Nie jestem specjalnie ufna w stosunku do azjatyckich
produktów, a już tym bardziej tych z aliexpress. Jest jednak pewien
wyjątek, a dotyczy on masek firmy Yunifang. Pierwsze spotkanie
zawdzięczam Monice z bloga Mama z różową torebką i bez wątpienia mogę ją
nazwa promotorką tej marki w Polsce. Od Moni wraz z zestawem maseczek, które bardzo lubię otrzymałam zestaw pielęgnacyjnych płatków pod oczy.. a takie rzeczy wprost uwielbiam!
Niestety wyjątkowo opisu producenta ani składu nie będzie. Mój chiński wciąż nie jest perfekcyjny.. wybacz 😅 ale dla bardziej zamiłowanych w języku i kulturze pozostawiam zdjęcia z opisem i składem.
W
opakowaniu znajdują się trzy zestawy płatków pod oczy, a każdy zestaw jest oddzielnie
zapakowany. Nietypowy kształt obejmujący okolicę pod okiem, a także
powiekę wprawił mnie w osłupienie. Pierwszy raz spotkałam się z takim
kształtem. Ma to oczywiście sens ale mi zawsze bardziej zależy
na pielęgnacji okolicy pod okiem. W przypadku kremów pod oczy zawsze
dodatkowa ilość leci na powiekę.. nie zaniedbuję tej okolicy ale w
przypadku płatków było mi ich zwyczajnie szkoda. Ostatecznie płatki przecinałam
aby skupić ich działanie tam, gdzie jest bardziej potrzebne. Dzięki czemu mogłam się nimi cieszyć dwa razy dłużej.
Połowa płatka sięga mi od wewnętrznego kącika oka do.. linii włosów! Tak! Są aż tak długie! To
co je jeszcze wyróżnia od innych do tej pory używanych przeze mnie płatków pod oczy to materiał. Jest bardzo
lekki, przyjemny, cienki, świetnie przylega do skóry, nie zjeżdża, nie
przesuwa się, a przy tym jest chłonny i długo utrzymuje wilgoć. Producent zaleca trzymanie produktu od 10 do 15 minut ale bez przeszkód jestem w stanie ten czas przedłużyć do 20 minut. Szkoda by mi było wyrzucać wciąż bardzo mokry produkt. Właśnie z tego względu po płatki sięgam w dni kiedy rano mam więcej czasu.
Komfort ich użytkowania jest ogromny. Bez przeszkód mogę się pochylać, sprzątać, gotować.. nawet ćwiczyć! Płatki siedzą na swoim miejscu i ani o milimetr nie drgną. Nie dają wrażenia sztywnego przyklejenia do skóry, bo wciąż jestem w stanie mrugać, spoglądać w dół, w górę.. i strzelać głupie miny na poranne pytanie męża " Co chcesz do picia?" Skoro od początku małżeństwa piję rano kawę.. zbożową.. tak wiem, że to nie jest prawdziwa kawa 😂 Sęk w tym, że materiał tych płatków z łatwością przebił moje ulubione hydrożelowe przylepy podoczne.
Płatki działają, a przynajmniej z ich efektów jestem zadowolona. Ładnie nawilżają, koją, a spojrzenie po ich użyciu jest bardziej wypoczęte. W dodatku w każdym opakowaniu pozostaje tak dużo esencji, że jestem w stanie wykorzystać ją wtórnie wraz ze skompresowaną maseczką w płachcie.
Wraz z płatkami pod oczy Monika obdarowała mnie zestawem czterech maseczek, również firmy Yunifang. O dwóch z nich już pisałam w poście: Azjatyckie maski w płatach - Lcosin i Yunifang, gdzie można zobaczyć jak wyglądają i z jak cienkiego i delikatnego materiału są stworzone.
Podobnie jak w przypadku płatków pod oczy tu również w opakowaniu pozostaje mnóstwo esencji do wykorzystania. Dlatego każda z masek wystarczyła mi na dwa użycia. Z wersją czerwoną i złotą już miałam okazję się poznać i było to jedynie przypomnienie ich działania.W tej kwestii niewiele się zmieniło ale jednak bardziej oświeciło.
YUNIFANG - POMEGRANATE (CZERWONA)
Maska wybielająca i rozjaśniająca z przeciwutleniaczami na bazie granatu.
Jedyny problem jaki z nią zawsze mam to efekt obklejenia skóry tuż po zdjęciu. Dlatego korzystam z niej zanim położę się spać, a czasem nawet siedzę z nią w łóżku. Oblepienie podczas snu zupełnie mi nie przeszkadza, a tym bardziej, że to mija. W okresie letnim uczucie chłodu jaki daje już mi tak nie przeszkadza. Rano skóra jest przyjemnie gładka, ujędrniona i nawilżona. Bardzo przyjemna maseczka.
YUNIFANG - GINSENG (ZŁOTA)
Maska z żeń-szeniem o właściwościach nawilżających i przeciwzmarszczkowych.
Zapach żeń-szenia pomieszany z ogórkiem to nie jest jej mocna strona. Trochę śmierdzi ale głównie w opakowaniu i zaraz po wyjęciu. Daje uczucie przyjemnego liftingu. Skóra po niej jest przyjemnie napięta ale nie ściągnięta, a dodatkowo ładnie nawilżona i komfortowa. Efekt utrzymuje się przez cały dzień.. a to sprawia, że jest to prawdopodobnie moja ulubiona maska ze wszystkich "Yunifangów".. i w przyszłości to właśnie ją zamówię jako punkt obowiązkowy.
YUNIFANG - LONGYA LILY (LILIOWA)
Maska z lilią o właściwościach rozjaśniających i nawilżających dla każdego typu skóry.
Delikatna i przyjemna. Nie zauważyłam efektu rozjaśnienia skóry.. jedynie przyjemne nawilżenie ale też nie na takim poziomie jakim bym chciała. Podejrzewam, że mogła się przyczynić do powstania dwóch niedoskonałości na moim policzku ale pewności nie mam. To byłoby dość zaskakujące, bo nigdy z maskami Yunifang nic podobnego mnie nie spotkało.
Delikatna i przyjemna. Nie zauważyłam efektu rozjaśnienia skóry.. jedynie przyjemne nawilżenie ale też nie na takim poziomie jakim bym chciała. Podejrzewam, że mogła się przyczynić do powstania dwóch niedoskonałości na moim policzku ale pewności nie mam. To byłoby dość zaskakujące, bo nigdy z maskami Yunifang nic podobnego mnie nie spotkało.
YUNIFANG - HONEY (ŻÓŁTA)
Maska z miodem o właściwościach nawilżających i rozjaśniających do cery normalnej i suchej.
Gdyby nie wersja z żeń-szeniem to właśnie ta miałaby szansę triumfować. Niestety wciąż wolę znieść smrodek żeń-szeniowej wersji, bo jednak efekty są nieco lepsze. To nie znaczy, że wersja z miodem była zła czy przeciętna. Spisała się bardzo fajnie. Nawilżyła skórę i delikatnie napięła. Promienny wygląd jak najbardziej zauważalny.
Moniś pięknie dziękuję Ci za taką niespodziankę. Uświadomiłaś mi tylko jak bardzo brakuje mi w szczególności wersji czerwonej maseczek. Za to płatki pod oczy w materiałowej wersji są pierwszymi jakie polubiłam!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz