Pokazywanie postów oznaczonych etykietą John Frieda. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą John Frieda. Pokaż wszystkie posty

listopada 30, 2017

LISTOPADOWE DENKO

LISTOPADOWE DENKO

Kto przygotowuje się już do przedświątecznych porządków? Ta kwestia jeszcze przede mną ale już czuję, że nie będę miała litości. Póki co typowe, standardowe, monotonne, niewymuszone denko listopada.. choć w tym przypadku lepszym określeniem byłoby "Zużyte czy nie.. ". Nie znoszę wyrzucać niezużytych produktów ale czasem zwyczajnie nie ma wyjścia.


POLNY WARKOCZ - ESENCJA
Świetny produkt! Na chwilę obecną wyparł inne płyny micelarne. Zużyłam.. i przez kilka dni byłam bez jakiegokolwiek płynu micelarnego.. to było bardzo trudne doświadczenie. Recenzję planuję po najbliższej niedzieli czyli w mikołajkowym tygodniu na specjalne życzenie Moniki (Mama z różową torebką). Zdecydowanie za dużo obiecuję, a później nie pamiętam.. czyżby pierwsze postanowienie noworoczne? Mam nadzieję, że nie zapomnę..


LUSH - CZYŚCIĆ AQUA MARINA
Dobry.. skuteczny.. ale nie do końca dla mnie. Zapach okrutnie intensywny, przytykający komórki mózgowe.. a zawsze powtarzam, że na takie cuda jestem odporna. Nie w tym przypadku. Z czasem, a w zasadzie pod koniec już mi tak mocno nie przeszkadzał ale i tak nie jest to produkt do którego chciałabym wrócić. Przy częstym stosowaniu miałam wrażenie, że przesusza mi skórę. Za każdym razem po jego użyciu sięgałam dodatkowo po żel, bo wyczuwałam jakąś dziwną warstewkę na skórze.. Niby nie jest zły ale to moje mamrotania zdecydowanie stawia go w słabym świetle.



BALEA - WODA W SPRAYU
Bardzo pozytywne zaskoczenie! Woda rewelacyjnie sprawdzała się przy maseczkach i głównie w tym celu po nią sięgałam. Świetny atomizer, który dawał realną mgiełkę. Woda nie robiła cudów.. to bardziej gadżet. Mimo wszystko bardzo chętnie bym do niej wróciła.



L'ORIENT - MASKA ALGOWA Z DROBINKAMI ŻURAWINY
Fajna ale nie za fajna 😂 Dzięki niej przypomniałam sobie jak fajne mogą być maski algowe ale do tej zdecydowanie nie zamierzam wracać. Śliczny kolor i zapach ale skład nieco oszukany, do tego okrutnie ściągała skórę nawet przy sporej warstwie. Opakowanie wystarczyło mi na cztery użycia ale i tak uważam, że nie jest warta swojej ceny.



ISANA - PŁATKI KOSMETYCZNE BIO
Od zawsze byłam przekonana, że nie warto przepłacać na płatkach kosmetycznych. Nie widziałam specjalnej różnicy między poszczególnymi firmami jedynie od czasu do czasu pokusiłam się na gabarytowo większe od standardowych. Do czasu aż przetestowałam te. Są bardzo miękkie, delikatne i chłonne. Mam wrażenie, że szybciej pozbywam się makijażu ale najważniejsze, że nie męczę nimi oczu. Naprawdę bardzo je lubię i już kupiłam kolejne opakowania.


TAMI - PŁATKI KOSMETYCZNE DUŻE KWADRATOWE
Kolejne całkiem fajne płatki kosmetyczne ale głównie z racji swojej wielkości. Nie są tak delikatne jak Isany ale jestem w stanie jednym takim płatkiem zdjąć makijaż z twarzy i z oczu, a to bardzo mi odpowiada. Zapewne do nich wrócę ale nie jest to coś co muszę koniecznie mieć w swojej łazience.


TAMI - BAWEŁNIANE RĘCZNICZKI KOSMETYCZNE
Raz o nich pamiętam, a innym razem nie ale zdecydowanie w użytkowaniu się sprawdzają. To coś jak chusteczki higieniczne, waciki na patyczkach.. po prostu należy mieć. Zużyłam i kupiłam ponownie.


EQUILIBRA - ŻEL ALOESOWY
Próbka od Anuli z bloga Co kręci Anulę. Możesz się śmiać ale to mój pierwszy aloes w formie żelu.. i jestem zauroczona tą formułą. Nie znam niestety składu ale jeśli jest fajny to chętnie będę do niego wracać.. a póki co mam odgórny zakaz kupowania żelu 😅 "Góra" kazała..

E-FIORE - NATURALNY KREM Z CZARNUSZKĄ UDOSKONALAJĄCY SKÓRĘ Z PROBLEMAMI
Świetny kremik! Rewelacyjny na dzień! Bardzo dobrze spisywał się w duecie z podkładem 100% Pure. Krem nie pozostawia tłustej warstwy.. nawet miałam wrażenie jakby zastygał. Mimo to skóra była nawilżona, ukojona, zregenerowana, uspokojona. Wraz z kremem Santaverde to jeden z najlepszych kremów jakie miałam okazję ostatnio używać. 

CHLOE - PRÓBKA PERFUM CHLOE
Bardzo różnie podchodzę do tego zapachu. Raz go uwielbiam, a innym razem wydaje się okrutnie pudrowy. Próbkę zużyłam z przyjemnością, bo akurat trafiła na okres mojego uwielbienia. Nie mam za to pewności czy kupiłabym pełnowymiarowe opakowanie.. jeśli już to najmniejsze.


EC LAB - BRAZYLIJSKI OLEJEK POD PRYSZNIC
Zdecydowanie najładniejsza wersja z tej serii olejków, choć i tak można było jeszcze nad zapachem popracować. W zasadzie nie mam żadnych zastrzeżeń co do użytkowania. Przyjemna konsystencja, myje i jednocześnie pozostawia skórę nawilżoną i niemal satynową w dotyku. Tylko kilka rzeczy się tu nie zgadza: miał być olejek, a jest mleczko, miał się pienić, a tego nie robi. I najgorsze.. okrutnie niewydajny.



WILLOW ORGANICS - FRUITY SUGAR SCRUB
Wielbię! Absolutnie uwielbiam zapach tego produktu. Używałam go wyłącznie w chwilach gdy brakowało mi energii, humoru, gdy miałam totalnego lenia czy łamała mnie choroba. Cudownie relaksował i odprężał, a do tego pięknie dbał o skórę pozostawiając ją oczyszczoną, złuszczoną i nawilżoną jednocześnie. Z wielką przyjemnością będę wracać.



ACHAE - NATURALNY PEELING DO CIAŁA GREEN TEA
Jestem zachwycona zmianą opakowań ! Są piękne! Teraz w pełni podkreślają to co znajdziemy w środku. Produkt sam w sobie idealnie nadaje się na prezent, bo każdy się pod nim rozpłynie. Spodziewałam się, że wersja z zieloną herbatą bardziej będzie mi odpowiadać w lecie ale sięgałam po peeling z ogromną przyjemnością przez cały listopad.



BIOLOVE - BALSAM W SPRAYU KOKOSOWY x 2 
Recenzja pojawi się lada dzień. Nie chcę za dużo zdradzać ale sama widzisz.. jeden zużyty drugi niemal nieużywany. Zużyty balsam dostałam od Anny z bloga Co kręci Anule, a drugi kupiłam sama. Nie mam pewności czy moja wersja zepsuła się w czasie wegetacji czy po prostu w takim stanie do mnie dotarła. Nie ma to już większego znaczenie.. bye.. bye.. maszkaro!



CD - DEZODORANT ROLL-ON OWOC GRANATU
Mąż + szklane opakowania kosmetyków = katastrofa.
I tak było w tym przypadku. Z tą różnicą, że na ten widok się ucieszyłam 😂 Nie polubiłam się z tym dezodorantem podobnie jak z wersją w sprayu. Zawartość alkoholu była wyczuwalna nie tylko dla nosa ale także dla mojej skóry. Miałam pisać o nim recenzję ale sobie daruję.. chcę jak najszybciej zapomnieć.. już nie pamiętam.


BATH & BODY WORKS - MYDŁO W PIANCE ORCHARD FROST
Mój mąż nie potrafi już używać innych mydeł.. dosłownie.. jakby zapomniał jak się ich używa. Mydełko trafiło do mnie z rozdania u Ani z bloga Po tej stronie lustra. Bardzo fajne o rewelacyjnym zapachu i zdecydowanie przebiło jakością mydełko Palmolive. Niestety jest też odpowiednio droższe jak na markę Bath & Body Works przystało. Przy dobrej okazji chętnie do niego wrócę ale sprawdzę też inne zapachy.


SCHWARZKOPF - GLISS KUR MASKA OIL NUTRITIVE
Koszmarna maska, która moich włosów nienawidziła i ze szczerą wzajemnością. Niezwykle obciążająca i trudna do wypłukania. Konsystencja margaryny trudna do rozprowadzenia. Zużyłam ją tylko dzięki łączeniu ze srebrną płukanką od Joanny. Nigdy więcej!



BATISTE STYLIST - HEAT & SHINE SPRAY
Dość długo u mnie był ale to z racji tego, że bardzo rzadko sięgam po takie produkty. Spray miał chronić włosy przed wysoką temperaturą prostownicy, lokówki czy suszarki ale dodatkowo nadawał włosom złocistego blasku.. dosłownie. Ten efekt był zauważalny choć bardzo subtelny, ale udało mi się go uchwycić na włosach! Nie planuję powrotu choć wspominam miło.



JOHN FRIEDA - SHEER BLONDE GO BLONDER SZAMPON I ODŻYWKA
Próbkę szamponu i odżywki dostałam wraz z reklamą drogerii Super-Pharm. Miałam już kiedyś produkty John Frieda i całkiem fajne sprawdzały się na moich włosach. Ten zestaw również był całkiem udany. Włosy były ładnie wygładzone i lśniące choć to zasługa sporej dawki protein w składzie. Niestety po szamponie swędziała mnie głowa.. standardowo.


INIKA - FLUID Z KWASEM HIALURONOWYM W ODCIENIU PORCELAIN
Ależ byłam blisko zamówienia tego podkładu w pełnowymiarowej wersji! Na szczęście na allegro dorwałam próbkę i przeszło mi ekspresowo. Okrutnie ciemnieje, do tego zastyga w dziwny sposób.. jakby na sztywno. Wiem, ze to dość dziwny opis ale są podkłady które zastygają ale mimo to na skórze są elastyczne.. czyli pracują razem z nią. Inika tego nie robi. Swatche jak podkład wygląda znajdziesz w recenzji z podkładem 100% Pure.

100% PURE - KREMOWY PODKŁAD SUPER FRUIT SPF20 W ODCIENIU WHITE PEACH x 2
Na podstawie tych dwóch próbek zamówiłam pełnowymiarowe opakowanie z którego jestem okropnie zadowolona. Podkład nie jest tani ale najlepszy jaki miałam. Rewelacyjny skład, świetne opakowanie, do tego trwały, przeznaczony do cery mieszanej i tłustej, z możliwością budowania krycia i matowo-satynowym wykończeniu. Wszystko co tylko przyszło mi do głowy.. wraz z jego wadami przeczytasz w recenzji.
Jeszcze wczoraj w Magazynie próbek sklepu Plants for Beauty były dwie próbki tego podkładu w najjaśniejszym odcieniu.. polecam przetestować.



GOLDEN ROSE - TOP COAT MATTE 
Od czasu do czasu zaglądam do pojemnika z klasycznymi lakierami do paznokci. Pomału przestaję widzieć sens w ich dalszym trzymaniu choć zostawiłam sobie tylko kilka sztuk. Jednak czekać na to aż ich żywot minie jest bezsensu. Tak stało się z matową bazą od Golden Rose. Swoją drogą to całkiem fajna baza, która rzeczywiście nadaje matowe wykończenie. Gdyby nie hybrydy z pewnością bym do niej wróciła.


YANKEE CANDLE - SUMMER PEACH
Kiepski zapach.. nie wiem co więcej o nim napisać. Ani Summer, ani Peach.. może brzoskwinią z lekka trąci ale zapach był bardzo słabo wyczuwalny. Mdłe i nijakie doświadczenie.. dobrze, że już go nie ma.

Link do recenzji: Yankee Candle - Sweet Peach

Ponownie pokusiłam się o podliczenie denka. W poprzednim miesiącu kwota lekko przekroczyła 600 zł, a w listopadzie to zaledwie.. aż? (w zależności od perspektywy) 320 zł. Ciekawa rozbieżność.. choć podyktowana przypadkiem.


listopada 17, 2016

PAŹDZIERNIKOWE DENKO 2016

46
PAŹDZIERNIKOWE DENKO 2016
   Wyjątkowa zmiana planów. Z reguły moje denka dotyczą całego kwartału, jednak z uwagi na zbliżające się święta rozpoczęłam przedświąteczne porządki, co owocuje dość sporym zasobem zużytych lub nie do końca zużytych produktów. Nie jestem w stanie w dalszym ciągu przechodzić obok i tak już zapełnionego kosza.. to wbrew mojej naturze. Dlatego w tym okresie denka pojawią się co miesiąc.. choć podejrzewam, że to grudniowe będzie naprawdę wyjątkowe.. zobaczymy.


września 14, 2016

JOHN FRIEDA - BEACH BLONDE ODŻYWKA I MASKA

17
JOHN FRIEDA - BEACH BLONDE ODŻYWKA I MASKA
Tego lata fanki wysokich temperatur raczej nie mogły narzekać. Słoneczko piekło, a z nieba lał się żar. Mój "fafik" nie był z tego faktu specjalnie szczęśliwy i aby mu pomóc sięgałam po nożyczki i golarkę. Nawet przed kąpielami specjalnie się nie bronił. Podobnie jak mój psiak nie jestem specjalnie fanką tak wysokich temperatur, zdecydowanie lepiej odnajduję się w swetrach, lekkich szalikach, kozakach, a wieczorami  z kubkiem ciepłej herbaty, kocykiem, aromatycznym woskiem Yankee Candle / Kringle i dobrym filmem. To jak sobie radzę z upałami miałyście okazję przeczytać w poście Jak przetrwać upały? Tam m.in. wspomniałam o odżywce oraz masce do włosów z serii Beach Blonde od John Freda. Znacie?


Nie bez powodu ta seria produktów ma nazwę Beach Blonde. Zarówno szampon o którym pisałam w poście: John Frieda - Beach Blonde jak i odżywka oraz maska mają bardzo odświeżający zapach mentolu. Przy trzydziestostopniowym upale uczucie świeżości, także tej we włosach jest na wagę złota. Myśląc o lecie raczej żadna z nas nie ma w głowie wyobrażenia o przyklapniętej, tłustawej czuprynie tylko o lekkich zwiewnych falach muśniętych słońcem, delikatnie powiewających na ciepłym południowym wietrzyku. Jednak rzeczywistość bywa różna.


Od producenta:
Seria Beach Blonde umożliwi wykreowanie muśniętych morską bryzą plażowych fal niezależnie od pory roku. Z kosmetyków śmiało mogą korzystać nie tylko blondynki. Wyposażona w morskie i naturalne ekstrakty oraz filtry UV seria Beach Blonde pozwoli stworzyć odżywione i beztroskie fale, a orzeźwiający zapach przenosi wprost na skąpaną w słońcu, piaszczystą plażę. 
W skład całej serii wchodzi: oczyszczający szampon, odżywka ułatwiająca rozczesywanie, maska odżywiająca oraz spray z solą morską.



Sam szampon całkiem fajnie się u mnie sprawdził. To prawdziwie oczyszczająca i odświeżająca petarda. Jednak z uwagi na silne detergenty nie do końca jestem przekonana czy chcę do niego wrócić.. choć tego wciąż nie wykluczam. Z pewnością jako szampon do codziennego stosowania był dla mnie zbyt silny, jednak użyty raz na 2 tygodnie sprawdzał się całkiem fajnie.

To zdecydowanie jedne z tych produktów, które zostały starannie przemyślane pod każdym kątem. Zarówno kolorystyka opakowań jak i zapach mają sprawiać, że jeszcze przed użyciem produktu mamy poczuć przyjemne orzeźwienie.. i tak jest rzeczywiście. Jasnozielony, miętowy kolor opakowań oraz orzeźwiający zapach mentolu sprawiają, że jeszcze przed użyciem produktów kąciki ust idą w górę na samą myśl o schłodzeniu.  



Odżywa ma za zadanie orzeźwiać, odżywiać, wygładzać suche i splątane włosy. Dodać blasku, sprawiając, że włosy będą bardziej podatne na rozczesywanie i stylizację. W składzie zawiera olej z nasion kukui bogaty w kwasy omega.

W opakowaniu znajduje się 250 ml produktu, który powinnyśmy zużyć w ciągu 12 miesięcy od otwarcia. Miękki półprzejrzysty plastik sprawia, że wiemy ile produktu mamy w opakowaniu. Aby wydobyć resztki wystarczy postawić opakowanie na nakrętce. W ciągu maksymalnie minuty cała zawartość spłynie na dół dzięki czemu bez problemu jesteśmy w stanie zużyć całość, bez przecinania opakowania czy łamania paznokci.
 
   
Skład odżywki (INCI): Aqua, Cetearyl Alcohol, Behenamidopropyl Dimethylamine, Perfum, Dimethicone, Stearyl Alcohol, Lactic Acid, Isopropyl Palmitate, Benzyl Alcohol, Propylene Glycol, Mentha Piperita Leaf Extract, Disodium Edta, Menthol, Menthyl Lactatem, Glycerin Glycine, Distearyldimonium Chloride, Ethylhexyl Methosycinnamate, Malic Acid, Benzophenone-4, Aleurites Moluccana Seed Oil, Methylchloroisothiazolinone, Methylisothiazolinone, Limonene, Linalool.



Maska ma nam zafundować kurację regenerującą włosy na bazie morskich wodorostów i oleju monoi. Utrzymany w identycznej kolorystyce co reszta produktów słoiczek ma pojemność 150 ml. Podobnie jak w przypadku odżywki, na jego zużycie mamy 12 miesięcy.


 
Skład maski (INCI): Aqua, Cetearyl Alcohol, Dimethicone, Behenamidopropyl Dimethylamine, Glycerin, Perfum,  Stearyl Alcohol, Cetyl Esters, Isopropyl Palmitate, Benzoic Acid, Benzyl Alcohol, Lactic Acid, Propylene Glycol, Behentrimonium Chloride, Mentha Piperita Leaf Extract, Disodium Edta, Menthol, Menthyl Lactate, Polyquaternium-28, Glycine, Malic Acid,Ethylhexyl Methoxycinnamate, Benzophenone-4, Caprylic / Capric Triglyceride, Laminaria Ochroleuca Extract, Methylchloroisothiazolinone, Ceteryl Glucoside, Methylisothiazolinone, Prunus Amygdalus Dulcis Oil, cocos Nucifera Oil, Gardenia TahitensisFlower Extract, CI 15985, CI 42090, Limonene, Linalool.



Konsystencja obu produktów jest do siebie zbliżona, choć maska jest nieco bardziej treściwa. W obu przypadkach nie miałam najmniejszych trudności z rozprowadzeniem produktu na włosach. Już w trakcie nakładania czuć jak włosy nabierają gładkości. Podczas nakładania innych masek niejednokrotnie odczuwałam szorstkość włosów i rzadko byłam w stanie przeczesać włosy palcami bez ich plątania. Tu jest zupełnie inaczej. Po chwili od nałożenia produktów jestem w stanie przeczesać włosy palcami lub nawet szczotką.. niesamowita gładkość.
 
 
Przed zabiegiem rozjaśniania, jaki sobie zafundowałam przed ślubem, zarówno odżywka jak i maska całkiem fajnie się u mnie sprawdzały. Teraz gdy włosy są przesuszone oba produkty.. są rewelacyjne. Niesamowicie wygładzają włosy. Sprawiają, że wyglądają na nawilżone, odżywione.. po prostu zdrowe. Do tego dochodzi zapach odświeżającego mentolu, który sprawia, że przez cały dzień (a nawet 2 dni) czuję świeżość mojej czuprynki. Dodatkowo moje włosy nieco łatwiej poddają się stylizacji i mimo przesuszenia nie mam najmniejszych problemów z rozczesywaniem.. nawet grzebieniem.
 
 
Nie jestem do końca zwolenniczką mocno chemicznych składów w produktach do włosów. Jednak te o bardziej przyjaznych składach rzadko kiedy lubią się z moimi farbowanymi włosami. Prawda jest taka, że moje "chemiczne włosy" kochają "chemiczne odżywki i maski" i nic na to nie poradzę. Uwielbiam gdy moje włosy pięknie wyglądają, są błyszczące, sypkie.. po prostu zadbane. Jedyna opcja to.. podporządkować się.
 
 
Nie jestem w stanie określić, który z produktów sprawdził się u mnie lepiej. Oba są naprawdę dobre i z chęcią wypróbuję inne produkty tej marki, tym bardziej, że sporą ilość widziałam niedawno w Rossmannie. Jeżeli trafię na promocję serii Beach Blonde to z pewnością sięgnę po nią ponownie. Swoją drogą nie do końca rozumiem czemu tak długo czekałam (rok?) na to aby rozpocząć korzystanie z produktów. Prawdopodobnie zmyliła mnie nazwa kojarząca się z latem.. i może ten mentol za którym w zimie nie przepadam. Jednak całą serię bez przeszkód można stosować cały rok i wbrew pozorom nie jest przeznaczona wyłącznie blondynkom.

Kto zna te produkty?


stycznia 12, 2016

JOHN FRIEDA - BEACH BLONDE

JOHN FRIEDA - BEACH BLONDE
Przy ciągłym stosowaniu odżywek, masek czy olejów do pielęgnacji i dodatkowo produktów do stylizacji włosów, moje włosy są na tyle obciążone, że potrzebują porządnego oczyszczenia. Często taka kuracja potrafi nie tylko dodatkowo przesuszyć włosy, ale także skórę głowy. Pierwszy produkt, z którego jestem naprawdę zadowolona trafił do mnie w zeszłe wakacje i jest nim szampon John Freda Beach Blonde.


Cały zestaw trafił do mnie dość niespodziewanie.. po prostu dobra promocja na produkty John Frieda w Super-Pharm. Zatem poza szamponem trafiła do mnie również lekka odżywka oraz maska. Od ponad pół roku w użyciu mam jedynie szampon. Odżywka z maską cierpliwie czekają na swoją kolej.

Beach Blond Cool Dip Purifying Shampoo  to orzeźwiający szampon, który oczyszcza włosy, usuwając z nich zanieczyszczenie i pozostałości po produktach do stylizacji. I w tej kwestii zgadzam się z producentem. Włosy są bardzo dobrze oczyszczone. Na tyle dobrze, że nie używam szamponu częściej niż raz na trzy tygodnie, stąd takie zużycie. Bałabym się używać go przy każdym myciu, bo mógłby przesuszyć nie tylko włosy ale i skórę głowy. Szampon jest dosyć gesty ma lekko zielonkawy kolor i mentolowy bardzo orzeźwiający zapach. Kolor oczywiście jest efektem zastosowanych sztucznych barwników, ot czysty trik marketingowy. Dzięki zawartości SLS bardzo dobrze się pieni, dzięki czemu jest również wydajny. Nie robi z moich włosów siana ani nie plącze włosów, chociaż zawsze po myciu używam masek lub odżywek. Nie mam również po nim problemów z rozczesaniem włosów, chociaż o to dba również Tangle Teezer. Włosy są po nim sypkie i delikatne.
 

Odnośnie nazwy produktu Beach blond czyli plażowy blond. Przyznam, że dla mnie to zupełnie nie trafiona nazwa. Plażowy wygląd włosów kojarzy mi się bardziej z przesuszonymi, poplątanymi i sklejonymi stronkami niż lśniącymi, zdrowymi włosami. Jednak to moje osobiste odczucia co do nazwy.  Żadnego plażowego looku na moich włosach nie doświadczyłam, jednak z natury moje włosy są proste, i dosyć sztywne. Więc na taki efekt zupełnie nie liczyłam. Bardziej zadowolone mogą być te z was które maja delikatniejsze i falowane włosy.

Skład (INCI): Aqua, Sodium Laureth Sulfate, Cocamidopropyl Betaine, Coco-Glucoside, Sodium Chloride, Betaine, Perfum, Cocamide MEA, Benzyl Alcohol, Polyquaternium-7, Dipropylene Glycol, Malic ACID, Menthyl Lactate, Menthol, Disodium EDTA, Ethylhexyl Methoxycinnamate, Benzophenone-4, Glycine, PPG-9, Butylene Glycol, Propylene Glycol, Mentha Piperita Leaf Extract, Methylchloroisothiazolinone, Sodium Hydroxide, Methylisothiazolinone, Fucus Vesicculosus Extract, CI 15985, CI 42090, Limonene, Linalool.

Z szamponu jestem naprawdę zadowolona (mój W. również za nim przepada). Bardzo dobrze oczyszcza włosy. Mentol zawarty w składzie sprawia, że włosy są wyjątkowo świeże. Mimo wszystko nie kupię ponowie. O ile w pielęgnacji twarzy czy w makijażu trudno o kosmetyki z których będę w 100% zadowolona pod względem jakości i składu, to w przypadku pielęgnacji włosów jest o wiele łatwiej. Systematycznie staram się odchodzić od kosmetyków zawierających SLS, SLES, parabeny, PEG, silikony idt. Chociaż polubiłam szampon za jego właściwości oczyszczające i odświeżający zapach, to na rynku jestem w stanie znaleźć inne produktu o takich samych właściwościach, ale w niższej cenie..i mam już coś na oku.

Jakie szampony oczyszczające stosujecie i polecacie?

Copyright © 2014 Kosmetyczny Fronesis , Blogger