faced. Opakowania są bardzo estetyczne i zwracają uwagę. Największe obawy miałam jednak co do trwałości, ale zupełnie bezpodstawnie. Przez ponad sześć miesięcy niemal codziennego używania podkładu opakowanie wciąż wygląda nienagannie. Matowe wykończenie szklanej butelki nie starło się, a złota nieco wypukła czcionka wygląda tak jak chwilę po wyjęciu podkładu z kartonowego opakowania. Również na plastikowej zatyczce nie ma najmniejszych śladów użytkowania. Muszę przyznać, że jestem pod wrażeniem. Czerń ze złotem zawsze wygląda elegancjo, ale tu dodatkowo mamy świetną jakość tworzyw.
Jest jednak coś co może irytować. Mimo, że opakowanie jest szklane, to nie mam jak sprawdzić ile produktu pozostało. Podkład oblepia szklane ścianki i mimo, że zawsze stoi na półce to i tak nie spływa na dno. Na szczęście dozownik z łatwością można odkręcić i wsadzając do środka wykałaczkę sprawdzić poziom zużycia.. mi pozostało naprawdę niewiele produktu.. jakieś 5 mm do dna. Jednak odkręcana pompka sprawia, że opakowanie nawet po zużyciu produktu warto zachować, a w razie konieczności przelać inny podkład, którego opakowanie jest niefunkcjonalne.
Podkład kupiłam stacjonarnie w Sephorze, ale uprzednio poprosiłam o
wykonanie makijażu z jego użyciem. Do mojej ówczesnej opalenizny został
dobrany odcień Vanilla, które idealnie stopił się z odcieniem skóry i
nigdzie nie odcinał. Vanilla to odcień mocno wpadający w żółte tony,
który dodatkowo powinien neutralizować wszelkie zaczerwienienia. Na
chwilę obecną jest on dla mnie za ciemny dlatego go rozjaśniam.
Dużym
plusem jest wprowadzenie nowych odcieni. W momencie gdy kupowałam
podkład (odcień Vanilla, drugi od strony najjaśniejszych) dostępny był
tylko jeden jaśniejszy odcień (Porcelain). Teraz dostać można jeszcze
dwa jaśniejsze odcienie. Jest to dobra wiadomość dla osób z bardzo jasną
karnacją. Mimo wszystko uważam, że błędem jest brak wprowadzenia na
Polski rynek odcienia Ivory, który kolorystycznie znajduje się między
odcieniem Vanilla, a Porcelain.
Konsystencja jest trochę nietypowa. Niby płynna ale na tyle gesta, że nie spływa z dłoni. W dodatku mam wrażenie, że jest nieco tłusta. Po rozprowadzeniu na skórze i odczekaniu chwili wydaje się jakby podkład zastygł, ale wystarczy dotknąć aby na palcu pozostała warstewka. Z tego względu warto zawsze podkład utrwalić pudrem.
Problemem może okazać się dobranie odpowiedniej pielęgnacji pod podkład, gdyż nie z każdym kremem będzie się dogadywać. Z pewnością odpadają wszelkie kremy pozostawiające choć minimalnie tłustą czy lepką warstwę. Dodatkowo po aplikacji kremu warto odczekać chwilę, aby wszystko się wchłonęło. Na tak przygotowanej cerze nie powinno być problemów z aplikacją podkładu.
Z podkładem bardzo dobrze współpracują pędzle do podkładów ale także wszelkie gąbki typu Beauty Blender. Rozprowadzenie go jest bardzo łatwe i nie wymaga specjalnego wysiłku. Jedna cieka warstwa wyrównuje koloryt skóry i kryje drobne niedoskonałości. Krycie można oczywiście budować ale według mnie to wcale nie jest podkład mocno kryjący. Ze świeżymi zaczerwieniami sobie nie poradzi i tu zdecydowanie lepiej sięgnąć po korektor niż budować kolejne warstwy podkładem. O ile jednak cienka warstwa faktycznie może wyglądać stosunkowo naturalnie, to każda kolejna uwydatnia wszystko co możliwe: pory, suche skórki, zmarszczki, fakturę skóry.
Skład (INCI): Water, Cyclopentasiloxane, Glycerin, Aluminum
Starch Octenylsuccinate, Cetyl PEG/PPG-10/1 Dimethicone, Hexyl Laurate,
Polyglyceryl-4 Isostearate, Isododecane, Dimethicone, 1,2-Hexanediol,
Alcohol, Butylene Glycol, Caprylyl Glycol, Cocos Nucifera (Coconut) Water,
Cyclotetrasiloxane, Diphenyl Dimethicone, Disteardimonium Hectorite,
EDTA, Ethylhexyl Methoxycinnamate, Ethylhexyl Palmitate, Hexylene
Glicol, Lecithin, Magnesium Sulfate, Phenoxyethanol, Pistacia Lentiscuc
(Mastic) Gum, Polysilocone-11, Potassium Sorbate, Propylene Carbonate, Rhododendron Ferrugineum Extract, Silica Dimethyl Silylate, Sodium Hyaluronate,
Tetrahexyldecyl Ascorbate, Tribehenin, Triethoxycaprylylsilane. May
Contain (+/-): Iron Oxides (CI77491, CI 77492, CI 77499), Titanium
Dioxide (CI 77891).
Producent chwali się, głównie trzema składnikami:
- Cocos Nucifera (Coconut) Water, czyli woda kokosowa która ma delikatnie uzupełniać poziom wilgoci skóry.
- Extrakt Rhododedron Ferrugineum, czyli wyciąg z liści różanecznika alpejskiego. Jest to substancja stosowana w usuwaniu piegów i przebarwień (plam hiperpigmentacyjnych).
- Sodium Hyluronate, czyli kwas hialuronowy dla gładszej i bardziej młodzieńczego wyglądu.
Wszystko byłoby w najlepszym porządku, gdyby nie to, że już po godzinie podkład zupełnie znika z mojego nosa. Efekt jest taki, że wyglądam jak menel z zaróżowionym nosem. Próbowałam różnych kombinacji: z bazą pod makijaż, z pudrem matującym, pudrem rozświetlającym, z pudrem utrwalającym, bez mgiełki utrwalającej, z mgiełką utrwalającą.. z różnymi kremami, a nawet na skórę spryskaną wodą termalną.. za każdym razem to samo. Z czasem znika mi ze wszystkich bardziej tłustych partii twarzy, ale nawet i na suchych zachowuje się dziwnie. Wystarczy, że w jakimś miejscu dotknę palcem, przeciągnę puklem włosów czy otrę szalikiem.. podkład się przesuwa i okropnie waży.
Nie byłabym tym specjalnie zaskoczona, gdyby działo się tak w okresie letnim przy prawdziwych upałach. Jednak podkład zaczęłam używać na jesieni, przez zimę i obecną wiosnę. Niezależnie od pory roku i warunków atmosferycznych za każdym razem dzieje się to samo.
Częściowo jednak znalazłam na niego sposób, choć wiąż nie idealny.
Podkład kupiłam na początku jesieni, przez co w okresie zimowym jego
kolor okazał się dla mnie za ciemny. Planowałam kupić rozjaśniacz do
podkładów NYX ale bardzo szybko jest wyprzedawany. Ostatecznie do
rozjaśniania zaczęłam używać korektora Catrice Liquid Camouflage w
najjaśniejszym odcieniu. Takie połączenie okazało się bardzo udane.
Zastygający i mocno kryjący korektor wpłynął nie tylko na kolor ale
znacznie poprawił jakość podkładu. Wciąż nie jest to rozwiązanie
idealne. Mój makijaż zyskał jakieś dodatkową godzinę estetycznego
wyglądu.. i tyle. Niestety im cieplej się robi na zewnątrz tym szybciej
podkład wariuje na skórze. Pomocne okazało się ściąganie wilgoci przy użyciu chusteczek, czy specjalnych bibułek ale wraz z każdym dotknięciem schodzi warstwa podkładu.. nie ważne czy utrwalona czy nie.
Warto wziąć pod uwagę również to, że podkład po chwili od rozprowadzenia nieznacznie ciemnieje. Nie robi tego tak mocno jak podkłady drogeryjne z którymi miałam styczność.. ale jednak różnica jest zauważalna. Za to niewątpliwym jego plusem jest to, że nie zapycha. Sięgając po niego nawet codziennie przez tydzień nie zauważyłam aby pod jego wpływem z cerą działo się coś niepokojącego. Nie wpływał na nią korzystnie ale najważniejsze, że zupełnie jej nie szkodził.
Ujmę to tak.
Rozczarowałam się tak strasznie, że przestałam myśleć o
zakupie palety cieni Too Faced. Wciąż mi się te palety podobają ale nawet
gdy je oglądam to czuję niemałe rozgoryczenie z powodu podkładu, który
miał się okazać ideałem. Rozczarowanie na tyle duże, że jakiekolwiek poszukiwanie produktów do makijażu kończy się omijaniem szerokim łukiem całej marki Too Faced.
Wydaje mi się, że podkład miałby szanse sprawdzić się na cerach suchych oraz normalnych i tylko takim mogę go ewentualnie
polecić do sprawdzenia. Pamiętaj jednak, że w Sephorze zawsze możesz
poprosić o próbkę podkładu i zachęcam do skorzystania z takiem
możliwości. Ja mimo próbki i wykonanego makijażu zaliczyłam niezłą wtopę i absolutnie żałuję każdej złotówki, którą przeznaczyłam na ten podkład. Jedynym pocieszeniem jest to, że kupiłam go ze zniżką i pozostanie mi bardzo fajne, funkcyjne opakowanie, które będę mogła jeszcze wykorzystać.
Polecić nie mogę, ale może miałaś z nim styczność choćby w formie próbki?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz