kwietnia 30, 2018

ZUŻYCIA KWIETNIA 2018


Idź po kanapki.. i coś do picia.. poczekam 😅 Pamiętasz jak w zeszłym miesiącu marudziłam, że moje zużycia wcale mnie nie zadowalają? W komentarzach pojawiły się insynuacje, że mam nierówno pod sufitem.. tak bardzo ogólnie mówiąc 😂 Noo.. to kwiecień pod względem objętości denka całkowicie mnie satysfakcjonuje. Weź może jeszcze jakieś ciastko..


POLNY WARKOCZ - RUMIANKOWA ESENCJA MICELARNA
Wcześniej nie miałam czegoś takiego jak ulubiony płyn micelarny.. to mój pierwszy do którego wracam z przyjemnością. Szczerze wolałabym do użytku domowego mieć nieco większą butelkę ale znowu większa butla do tego szklana to sporo większy ciężar i mniejsza wygoda. Dlatego jeśli już zamawiam Polny Warkocz to robię to w ilości hurtowej. Ostatnio Polny Warkocz wypuścił kilka nowości z ładnymi składami i nie omieszkam przy kolejnym zamówieniu bliżej się z nimi zapoznać.



LE CAFE DE BEAUTE - KREM MUS DO MYCIA TWARZY WITAMINOWY KOKTAJL DO WSZYSTKICH TYPÓW SKÓRY
Witaminowy koktajl.. to brzmi wspaniale ale z użytkowaniem już nie było tak cudowanie. Generalnie nic złego nie robił.. najważniejsze, że nie przesuszał mojej skóry. Oczyszczał dość dobrze ale formuł mleczkowo-kremowych w oczyszczaniu czy demakijażu nie znoszę. Więcej o nim pojawi się w recenzji, która już czeka gotowa.


E-NATURALNIE - PEELING ENZYMATYCZNY PAPAYA I ANANAS
Składając zamówienie na e-naturalnie wybrałam z ciekawości dwa peelingi enzymatyczne, które mają działać identycznie. O wersji tropikalnej już pisałam, a wersję papaya z ananasem z pewnością porównam do poprzednika. Recenzja pojawi się na dniach.. już jest gotowa.


PULPE DE VIE  - MASKA-PEELING DO TWARZY 2 W 1
Bardzo fajny produkt! To dosłownie połączenie maski i peelingu w jednym produkcie. Jednak aby cieszyć się peelingiem który ma być skuteczny obowiązkowo trzeba skorzystać z funkcji maseczki. Skóra jest pięknie wygładzona, ukojona i odżywiona. Nie sprawia żadnych problemów, także tych komfortowych. Jeden z ciekawszych produktów tego roku i ulubieniec minionego miesiąca.



BANDI - MASKA EKSFOLIUJĄCA Z KERATOLINĄ
Początki były genialne, a potem coś się popsuło. W zasadzie wciąż działała, czyli wygładzała cerę.. troszkę jak peeling enzymatyczny ale już nie tak genialnie jak na początku. Zaczęło brakować mi efektu wow i trochę mnie to rozczarowało. Nie wiem co się stało.. ale od połowy opakowania zaczęłam się z nią męczyć i ostatecznie skupiłam się aby w końcu ją wykończyć zanim ona wykończy mnie.



MARION - CZARNA MASKA PEEL-OFF
Ciekawią mnie tego typu maski czy plastry.. i wciąż poszukuję maski, która zdziała przynajmniej połowę tego co o nich słyszę lub widzę.. chociaż oglądać efektów ich działania nie lubię 😂 Maseczka od Marion będzie miała swoje pięć minut w poście na początku maja, a podarowała mi ją Monika z bloga Mama z różową torebką 😘😘😘


LAVERA - MASECZKA DO CERY ALERGICZNEJ Z BIO-WIESIOŁKIEM I BIO-MASŁEM SHEA
Ostatnia maseczka z moich Laverowych zapasów i z przyjemnością będę jeszcze do niej wracać. Działa jak opatrunek na rozdrażnioną skórę, pięknie koi i nawilża. Maseczki Lavera ostatnio otrzymały nowe opakowania, które dzielą zawartość na dwie części.. wszystkie oprócz tej? Hmm..



MASKI W PŁACIE: HOLIKA HOLIKA, SKIN79 ORAZ SPALIFE
W zasadzie żadna z nich mną nie wstrząsnęła.. za żadną nie tęsknię ani nie wspominam.Były przyjemne ale bez efektów, które by mnie zachwyciły. Może jedynie maska ze SpaLife dała fajny i odczuwalny efekt na dłużej ale jest na tyle trudno dostępna, że nie mam zamiaru zawracać sobie nią głowy. Póki co moje podejście do masek w płacie się nie zmieniło. Fajne w użytkowaniu, wygodne ale ich ceny się są tego warte. Jedyne słuszne maseczki do których z przyjemnością bym wracała są z marki Yunifang.. ale akurat w tej kwestii nie jestem specjalną znawczynią. 



IMAGES - GOLDEN OSMANTHUS NOURISHING EYE MASK
Uwielbiam płatki pod oczy ale z czasem zaczęły mnie irytować te pojedyncze opakowania.. niby bardziej higieniczne i wygodne w podróży ale w użytku domowym na co dzień cenowo wychodzą bardzo niekorzystnie. A jak z działaniem? Te nie były takie złe ale też bez rewelacji. Do płatków hydrożelowych z Efektimy zdecydowanie im daleko.



E-FIORE - ODŻYWKA DO RZĘS
Prawdopodobnie tylko ja na świecie miałam problem z tą szczoteczką 😂 Była dla mnie tak twarda i drapiąca, że nie mogłam jej używać na rzęsach. Ostatecznie służyła moim brwiom i niestety specjalnie zadowalających efektów nie zauważyłam. Nie to, że nie było żadnych.. były.. a raczej są.. ale takie mizerne. 



ISANA - BIO WATTEPADS
Płatki kosmetyczne nie bielone chlorem. Bardzo mięciutkie i wydajne.. serio mam wrażenie, że zaczęłam zużywać znaczniej mniej płatków kosmetycznych niż kiedy używałam innych. Lubię je na tyle, że przy okazji promocji zawsze dokupię kolejne opakowania.. na inne nie patrzę


EBELIN - GĄBKA KONJAC Z WĘGLEM BAMBUSOWYM 
Lubię używać gąbek Konjac w pielęgnacji ale w zależności od firm zaczynam dostrzegać między nimi spore różnice. Ebelin polubiłam chociaż nie są tak fajnie i mięsiste jak The Koncjac Sponge.. ale za to są 3 krotnie tańsze. Myślę, ze kolejne podejście zrobię do jakieś innej marki, bo Ebelin z czasem przestał zaspokajać moje rosnące wymagania.


ECOHEART - BAMBUSOWA SZCZOTECZKA DO ZEBÓW
Mały skok w bok od moich ulubionych szczoteczek Curaprox. Sama koncepcja ekologicznej szczoteczki bardzo mi się podoba zważywszy na to, że systematycznie co trzy miesiące je zmieniam. Jednak po powrocie do Curaprox poczułam ulgę. Ecoheart ma długie elastycznie włosie, które całkiem dobrze czyści szczeliny zębów ale aby uzyskać zadowalający mnie efekt czystości musiałam o wiele dłużej szorować zęby. Niby nie było źle ale jednak czegoś zabrakło.. mimo wszystko chętnie będę dalej testować eko-szcoteczki.


PIELĘGNAJCA TWARZY - PRÓBKI

Clochee - Relaxing Micellar Water
To wcale nie jest relaksujący płyn micelarny. Jeden z mocniejszych płynów z jakimi miałam ostatnio styczność. Nie ma mowy aby zmyła nim makijaż oczu, bo one momentalnie protestują. Więcej o płynie micelarnym w zestawieniu trzech produktów przeczytasz u Moniki z bloga Mama z różową torebką.

Alverdee - Perfekter Teint gel-to-milk reinigungsgel
Czyli żel, który w kontakcie z wodą zamienia się w mleczną emulsję. Bardzo fajna i niezwykle gęsta konsystencja, przez co produkt okazał się bardzo wydajny. Śliczny zapach, który umila cały rytuał oczyszczania. Pod koniec wyczuwam na skórze delikatną powłoczkę, która w zasadzie nie szkodzi mojej skórze tylko raczej psychicznie nie daje mi o sobie zapomnieć. Przetarcie wacikiem nasączonym tonikiem załatwia sprawę. Jednak produkt w ogólnej ocenie podoba mi się na tyle, że z pewnością rozważę jego zakup. Próbkę otrzymałam od Anuli z bloga Co kręci Anule gdzie przeczytasz pełną recenzje produktu.

Mayka - Serum truskawkowe i krem Moisture Boost
Serum niestety w większości się wylało w paczce nad czym ubolewam.. ale na jedno użycie wystarczyło. Całkiem przyjemne, nie lepiące, zapach delikatny, ładnie się wchłania i odżywia skórę. Za to kremiś genialny! Gęsty, treściwy i okrutnie wydajny. Pięknie się wchłania, pozostawiając lekką warstewkę. Skóra od razu jest zyskuje komfortowa.. po prostu chcę! Próbki otrzymałam od Mariki z bloga Le Bleuet i to właśnie do Mariki odsyłam Cię do przeczytania recenzji o kremie oraz serum Mayka.

Hebrfarmacy - Balancing Face Cream oraz Calming Face Cream
Dwa rewelacyjne kremiki, które z przyjemnością widziałabym u siebie w pełnowymiarowych wersjach. Niby niewielkie miniaturki, a wystarczyły na bardzo długo. W zasadzie niemal cały miesiąc minął mi na zużywaniu tych dwóch maleństw oraz kremu Mayka. Zdecydowanie warto przetestować, a takie testery można kupić w sklepie Iwos

Skin79 - Crystal Peeling Gel
To faktycznie peeling w formie żelu. Bardzo niepozorny i delikatny więc osoby z bardzo wrażliwą cera mogą być zadowolone. Nałożony na suchą skórę należy pozostawić do wyschnięcia i.. zrolować.  Ciekawe doświadczenie i co więcej podoba mi się ale efekty są delikatne. Za pierwszym razem peeling usunął jedynie delikatne skórki dlatego wieczorem sięgnęłam po peeling ponownie, drugiego dnia również.. wówczas efekty był fajny. Czyli raczej produkt do częstszego stosowania niż raz w tygodniu.


DUSHKA - ŻEL POD PRYSZNIC SWEET SESSERTS VANILLA ICE CREAM
Przyjemny i bardzo niestandardowy żel, który trafił do mnie dzięki Marice z bloga Le Bleuet. Sprawił mi masę radości i używałam go z przyjemnością. Nie jest to może produkt po który sięgałabym na co dzień.. trochę było mi go szkoda, to raczej taki rarytas stosowany od święta. Konsystencja galaretki, genialny poślizg na skórze, brak suchości skóry nawet przy codziennym użytkowaniu, wydajność poprawna, zabawne opakowania i genialne barwy. Zapach przyjemnych lodów waniliowych bez przesadzonej słodyczy. Bardzo fajny pomysł na prezent.



WILLOW ORGANICS - FRUITY MOUSSE, CZYLI OWOCOWY BALSAM DO TWARZY I CIAŁA
Uwielbiam! I oszczędzałam tak mocno jak to tylko było możliwe. To dla mnie rodzaj aromaterapii połączony z pielęgnacją. Genialnie spisywał się w pielęgnacji ciała jak i twarzy oraz włosów. Lądował głównie w rejonach dekoltu w ramach wspomnianej aromaterapii pod oczy w zastępstwie kremu pod oczy na noc, na twarz w ramach odżywienia i nawilżenia oraz na końcówki włosów.. ale najczęściej w ramach poprawy nastroju. Ostatecznie zużyłam bez żalu, bo już mam nowy słoiczek 😁



MIODOWA MYDLARNIA - MASŁO DO TWARZY I CIAŁA AMBROZJA
Teoretycznie można by uznać, że Ambrozja i mus z Willow to tego samego typu produkty.. ale nie, różni je naprawdę wiele. Ambrozja ma bardzo intensywny ale piękny zapach. Służyła mi podobnie jak Willow w domowej aromaterapii ale stosowana głównie w pielęgnacji ciała. Ambrozji w pielęgnacji twarzy zwyczajnie nie widzę z uwagi na intensywny zapach ale w pielęgnacji ciała spisywała się absolutnie genialnie. Ponadto z powodzeniem zastępowała mi w ciągu dnia perfumy. Uwielbiam z podobnie jak do Willow będę wracać. 



SCHMIDT'S - NATURALNY DEZODORANT W KREMIE
Muszę przyznać, że się z nim męczyłam. Nie chodzi o aplikację ale o jego zbitą konsystencję i zapach. Gdybym nie otrzymała przy jednym z zamówień w sklepie Bioana próbki dezodorant Pony Huchen, to bym całkowicie zarzuciła dezodoranty w kremie. Obecnie wiem, że takie dezodoranty mogą się między sobą drastycznie różnić.. a o deo Schmidt's z przyjemnością już zapomnę.



DIY BY ANULA - PEELING DO RĄK
Genialny peeling do rąk stworzony przez Anulę z bloga Co kręci Anulę. Używałam wyłącznie w dni kiedy miałam naprawdę zmasakrowane i swędzące dłonie. Bardzo szybko przynosił ulgę, pięknie wygładzał oraz nawilżał dłonie. Na moje niewielkie dłonie wystarczyła mała ilość ale raz poczęstowałam go nim męża.. i pół opakowania nie ma! Dostał szlaban.. aby mogła się cieszyć jak najdłużej.



EVREE - SPRAY DO STÓP
Użytkowanie tego produktu zwyczajnie mnie przerasta. Wyrzucam chociaż jest w środku jeszcze połowa opakowania. Absolutnie nie widzę żadnych zalet na moich stopach, a co gorsze odnoszę wrażenie, że przez niego są w gorszym stanie. Mentolowy zapach, lepka powłoka, zerowe nawilżenie.. to ponad moje siły. 



PIELĘGNACJA CIAŁA - PRÓBKI
 
Agafia - Mydło cedrowe 
Od Anuli dostałam wersję miodową, od Mariki cedrową.. więc miałam świetne porównanie. Oba produkty bardzo fajnie.. zaskakująco fajne. Z miejsca przypominają mi konsystencją czarnego mydła, którego nie znosiłam ale mydła od Agafii są o wiele przyjemniejsze w użytkowaniu. Bez problemu mogłam umyć ciało jak i włosy. Natomiast wersja cedrowa to dla mnie typowo męski zapach, za to miodową jednak bardziej przyjemnie wspominam.

Yope - Żel pod prysznic Boswellia  and Rosemary
Muszę przyznać , że jest lepiej. Mydła do rąk zupełnie mnie rozczarował, kremy do rąk miały okropne zapachy, a żel był w miarę poprawny. Uwiera mnie trochę niezbyt intensywny zapach ale do niczego więcej przyczepić się nie mogę. Nawet kompozycja zapachowa okazała się ciekaw.. chociaż ziołowa 😅 Kupić z pewnością nie mam zamiaru, bo wolę inne produkty. Wciąż nie kumam powszechnego uwielbienia do Yope.


ZRÓB SOBIE KREM - PEELING Z NASION TRUSKAWEK I MALIN
Bardzo ciekawe i wszechstronne półprodukty które można wykorzystać na wiele sposobów. No i tej fantazji mi niestety zabrakło. Oba produkty przez większość czasu używałam w formie peelingu do skóry głowy. Fajnie oczyszczały skórę głowy ale sprawiały okropne problemy z wypłukaniem. Dodanie do szamponu też się nie sprawdzało, bo mało drobin docierało do skóry. Aplikowane w połączeniu z lekką odżywką dawały najlepsze efekty ale to wciąż była męczarnia. Chyba najbardziej zadowolona byłam z połączenie nasion, białej glinki i hydrolatu. Taką maskę aplikowałam na twarz i dekolt.. skóra była pięknie oczyszczona i wygładzona. Nasiona zdarzało mi się dodawać do żelu pod prysznic i świetnie zastępowały peeling. Z pewnością można by je wykorzystać o wiele lepiej ale mi zależało głównie na peelingowaniu skóry głowy.. i tu była raczej klapa.


PIELĘGNACJA WŁOSÓW - PRÓBKI
Desert Essence - Szampon Tea Tree oraz odżywka z mango
Po próbkach otrzymanych od Anuli z bloga Co kręci Anulę, niemal po pierwszym użyciu zaopatrzyłam się w pełnowymiarowy szampon, a odżywka wylądowała na liście chciejstw. Szampon genialnie oczyszcza włosy i skórę głowy, a przy tym jest wydajny i bardzo dobrze się pieni. Za to odżywka to dosłownie soczyste mango.. moje włosy ją pokochały. 

Biolaven - Odżywka do włosów
Bardzo lekka odżywka, która na moich końcach włosów nie zrobiła większego wrażenia. Jednak zastosowana na całą długość włosów daje bardzo fajny efekt wygładzenia bez obciążenia. Praktycznie wcale nie zdarza mi się nakładać odżywek na całą długość włosów ale ta sprawdziła się całkiem poprawnie. 

Paul Mitchell - Odżywka do włosów
Bardzo lekka.. nawet lżejsza od wspomnianej powyżej odzywki z Biolaven. Miałam wrażenie, że włosy odżywkę piją i nie mają jej dosyć. Włosy wciąż były szorstkie i mało odżywione. Efekt po wysuszeniu również nie był zadowalający.. wciąż włosom brakowało odżywienia.


PIELĘGNACJA WŁOSÓW - PRÓBKI

Green People - Intensive Repair Shampoo
Przyjemny nieco ziołowy zapach oraz gesta konsystencja. Pierwsza saszetka sprawiła trochę problemów.. musiałem się nieco wysilić aby rozprowadzić szampon po skalpie. Opłukałam włosy i dołożyłam druga saszetkę. I to ja rozumiem.. bardzo gęsta piana z łatwością umyłam włosy i wyszorowałam  głowę. Włosy momentami aż trzeszczały. Bez problemu rozczesałam włosy bez nakładania odżywki. Wciągu dnia nic nie siedziało, włosy odbite od nasady, świeżość zachowały na swoje standardowe 2 dni. Nie mam zastrzeżeń.

Eubonia - Repair-Shampoo
Trudno mi o nim cokolwiek powiedzieć bo próbkę nie wystarczyła mi na jedno mycie samego skalpu. Musiałam wspomagać się innym szamponem przez co o Eubonii nie mogę nic powiedzieć.

100% Pure - Burdock & Neem Healthy Scalp Shampoo oraz Yuzu & Pomelo Glossing Shampoo
Zużyłam wersję Burdock, a mąż Yuzu. Wersja z łopianem (Budrock) bardzo przypadła mi do gustu. Nie spodziewałam się, że te maleństwa wystarczą mi na całą głowę i włosy, a umyłam nimi łepek dwa razy. Genialny skład. Szampon o lekkiej konsystencji na włosach zachowuje się jakby miał nieco żelową konsystencję. Z łatwością obtacza włosy, wydają się śliskie i z łatwością się pieni. Drogi ale wydajny.. rozważam zakup.. chociaż nie wiem jeszcze czy wersji z łopianem czy innej. Mąż również był zadowolony z wersji Yuzu & Pomelo.

Anwen - Maska kiełki pszenicy i kakao do włosów wysokoporowatych
Gęsta i treściwa. Pojemność jak na próbkę duża, bo 10ml. Wystarczyła na całą długość włosów do pasa Z łatwością się rozprowadza, włosy chętnie ją przyjmują ale obawiałam się, że może przeciążyć niepotrzebnie włosy. Nic takiego się nie stało. Z łatwością włosy się rozczesują. Są gładkie i błyszczące w ciągu dnia nie plączą się. Zapach.. dosłownie pszenica z kakao.


LILY LOLO - NATURALNY TUSZ DO RZĘS
Tusz bardzo przypadł mi do gustu od pierwszego użycia. Zdecydowanie wolę silikonowe szczoteczki ale tutaj wcale mi jej nie brakowało. Ładnie podkreślał rzęsy, pogrubiał i wydłużał. Nie odbijał się, nie tworzył pandy ale do trwałych nie należy. Jeśli masz wrażliwe oczy, które często łzawią może okazać się zbyt problematyczny. Jednak ja nie mam co do niego zastrzeżeń.



CAILYN - PURE LUST EXTREME MATTE TINT - 03 ILLUSIONIST
Jedna z moich ulubionych pomadek o matowym wykończeniu i mega trwałości. Potrafiłam zjeść pizzę, a ona pozostawała niewzruszona. Konsystencja wodnista niemal wpijała się w usta ale niestety potrafiła je wysuszyć. Mimo wszystko nosiłam ją z wielką przyjemnością szczególnie w okresie jesienno-zimowym. Jedna z niewielu pomadek, które wykończyłam do dna. 



CAILYN - ART TOUCH TINTED GLOSS STICK - 09 BASIC INSTINCT
Poprzednia matowa wersja wiodła prym w okresie jesienno-zimowym, a ta w okresie wiosenno-letnim. Wykończenie lekko błyszczące i bardzo neutralny kolor w tonacji brzoskwini. Ta pomadka już nie była taka trwała. Zjadała się raczej standardowo szybko, czyli jedzenie nie przetrwała. Tej wersji nie zdążyłam wykończyć.. coś się niestety zmieniło w jej konsystencji i zapachu.. przymusowy kosz.


MAKIJAŻ - PRÓBKI  

Vianek - Łagodzący krem BB z ekstraktem z jeżówki
Uuuu... nie. Pierwsze podejście i musiałam od razu zmywać. Nałożyłam mocniej nawilżający krem odżywczy i ponownie zaaplikowałam.. to samo.. okropnie podkreślone skórki, o których pojęcia nie miałam. Kilka dni złuszczania i nawilżenia.. kolejne podejście i jest lepiej. Jednak krem na skórze jest ciągle ruchomy (nawet przypudrowany) i bardzo szybko znika z twarzy.

Couleur Caramel - Velvet Matte Gel
Na początku mnie przeraził.. nie mogłam sobie poradzić z jego nałożeniem ale robiłam to za pomocą pędzla lub gąbki.. błąd! Produkt genialnie rozprowadza się za sprawą dłoni. Ładnie stapia się z cerą pięknie chowa pory, wyrównuje strukturę skóry, sprawia że wygląda ładniej ale w totalnie naturalny sposób. Zupełnie nie widać go na skórze, a sama skóra w dotyku jest niemal satynowa i ładnie zmatowiona. Niestety odcień 62 okazał się dla mnie za ciemny, choć być może przy opalonej skórze byłby fajny. Niestety jak na moje potrzeby jest zbyt mało kryjący.. i to jedyne co mam mu do zarzucenia.. a raczej sobie. Samym produktem jestem zachwycona i z pewnością pokuszę się o jaśniejszą próbkę dla sprawdzenia koloru.

Pixie Cosmetics - Minerl Love Bootnics w odcieniu Satin Sand
Zamówione próbki ze sklepu Pixie przesypuję w pojemniczki i tak staram się je zużywać. Wciąż próbuję się przekonać do sypkiej formuły podkładów ale chyba idzie mi nieco lepiej. O samym produkcie nie bardzo chcę się wypowiadać. Miałam próbki Annabelle Minerals oraz Lily Lolo, ale ostatecznie zdecydowałam się na zakup pełnowymiarowych produktów od Pixie.. czyli coś mnie w nich urzekło.. 


PERFUMY - PRÓBKI

Lanvin e clat - D'Aepege edp
Nie są złe. Na ciepły okres nawet fajne bo lekkie i odświeżające ale nie zauroczyły mnie na tyle aby chciała kupić chociaż najmniejszą pojemność.

Balenciaga - B.Balenciaga edp
Ładniejsze o Lanvin ale to zupełnie inna kategoria. Te są bardziej kobiece i stanowcze ale ich pierwsze nuty nie przypadły mi do gustu. Z czasem zupełnie przestałej je czuć chyba, że specjalnie sprawdzałam jak pachną. Późniejszy zapach z nieco słodkawą nutą o wiele bardziej mi się podoba ale to wciąż nie jest zapach, który wywołuje u mnie zachwyt.

Przetrwałaś? Żyjesz? Przecież pisałam abyś wzięła jeszcze ciastko!



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © 2014 Kosmetyczny Fronesis , Blogger