Czyszczenie maseczkowych magazynów przez chwilę było w trybie uśpienia ale już uruchamiam na nowo. Moja skóra sama upomina się o takie rozpieszczanie i widzę, że jej to służy ale przesadzanie w drugą stronę również nie jest dla niej zbyt dobre. Maseczki Sesamis trafiły do mnie podczas Mikołajkowego Spotkania Blogerek w Chełmie. To moje pierwsze spotkanie z marką, a muszę przyznać, że opakowania wszystkich produktów Sesamis przykuwają oko i zapadają w pamięć. Sponsorem maseczek był sklep Sachi - Azjatyckie Sekrety Piękna. Znajdziesz tam również takie marki jak: Benton, Holika Holika, It's Skin, Klairs, Mediheal, Missha, Mizon, Pure Heals, Purito, Skin79 oraz kilka innych.
Od producenta:
Regeneracyjna maseczka na płacie bawełny mleczkiem pszczelim.
Wspomaga regenerację skóry, zwiększa elastyczność i witalność. Dzięki dodatkowi masła Shea maseczka wygładza skórę i zapobiega uczuciu suchości oraz szorstkości.
Sposób użycia:
1. Oczyść skórę i przygotuj ją do nałożenia maseczki
2. Nałóż bawełnianą maseczkę rozpoczynając od okolic oczu oraz nosa, następnie dokładnie zakryj całą twarz
3. Zdejmij bawełnianą maseczkę po 15-20 minutach
4. Pozostałość esencji delikatnie wklep do pełnego wchłonięcia
Skład (INCI): SPRAWDZIĆ Water,
Glycerin, Butylene Glycol, Propylene Glycol, Aloe Barbadensis Leaf
Extract, portulaca Oleraces Extract, Horse Fat, Sodium Hyaluronate,
Phenoxyethanol, Simmondsia Chinensis (Jojoba) Seed Oil, Butyrospermum
Parkii (Shea) Butter, Allantoin, Betaine, Hamamelis Virginiana (Witch
Hanzel) Water, Glyceryl Stearate, Arginine, Carbomer, Sodium PCA,
Caprylic/Capric Trigliceride, Polysorbate 60, Dipotassium Glycyrrhizate,
Disodium EDTA, Tocopheryl Acetate, Hydroxyethylcelulose, Fragrance.
Złote opakowanie z pszczółką oraz w plastry miodu. Sesamis ma
wyjątkowo ładne opakowania. Wśród innych maseczek jakie posiadam
wyróżniają się.. sprawiają wrażenie bardziej luksusowych.
Ależ te płaty materiału są fajne. Niezwykle rzadko nie muszę niczego poprawiać. Niemal zawsze mam problem w okolicach doliny łez, z nosem czy paskiem nad ustami. W tych miejscach zawsze jest coś niespasowane, a tu wszystko pasuje jak cięte na miarę. Do tego materiał jest przyjemnie miękki ale do najcieńszych bym go nie zaliczyła.
Maseczka jest bardzo dobrze nasączona ale całkiem spora ilość esencji pozostaje w opakowaniu. Zapach miodu dał się tu wyczuć momentalnie ale nie był szczególnie nachalny. Oprócz tego, że po aplikacji maseczka przyjemnie chłodziła i dało się odczuć utrzymującą się wilgoć na skórze to nic nadmiernie nie zwracało mojej uwagi podczas jej noszenia. Jedynie z czasem bardzo delikatnie zaczynały odzywać się bardziej wrażliwe partie skóry.
Zazwyczaj z maseczek korzystam w porach wieczorowych ale w tym przypadku było inaczej i nieco inne do maseczki miałam podejście. Nie miałam specjalnie czasu na to aby rozkładać na czynniki pierwsze jak moja skóra reaguje na esencję w kolejnych kwadransach, jak szybko przestaje dokuczać mi lepkość itd. W tym przypadku po jakiś 15 minutach po zdjęciu maseczki musiałam odświeżyć skórę, nałożyć pielęgnację i makijaż.
Jednak przez te 15 minut od zdjęcia maseczki na mojej skórze wyraźnie odczuwałam wilgoć i lepkość. Nie zapowiadało się aby miało to szybko ustąpić dlatego w ruch poszła woda. Po usunięciu nadmiaru esencji skóra sprawiała wrażenie fajnie wypielęgnowanej. W dotyku zrobiła się przyjemnie gładka i zdrowo napięta. Nie odczuwałam brak nawilżenia czy odżywienia skóry, co przy tego typu maseczkach niemal zawsze odczuwam jakieś braki. Gdyby nie świadomość, że moja skóra po zmyciu esencji jest naga to chętnie zostawiłabym ją w takim stanie.
Od producenta:
Intensywnie nawilżająca maseczka na płacie bawełny.
Zawiera ceramidy oraz kwas hialuronowy, które głęboko nawilżają skórę, przywracają jej witalności i elastyczność. Ekstrakt z aloesu i portulaki łagodzą, koją podrażnienia i stany zapalne skóry.
Sposób użycia:
1. Oczyść skórę i przygotuj ją do nałożenia maseczki
2. Nałóż bawełnianą maseczkę rozpoczynając od okolic oczu oraz nosa, następnie dokładnie zakryj całą twarz
3. Zdejmij bawełnianą maseczkę po 15-20 minutach
4. Pozostałość esencji delikatnie wklep do pełnego wchłonięcia
Skład (INCI): Water, Glycerin, Butylene Glycol, Propylene Glycol, Aloe Barbadensis Leaf Extract, portulaca Oleraces Extract, Horse Fat, Sodium Hyaluronate, Phenoxyethanol, Simmondsia Chinensis (Jojoba) Seed Oil, Butyrospermum Parkii (Shea) Butter, Allantoin, Betaine, Hamamelis Virginiana (Witch Hanzel) Water, Glyceryl Stearate, Arginine, Carbomer, Sodium PCA, Caprylic/Capric Trigliceride, Polysorbate 60, Dipotassium Glycyrrhizate, Disodium EDTA, Tocopheryl Acetate, Hydroxyethylcelulose, Fragrance.
Przyjemnie gładki i miękki płat materiału, który nie jest ani za
cienki ani za gruby. Dobrze nasączony, chociaż całkiem sporo esencji
zostaje w opakowaniu. Podobnie jak w wersji regenerującej dopasowanie
maski do kształtu twarzy jest perfekcyjne.. niczego nie muszę docinać.
Zapach zupełnie nie zwrócił mojej uwagi.
Chwilę
po aplikacji poczułam mrowienie w bardziej wrażliwych partiach twarzy
ale po minucie minęło. W trakcie noszenia wyraźnie odczuwałam wilgotność
maski.. zazwyczaj przy maskach w płachcie esencja nagrzewa się do
temperatury twarzy dzięki czemu przestaje zwracać moją uwagę.. ale tu
czuję wilgoć, a przy okazji delikatne chłodzenie. Jedno i drugie
odbieram pozytywnie i przyjemnie.
Ponieważ w opakowaniu zostało całkiem sporo esencji, zdecydowałam się nią zaaplikować na maskę. Po 10 minutach już delikatnie maska zaczęła tracić wilgoć, więc dodatkowa warstwa esencji z łatwością się wchłonęła. Z tym, że ponownie poczułam mrowienie w partiach twarzy gdzie dołożyłam esencji. Uczucie było delikatniejsze i trwało znacznie krócej ale zwróciło moją uwagę.
W tym przypadku miałam czas na to aby sprawdzić jak długo po zdjęciu maseczki będzie mi towarzyszyć lepkość esencji.. długo.. oj długo. W tym czasie zdążyłam zrobić i zjeść kolację, obejrzeć z mężem film i jeszcze posiedzieć w łóżku. Uczucie, że coś siedzi na mojej skórze było odczuwalne ale nie na tyle aby szczególnie zwracało moją uwagę czy przeszkadzało w skupieniu się nad innymi czynnościami. W końcu esencję zmyłam. Skóra była przyjemnie gładka i napięta ale efekt był mnie zachwycający niż przy poprzedniej wersji. Zapewne to wina tego, że moja skóra w tym czasie była bardziej kapryśna i rozdrażniona. Tu nie mogłam darować sobie dodatkowej warstwy pielęgnacji.. skora wyraźnie jej potrzebowałam.
Maseczki zrobiły na mnie całkiem dobre wrażenie. Opakowania same w sobie są bardzo ładne, estetyczne i wyróżniają się na tle innych, a płaty materiału skrojone perfekcyjnie do mojego kształtu twarzy. W przypadku wersji nawilżającej nieco bardziej dawało się we znaki rozdrażnienie skóry ale nie wykluczam tego, że to moja skóra miała wówczas swój gorszy dzień. Dlatego też, nie skreślam wersji nawilżającej i z chęcią do niej powrócę na powtórny test, a wszystko dzięki złotej wersji odżywczej, która skórę wprawiła w błogi stan.. aż trudno odkleić dłonie od tej przyjemnej gładkości.
Znasz maseczki Sesamis i Sachi - Azjatyckie Sekrety Piękna?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz