kwietnia 28, 2019

WIOSENNA PIELĘGNACJA TWARZY Z MASECZKAMI L'BIOTICA


Niemal systematycznie staram się wieczorami znaleźć chwilę na domowe spa, bo ostatnio jedyne na co mogę narzekać to brak czasu.. czyli w zasadzie na wszystko. Mniej snu i stres to akurat nic dobrego dla mojego organizmu, a przy okazji dla cery, która potrafi to dobitnie pokazać. Dlatego zawzięłam się i wieczór z maseczką minimum co drugi dzień to obowiązek.. ale czy mogę na taki "obowiązek" narzekać?

Maseczki marki L'Biotica trafiły do mnie w wyniku spotkania blogerskiego Secrets Meeting, gdzie jednym ze sponsorów spotkania była L'Biotica. Wśród maseczek znalazłam kilka ciekawych pozycji ale i jednego szczególnego bubla.


L'BIOTICA - MASKA SILVER GLOW PEEL-OFF

Od producenta:
Maska o wygładzającej i oczyszczającej formule z aktywnym srebrem, ekstraktem z pereł i witaminą C. Srebro wspomaga redukcję nadmiaru sebum, działa antyseptycznie. Woda torfowa regeneruje i nawilża naskórek. Aktywna witamina C i ekstrakt z pereł wygładza i rozjaśnia skórę. maska doskonale oczyszcza usuwając zanieczyszczenia.

Sposób użycia:
Dokładnie umyj i osusz twarz. Dla lepszego efektu oczyszczenia zaleca się wykonanie delikatnego peelingu lub kąpieli parowej aby otwożyć pory.
Równomiernie rozprowadź maskę. Bezwzględnie omijaj okolice oczu oraz brwi!
Poczekaj do całkowitego wyschnięcia ok 20-30 minut.
Zdejmij maskę z twarzy, pozostałości zmyj ciepłą wodą.

Skład (INCI): Aqua, Polyvinyl Alcohol, Alcohol Denat, Methylpropamediol PVP, Synthetic Fluorphlogopite Polyethylene Terephthalate, Microcrystalline Cellulose, Peat Water, Pearl Extract, Silver, Ascorbic Acid, Acacia Senegal Gum, Glycerin, Silica Silylate, PEG-60 Hydrogenated Castor Oil, Cellulose Gum, Xanthan Gum, Chlorphenesin, Caprylyl Glycol, Polyurethane-11, Propanediol, 1,2-Hexanediol, Illicium Verum (Anise) Fruit Extract, Hydroxypropyl Methylcellulose, Phenoxyethanol, Potassium Sorbate, Citric Acid, Disodium EDTA, Parfum, Limonene, CI 77891, CI 77000.



Przyznam szczerze, że podczas aplikacji byłam niemal pewna, że zabraknie mi tej papki na pokrycie całej twarzy. Maseczka jest dość gęsta i ciągnąca się. Sprawia trochę problemów z wydobyciem, aplikować da się jedynie stopniowo, a przez to czas mi się strasznie dłużył.

Podczas aplikacji wyczułam znajomy zapach alkoholu. Drażnił nieco nos i oczy ale w noszeniu gdzieś ta mgiełka się rozmywała. Za to uczucie chłodu towarzyszy dość długo.

Spodziewałam się srebrnej maseczki ale aż tak srebrnej, wręcz metalicznej to nie. Zaskakujący efekt, a przy okazji możliwość poczucia się jak małe dziecko, które wewnętrznie krzyczy się "ooo jaaaaa.... ale czad!"

Czas 20-30 minut.. lubię to. Maseczki, które należy zmyć po 5 minutach odbierają mi dobrą zabawę, tym bardziej, że jest to moja ulubiona forma pielęgnacji skóry. Natomiast nie w każdej masce można wytrzymać tyle czasu. Tu dość szybko wyczuwa się charakterystyczne dla masek peel-off ściągnięcie skóry, ale nie jest to nic uciążliwego.


O kurka.. ta maska podczas zdejmowania dosłownie depiluje skórę. Nie znoszę takiego traktowania.. w zasadzie jestem przeciwniczką znęcania się nad skórą twarzy, bo moja tego zwyczajnie nie lubi i źle to znosi. Twarz po zerwaniu maski piecze i swędzi.. jak po typowej depilacji. Na szczęście nic szczególnie złego się nie dzieje. Niestety wysuszenie jest odczuwalne i w jako takim sensie oczyszczenie również.. jednak preferują delikatniejsze.


Nie jest to maska do której zdecydowałabym się dobrowolnie i świadomie wrócić. Depilacja, drażniący nos i oczy zapach alkoholu.. poza ciekawym "metalicznym" wykończeniem maski nie jestem w stanie znaleźć w niej nic pozytywnego. Zazwyczaj tego typu maseczki omijam szerokim łukiem.. nie jestem ich fanką.



L'BIOTICA - MASKA ALGOWA PEEL-OFF ENERGETYZUJĄCA

Od producenta:
Maska algowa peel-off to zabieg stosowany w profesjonalnych gabinetach kosmetycznych, po intensywnych kuracjach i jako osobny zabieg upiększający. Dzięki swoim wyjątkowym właściwościom maska alginatowa nawilża i rewitalizuje cerę.
Wyciąg z glinki morskiej działa kojąco, detoksykująco na skórę. Ekstrakt z cytryny działa ściągająco, oczyszcza i dotlenia. Olejek rozmarynowy nawilża i regeneruje, działa antyseptycznie i przeciwrodnikowo.

Wskazania: skora zanieczyszczona, wymagająca odświeżenia, odbudowy, rewitalizacji.

Sposób użycia:
1. Zawartość saszetki wsyp do miski, dodaj 50 ml wody i wymieszaj, aby uzyskać gładką masę.
2. Równomiernie rozprowadź maskę na oczyszczonej skórze, omijając okolice oczu.
3. Poczekaj do całkowitego wyschnięcia ok 15-20 minut
4. Zdejmij maskę z twarzy. pozostałości wytrzyj wacikiem nasączonym ciepłą wodą.

Skład (INCI): Sodium Diatomeae, Algin, Calcium Sulfate Hydrate, Maris Limus Extract, Tetrasodium Pyrophosphate, Xanthan Gum, Citrus Limon Peel Oil, Rosmarinus Officinalis Leaf Oil, magnesium Oxide, Limonene, CI 77499.



Glinka morska, cytryna i rozmaryn.. to brzmi naprawdę ciekawie. Spodziewałam się jakiegoś super energetycznego koloru w typie jaskrawej żółci, pomarańczy.. no chociaż zieloni.. a tu brązowy proszek 😅 No nic.. może w połączeniu z fazą wodną stanie się magia? Otóż.. nie. Brązowy, drobno zmielony pyłek zamienia się w brązową papkę, brak tu energii ale czy powinnam jej tu oczekiwać? W końcu liczą się inne rzeczy.

Ostatnio miałam kilka przebojów z maskami algowymi, szczególnie jeśli chodzi o czas ich mieszania i aplikowania na skórę dlatego w przypadku tej maseczki byłam nadzwyczaj szybka, a przy okazji mało precyzyjna. Maseczka nie wymieszała mi się idealnie ale zdecydowanie ma potencjał do tego  aby zmienić się w jednolitą masę. Sęk w tym, że obawiałam się, że zacznie mi gęstnieć na tyle, że nie zdążę jej zaaplikować.. stąd moje niechlujstwo. Ostatecznie stwierdzam, że mogłam nieco zwolnić, bo maska dość ładnie się zachowywała. Nie zastyga ekspresowo, ładnie trzyma się skóry, mogłam dokładać grubsze warstwy i nie musiałam nakładać jej na wariata.


Zapach.. hmm.. na początku jakby apteczno-warzywny. Zaraz po aplikacji bardziej zaczęłam wyczuwać cytrynę, a z czasem rozmaryn. Aromat otoczył mój nos nawet wówczas gdy maska już całkowicie zastygła. W końcu nabrałam niesamowitej ochoty na lemoniadę z cytryną oraz gałązką rozmarynu! Mniam! W tym wyjątkowym przypadku jestem w stanie całkowicie wybaczyć brak energetyzującego koloru.. zapach nadrabia za dwoje!

Z czasem zaczęłam odczuwać coraz większe ściągnięcie skóry na brodzie.. ewidentnie pożałowałam tam maseczki. Po 15 minutach maseczka była do ściągnięcia. Trudno byłoby mi wytrzymać dłużej, bo im bardziej zasychała tym mniej komfortowa się robiła.. ale maski algowe mają taki urok.


Maska zaskakująco ładnie schodzi. Jest na tyle gęsta i zwarta, że bez problemu odchodzi wielkimi płatami. Jedynie tam gdzie maski było za mało i całkowicie zaschła musiałam zwilżyć wodą i dopiero wówczas delikatnie ściągnąć.. natomiast to był ewidentnie mój błąd, na szczęście maska mi to wybaczyła, gdyż obyło się bez zaczerwienienia czy podrażnienia skóry.

Cera robi wrażenie oczyszczonej, świeżej, a pory są ładnie ściągnięte. Maski algowe (przynajmniej dla mnie) mają to do siebie, że wymagają nałożenia kolejnych etapów pielęgnacji i tu jest identycznie. Niby efekt końcowy robi dobre wrażenie ale bez wieczornej pielęgnacji czy chociaż warstwy kremiku, czegoś by mi brakowało. Sama maska zrobiła na mnie dobre wrażenie nie tylko pod względem działania ale również składu, który nie jest przekombinowany, a i tak działa.
 


L'BIOTICA - MASKA Z OLEJEM Z DZIKIEJ RÓŻY

Od producenta:
Luksusowa maska z olejem z dzikiej róży na tkaninie. Maska z olejem z dzikiej róży w postaci tkaniny silnie nasączonej serum z wysoką zawartością składników aktywnych.

Olej z dzikiej róży, zwany "olejem młodości", dzięki drogocennym właściwościom, przynosi szerokie spektrum korzyści skórze przesuszonej, wrażliwej i skłonnej do podrażnień. Wysoka zawartość witaminy C, A i E wspomaga procesy regeneracji skóry, przyspiesza gojenie blizn potrądzikowych. Skuteczne działanie antyoksydacyjne zabezpiecza skórę przed przedwczesnym starzeniem, spowodowanym działaniem wolnych rodników. Poprawia elastyczność skory i jej nawilżenie.

Dzięki nowoczesnej technologii substancje aktywne zawarte w masce są doskonale wchłaniane i wnikają nawet w głębokie warstwy skóry. Maska na nasączonej tkaninie spełnia rolę filtra, który w połączeniu z ciepłotą ciała stopniowo uwalnia aktywne składniki i pomaga wnikać im w głębokie warstwy skóry.

Efekt widoczny już po pierwszym użyciu - skóra jest rozświetlona ujędrniona i elastyczna.

Skład (INCI): Aqua, Glycerin, Rosa Rugosa Flower Extract, Rosa Canina Fruit Oil, Allantoin, Panthenol, Butylene Glycol, Hydroxyethylcellulose, Tocopheryl Acetate, PEG-60 Hydrogenated Castor Oil, Illicium Verum (Anise) Fruit Extract, 1,2-Hexanediol, Caprylyl Glycol, Disodium EDTA, Chlorphenesin, Phenoxyethanol, Parfum, Citronellol, Benzyl Salicylate.



Dość gruby płat maski był nieco zaskakujący. Zdążyłam się już przyzwyczaić do ultra cienkich i delikatnych tkanin. Ich zaletą jest niewątpliwie to, że są bardzo komfortowe, za to w przypadku grubszej tkaniny zaletą jest ilość esencji. Im grubsza tkanina tym więcej dobroczynnej esencji przyjmie, a dzięki temu dłużej i efektywniej mogę cieszyć się działaniem pielęgnacyjnym. Sęk w tym, że podstawą skuteczności masek w płachcie nie jest tkanina, a esencja.

Z drugiej strony koszmarnie docięty płat maski potrafi zirytować. Tu na szczęście pomimo grubości wszystko bardzo ładnie się układa i dopasowuje do kształtu twarzy. Już dawno nie musiałam niczego docinać. Zaczynając od wygodnych otworów na oczy, długości części zakrywającej nos, odpowiednio dociętego paska między nosem, a ustami.. wszystko leży idealnie.


Po 3 minutach zaczęłam odczuwałam delikatne mrowienie. Było to jednak dość nietypowe. Nie chodzi o zdarzające się przy maskach mrowienie z serii "podrażnienie" jako efekt uboczny intensywnej pielęgnacji.. to zaczęło przypominać coś w stylu.. alergii. Jakbym miała zaraz dostać ropnej wysypki, która już zaczyna mnie swędzieć.. dziwne uczucie. Trwało to nie dłużej niż minutę. Z czasem przechodziło na inne partie twarzy i znów mijało. Nie wykluczam, że to zwyczajnie moje omamy.

Maska nawet po 10 minutach wciąż była intensywnie nawilżona. Międzyczasie począktowy dysmomfort całkowicie minął więc czas noszenia bez obaw przeciągnęłam o co najmniej dodatkowe 20 minut.

Maseczka bardzo ładnie pachnie różami. Aromat towarzyszył mi nieustannie przez cały czas trzymania maski. Jest niezwykle relaksujący i odprężający. Lubię zapach róż w kosmetykach ale tylko pod warunkiem, że nie jest typowo chemiczny i nachalny.


Po zdjęciu maseczki przez chwilę wszystko było w porządku. Delikatnie przetarłam skórę twarzy i szyi i w chwili, gdy esencja zaczęła się utleniać ze skóry pod wpływem kontaktu z powietrzem, poczułam ciepło rozchodzące się po skórze. Nie było zaczerwienienia.. jedynie leciutki dyskomfort. Skóra wydała się ładnie nawilżona i ukojona. Z czasem warstwa esencji pozostawiona na skórze zaczęła mnie drażnić.. czułam, że skóra mi się lepi. To dość częste uczucie w przypadku maseczek w płachcie dlatego zazwyczaj sięgam po nie gdy mam zamiar położyć się spać. W przeciwnym wypadku ta lepkość irytowałaby mnie na tyle, że musiałabym umyć twarz. Na szczęście to uczucie zniknęło w ciągu kilku minut.. i mogłam funkcjonować przez resztę wieczoru normalnie. Nie zdecydowałam się na dodatkową pielęgnację. Chciałam sprawdzić jak maska poradzi sobie samodzielnie przez całą noc. Rano skóra może nie była intensywnie wypielęgnowana ale niczego szczególnego jej nie brakowało i obyło się bez niespodzianek.


L'BIOTICA - ZŁOTE CHŁODZĄCE PŁATKI POD OCZY

Od producenta:
Kolagenowe, chłodzące płatki żelowe to prawdziwa ulga dla zmęczonych oczu. Redukują opuchliznę i dostarczają skórze dodatkowej porcji nawilżenia. Dają uczucie ukojenia i odświeżenia, odprężają i relaksują. Aktywne działanie kolagenu i drobinek złota poprawia jędrność skóry oraz eliminuje oznaki zmęczenia. Efekt widoczny już po pierwszym użyciu - delikatna skóra pod oczami jest rozjaśniona i rozpromieniona, a opuchlizna zniwelowana.

Sposób użycia: 
Przed użyciem schłodzić płatki w lodówce (ok. 1 h). Nałóż płatki na oczyszczoną skórę pod oczami. Pozostaw płatki na twarzy 15-20 minut. Po usunięciu płatków pozostały żel wmasuj w skórę.

Skład (INCI): Aqua, Glycerin, Carrageenan (Chondrus Crispus), Ceratonia Siliqua Gum, Collagen, Aloe Barbadensis Leaf Juice, Gold, Mica, Allantoin, Lavendula Angustifolia Oil, Potassium Chloride, Disodium EDTA, Propylene Glycol, Sodium Benzoate, Potassium Sorbate, Sodium Sulfate, Citric Acid, Phenoxyethanol, Ethylhexylglycerin, Linalool, Geraniol, Limonene.


Od dawna jestem fanką płatków pod oczy, gdyż odnoszę wrażenie, że dają o wiele lepszy efekt niż jakikolwiek krem pod oczy używany regularnie. Po jednym użyciu płatków widzę zazwyczaj różnicę, która mnie całkowicie satysfakcjonuje. Jednak nie sięgam po płatki codziennie, a jedynie przy "większym" wyjściu.. lub gdy wyglądam jak zombe.


Płatki w wersji hydrożelowej od dawna są moim numerem jeden wśród wszystkich rodzajów płatków. Dodatkowo wersje "złoto" najczęściej sprawdzają się u mnie najlepiej i w tym przypadku nie mogło być inaczej. Płatki okazały się cudownie chłodzące. Podczas noszenia nie zjeżdzały i nie musiałam ich poprawiać. Wystaczyły na znacznie dłużej niż tego od nich oczekiałam co oznacza, że zdjęłam je zanim zdążyły przysychać.

Płatki pięknie odzywiły i wygładziły skórę pod oczami. Dałam chwilę czasu esencji aby się wchłonęła, a później zabrałam się za wykonanie makijażu. Na tak wypielęgnowanej skórze każdy korektor wygląda lepiej. Makijaż nie ważył się w ciągu dni, a mimo tego, że byłam fizycznie zmęczona to nie było skóra pod oczami przynajmniej tego nie zdradzała.

Maseczka Silver Glow była największym rozczarowaniem.. chociaż nie, bo w zasadzie niewiele się po niej spodziewałam. Niestety alkoholowy aromat i depilacja twarzy nigdy nie były dobre dla mojej psychiki ani skóry. Na szczęście obyło się bez późniejszych komplikacji skórnych.

Maska z serii Professional Home SPA z 98,4% naturalnych składników bardzo pozytywnie mnie zaskoczyła. W dodatku rozbudziła moją ciekawość i chęć przetestowania pozostałych masek z tej serii. Zapach cytryny z rozmarynem utkwi mi w nozdrzach na długo, a tym samym bardzo możliwe, że do maseczki będę wracać ale nie tylko z uwagi na zapach.

Po wersji różanej spodziewałam się najwięcej. Niby nie poczułam się rozczarowana działaniem ale uczucie podrażnienia mnie zaskoczyło. Byłam przekonana, że ze wszystkich masek to właśnie ta okaże się najbardziej kojąca i delikatna dla mojej skóry. Nie wykluczam tego, że to był po prostu kiepski dzień mojej skóry.

Za to hydrożelowe płatki pod oczy jak zawsze okazały się rewelacyjne. Niejednokrotnie w przeszłości po nie siegałam i z całą pewnością będę jeszcze do nich wracać. Swoją drogą najchętniej widziałabym je w wersji większego opakowania, bo takie jednorazowe przygody bardziej odpowiadają mi na wyjazdy, a w domowym zaciszu słoich z zapasem na miesiąc byłby idealnym rozwiązaniem.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © 2014 Kosmetyczny Fronesis , Blogger