W zeszłym roku skusiłam się na dość spore zakupy w manufakturze Svoje, przez co na blogu pojawiło się kilka ciekawych produktów marki. Z wielką przyjemnością śledziłam pojawiające się produkty i z całą pewnością wciąż będę. Niezwykle cenię sobie niewielkie manufaktury, chociażby za to, że nie atakują nas reklamami z każdej strony. Bardziej mam wrażenie, że czekają na odkrycie, że systematycznie przyciągają nowych odbiorców, którzy jak już wpadną w sidła to nawet nie chcą odejść nawet na chwilę. Tu zwyczajnie czuje się pasję z tworzenia i dzielenia.. i taki właśnie obraz towarzyszy mi myśląc o Svoje.
Opis producenta:
Wysokiej jakości masło shea, zimnotłoczony olej kokosowy, czy olej z konopii doskonale rozpuszczają zanieczyszczenia tłuste np. sebum, fluid, tusz do rzęs. Śladowa ilość delikatnego surfaktantu łączy rozpuszczone zanieczyszczenia z wodą. Jest to idealnie rozwiązanie do skóry normalnej, suchej i wrażliwej. Najlepiej zużyć w ciągu 2 miesięcy od otwarcia. Przechowywać w chłodnym, zacienionym miejscu. Nałożyć niewielką ilość na dłoń i delikatnie masując rozprowadzić olejek na twarzy. Demakijaż oczu najlepiej wykonać wacikiem lub delikatną myjką. Zmyć ciepłą wodą za pomocą myjki, wacika lub dłoni. Tak przygotowana skóra jest gotowa na drugi etap oczyszczania - delikatne mydło naturalne. Zaprzestać używania w razie reakcji alergicznej.
Hmm.. lubię balsamy i olejki do demakijażu, i strasznie lubię łączyć ich użytkowanie z różnego typu ściereczkami. Jednak w tej kategorii mazideł często mam styczność z substancjami, które są tłuste, bardzo tłuste, lepkie, śluzowate.. w skrócie.. ręką i wodą tego nie zmyjesz. Często wystarczająca jest dobra ściereczka ale mimo wszystko zawsze przy takich tłustszych mazidłach na wszelki wypadek sięgam po delikatny żel. Alternatywą dla takich produktów (niehydrofilowych) są papki z dodatkiem detergentu czy bardziej fachowo surfaktantu. Dzięki niemu rozmazany po całej twarzy brud łatwo łączy się z wodą i o wiele łatwiej taką maź z twarzy usunąć. Haczyk w tym, że wszystko zależy od tego jak mocnego surfaktantu użyto, jak wysoko jest w składzie i jakie ma towarzystwo. Zbyt mocny detergent może zepsuć ideę produktu, która w takich przypadkach zazwyczaj opiera się na delikatności dla skóry. Tworząc taki produkt nasz szanowny artysta staje przed dylematem.. ryzykować z surfaktantem czy pójść na łatwiznę i robić bez?
Właśnie z uwagi na tę trudność w zrobieniu naprawdę fajnego, olejowego produktu hydrofilowego czuję respekt przed każdym, kto podejmie się tego wyzwania.. i tak jest w przypadku Kremowego olejku myjącego z manufaktury Svoje. Zerkając na skład cmokam sobie pod nosem na widok oleju kokosowego, który coraz częściej zaczyna mnie irytować w kosmetykach do twarzy. Na szczęście to nie jest produkt, który na twarzy zostaje ani ten nieszczęsny kokos nie gra pierwszych skrzypiec. Jak przystało na manufakturę Svoje skład jest wręcz prosty! Można by tu przecież szaleć dodając różne niespotykane oleje ale z drugiej strony po co? Czy prostota nie może obronić się sama?
Skład (INCI): Butyrospermum Parkii Butter, Prunus Amygdalus Dulcis Oil, Cocos Nucifera Oil, Brassica Campestris Seed Oil, Caprylyl / Capryl Glucoside, Cannabis Sativa Seed Oil.
- Butyrospermum Parkii (Shea) Butter (masło Shea) - zwane masłem życia, intensywnie odżywia i regeneruje skórę, pozostawiając na niej ochronny płaszcz lipidowy. Pomaga zachować wilgoć i zmniejszyć utratę wody, zapobiegając przesuszeniu i łuszczeniu się skóry, a tym samym poprawia jej elastyczność. Pomaga redukować zmarszczki wywołane m.in. przesuszeniem naskórka
- Prunus Amygdalus Dulcis Oil (olej ze słodkich migdałów) - łagodny dla skóry olej zalecany do pielęgnacji każdego rodzaju skóry, zwłaszcza dziecięcej i alergicznej, podrażnionej, suchej i atopowej. Natłuszcza, odżywia, reguluje, wygładza i chroni. Wzmacnia płaszcz lipidowy skóry, polecany w celu zapobiegania rozstępom i tzw. pajączkom. Stosowany zbyt często i w dużych stężeniach może nasilać problemy trądzikowe (Komedogenność: skala 3 na 5. Alergia: skala 1 na 5)
- Cocos Nucifera (Coconut) Oil (olej kokosowy) - tworzy na powierzchni skóry silnie natłuszczającą, nabłyszczającą, zmiękczającą i odżywczą powłokę, która chroni skórę i włosy. Przynosi ulgę ściągniętej i wysuszonej skórze. Nadaje połysk i zmiękcza włosy. Ma również właściwości przeciwpróchnicze i wybielające zęby. Silnie komedogenny, nie zalecany do skóry tłustej, trądzikowej, skłonnej do wyprysków i stanów zapalnych. (Komedogenność: skala 5 na 5. Alergia: skala 1 na 5)
- Brassica Campestris Seed Oil (olej z nasion rzepaku) - ma działanie zmiękczające, wygładzające. Nadaje się do cery suchej i dojrzałej. Częściej używany jako składnik aktywny. Obecne w oleju rzepakowym polifenole charakteryzują się silnymi właściwościami przeciwutleniającymi
- Caprylyl/Capryl Glucoside - naturalny detergent, niejonowy środek powierzchniowo czynny, uzyskany z surowców odnawialnych:alkohole tłuszczowe i glukoza roślinna. Posiada wysoką wartość spieniającą i oczyszczającą. Jest łagodny dla oczu i dobrze tolerowany przez skórę
- Cannabis Sativa (Hemp) Seed Oil (olej z nasion konopi siewnej) - polecany do skóry dojrzałej, tłustej z trądzikiem oraz przy zapaleniach skóry. Wykazuje wysokie działanie odżywcze, immunostymulujące, regeneracyjne i przeciwstarzeniowe. Wpływa korzystnie na strukturę i wygląd skory, która staje się bardziej elastyczna i uzyskuje za sprawą zawartego chlorofilu ładniejszy koloryt. dzięki lekkiej formule i przeciwalergicznemu działaniu stosowany jest w kosmetykach dla dzieci
Przyjemnej wielkości 60 ml słoiczek z jednej strony wydaje się śmiesznie mały skoro ma skrywać produkt do demakijażu. Tu jednak warto skupić się na wydajności produktu, która u mnie jest wręcz ogromna. Maciupka ilość kremowego olejku wystarczy na pokrycie czoła, kolejna na jedną stronę twarzy i kolejna na drugą. Już przy trzeciej aplikacja na policzek, ta niepozorna papka na czole zaczyna się rozpływać! Kremowy olejek chociaż w słoiczku ma nieustannie stałą konsystencję (niezależnie od temperatury w mojej łazience) to w kontakcie ze skórą topi się błyskawicznie. Produkt charakteryzuje się niezwykle lekką konsystencją zarówno w słoiku jak i na skórze. Niby olej nie powinien się taki wydawać.. ale tu tak jest, dzięki czemu zyskuje ogromną wydajność.
Niewielka warstewka na skórze rozprowadza się fenomenalnie. Nie ma żadnego ciągnięcia skóry, a cały makijaż rozpływa się ekspresowo. Nawet przy codziennym użytkowaniu nigdy nie dokuczały mi jakieś niepożądane reakcje skórne. Czasem obawiam się, że takie nieustanne "męczenie" skóry cięższymi konsystencjami odbije się na jej zdrowiu ale w przypadku Svoje nic takiego nie zauważyłam. Kremowy olejek na tyle dobrze radzi sobie z usunięciem makijażu i pozostałych nalotów, że w pełni mu ufam. Jedynie w przypadku cięższego makijażu pozwalam sobie dla własnego spokoju powtórzyć oczyszczanie.
Olejową warstewkę zmywam używając ściereczki muślinowej zmoczonej w ciepłej wodzie. Takie zmywanie przy użyciu ściereczki powtarzam kilkukrotnie, bo oprócz samego usunięcia zabrudzeń funduję sobie delikatne złuszczenie skóry. Na zakończenie w ruch idzie delikatny żel, w tej roli mój wielokrotny ulubieniec Avalon Orgnics.
Jednak po mimo wielu pochwał i zachwytów nad kremowym olejkiem myjącym muszę zwrócić uwagę na coś co nieustannie mi przeszkadza. Mój problem w tym przypadku to.. oczy. Oczywiście nie chodzi o to, że coś piecze, podrażnia i chce mi je wypalić. Nie nie.. produkt sam w sobie jest niezwykle delikatny i łagodny nawet dla wrażliwej czy podrażnionej skóry.
Nasz wspólny problem pojawia się przy demakijażu samych oczu. Niby tusz
rozpuszcza się bez najmniejszego problemu. Podobnie cienie, kredki czy
eyelinery. Usuwanie zabrudzeń to również pestka. Jednak po usunięciu
mazi za pomocą ściereczki wciąż na rzęsach pozostaje tłusta warstewka.
To nic nadzwyczajnego, bo mieści się to w ramach oczyszczania
dwustopniowego.. ale nawet po użyciu łagodnego żelu wciąż mam wrażenie,
że nadal jakieś drobinki olejku trzymają się moich rzęs. Zdarza się, że
same powieki i rzęsy myję żelem jeszcze dwukrotnie, chociaż do
oczyszczenia skóry nie mam już żadnych uwag.
Generalnie nie mam większych zastrzeżeń. Może po prostu mój żel jest
zbyt delikatny i zwyczajnie wymusza na mnie dodatkowe mycie. Jednak dla
świętego spokoju odpuściłam sobie zmywanie Kremowym olejkiem makijażu
oczu. Robię to tradycyjnie przy użyciu wacika nasączonego płynem
micelarnem, następnie przystępuję do demakijażu twarzy olejkiem, a potem
całość zmywam żelem. Nie jest to dla mnie specjalne utrudnienie życia
czy strata czasu, bo produkt sam w sobie jest na tyle przyjemny w
użyciu, że bardzo chętnie po niego sięgam. Z drugiej strony jednak jakąś wadę ma.. ale to nie dyskwalifikuje go z gona produktów godnych polecenia.
Pozostałe recenzje produktów Svoje:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz