Nie jestem zwolenniczką produktów marki Eveline.. używałam ich produktów dawno temu i niestety wyrządzały mojej skórze więcej krzywdy niż pożytku. Powrót do marki zawdzięczam spotkaniu blogerskiemu i w zasadzie nic nie stało na przeszkodzie aby produkty sobie odpuścić i przekazać komuś kto miałby szansę być z nich zadowolonych.. ale ciekawość zwyciężyła. Jednymi z takich produktów, które sobie zostawiłam jest Ultradelikatny żel micelarny 2 w 1, który można stosować jako zwykły żel ale również jako typowy płyn micelarny. Nietypowe i ciekawe połączenie wygrało moją ciekawość. Ponadto płyny/żele to raczej produkty które schodzą stosunkowo szybko więc męczyć się nie będę.. prawda? Drugi produkt to maseczka z typu multimasking.. podoba mi się ta koncepcja choć w zasadzie jestem w stanie sama coś takiego robić z masek które posiadam.. ale.. no przecież to jest duo, które powinno się uzupełniać.. tyle z teorii.. to jak to z praktyką?
Większość z nas przez pryzmat
produktów 2 w 1 czyli 159667855 w 1 patrzy pogardliwie i w pełni to rozumiem. Sama
często wolę produkt, który robi jedno, a dobrze niż próbuje mnie na siłę
zadowolić na wiele sposobów.. od tego mam męża 😂 Mimo to ciekawe
połączenia kuszą, choć nie chodzi mi o obietnice producentów, a o
dosłownie łączenie dwóch różnych produktów w jednym. Takie cudo stworzyłem marką
Eveline, a jest to żel micelarny.
Od producenta:
Odkryj
moc alg morskich w pielęgnacji twarzy. Ultradelikatny żel micelarny 2 w
1 skutecznie delikatnie usuwa nawet wodoodporny makijaż oczu i ust oraz
głęboko nawilża skórę i łagodzi podrażnienia. Unikalna żelowa formuła
nie zawierające mydła dogłębnie oczyszcza skórę, nie wyruszają jej.
Natychmiast niweluje zaczerwienienie, wzmacnia, warstwę ochronną skóry i
przywraca jej zdrowy blask.
Produkty można używać dwojako.
Podejście 1: Płyn micelarny
Powinien zmywać makijaż wodoodporny
oczu i ust, a przy tym nie powinien szczypce w oczy. Z uwagi na lekko żelową konsystencję płyn nie wsiąka w wacik. Poczekałam
chwilę.. też nie.. po kolejnej.. oooo! coś się wchłonęło. Brawo, mama jest dumna! Tylko, że czekając
tyle to ja mogę w tym czasie zrobić masę rzeczy.. kolację, posprzątać
łazienkę z nudów, umyć włosy.. nie nie.. tyle czasu to nie mamy..
okazyjnie od święta owszem ale nie na co dzień. Takie luksusy to nie dla mnie.
W związku z czym nie ma co się katować tylko używać jak leci. Wacik.. płyn.. oko.. i kilka nowych pojęć do słownika wulgaryzmów gotowych! Rzeczywiście nie szczypie w oczy.. to je wypala! Gdybym chciała taki hardcore to bym oczy przemywała spirytusem!
Do
przemywania całej twarzy (już nawet bez oczu) też mi się nie spodobał..
wciąż jest problem z wchłanianiem w wacik, a skoro tak to po twarzy tylko jeździł. Płatek kosmetyczny nie był w stanie tego wszystkiego zebrać, a już tym bardziej
oczyścić skóry.
Podejście pierwsze uznaję za totalny niewypał.. aleeee.. ma jeszcze funkcję żelu.
Podejście 2: Żel myjący
Nie pieni się co jest dla mnie oznaką, że w składzie są albo delikatne
detergent albo coś zwyczajnie hamuje tworzenie piany. Zaaplikowany na
dłonie, a później na wilgotną twarz wydaje się dużo bardziej delikatny
niż w wersji z wacikiem. Nie pokusiłam się o otwieranie oczu podczas tego rytuału mordu, bo nie miałam ochoty sprawdzać czy z wodą będzie
wypalić mi oczy czy nie.. wybacz. Po pierwszym użyciu wszystko wydaje się iść dobrą drogą ale dla
pewności powtarzam rytuał. Kilka razy gdy na twarzy nie miałam makijażu
poprzestawałam na tylko pojedynczym użyciu. Niby skóra była oczyszczona
ale potrzebowała natychmiastowego nawilżenia.. i to odbiło się to na mojej skórze.
Produkt
stosowany w formie żelu okazał się mało wydajny, choć to akurat
mogło być podyktowane z mojej strony podświadomą zemstą i chęcią jak
najszybszego zużycia. W końcu stosowany dwa razy dziennie rano i
wieczorem w kilku aktach ma prawo dobić dna w ciągu niecałego miesiąca.. choć w tym przypadku dobił również mnie.
Nie będę szczegółowo analizować składu bo jest on w większości
zwyczajnie chemiczny.. raczej niczego innego się nie spodziewałam więc
zaskoczona nie byłam.
Skład (INCI): Aqua (Water), Caprylyl/Capryl Glucoside (naturalny detergent), Phenylpropanol (konserwant), Caprylyl Glycol (emolient), Propanediol, Tocopherol (witamina E), Polyacrylate Crosspolymer-6 (substancja konstytencjotwórcza, ułatwia aplikację), Hydroxyethyl Acrylate/ Sodium Acryloyldimethyl Taurate Copolymer (polimer filmotwórczy, składnik warstwy okluzyjnej, pozostaje na skórze), Polysorbate 60 (detergent, może uwalniać szkodliwy dioksan - nie jest zalecany w kosmetykach na okolice oczu, do higieny jamy ustnej itp.), Sorbitan Isostearate (łagodzi działanie detergentów, ma delikatne właściwości myjące), Xylitylglucoside (substancja nawilżająca), Anhydroxylitol, Xylitol (cukier brzozowy), Glucose (cukier owocowy z kukurydzy i winogron, koi i nawilża skórę), Panthenol (witamina B5, łagodzi i nawilża), Parfum (Fragrance) (kompozycja zapachowa), Glycerin (gliceryna, nawilża), Hydrolyzed Algin (składnik nawilżający), Zinc Sulfate (konserwant), CI 17200 (barwnik - kolor fuksja).
Jednak warto zwrócić uwagę, że większa połowa składu (i to ta pierwsza) to detergenty, ulepszacze aplikacji, konserwanty. Jakiekolwiek substancje nawilżające zaczynają się dopiero pod koniec. W związku z czym nie ma tu opcji aby produkt był w stanie nawilżać skórę. Wszystko co miałoby taką możliwość zostanie zagłuszone przez detergenty. W dodatku wyjątkowo nie podoba mi się dodatek Polysorbate 60, który nie jest zalecany do stosowania na okolice oczu, na cerę podrażnioną, a już w szczególności nie powinny go stosować kobiety w ciąży czy dzieci... przecież ten produkt jest de facto przeznaczony również do oczu!
Produkt faktycznie ma lekko żelową konsystencję i ślicznie pachnie magnolią (?) to tyle z ciekawostek, które mogę zaliczyć na jego plus. Poza tym nie mogę podpisać się pod większością tego co obiecuje producent.
- skutecznie usuwa makijaż wodoodporny - może skutecznie nie ale radzi sobie, mój wodoodporny tusz do rzęs za którymś podejściem znikał
- delikatnie usuwa makijaż wodoodporny - nie, to raczej nie jest produkt delikatny
- głęboko nawilża skórę - bzdura jak już to podsusza skórę
- łagodzi podrażnienia - w składzie składnik którego nie należy używać na podrażnioną skórę.. równie dobrze można było napisać, że kanapka po roku leżenia na chodniku jest świeża.. takie rzeczy tylko w Macu
- głęboko oczyszcza skórę - hmm.. nie wiem. nie pokusiłam się o to aby był to jedyny etap mojego oczyszczania
- nie wysusza jej - owszem wysusza
- niweluje zaczerwienienie - tak samo jak robi pranie i prasuje
- wzmacnia warstwę ochronną skóry - moja skóra pokazuje mu w tej chwili środkowy palec
- przywraca zdrowy blask - zgodnie z mogą idzie w mat!
- nie szczypie w oczy - zgadza się! on je wypala! przynajmniej w wersji solo
16,667
% obietnic producenta uważam za spełnione: jest to raczej żel i usuwa makijaż wodoodporny. Jeśli kogoś taki wynik satysfakcjonuje to proszę bardzo 😅
W składzie na pierwszy rzut oka nie znalazłam Cocamidopropyl Betaine w związku z czym istniała szansa, że moja skóra nie pozwie mnie za znęcanie się.. w tej chwili jestem na etapie błagania o wybaczenie. Nie jest łatwo.
Ale może maseczka ukoi skórę?
Od producenta:
najnowszy trend pielęgnacyjny inspirowany zabiegami z gabinetów kosmetycznych, który zyskał ogromną popularność na całym świecie. Polega na jednoczesnym nakładaniu różnych maseczek na różne partie twarzy. Czoło, policzki, nos, podbródek - każdy obszar ma inne potrzeby. Dlatego idealny zabieg powinien być wielozadaniowy.
1. Energetyzująca maseczka usuwająca oznaki zmęczenia bogata w witaminę A i 24k złoto błyskawicznie odświeża skórę i usuwa zmęczenie. Dzięki zawartości masła shea oraz olejków inca inchi i marula wygładza niedoskonałości, nadaje jedwabistą gładkość oraz rewitalizuje szarą, zmęczoną cerę. Przywraca jej naturalny blask, uelastycznia i widocznie poprawia koloryt..
2. Przeciwzmarszczkowa maseczka do skóry wokół oczu w silnie skoncentrowanej formule wzbogaconej minerałami wód termalnych, bogatymi w sole mineralne i oligoelementy widocznie redukuje kurze łapki i zmarszczki wokół oczu. Dzięki wysokiej zawartości kwasu hialuronowego i komórek macierzystych PhytoCeliTec zapewnia długotrwały lifting, głęboko nawilża i wygładza skórę. Rozjaśnia cienie pod oczami, niweluje opuchnnięcia i oznaki zmęczenia.
Sposób użycia:
Energetyzującą maseczkę usuwającą oznaki zmęczenia nałóż na oczyszczoną skórę twarzy, szyi i dekoltu, omijając okolice oczu.
Przeciwzmarszczkową maseczkę do skóry wokół oczu nałóż na oczyszczoną skórę wokół oczu i pozostaw do wchłonięcia. Po upływie 10 minut nadmiar maseczki wmasuj lub zetrzyj wacikiem.
Część pierwsza ze złotem.. tylko gdzie to złoto? Przyglądam się pod każdym możliwym kątem.. złota brak. Maseczka powinna zawierać chociażby jakieś
drobinki coś co by wskazywało na zawartość choć minimalną złota ale tu
tego nie widzę.. tylko biel. Konsystencja lekka ale dość treściwa, rozprowadza się z łatwością nawet grubszą warstwą.
W
drugiej części mamy maseczkę przeciwzmarszczkową z kwasem hialuronowym i
minerałami wód termalnych. Konsystencja żelowa, lekka.
Obie
maseczki mają identyczną pojemność przez co jedna kończy się po jednym
zabiegu, a drugiej jeszcze sporo zostaje. Wystarczy spojrzeć na rysunek. Tego niebieskiego pod oczy ile pakujemy w porównaniu do tej drugiej. Czy nie rozsądniej byłoby zrobić wersję w stosunku 1 do 3? Maseczkę zużyłam na raz, bo nie chciałam sobie jej zostawiać. Ostatecznie część przeznaczoną pod oczy zaaplikowałam na bogato schodząc pod skrzydełka nosa, a resztę na dekolt.
Początkowo
odczuwałam delikatne chłodzenie, ale z czasem przerodziło się w
mrowienie. szczególnie w rejonie brody i na policzkach. Część
żelowa ładnie wchłaniała się w skórę pozostawiając bardzo lepką
powłoczkę. Natomiast biała część siedziała na skórze tak jak zaraz po
aplikacji. Jedyny efekt jaki zauważyłam to po części żelowej. Skóra
sprawiała wrażenie nawilżonej za to po częście białej nawet po zmyciu
skóra była nieco rozdrażniona. W
zasadzie niczym specjalnym mnie ta maseczka nie zachwyciła, a przez
szczypanie i mrowienie skóry zdecydowanie nie mogę nazwać ją komfortową.
Magia zaczęła się później. Po dwóch dniach od przygody z maseczką twarz miałam wysypaną w bolących
podskórnych bombach.. a raczej grudach. Nie pamiętam kiedy ostatnio miałam takie przygody ! Do tego na skórze pod oczami również pojawiły się niedoskonałości co mi
się nigdy nie przytrafiło. W dodatku bardzo trudno tak delikatne i
wrażliwe miejsca było mi wyleczyć i trochę to trwało. Absolutnie nigdy
więcej! Właśnie tak kojarzą mi się typowo drogeryjne maseczki.. gdy
mijam ich ścianę po prostu odwracam wzrok nie po to aby mnie coś nie
skusiło tylko aby mi dreszcze po ciele nie latały bo bym wyglądała
jakbym na coś chora była. Ten widok zwyczajnie boli mnie wewnętrznie.
Ja wiem! Sama jestem sobie winna w końcu mogłam od razu produkt przekazać dalej.. ale podkusiło.. łapy swędziały i mam za swoje. Ale może w tym też jest jakiś plus.. mam nauczkę i jedynie utwierdziłam się w przekonaniu, że ścieżka naturalnych kosmetyków i przede wszystkim łagodnych dla skóry jest tą odpowiednią dla mnie.
W związku z czym.. apel: ZABIERZ TO ODE MNIE!
Zraziłam się na tyle do marki Eveline, że nie chcę tych produktów u siebie.
EVELINE - INTENSYWNIE ODŻYWCZY BALSAM DO CIAŁA MALINA NORDYCKA
EVELINE - ANTYCELLULITOWE SERUM LIFTINGUJĄCE
Są to produkty, które otrzymałam w grudniu, terminy przydatności są na 2019 rok, nie otwierane i nie używane.. i używać nie chcę, nie będę. Napisz do mnie w wiadomości prywatnej (kosmetycznyfronesis@gmail.com) jeśli jesteś zainteresowana. Chętnie oddam.
EVELINE - INTENSYWNIE ODŻYWCZY BALSAM DO CIAŁA MALINA NORDYCKA
EVELINE - ANTYCELLULITOWE SERUM LIFTINGUJĄCE
Są to produkty, które otrzymałam w grudniu, terminy przydatności są na 2019 rok, nie otwierane i nie używane.. i używać nie chcę, nie będę. Napisz do mnie w wiadomości prywatnej (kosmetycznyfronesis@gmail.com) jeśli jesteś zainteresowana. Chętnie oddam.
Skusisz się?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz