Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Too Faced. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Too Faced. Pokaż wszystkie posty

maja 30, 2017

ZUŻYCIA MAJA 2017

ZUŻYCIA MAJA 2017

Nie przepadam za zmianami, chociaż to akurat w dużej mierze zależy od mojego nastroju. Kiedy już z rana wstanę w bojowym nastawieniu, wszelkie zmiany jestem w stanie zaakceptować dużo łagodniej. Jest jednak coś  co zwiastuje zmiany, a ja z niecierpliwością czekam na ten dzień.. to denkowy post. Wszelkie zużycia zwiastują zmianę! Jeśli jakieś produkty mi się sprawdzą to z przyjemnością do nich wracam ale jeśli coś było nijakie czy wręcz tragiczne to cieszę się jak małe dziecko, bo na jego miejsce wejdzie coś nowego, świeżego, ciekawego. Jak tu nie cieszyć się z kosmetycznych zużyć?


INDEED LABORATORIES - HYDRALURON
Nie płaczę, że dobił dna bo mam go w zapasach. Na najbliższy rok z pewnością mi wystarczy.. chociaż zaczynają nachodzić mnie myśli aby wypróbować coś innego. Dość trudno dostępny na naszym rynku, ale jeśli jest taka możliwość to warto na niego polować. U mnie sprawdza się bez zarzutu i nieraz ratował mnie z opresji. Mój Hit zeszłego roku i w tym temacie chyba nic się nie zmieni.
 


AUBREY ORGANICS - PURE ALOE VERA
Rozpływałam się nad tym produktem w osobnym poście i kilka razy trafił na listę ulubieńców. Początkowo nie wiedziałam jak się do niego zabrać. Stosowanie na wacik było bardzo niewydajne ale w momencie odkrycia bawełnianych maseczek wszystko stało się proste. Nie stosuję tego produktu w żaden inny sposób, bo tak stosowany sprawdza mi się rewelacyjnie. Genialnie nawilża i łagodzi skórę. Uwielbiam i już uzupełniłam jego zapasy.



ALLEGRO - SKOMPRESOWANE MASKI BAWEŁNIANE 8 SZTUK
Bardzo fajny gadżet, który kosztuje niewiele, a w pielęgnacji twarzy nie sposób go nie docenić. Mój absolutny ulubieniec ale.. widzę jednak sporą różnicę miedzy poszczególnymi maskami. Wcześniej miałam spore zapasy masek kupione w drogerii Natura, niestety od dawna już ich tam nie ma. Ostatnio zaopatrzyłam się w spory zestaw masek na Allegro ale podejrzewam, że te pochodzą z aliexpress i niestety.. śmierdzą. Przed ich użyciem muszę je wypłukać w bieżącej wodzie i dopiero wówczas z nich korzystam. Musze sprawdzić jeszcze w innych punktach. Skoro różnice są tak znaczące to warto poszukać tych najlepszych.


JYSK - GĄBKA KONJAC
Sam fakt, że w Jysku znalazłam gąbkę Konjac był zaskakujący ale kupiłam i spisywała się rewelacyjnie. Mycie nią twarzy sprawia ogromną przyjemność, a ściąganie masek trwa dosłownie chwilkę. Teraz mam ochotę poeksperymentować z różnymi wariantami i w różnych przedziałach cenowych. Ciekawe czy jest jakaś różnica miedzy gąbką za 10 zł, a taką za 35 zł.


CALIPSO - GĄBKA CELULOZOWA
Mój niezbędnik pielęgnacyjny. Co prawda nie jest tak przyjemna w użyciu jak gąbka Koncjac ale jednak o wiele szybciej radzi sobie ze ściągnięciem wszelkich masek. W dodatku są o wiele tańsze od Konjac w związku z czym staram się głównie nią ściągać maseczki szczególnie te które brudzą.. czyli glinkowe. 


CLEANIC - DUŻE PŁATKI KOSMETYCZNE 
Bardzo je lubię. Są niezwykle wygodne, chłonne i bardzo delikatne dla skóry. Po kilku przygodach z płatkami Cien wiem, że więcej do nich nie wrócę. Cleanic choć są nieco droższe to jednak ich jakość jest nieporównywalna. Kupię ponowie ale mam ochotę sprawdzić również płatki Tami.


EFEKTIMA I ISILANDON - PŁATKI POD OCZY
Płatki hydrożelowe Efektimy służyły mi w zeszłym roku bardzo często. Kupowałam w hurtowych ilościach ale w końcu zaopatrzyłam się w dwa duże opakowania płatków pod oczy z aliexpress. W związku z czym przestałam kupować Efektimę. To już moje ostatnie zapasy.
Z kolei płatkami Isilandor poczęstowała mnie Monika z bloga Mama z różową torebką. W tej kwestii nieubłaganie mamy jednak odmienne preferencje. Ja wolę hydrożelowe obślizłe gluty, a Monika bardziej te materiałowe. Te były zdecydowanie jednymi z fajniejszych materiałowych płatków jakie miałam okazję używać, jednak nie aż tak dobre aby wpłynąć na moją płatkową orientację.


BANDI - KREM Z WITAMINĄ C SPF 20
Bardzo lekki kremik na dzień. Zaskoczył mnie swoim kolorem, bo bez przeszkód pretenduje do miana lekkiego kremu CC. Krem delikatnie wyrównuje koloryt cery, ale jest przy tym bardzo subtelny. Nie ma mowy o zakryciu niedoskonałości. Niestety kolorem wpada w różowe tony i dość mocno skóra się po nim błyszczy, chociaż raczej uznałabym to za mocne rozświetlenie. Póki co nie do końca mnie zachwycił ale jeszcze mam w zapasach jego próbki.. może jeszcze mnie czymś zaskoczy. 


ISILANDOR - BAMBOO CHARCOL REMOVE BLACK MASK
Oj.. dramat.. dramat i horror w jednym! Okropnie śmierdzi rozgrzanym asfaltem. Nawet nie wiesz jak bardzo się cieszę, że miałam tylko niewielką próbkę. Gdyby nie to pewnie wysmarowałabym całą twarz i to byłby dopiero problem. Wysuszona maska tak bardzo przywiera do skóry, że trudno ją podważyć. Jej ściąganie to mieszanka bluzgania z płaczem i początkowa faza depresji. W dodatku wcale nie wyciąga zaskórników tak jak można to zobaczyć na różnych filmikach, za to z idealną precyzją wydepiluje każdy najmniejszy meszek. Bardzo bolesne doświadczenie.


CURAPROX - SZCZOTECZKA 5460 ULTRA SOFT
Na okrągło kupuje i zmieniam średnio co trzy miesiące. Moje ulubione szczoteczki w ogromnej gamie kolorystycznej, które są delikatne dla dziąseł ale bezwzględne dla osadu na zębach. Po zużyciu trafiają do koszyczka z przyborami do sprzątania.Tak.. u mnie szczoteczki do zębów mają drugie życie.


L'OCCITANE - ŻEL I BALSAM DO CIAŁA Z LINII PIVOINE FLORA
Z tego duetu miałam o wiele więcej frajdy niż z szamponu i odżywki. Zapach piękny, subtelny i kobiecy. Bardzo umilał mi kąpiel ale żadne ciekawe właściwości pielęgnacyjne dla skóry nie przychodzą mi do głowy. Jeśli już to wolałabym zainwestować w perfumy, tym bardziej, że pełnowymiarowe opakowania tych produktów są zwyczajnie drogie.



MYDLARNIA U FRANCISZKA - MYDŁO MARSYLSKIE Z OŚLIM MLEKIEM I ARGANEM
Wciąż stosowanie tradycyjnych mydeł mnie nie przekonuje, choć ochota ostatnio mi rośnie. To mydełko zupełnie nie sprawdziło się w pielęgnacji twarzy, a i pod prysznicem niezbyt miałam na nie ochotę. Ostatecznie spisało się rewelacyjnie podczas czyszczenia pędzli i gąbek. Niestety przy ostatnim czyszczeniu gąbek na jaw wyszła jakaś twarda gruda, która poszatkowała mi jedną z gąbeczek do podkładu. Poza tym mydełko jest już tak małe i nie wygodne w trzymaniu, że najwyższy czas się go pozbyć.


GILLETTE - SIMPLY VENUS
Nasza kobieca zmora. Szczęśliwe te z nas, które posiadają IPL lub wybrały się na taką usługę do salonu. U mnie wygląda to dość zmiennie. Używam zarówno maszynek jak i depilatora ale wszystko zależy od dnia i nastroju. Do tych maszynek nie wrócę, nieraz podrażniłam sobie nimi skórę.. ewidentnie mam do tego za ciężką rękę. Teram mam coś znacznie lepszego.. choć wciąż tradycyjnego.   


BIELENDA - ZESTAW DO DEPILACJI PRECYZYJNEJ
Miało być fajnie, a wyrzuciłam pieniądze w błoto. Jedyne co z tym produktem zrobiłam to otworzyłam i ani razu nie użyłam. Zapach jest tak bardzo dramatyczny, że bałam się nakładać go gdziekolwiek. Zawsze gdy się do tego zabierałam przed oczami miałam widok poparzonej skóry.. w końcu produkt się przeterminował. Wciąż śmierdzi tak samo wstrętnie. Nigdy więcej podobnych produktów.


MIODOWA MYDLARNIA - MASEŁKO UKOJENIE
Do zamówienia z Miodowej Mydlarni dostałam dwie próbki masełek. Wersja Ambrozja powaliła mnie na kolana i niestety przy nim drugie masełko wypadło bardzo mizernie. Zapach chyba nie do końca mój, choć wiąż ładny. Samo masełko bardzo wydajne i niesamowicie odżywiające i nawilżające skórę. Zużyłam z przyjemnością ale to jednak Ambrozja skradła mi serce.


LOEWE - AIRE SENSUAL BALSAM PERFUMOWANY
Balsamy perfumowane to zdecydowanie produkty, które powinnam omijać szerokim łukiem. Kiepsko idzie mi ich używane. Tu nawet nie chodzi o zapach, a samą formuje i sposób aplikacji. Jedno takie opakowanie potrafię męczyć przez 2 lata. Następnym razem od razu przekaże dalej.. póki co mam jeszcze dwa takie specyfiki. Ehh..



PERFUMY - MINIATURKI
Thierry Mugler - Angel
Mocny, słodki i ciężki zapach, który zupełnie do mnie nie pasuje. Dość długo zużywałam, bo wystarczyło jedno psiknięcie.. więcej nie byłam w stanie znieść.

Gurlain - L'Homme Ideal
Męski zapach ale w niewielkiej ilości sama się w nim dobrze czułam. Bardzo klasyczny drzewno-orientalny zapach. Sama jestem nim zaskoczona, choć jednak na mężu prezentował się znacznie lepiej.

Guerlain - Shalima
Zdecydowanie ciężki i zdecydowany ale ma w sobie coś co sprawiało, że z każdym dniem chciałam go więcej. Zupełnie nie moja bajka ale coś mnie do niego przyciąga.


L'OCCITANE - ESSENTIAL OILS SZAMPON I ODŻYWKA
Miniaturowe produkty L'Occitane dzielnie służyły mi od lutego. Jednak prawdziwą próbę sił przeszły w Aquaparku oraz na majowym wyjeździe. Całkiem przyjemne w użyciu. Szampon dobrze oczyszczał skórę głowy, a odżywka była poprawna. Najbardziej do gustu przypadł mi zapach ale to zdecydowanie za mało aby polecać czy wracać do zakupu. Fajne, ciekawe ale bez rewelacji.  



APTECZNA WCIERKA NA POROST WŁOSÓW
Przypisana przez lekarza w krytycznym momencie. Wraz z suplementem Gelacet spisała się dobrze.. włoski wróciły. Nie jestem jednak pewna czy sam Gelacet nie poradziłby sobie z problemem w identyczny sposób. Ale cóż.. zużyłam chociaż momentami w męczarniach.


ALMIRALL - GELACET PLUS - SUPLEMENT DIETY 
Z Gelacetu skorzystałam co prawda jeszcze w styczniu ale opakowanie wraz z dwiema saszetkami zachowałam specjalnie na recenzję, która pojawiła się w maju. Jeszcze nigdy mnie nie zawiódł, a sam fakt, że kuracja z nim trwa jedynie 21 dni ma dla mnie fundamentalne znaczenie. Nie jestem systematyczna i o takich rzeczach jak łykanie witamin czy suplementów bardzo szybko zapominam, a tu jednak liczy się systematyczność. Przez 21 dni jestem w stanie w miarę wytrzymać. Na efekty należy poczekać ale zdecydowanie warto. 



TOO FACED - PODKŁAD BORN THIS WAY
Chyba pokuszę się o stwierdzenie, że był to jeden z najgorszych podkładów jakie miałam okazję używać. Ratował go jedynie korektor Catrice, z którym go mieszałam. W cenie za jaką możemy go kupić powinien być co najmniej poprawny. Tymczasem: podkreślał pory, uwydatniał najmniejsze zmarszczki, suche skórki, po godzinie świecił się nos, a po dwóch godzinach na nosie już go nie było. Mimo utrwalania wciąż był na twarzy ruchomy, przesuwał się niemiłosiernie pod najmniejszym dotykiem i grymasem twarzy. Dla mmnie to bubel.. może nawet największy gniot roku.



LOVELY - CURLING PUMP UP MASCARA
Dobra maskara w niskiej cenie. Nie oczekiwałam od niej rewelacyjnego efektu ale jako tusz spisuje się po prostu dobrze. Nie mam problemów z jej usunięciem, nie kruszy się i podkreśla rzęsy. Genialnego efektu tu nie ma ale patrząc na droższe tusze, które nieraz okrutnie sklejają rzęsy lub tworzą ogromne grudy to ten tusz jest zdecydowanie jednym z lepszych. Nie zachwyca ale nie rozczarowuje.



EVELINE COSMETICS - KOREKTOR DO BRWI
Patent rewelacyjny! Silikonowa szczoteczka bardzo ułatwia proces układania i podkreślania brwi. Nie odrysuje brwi jak od szablonu ale w naturalny sposób podkreśli i utrzyma w miejscu. Odcień Light niestety dla mnie za jasny i musiałam ratować się ciemniejszym cieniem. Wersja ciemniejsza znowu za ciemna. Z tego powodu nie wróciłam do produktu Eveline.



DR IRENA ERIS - PODKŁAD PROVOKE MATT FLUID 220 NATURAL
Ciemny i wpadający w pomarańcz kolor, absolutnie nie trafiony. Ale zużyty w domowym zaciszu. Bardzo ciekawiło mnie jak będzie zachowywać się na moje skórze. Posiada zdecydowanie matowe wykończenie i dość szybko należy z nim pracować z uwagi na zastyganie. Krycie całkiem dobre, choć na skórze daje się wyczuć lekkie ściągnięcie. Po próbce ciężko mi go polecić ale wydaje się godny uwagi.


YANKEE CANDLE - PINK GRAPEFRUIT
Coś ostatnio spadło moje zainteresowanie woskami ale wciąż bardzo je lubię i doceniam klimat jaki robią wieczorem. Pink Grapefruit to jeden z moich ulubionych zapachów Yankee. Świeży i orzeźwiający ale wciąż pasujący do wieczornego wylegiwania się na kanapie przy kieliszku wina.



Idę w podskokach wyrzucić śmiecie, a 1 czerwca zapraszam na nowości. 

Zużyłaś ostatnio produkt po którym poczułaś ulgę i radość?


maja 17, 2017

TOO FACED - KULTOWY PODKŁAD BORN THIS WAY

TOO FACED - KULTOWY PODKŁAD BORN THIS WAY

Już od dawna wszelkie zagraniczne blogerki rozpisywały się o tych wspaniałych paletach pachnących czekoladą, o bronzerach pięknie podkreślających opaleniznę w perfekcyjnych odcieniach, o tych świetnej jakości matowych pomadkach itd. Wszelkie zachwyty nad marką Too Faced zauroczyły także i mnie.. ale z racji, że nie lubię robić pochopnych makijażowych zakupów.. cierpliwie czekałam. Okazja nadarzyła się w momencie gdy mój ówczesny podkład Estee Lauder zaczął dobijać dna, a na jego zastępstwo wybrałam powszechnie chwalony Born This Way.


Od producenta: 
Nietłusty podkład o niezauważalnym efekcie krycia, kamufluje niedoskonałości, rozświetla skórę naturalnym blaskiem. Podkład na bazie opatentowanego kompleksu wody i orzecha kokosowego o właściwościach nawilżających z dodatkiem rozświetlającej róży alpejskiej i kwasu hialuronowego zmiękczającego i odmładzającego skórę. Niech wszyscy myślą, że z taką cerą się urodziłaś.


Nie da się przejść obojętnie obok szafy Too Faced. Opakowania są bardzo estetyczne i zwracają uwagę. Największe obawy miałam jednak co do trwałości, ale zupełnie bezpodstawnie. Przez ponad sześć miesięcy niemal codziennego używania podkładu opakowanie wciąż wygląda nienagannie. Matowe wykończenie szklanej butelki nie starło się, a złota nieco wypukła czcionka wygląda tak jak chwilę po wyjęciu podkładu z kartonowego opakowania. Również na plastikowej zatyczce nie ma najmniejszych śladów użytkowania. Muszę przyznać, że jestem pod wrażeniem. Czerń ze złotem zawsze wygląda elegancjo, ale tu dodatkowo mamy świetną jakość tworzyw.


Jest jednak coś co może irytować. Mimo, że opakowanie jest szklane, to nie mam jak sprawdzić ile produktu pozostało. Podkład oblepia szklane ścianki i mimo, że zawsze stoi na półce to i tak nie spływa na dno. Na szczęście dozownik z łatwością można odkręcić i wsadzając do środka wykałaczkę sprawdzić poziom zużycia.. mi pozostało naprawdę niewiele produktu.. jakieś 5 mm do dna. Jednak odkręcana pompka sprawia, że opakowanie nawet po zużyciu produktu warto zachować, a w razie konieczności przelać inny podkład, którego opakowanie jest niefunkcjonalne.


Podkład kupiłam stacjonarnie w Sephorze, ale uprzednio poprosiłam o wykonanie makijażu z jego użyciem. Do mojej ówczesnej opalenizny został dobrany odcień Vanilla, które idealnie stopił się z odcieniem skóry i nigdzie nie odcinał. Vanilla to odcień mocno wpadający w żółte tony, który dodatkowo powinien neutralizować wszelkie zaczerwienienia. Na chwilę obecną jest on dla mnie za ciemny dlatego go rozjaśniam. 

Dużym plusem jest wprowadzenie nowych odcieni. W momencie gdy kupowałam podkład (odcień Vanilla, drugi od strony najjaśniejszych) dostępny był tylko jeden jaśniejszy odcień (Porcelain). Teraz dostać można jeszcze dwa jaśniejsze odcienie. Jest to dobra wiadomość dla osób z bardzo jasną karnacją. Mimo wszystko uważam, że błędem jest brak wprowadzenia na Polski rynek odcienia Ivory, który kolorystycznie znajduje się między odcieniem Vanilla, a Porcelain.  


Konsystencja jest trochę nietypowa. Niby płynna ale na tyle gesta, że nie spływa z dłoni. W dodatku mam wrażenie, że jest nieco tłusta. Po rozprowadzeniu na skórze i odczekaniu chwili wydaje się jakby podkład zastygł, ale wystarczy dotknąć aby na palcu pozostała warstewka. Z tego względu warto zawsze podkład utrwalić pudrem. 

Problemem może okazać się dobranie odpowiedniej pielęgnacji pod podkład, gdyż nie z każdym kremem będzie się dogadywać. Z pewnością odpadają wszelkie kremy pozostawiające choć minimalnie tłustą czy lepką warstwę. Dodatkowo po aplikacji kremu warto odczekać chwilę, aby wszystko się wchłonęło. Na tak przygotowanej cerze nie powinno być problemów z aplikacją podkładu.


Z podkładem bardzo dobrze współpracują pędzle do podkładów ale także wszelkie gąbki typu Beauty Blender. Rozprowadzenie go jest bardzo łatwe i nie wymaga specjalnego wysiłku. Jedna cieka warstwa wyrównuje koloryt skóry i kryje drobne niedoskonałości. Krycie można oczywiście budować ale według mnie to wcale nie jest podkład mocno kryjący. Ze świeżymi zaczerwieniami sobie nie poradzi i tu zdecydowanie lepiej sięgnąć po korektor niż budować kolejne warstwy podkładem. O ile jednak cienka warstwa faktycznie może wyglądać stosunkowo naturalnie, to każda kolejna uwydatnia wszystko co możliwe: pory, suche skórki, zmarszczki, fakturę skóry.


Skład (INCI): Water, Cyclopentasiloxane, Glycerin, Aluminum Starch Octenylsuccinate, Cetyl PEG/PPG-10/1 Dimethicone, Hexyl Laurate, Polyglyceryl-4 Isostearate, Isododecane, Dimethicone, 1,2-Hexanediol, Alcohol, Butylene Glycol, Caprylyl Glycol, Cocos Nucifera (Coconut) Water, Cyclotetrasiloxane, Diphenyl Dimethicone, Disteardimonium Hectorite, EDTA, Ethylhexyl Methoxycinnamate, Ethylhexyl Palmitate, Hexylene Glicol, Lecithin, Magnesium Sulfate, Phenoxyethanol, Pistacia Lentiscuc (Mastic) Gum, Polysilocone-11, Potassium Sorbate, Propylene Carbonate, Rhododendron Ferrugineum Extract, Silica Dimethyl Silylate, Sodium Hyaluronate, Tetrahexyldecyl Ascorbate, Tribehenin, Triethoxycaprylylsilane. May Contain (+/-): Iron Oxides (CI77491, CI 77492, CI 77499), Titanium Dioxide (CI 77891).

Producent chwali się, głównie trzema składnikami:

  • Cocos Nucifera (Coconut) Water, czyli woda kokosowa która ma delikatnie uzupełniać poziom wilgoci skóry.

  • Extrakt Rhododedron Ferrugineum, czyli wyciąg z liści różanecznika alpejskiego. Jest to substancja stosowana w usuwaniu piegów i przebarwień (plam hiperpigmentacyjnych).

  • Sodium Hyluronate, czyli kwas hialuronowy dla gładszej i bardziej młodzieńczego wyglądu.


Wszystko byłoby w najlepszym porządku, gdyby nie to, że już po godzinie podkład zupełnie znika z mojego nosa. Efekt jest taki, że wyglądam jak menel z zaróżowionym nosem. Próbowałam różnych kombinacji: z bazą pod makijaż, z pudrem matującym, pudrem rozświetlającym, z pudrem utrwalającym, bez mgiełki utrwalającej, z mgiełką utrwalającą.. z różnymi kremami, a nawet na skórę spryskaną wodą termalną.. za każdym razem to samo. Z czasem znika mi ze wszystkich bardziej tłustych partii twarzy, ale nawet i na suchych zachowuje się dziwnie. Wystarczy, że w jakimś miejscu dotknę palcem, przeciągnę puklem włosów czy otrę szalikiem.. podkład się przesuwa i okropnie waży. 

Nie byłabym tym specjalnie zaskoczona, gdyby działo się tak w okresie letnim przy prawdziwych  upałach. Jednak podkład zaczęłam używać na jesieni, przez zimę i obecną wiosnę. Niezależnie od pory roku i warunków atmosferycznych za każdym razem dzieje się to samo.


Częściowo jednak znalazłam na niego sposób, choć wiąż nie idealny. Podkład kupiłam na początku jesieni, przez co w okresie zimowym jego kolor okazał się dla mnie za ciemny. Planowałam kupić rozjaśniacz do podkładów NYX ale bardzo szybko jest wyprzedawany. Ostatecznie do rozjaśniania zaczęłam używać korektora Catrice Liquid Camouflage w najjaśniejszym odcieniu. Takie połączenie okazało się bardzo udane. Zastygający i mocno kryjący korektor wpłynął nie tylko na kolor ale znacznie poprawił jakość podkładu. Wciąż nie jest to rozwiązanie idealne. Mój makijaż zyskał jakieś dodatkową godzinę estetycznego wyglądu.. i tyle. Niestety im cieplej się robi na zewnątrz tym szybciej podkład wariuje na skórze. Pomocne okazało się ściąganie wilgoci przy użyciu chusteczek, czy specjalnych bibułek ale wraz z każdym dotknięciem schodzi warstwa podkładu.. nie ważne czy utrwalona czy nie. 

Warto wziąć pod uwagę również to, że podkład po chwili od rozprowadzenia nieznacznie ciemnieje. Nie robi tego tak mocno jak podkłady drogeryjne z którymi miałam styczność.. ale jednak różnica jest zauważalna. Za to niewątpliwym jego plusem jest to, że nie zapycha. Sięgając po niego nawet codziennie przez tydzień nie zauważyłam aby pod jego wpływem z cerą działo się coś niepokojącego. Nie wpływał na nią korzystnie ale najważniejsze, że zupełnie jej nie szkodził.


Ujmę to tak. 

Rozczarowałam się tak strasznie, że przestałam myśleć o zakupie palety cieni Too Faced. Wciąż mi się te palety podobają ale nawet gdy je oglądam to czuję niemałe rozgoryczenie z powodu podkładu, który miał się okazać ideałem. Rozczarowanie na tyle duże, że jakiekolwiek poszukiwanie produktów do makijażu kończy się omijaniem szerokim łukiem całej marki Too Faced.
 

Wydaje mi się, że podkład miałby szanse sprawdzić się na cerach suchych oraz normalnych i tylko takim mogę go ewentualnie polecić do sprawdzenia. Pamiętaj jednak, że w Sephorze zawsze możesz poprosić o próbkę podkładu i zachęcam do skorzystania z takiem możliwości. Ja mimo próbki i wykonanego makijażu zaliczyłam niezłą wtopę i absolutnie żałuję każdej złotówki, którą przeznaczyłam na ten podkład. Jedynym pocieszeniem jest to, że kupiłam go ze zniżką i pozostanie mi bardzo fajne, funkcyjne opakowanie, które będę mogła jeszcze wykorzystać.

Polecić nie mogę, ale może miałaś z nim styczność choćby w formie próbki?


listopada 03, 2016

PAŹDZIERNIKOWE ZAKUPY 2016 + WYZWANIE

27
PAŹDZIERNIKOWE ZAKUPY 2016 + WYZWANIE
   Zakupy październikowe miałam mniej więcej zaplanowane już pod koniec września. Krem, podkład, puder, korektor.. a tu nagle.. tu promocja, tam otwierają sklep internetowy, tu karta stałego klienta.. i moje minimalne zakupy rozrosły się do całkiem sporych. To co? Kanapki gotowe?

Copyright © 2014 Kosmetyczny Fronesis , Blogger