Pokazywanie postów oznaczonych etykietą MOA. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą MOA. Pokaż wszystkie posty

listopada 30, 2018

ZUŻYCIA LISTOPADA 2018

ZUŻYCIA LISTOPADA 2018

Idąc śladami Moniki z bloga Mama z różową torebką post powinien nosić nazwę "zużyte czy nie.." bo nosi znamiona zużyć do dna oraz produktów, które pozbywa się z różnych powodów. To efekt przed..przed.. przedświątecznych porządków, chociaż te przed nowym rokiem mogą okazać się jeszcze bardziej wnikliwe.. zobaczymy 😉



MOA - THE GREEN BALM, BALSAM OCZYSZCZAJĄCY
Jeszcze przez chwilę miałam okazję rozważyć czy jego recenzja nie była za ostra ale.. nic bym nie zmieniła. Dla mnie to bubel, który kosztuje dużo, jest raczej zapychaczem, a nie produktem wielofunkcyjnym, a najgorsze jest to, że śmierdzi jak wydech starego samochodu. Z oczyszczaniem twarzy radził sobie dobrze chociaż nie byłam w stanie używać go codziennie.. to ponad moje siły, a przecież potrafię być twarda. Oj.. źle wspominam chociaż zapowiadał się pięknie!

MOA - ŚCIERECZKA WYKONANA Z BAMBUSA I BAWEŁNY
Jedyna radość z tego zestawu to ściereczka. Była rewelacyjna! Jedna strona miękka i delikatna, a druga nieco szorstka. Miękka strona służyła mi do zmywania balsamów i olejków podczas oczyszczania. Przykładałam ją na chwilę do twarzy i zmywałam balsam. Była niezwykle przyjemna, do tego chłonna i fajnie trzymała ciepło wody. Za to szorstka strona genialnie radziła sobie z suchymi skórkami. Rozmiar początkowy był genialnie duży.. niestety wraz z kolejnymi praniami zaczęła się zbiegać,  a w chwili obecnej ciężko jest mi ją doprać.. i usunąć zapach jakieś stęchlizny. Ponadto zaczęła tracić swoje właściwości ale i tak bardzo fajnie i długu mi służyła.

Recenzja: MOA - The Green Balm



OKANI BEAUTY - HYDROLAT Z RÓŻY DAMASCEŃSKIEJ
Z wielką przyjemnością do niego wrócę.  Czysty hydrolat z róży damasceńskiej polskiego producenta. Oprócz tego, że jest stosunkowo tani jak na hydrolaty.. to jeszcze ma szklane opakowanie i fajnie działający atomizer. Jednak sam hydrolat sprawia bardzo dobre wrażenie. Wydaje mi się, że jest nieco bardziej aromatyczny i przy okazji efekty jego działania również wydaje mi się subtelnie.. ale jednak lepszy. Można powiedzieć, że chodził ze mną po domu. Był nie tylko w łazience ale również na kanapie, gdy oglądałam telewizję czy w łóżku przed zaśnięciem.. prawdziwy romantyk 😅

Recenzja: Okani Beauty - Hydrolat z róży damasceńskiej



LE CAFE DE BEAUTE / KAFE KRASOTY - MASKI CAFE MIMI
Pisałam o nich całkiem niedawno w jednym przydługim poście. Są wśród nich takie co zasługują na uwagę, inne mniej, a do kilku nawet pod rygorem nieotrzymania ciasteczka do herbaty bym się nie ugięła wrócić. Recenzja dotyczyła samych maseczek chociaż występują w duecie z serum. O ile maseczki są fajne pod względem składów i wszystkie mocno się od siebie różnią to serum wszędzie jest dokładnie to samo. Napisać, że mi się nie sprawdziło to za mało.. dla mojej podatnej na zapychanie skóry był to dramat i poza jednorazowym spotkaniem więcej ich nie dotykałam.Za to maseczki.. jedne lepsze inne gorsze.

Recenzja: Le Cafe de Beaute - Maseczki Cafe Mimi



ACHAE - LEMON LIP BALM
Peelingi do ciała Achae pamiętam doskonale i bardzo dobrze je wspominam. Jednak z balsamem do ust mam pewien problem. Niestety o takich produktach nie pamiętam. Chociaż sam w sobie jest dobry, fajnie pachnie i dobrze pielęgnuje skórę ust to balsamy w takiej formie u mnie nie mają racji bytu. Nawet jeśli stoi zaraz przy szczoteczce do zębów to i tak potrafię go pominąć w wieczornej pielęgnacji. Balsamik został kilka razu użyty.. i jest już przeterminowany.



ISANA - PŁATKI KOSMETYCZNE NIEBIELONE CHLOREM
Pojawiają się systematycznie ale planuję je trochę zdradzić o ile będę pamiętać o zakupie składając zamówienia w sklepach internetowych. Nie mam im nic do zarzucenia. Są delikatne i chłonne. Z całą pewnością pojawią się jeszcze nie raz, głównie z tego względu, że są łatwo dostępne stacjonarnie w Rossmanie. Jednak w planach mam ogólne ograniczenie zużywania jednorazowych płatków kosmetycznych więc w najbliższym czasie powinny pojawiać się w denkach znacznie rzadziej. 



PIELĘGNACJA TWARZY - PRÓBKI I ODLEWKI

Tołpa - Maska do twarzy odnowa skóry
Gęsta, kremowa konsystencja dzięki czemu maseczka wystarczyła z powiedzeniem na dwa zabiegi. Zapach delikatny, maseczka nie zjeżdża z twarzy, dobrze się jej trzyma ale nie czuję aby skóra się pod nią pociła. Za to po minucie niemal na całej twarzy odczuwałam delikatne mrowienie, a to zapewne zasługa kwasu fitowego. Momentami miałam wrażenie, że to uczucie narasta, po chwili łagodnieje, później znów narasta ale w jakimś punkcie i maleje.. i tak w kółko przez 10 minut. Efekt.. zaskoczył mnie. Skóra ładnie odświeżona, promienna, wygładzona, jakby nawilżona. Nawet po jej zmyciu skóra nie krzyczała o dalszą pielęgnację.. ale z oczywistych względów i tak dostała. Jeśli lubisz produkty marki Tołpa to polecam sprawdzić..

Tata Harper - Resurfacing Mask
Maseczka.. do tego od Tata Harper! i mogę ja trzymać 20-30 minut.. dla mnie bomba! Żelowa gęstą konsystencja, zastyga niemal zlewając się ze skóra i konkretnie ją ściąga. Efekt.. nie widzę nic godnego uwagi. Nie wiem co zrobiła.. nie rozumiem.. przecież ta maska kosztuje 260zł. No dobra.. skóra jest jakby gładsza 😅

Cztery Szpaki - Hydrolat makowy
Ta ogromna odlewka od Magdy z Na tropie piękna, wystarczyła mi na kilkudniowe użytkowanie minimum dwa razy dziennie. Słyszałem o nim różne dziwne rzeczy, a pierwsze użycia nie potwierdziły ani jednego. Jednak im dłużej go używałam tym mniej się zrozumieliśmy. Apogeum naszej znajomości zaczęło się od delikatnego rozgrzewania skóry, a z każdym kolejnym użyciem  osiągało nieznany mi do tej pory poziom. Uuu.. pełnowymiarowy produkt musiałabym rozcieńczyć inaczej nie byłabym w stanie go dokończyć. Natomiast czy jest to zły produkt? Tak bym go nie oceniała.. jest po prostu intensywnie działający, a skóra potrzebuje od niego odpoczynku.

Bema - Emulsja oczyszczająco-matująca
Gdyby nie CAPB w składzie to bym kupiła pełnowymiarowy produkt! Podoba mi się ta lekka emulsja. Fajnie oczyszcza skórę, a poziom tworzenia piany jest znikomy.. raczej zamienia się z olejowej w białą emulsję w kontakcie z wodą. O dziwo moja skóra nie reagowała fatalnie.. podejrzewam, że działanie CAPB zostało tu dobrze stłamszone. Niestety sam fakt występowania tego składnika wiąże mi ręce.. ale jeśli Twoja skóra dobrze reaguje na ten składnik to śmiało polecam przetestować. Odlewkę dostałam od Madzi z Na tropie piękna.

Mokosh - krem malinowy
Kolejna próbka od Magdy z Na tropie piękna i ten kremiś to istne cudeńko. Ślicznie pachnie malinami, do tego pięknie się wchłania bez tłustej i wyczuwalnej powłoki.. nawet gdy nałożę go więcej. Lekka nieco musowa konsystencja.. dosłownie nie mam się czego przyczepić. Kremik ląduje na Liście Chciejstw.



EQUILIBRA - ALOESOVE MYDŁO
Nie było najgorsze ale dobrze wspominać go nie będę. Pomimo zawartości aloesu mydło sprawiało, że już podczas kąpieli miałam wrażenie, że moje skóra jest przeraźliwie sucha i tępa. Do tego dochodzi zapach, który niestety kojarzy mi się ze "starymi" mydłami, przez które długo nie mogłam się przemóc aby znów wrócić do mydeł. W dodatku jak na złość mydło okazała się bardzo wydajne mimo codziennego użytkowania. Na plus mogę zaliczyć fajną konsystencję podczas zmydlania. Naprawdę podobała mi się ta kremowa konsystencja.. jednak minusów było więcej przez co raczej się męczyłam.

Recenzja: Equilibra - Aloesove mydło



RITUALS - HAPPY BUDDHA PIANKA DO KĄPIELI
Wspaniały zestaw otrzymałam rok temu na urodziny od Moniki z bloga Mama z różową torebką. Trzymałam cały zestaw specjalnie na wyjątkową okazję lub chociaż wakacyjny wyjazd.. ale okazji zabrakło, a wakacji nie było. Ciekawość ogromna, bo jednak zapach przedostaje się przez opakowanie.. dłużej nie czekam! Cały zestaw mam w użyciu ale tylko piankę zdążyłam zużyć. Z całego zestawu to właśnie pianki byłam najbardziej ciekawa i niestety najbardziej dotkliwie mnie rozczarowała. Spodziewałam się, że wydajnością nie będzie kusić więc nie w tym rzecz, rozczarował mnie zapach. Cały zastaw pachnie fenomenalnie, a pianka dodatkowo z nutą typową dla produktów piankowych.. i to tyle. Nic więcej zarzucić jej nie mogę.. spisywała się cudownie i dała mi wiele radości jednak na tle pozostałych produktów wypada najsłabiej. Post pojawi się w grudniu.



HAGI - OCHRONNA POMADA DO CIAŁA Z MASŁEM KAKAOWYM
Oł jeee..! Chyba pobiłam jakieś rekordy! Kto zużył pomadę w ciągu 50 dni? No kto? Taka zawzięta byłam! Przede wszystkich jest to pomada ochronna i dokładnie tak jak hasło głosi, takie ma funkcje. Przypisałam jej niesłusznie funkcję nawilżającą. W zasadzie otoczka powstała na skórze po aplikacji pomady faktycznie nie pozwala skórze na utratę wilgoci i jest to pewien rodzaj nawilżania ale nie o takie nawilżanie mi chodziło. Pomada zwyczajnie chroni skórę przed otarciami i sprawdzi się w pielęgnacji kolan, łokci itp ale nie zastąpi balsamu do ciała. Najbardziej uciążliwy był dla mnie fakt, że pomada nie chciała współpracować z innymi produktami.. ale cóż.. teraz wiem o co z nią chodzi i mój zapał został ostudzony.

Recenzja: Hagi - Ochronna pomada do ciała z masłem kakaowym



MANUFAKTURA DOBRYCH KOSMETYKÓW - SCRUB SOLNY DO STÓP I PĘKAJĄCYCH PIĘT  
Jego podstawową wadą dla mnie było to, że jest to peeling solny. Moje stopy nie są specjalnie wzruszone tym faktem ale aby go użyć muszę użyć rąk, a one bardzo słabo tolerują sól. Zdarzało się, że zwyczajnie nie byłam w stanie peelingu użyć. Natomiast samo działanie peelingu oceniam bardzo dobrze. Miał świeży zapach, bijący po oczach pocieszny kolor, a zostawiony na stopach radził sobie bardzo fajnie ze złuszczeniem oraz regeneracją. Tłusta warstwa była obfita i zupełnie mi na stopach nie przeszkadzała o ile zaraz nakładałam skarpetki. 

Recenzja: Manufaktura Dobrych Kosmetyków - Scrub solny do stóp i pękających pięt



SHEFOOT - DOMOWE SPA DLA STÓP PEELING + MASKA
Peeling: bardzo gesta żelowa konsystencja o raczej neutralnym zapachu. Drobinek ściernych nie jest jakoś strasznie dużo co mnie na początku rozczarowało, bo jak to ma być "domowe SPA" i produkt jednorazowy to ten peeling powinien być petardą złuszczającą! Na szczęście wcale taki słaby się nie okazał. W żelowej konsystencji drobiny z łatwością się przemieszczały i całkiem dobrze radziły sobie ze złuszczaniem. Peeling oczywiście nie jest w stanie usunąć jakiś grubszych warstw nadprogramowej skóry ale świetnie odświeżył stopy.. i nawilżył. W zasadzie nie czułam potrzeby aby aplikować krem czy maskę.

Maska: bardzo lekka konsystencja.. a to akurat zaskoczenie. Spodziewałam się gęstej maski, a tu lekki krem. Kremy do twarzy często są bardziej gęstsze. Maska posiada przyjemny zapach masła shea. Hmm.. producent zaleca pozostawienie maski na 20 minut i wsmarowanie pozostałości.. i co ja mam tak z tymi nogami w górze siedzieć?  Zakładam skarpety i idę w świat.. a konkretniej na kanapę do salonu 😅 Efekt przyjemny, stopy miękkie, gładkie i nawilżone. Jak na jednorazowe spotkanie efekt jest całkiem fajny.



PIELĘGNACJA CIAŁA - PRÓBKI I ODLEWKI

Yope - Żel pod prysznic Yunnan chińska herbata
Żele Yope mają w sobie jakieś męskie nuty zapachowe.. a może tylko ja je czuję? Chyba najbardziej męską wersja jest Geranium 😅 ale i w chińskiej herbacie też wyczuwam te nuty. Mimo to, jest to raczej świeży i przyjemny zapach. Jednak to czego w mydłach Yope nie lubiłam, to w żelach jak najbardziej akceptuje. Są delikatne, pozostawiają na skórze delikatną powłoczką tylko, że wciąż pociągu do tych produktów nie czuję. Może aby nie było tak hejtersko to przyznam uczciwie, że żel Yope mają u mnie najlepszą opinię z całego testowanego przeze mnie asortymentu marki.

Linomag - Żel do mycia ciała i głowy dla dzieci i niemowląt
Żel..  ale dla mnie to raczej żelo-olejek. Jest bardziej płynny niż żelowy.. ale czy to źle?  Z pewnością podczas kąpieli dorosłego człowieka nie będzie wydajny ale polubiłam ten produkt. Kojarzy się nawet z produktami dla dzieci głównie z uwagi na łagodny nieco pudrowy zapach i delikatną konsystencję. Z przyjemnością bym zużyła pełnowymiarowe opakowanie.

Lavera - Balsam do ciała z olejem jojoba, aloesem i koenzymem Q10
Hmm.. chyba jeszcze na produkty Lavery nie narzekałam i tym razem też nie będę. Lekki balsam do ciała, który szybko się wchłania, ma przyjemny zapach oleju jojoba i czegoś co dla marki jest dość charakterystyczne.. ale przyjemne. Zaczynam odchodzić od ciężkich balsamów.. może mi się już znudziły, bo ostatnio ciągle takie katuję. Ten faktycznie szybko przynosi ukojenie i nawilżenia.. na tyle mnie zaciekawił, że gdyby nie ogromne zapasy balsamów do ciała to właśnie w jego kierunku bym się udała 😅

Cztery Szpaki - Peeling różą baobab
Cztery Szpaki mnie zaskakują.. szczególnie zapachami. Pojęcia nie miałam jak może pachnieć róża z baobabem ale dzięki Madzi z Na tropie piękne już wiem. Zapach peelingu jest świeży i pierwsze skrzypce gra tu bardziej baobab. Dziwny zapach ale z tych ciekawych i intrygujących. Chociaż było to jednorazowe spotkanie to wrażenie zrobił bardzo dobre. Cukier nie rozpuszczał się szybko, dobrze złuszczał,  po spłukaniu została lekka warstewka, która nawet w lecie by mi nie przeszkadzała. Z całą pewnością godny uwagi.

Cztery Szpaki - Dezodorant cytrusowo-ziołowy
Kolejna próbka od Magdy. naturalne dezodoranty bardzo mnie ciekawią i chętnie je sprawdzam chociaż nieustannie króluje w tym temacie Pony Hutchen. Bardzo liczyłam na Cztery Szpaki i niestety zawiodłam się 😢 Dezodorant nie daje mi poczucia świeżości tak długiego jak Pony. Pod koniec dnia czuję już nieświeżość, bo oznacza, że zaczyna przegrywać z moimi bakteriami. Niestety chwilę po aplikacji też czuję lekki dyskomfort.. jakby coś drapało. Mam nadzieję, że to tylko moje urojenia, bo jednak markę doceniam i kibicuję.



BATISTE - SUCHY SZAMPON FRESH
Nie! Kupiłam, bo nie było jedynej słusznej wersji dla brunetek.. a u nasady mam przecież ciemne włosy. Rzadko zdarza mi się sięgać po taki szampon i są to jakieś ekstremalne przypadki ale nie jestem w stanie nie docenić jego działania. W tym przypadku dochodzi efekt bielenia włosów, który nie da się wyczesać, a dla mnie to wada nie do zaakceptowania. Po tej przygodzie znów czuję się wyleczona na jakiś czas ze stosowania suchych szamponów. Wciąż jednak liczę, że powstanie więcej wersji takich szamponów o przyjaznym składzie.. szczególnie dla mojej kapryśnej skóry głowy i przede wszystkim dla portfela.


COULEUR CARAMEL -  MASCARA BACKSTAGE 
W użyciu od 1 sierpnia i zdecydowanie o jeden miesiąc za długo. Początki mieliśmy trudne, bo jednak świeży tusz dość często odbijał mi się wszędzie, gdzie to było możliwe nawet gdy bardzo uważałam. Jednak z czasem bardzo się polubiliśmy. Może nie jest idealny.. ma pewne minusy ale są one mało znaczące przy plusach. Werdykt jest taki, że kupiłam go ponownie.. a takie wydarzenia przechodzą do historii!


NYX - SOFT MATTE LIP CREAM
Nie są to produkty naturalne ale kupiłam je jakiś czas temu i mimo wszystko bardzo je lubiłam. Ostatni rok używałam je niemal systematycznie, bo zwyczajnie lubię matowe wykończenie na swoich ustach ale właśnie w takim wydaniu jakim oferują te pomadki. Jest to oczywiście mat ale z lekka satyną.. śliczny. Same w sobie są bardzo komfortowe, nie przesuszają, ładnie znikają ale dotyczy to tylko dwóch jaśniejszych kolorów. Jeśli miałabym wrócić do chemicznych pomadek to najprawdopodobniej byłyby to właśnie te.

Recenzja: NYX - Soft Natte Lip Cream



YANKEE CANDLE - WOSKI I SAMPLERY ZAPACHOWE
Market Blossoms, czysto kwiatowe nuty zawsze mają u mnie pod górkę i w tym przypadku nie jest inaczej. Nie jest to zapach, który "czuję". Siedząc sobie wieczorem na kanapie zupełnie nie dopada mnie myśl "hmm.. pięknie pachnie" lub nawet samo "pachnie". Równie dobrze mogłabym nic nie palić lub palić świecę bezzapachową. Dość często przez mój umysł kwiatowe zapachy są pomijane, a w przypadku zapachów Yankee jest to niemal notoryczne.

All Is Bright to dla mnie bardzo nietypowy zapach. Na sucho czuję gorzkie perfumy, trochę o świeżych nutach przypominających pranie, a zapalony gdzieś się rozpłynął i zupełnie umknął mojej uwadze. Etykieta jest śliczna i bardzo kusząca ale to jedynie potwierdza, że warto sprawdzić wosk przed zakupem świecy.. chociaż zdarza się, że świeca pachnie inaczej niż wosk. Ehh..

Candy Cane Lane przedziwny zapach! Jednocześnie ciepły i otulający jak i świeży. Połączenie świątecznych wypieków z masą waniliową i .. miętą. Ta mięta wprowadza mnie w osłupienie ale dzięki niej zapach nie jest przesłodzony ani mdły. Bardzo oryginalne połączenie i w zasadzie nawet mi się podoba.. nawet bardziej niż trochę.

Magic Cookie Bar, puszyste ciasto z czekoladą, wiórkami kokosowymi i karmelem.. nie przesadnie słodkie. Takie które zjesz do kawy i sięgniesz po jeszcze jeden kawałek. Można przy nim poczuć głód.. nawet wąchając papierek.. yyy.. zaraz wracam 😅

Cranberry Ice zostawiłam sobie na sam koniec przygody z Yankee. Chciałem aby to ostatnie wrażenie było jak najlepsze ale niestety się rozczarowałam. Sam wosk pachnie ślicznie zmrożoną żurawiną.. ale palony staje się jakiś bardziej perfumeryjny. Nie dobrze.. ja lubię zapach kwaśnych i soczystych owoców. Nawet w słodszym wydaniu wciąż mnie przekonują. Ten zapach może nie jest aż tak zły.. ale jak na ostatni produkt Yankee w moim skromnym domku to liczyłam na fajerwerki.



KRINGLE - WOSKI ZAPACHOWE
Grey 😂 po prostu Grey i bynajmniej nie chodzi o kolor. To zwyczajnie męskie perfumy, które mają mydlane nuty. W zasadzie zapach sam w sobie mi się podoba, tylko nie jestem przekonana czy podoba mi się we wnętrzu. Jeśli Kringle wypuści takie perfumy to chętnie kupię na prezent. 

Gorąca czekolada, czyli Hot Chocolate. Kiedyś zapaliłam wosk, do domu wszedł mąż i mówi: "nie wiem co robisz ale mi też to zrób" 😂 Po prostu gorąca gorzka czekolada o bardzo intensywnym zapachu z dodatkiem słodkich pianek. Przy tym zapachu odechciewa się słodyczy.. przynajmniej na mnie tak działa.

Z Cherry Blossom wiązałam duże nadzieje, a ostatecznie jest to jeden z niewielu zapachów Kringle, który mnie rozczarował. Nie czuję tu kwiatów wiśni, to raczej mocno perfumeryjny zapach z dodatkiem tony starego mydła. Gdy go odpalam od razu staję się marudna 😅

Na początku miałam z tym zapachem jakiś problem Scarlet Rose, ale z czasem urósł do jednego z moich ulubionych. Niezwykle rzadko dobrze wypowiadam się na temat typowo kwiatowych zapachów, bo raczej do mnie nie przemawiają.. ale nie w tym przypadku. Nic bym tu nie zmieniła. Zapach jest śliczny i niewymuszony, kolejny z kolekcji Kringle do którego wróciłabym z przyjemnością.

Spellbound.. to naprawdę zaklęty zapach. Czuć tu mieszankę owoców i kwiatów, które pięknie się uzupełniają tworząc nieoczywisty, lekki, a zarazem otulający świeży i delikatny zapach. Jestem nim zauroczona i bardzo chętnie jeszcze się spotkam.



PYSZNOŚCI
To zdjęcie zapewne zrozumie tylko Magda z Na tropie piękna 💕 Od Madzi na począku listopada dostałam paczkę, która pojawi się zaraz w nowościach listopada ale już jej część zdążyłam opisać w tym denku. W paczce znalazłam również zieloną herbatę z kawałkami żurawiny i truskawek "Sen nocy letniej".. i towarzyszyła mi przez większość listopada.. aż dobiła dna. Do tego w słoiczku był soczek malinowy, bo byłam troszkę chora więc Magda dorzuciłam i.. niestety muszę przyznać, że soczek ten bije na głowę soczek mojej mamy 😅 Mamo.. przepraszam 💗 Za to w drewnianym naczynku przesypałam sobie pyszne suszone jabłuszka.. oj.. dawno ich już nie ma 😅 Dziękuję Madziu za te pyszności!


To denko powinno być gigantycznych rozmiarów, a wyszło całkiem przeciętne jak na moje możliwości.. ale to postaram się nadrobić pod koniec grudnia. Jednak niezwykle dumna jestem z siebie z uwagi na śmierdziucha, czyli The Green Balm.. byłam blisko poddania się, a jednak udało się zużyć. Podobnie z maseczkami Le Cafe De Beaute, które wymagały systematyczności zużywania i jednoczesnego pisania. Zmotywowałam się również do zużycia zalegających wosków zapachowych. Zależało mi głównie na woskach Yankee.. ale oberwało się również Kringle. Wciąż uważam, że Yankee ma się nijak do Kringle i jeśli już to do nich będę wracać.. jednak w najbliższym czasie mam zamiar skupić się na świecach.

Jak u Ciebie przymiarki do porządków?
Obejmują kosmetyki?
 

listopada 10, 2018

THE GREEN BALM ANGIELSKIEJ MARKI MOA, CZYLI NAGRADZANY PRODUKT NATURALNY O WSZECHSTRONNYM ZASTOSOWANIU

THE GREEN BALM ANGIELSKIEJ MARKI MOA, CZYLI NAGRADZANY PRODUKT NATURALNY O WSZECHSTRONNYM ZASTOSOWANIU

Prawda, że ten zestaw prezentuje się pięknie? To piękne zielone szkło i śnieżnobiała szmatka.. cudo. Na szczęście to wciąż za mało aby ślinić się na jakiś produkt.. liczy się jego wnętrze, a tu obietnice producenta są wręcz bajeczne. Nie jest to tylko balsam oczyszczający do twarzy ze ściereczką. Jego funkcjonalność potrafi zawstydzić nie jeden kosmetyk! Pytanie jak wiele z tych funkcji sprawdziło się u mnie i czy faktycznie w mojej ocenie jest wart światowego tytułu, który otrzymał w 2015 roku.


Od producenta:
To w pełni naturalny, zielony balsam głęboko nawilżający, oczyszczający i łagodzący podrażnienia. Odżywia skórę, ma właściwości kojące i regenerujące. Został stworzony na bazie wyłącznie naturalnych składników, głównie ręcznie zbieranych ziół. Zawiera oleje: sojowy, ze słodkich migdałów, kokosowy, herbaciany a także wosk pszczeli czy wyciąg z krwawnika pospolitego, który posiada właściwości regenerujące i łagodzące. Balsam MOA the green głęboko nawilża, ale także oczyszcza skórę - można bez obaw stosować go na wszelkie zmiany skórne. Może być również stosowany na skórę głowy oraz przesuszone włosy, świetnie sprawdza się w walce z łupieżem, poza tym łagodzi rany po ukąszeniach owadów oraz niweluje powstawanie rozstępów.
Kosmetyk zdobył złotą nagrodę jako najlepszy produkt do oczyszczania twarzy w konkursie The Green Parenting Natural Beauty Awards 2015.


Trudno było mi się oprzeć. Opis i zaszczytna nagroda ale to jednak jego wszechstronność sprawiła, że pomimo wysokiej ceny w końcu do mnie trafił. W całości wykonany z naturalnych składników i ogrom zastosowań takich jak: oczyszczanie, nawilżanie, kojenie oparzeń i ukąszeń, jako balsam do ust, płukanka na gardło, środek do pielęgnacji skóry głowy i włosów.. lista nie ma końca!

Balsam kupiłam jednak z myślą o oczyszczaniu przy użyciu ściereczki i w zasadzie tak właśnie mija mi jego użytkowanie. Niewielką ilość balsamu rozgrzewam w dłoniach i aplikuję na skórę. Chociaż w opakowaniu jego konsystencja jest stała, to bez problemu poddaje się ciepłu skóry i zmienia się w olejek. Pod względem konsystencji bardzo przypomina mi olej kokosowy.. z tą różnicą, że jest bardziej aksamitny.


Największym zaskoczeniem okazała się jednak dołączona do opakowania szmatka. Jest wykonana w 70% z bambusa i w 30% z bawełny. Jedna strona jest miękka i delikatna dla skóry, a druga delikatnie szorstka. Po zmoczeniu szmatki w ciepłej wodzie, przykładam miękką strone do skóry, a następnie ściągam warstewkę balsamu. Czynność zazwyczaj powtarzam, czyli ponownie aplikuję balsam i ściągam miękką stroną ściereczki. Aby mieć pewność, że całość resztek makijażu jak i samego balsamu została usunięta płuczę ściereczkę w bieżącej wodzie i kilka razy przecieram delikatnie skórę. Co kilka myć na zakończenie używam szorstkiej strony ściereczki, która działa jak peeling, pięknie usuwając nadprogramowe skórki.


Ze ściereczki korzystam bardzo chętnie. Jest na tyle duża, że przykrywa całą twarz co sprawia, że jest bardzo wygodna w użyciu. To zdecydowanie najfajniejsza ściereczka jaką miałam. Jej dwufunkcyjność sprawiła, że pokonała moje ulubione ściereczki muślinowe z The Body Shop. Niestety zdaję sobie sprawę, że wiecznie korzystać z niej nie będę, a z jej dostępnością jest raczej trudno. Najłatwiej można ją kupić w zestawie z balsamem, można ją dostać również w wersji solo ale już nie w Polsce. Jej koszt to około 30 zł.. więc też sporo. Wygląda na to, że będę musiała nacieszyć się tą którą mam, chociaż bliżej nam już do rozstania niż długich miesięcy wspólnej pielęgnacji.


Z samym balsamem mam jednak pewien problem. Nie mam mu nic do zarzucenia pod względem oczyszczania skóry, bo radzi sobie genialnie. Łatwo się rozprowadza, szybko usuwa zanieczyszczenia i makijaż (również z oczu), jest delikatny, nie podrażnia, ani nie zapycha skóry.. chociaż w tym przypadku należy przyłożyć się do jego usunięcia. Z uwagi na to, że nie jest to produkt hydrofilowy trudno jest go usunąć samą wodą. Kiedy aplikuję palcami balsam i chcę go zmyć z dłoni muszę sięgnąć po mydło.. inaczej balsam marze się. W połączeniu ze szmatką ten problem nie istnieje.. ale jeśli strzeliłoby mi do głowy zmycie go samą wodą, to byłoby to zwyczajnie niewykonalne. Z drugiej strony nie jest to coś co mi przeszkadza, bo szmatkę lubię ale jednak warto wziąć to pod uwagę gdybyś jednak miała na niego chęć.



A dlaczego ja już nie mam? Ehh.. bo miał to być cudowny produkt, mega funkcyjny.. po prostu na wszystko! Jednak nakładanie na skórę, która jest podatna na zapychanie produktu, który na pierwszym miejscu w składzie ma olej kokosowy (komedogenność 5 w skali od 1 do 5!) jest zwyczajnym proszeniem się o zapchanie. Zatem aplikacja w inny sposób niż demakijaż na skórę twarzy całkowicie odpada. Pozostaje aplikacja na suche miejsca na ciele ale tu służy mi masło kawowe od Hagi, które w tej funkcji wolę znacznie bardziej. Pielęgnacja skóry głowy.. hmm.. nie bardzo widzę nakładanie tak ciężkiej konsystencja na skalp.. jedynie na końcówki włosów mogłoby mieć to sens ale nie mam takiej potrzeby.


Skład (INCI): Cocos Nucifera (Coconut) Oil, Glycine Soja (Soybean) Oil, Prunus Amygdalus Dulcis (Sweet Almond) Oil, Cera Alba (Beeswax), Helianthus Annuus (Sunflower) Seed Oil, Achillea Millefolium (Yarrow) Extract, Melaleuca Alternifolia (Tea Tree) Leaf Oil, CI 75810 (Chlorophyll), Limonene.
  • Cocos Nucifera (Coconut) Oil (olej kokosowy) - tworzy na powierzchni skóry silnie natłuszczającą, nabłyszczającą, zmiękczającą i odżywczą powłokę, która chroni skórę i włosy. Przynosi ulgę ściągniętej i wysuszonej skórze. Nadaje połysk i zmiękcza włosy. Ma również właściwości przeciwpróchnicze i wybielające zęby. Silnie komedogenny, nie zalecany do skóry tłustej, trądzikowej, skłonnej do wyprysków i stanów zapalnych. (Komedogenność: skala 5 na 5. Alergia: skala 1 na 5)
  • Glycine Soja Oil (olej sojowy) - tworzy na powierzchni skóry ochronny, odżywczy film, który zmiękcza, wygładza i natłuszcza. Dostarcza witaminę E, uelastycznia i przyśpiesza regenerację skóry. W dużych stężeniach może nasilić problemy trądzikowe, powodować wypryski i zaskórniki jednak w niewielkich stężeniach jest zalecany w pielęgnacji skoty tłustej i trądzikowej (Komedogenność: skala 2 na 5)
  • Prunus Amygdalus Dulcis Oil (olej ze słodkich migdałów) - łagodny dla skóry olej zalecany do pielęgnacji każdego rodzaju skory, zwłaszcza dziecięcej i alergicznej, podrażnionej, suchej i atopowej. Natłuszcza, odżywia, reguluje, wygładza i chroni. Wzmacnia płaszcz lipidowy skóry, Wzmacnia płaszcz lipidowy skóry, polecany w cely zapobiegania rozstępom i tzw. pajączkom. Stosowany zbyt często i w dużych stężeniach może nasilać problemy trądzikowe (Komedogenność: skala 3 na 5. Alergia: skala 1 na 5)
  • Cera Alba (wosk pszczeli) - bogaty w biologiczne czynne substancje, których idealna kompozycja pozwala na skuteczną pielęgnację nawet najwrażliwszych typów skóry. Zawiera proteiny, lipidy, węglowodany, witaminy, sole mineralne, mikroelementy. Wykazuje działanie nawilżające, natłuszczające, regenerujące i ochronne. (Komedogenność: skala 2 na 5. Alergia: skala 2 na 5)
  • Helianthus Annuus Seed Oil  (olej z nasion słonecznika) - pełni funkcję odżywczą, natłuszczającą, często stosowany w produktach ochronnych, z filtrami przeciwsłonecznymi. Działa przeciwzapalnie, łagodząco i przeciwrodnikowo. Dobrze się wchłania. Stosowany zbyt często i w dużych dawkach może nasilać problemy trądzikowe, zatykać pory skóry, powodować wypryski i zaskórniki (Komedogenność: skala 2 na 5. Alergia: skala 1 na 5)
  •  Achillea Millefolium (Yarrow) Extract (wyciąg z krwawnika pospolitego) - wykazuje działanie przeciwzapalne, łagodzące, przeciwkrwotoczne, bakteriostatyczne, przyśpiesza gojenie ran, stosuje się go w rożnych kosmetykach, także na błony śluzowe np. w pastach do zębów. (Alergia: skala 1 na 5)
  • Melaleuca Alternifolia (Tea Tree) Leaf Oil (olejek z drzewa herbacianego) - działa silnie natybakteriobójczo, wirusobójczo i przeciwgrzybicznie. Jest antyseptykiem, odkaża i działa przeciwzapalnie, a także odświeżająco i chłodząco. Wykorzystywany w leczeniu oraz w produkcji kosmetyków do skóry trądzikowej, tłustej, przeciw potliwości, w żelach pod prysznic, produktach do stóp itd. Działa leczniczo na opryszczkę. jest naturalną substancją zapachową. Może być nakładany bezpośrednio na skórę ale należy wówczas stosować wysoką ochronę UV (Alergia: skala 2 na 5)
  • CI 75810 (Chlorophyll) - zielony barwnik naturalny
  • Limonene (limonen) - substancja zapachowa lub składnik kompozycji zapachowej. Znajduje się na liście groźnych alergenów. Obecność tej substancji musi być uwzględniona w wykazie składników INCI, gdy jej stężenie przekracza 0,001% w produkcie niespłukiwanym lub 0,01% w produkcie spłukiwanym (Alergia: skala 5 na 5)


Zdaję sobie sprawę z tego, że nie wykorzystuję w pełni tego produktu. Jednak największym jego problemem jest zapach. Termin jego ważności to grudzień 2022! oraz 24 miesiące od otwarcia.. więc nie ma możliwości aby jego "aromat" mógł być wynikiem zepsucia. Szukałam informacji na blogach ale jedynie dotarłam do recenzji zagranicznych, a wrażenia zapachowe są dokładnie takie same jak moje.

Nakładając go na twarz czuję się jakbym przyłożyła twarz do wydechu starego samochodu, którego silnik bierze 10 litrów miesięcznie oleju i bliżej mu na złomowisko niż o tytuł zabytku motoryzacji. Serio, ten balsam wali spalinami.. beznyną.. i bynajmniej nie jest to defekt, bo niemal każda recenzja, którą czytałam tylko to potwierdza!

Jako czyścik do twarzy jestem w stanie go znieść, bo trwa to chwilę. Jednak zapach jest bardzo intensywny i aplikacja go na skórę.. gdziekolwiek, czy włosy.. no fuuu! Chyba mi się nie dziwisz dlaczego nie testowałam go jako środek do płukania gardła? Byłoby to obrzydliwe i nie wiem jak by się skończyło. W tym przypadku nic mnie nie obchodzi jak bardzo naturalny ma to skład.. śmierdzi niemiłosiernie! Jestem w stanie powiedzieć, że zapach benzyny na stacji paliw podczas tankowania samochodu jest o wiele bardziej przyjemny niż to.



Biję się z myślami jak to możliwe, że nikt z komisji przyznającej w 2015 roku nagrodę The Green Parenting Natural Beauty Awards nie wziął tego aspektu pod uwagę? Czyżby wszyscy mieli jakąś dysfunkcję komórek odpowiedzialnych za powonienie? Może jednak takie nagrody to zwyczajna ściema? Wzięli pod uwagę skład i opis producenta i ta daa! Szmatka oczywiście zasługuje na nagrodę.. ale to balsam ją dostał, a dla mnie jego zapach dyskwalifikuje go na tyle, że bliżej mu do nagrody kosmetycznego bubla. Z tego też względu jego cena wydaje się zwyczajnie absurdalna.. nie jest wart nawet ceny ściereczki. Chociaż gdyby był dodatkiem do ściereczki to kolejne opakowanie trafiłoby do garażu.. jako smar sprawdziłoby się perfekcyjnie!

Ehh.. boli 😥


czerwca 01, 2017

ZAKUPY MAJA 2017

ZAKUPY MAJA 2017

No dobra.. będzie na bogato. Łap za jakąś kanapkę, bo na zakupach znowu zaszalałam. Cóż mogę napisać.. okazje były naprawdę fajne: produkty The Ordinary na które od dawna miałam ochotę, odwiedziny Słowackiej drogerii DM, promocja -50% na produkty Aubray Organics, obłędne masełko Ambrozja z Miodowej Mydlarni itd.. itd..

Nie spodziewałam się, że marka The Ordynary tak szybko wkroczy do sprzedaży na terytorium Polski. Przyglądam się jej z zaciekawieniem od dawna, a tu nagle BOOM! bez problemu można zamówić produkty i to niemal pełny asortyment. Chociaż szczególnie pilnych potrzeb nie miałam, to jednak wybrałam dwa ciekawe produkty które bez większych problemów mogę w każdej chwili wprowadzić do pielęgnacji.


THE ORDINARY - BUFFET
Od jakiegoś czasu poszukuję produkty peptydowego. Sęk w tym, że produkty z peptydami będą fajnie działać gdy w składzie będzie ich jak najwięcej. Nie chodzi tu o wysokość w składzie ale o wiele istotniejsza jest ich różnorodność. Tu wysoko w składzie mamy aż 6 kompleksów peptydowych w otoczeniu aminokwasów i kwasu hialuronowego. Cóż.. starzeję się.. do tego ostatnio notoryczne przemęczenie wcale nie ułatwia mi spoglądania w lustro. Jednak nie ma co marudzić tylko trzeba brać się do roboty! To serum powinno sprawdzić się bardzo fajnie przy pierwszych oznakach starzenia się skóry. Zobaczymy!


THE ORDINARY - CAFFEINE SOLUTION 5% + EGCG
Czyli serum pod oczy redukujące cienie i obrzęki z kofeiną i zieloną herbatą. Mam dość spory problem z kremami pod oczy, bo zdecydowana większość z nich migruje mi do oczu powodując podrażnienia. Ostatnio jednak mam całkiem udany związek z azjatyckim kremem pod oczy Sana. Mimo to formuła lekkiego serum bardzo mi się podoba, a obietnice mocnego nawilżenia i redukcji obrzęków strasznie ciekawi.


TAMI - OCZYSZCZAJĄCE PŁATKI DO TWARZY
Kupione podczas wyjazdu majowego. Rozwiązanie gotowych do użycia płatków kosmetycznych nasączonych płynem bardzo przypadło mi do gustu. Niestety już się kończą więc lada dzień pojawi się surowa ocena.


BIOPHA NATURE - WODA MICELARNA
Wciąż pamiętam o zakupie płynu micelarnego Bielendy, który tak często polecacie. Jednak wizyta na Słowacji i zaparkowanie pod drogerią DM zamroczyło mi częściowo umysł. Biopha Nature widziałam gdzieś u nas ale specjalnie opinii nie kojarzę. Z resztą wody micelarne schodzą mi dość szybko więc lada dzień będzie w użyciu.


BALEA - PIANKA OCZYSZCZAJĄCA
Słowackiego języka ani trochę nie pojmuję już nieco lepiej mam z niemieckim.. ale jeśli chodzi o słówka z działu kosmetycznego to leżę. Brak romingu, internetu, kontaktu.. wcale nie ułatwiło mi zakupów w DM, przez co skupiłam się na produktach które kojarzę. Bardzo przyjemny jak dotąd związek z pianką Neogen sprawił, że zapragnęłam poznać inne pianki. W planach miałam inną markę ale ze względu na to, że Balea u nas jest raczej niedostępna.. kupiłam. Zobaczymy czy było warto.


EBELIN - GABKA KONJACK
Jestem zaskoczona jak bardzo ostatnio polubiłam się z gąbkami Konjack. Moją dotychczasową mogłaś obejrzeć w denku.. zdecydowanie była na nią pora. W DM bardzo ucieszył mnie widok tych gąbek.. na tyle, że chciałam brać wszystkie! Na szczęście rozum czasem też ma coś do powiedzenia.. lepiej sprawdzić jedną i żałować, że się więcej nie kupiło, niż kupić 10 i bluzgać na każdą z osobna. 


BALEA - WODA W SPRAYU
O tej wodzie pisała Monika z bloga Mama z różową torebką. Utkwiło mi to na tyle w pamięci, że idąc do DM wiedziałam, że to będzie jeden z najważniejszych punktów moich zakupów. Skład to faktycznie woda i ciekły azot potrzebny do rozpylania produktu. Ciekawe czy spisze się lepiej od innych wód termalnych.


CURAPROX - ZESTAW 3 SZCZOTECZEK DO ZĘBÓW
Wiem, że się w tym temacie powtarzam.. ale zmian nie obiecuję. Bardzo lubię te szczoteczki i sięgam po nie regularnie od kilku lat. Zmieniam średnio co 3 miesiące i właśnie skończyły mi się moje zapasy. Miałam w planach zamówić, ale obecność tych szczoteczek w DM bardzo mnie zaskoczyła. W dodatku były w dobrej cenie więc nie mogłam wyjść bez nich.


BALEA - OLEJEK POD PRYSZNIC
Stojąc pod ścianą różnorodnych żeli pod prysznic wiedziałam, że to nie będzie do końca dobry wybór dla mnie. Żele na bazie silnych detergentów zwyczajnie wysuszają mi skórę. To nie tak, że zaraz mnie swędzi skóra czy odpadają suche płaty. Po prostu czuję i widzę, że wymaga większego nawilżenia. Dlatego ogromną półkę z żelami Balea ominęłam bez żalu ale olejek pod prysznic to coś innego. Takie konsystencje bardzo lubię.


BALEA - PIANKA POD PRYSZNIC FRESH &FRUITY
Zdecydowanie jestem fanką oryginalnych rozwiązań. To akurat z góry wydaje się bardzo mało wydajne ale chęć sprawdzenia chociaż jednej pianki do kąpieli wygrała. Pech chciał, że opakowanie mi spadło z półki i został uszkodzony cały mechanizm.. a ponieważ mnie to irytuje za każdym razem gdy spojrzę na piankę, to efekt będzie taki, że po zużyciu obecnych umilaczy kąpieli ta pianka wpośród całych zapasów awansowała na pierwsze miejsce w kolejce.


DERMACOL - 16 H LIP COLOUR
Marka Dermacol jest mi znana ale nie miałam pojęcia, że w ofercie mają pomadki. Ta to raczej pigment, który na ustach ma wytrzymać nawet 16 godzin. W DM skorzystałam z dostępnych próbek i sprawdziłam na dłoni kolory. Niestety najchętniej wzięłabym coś neutralnego, a większość była w intensywnych kolorach w których chodzę tylko od czasu do czasu. Poszłam zwiedzać sklep dalej. Idąc do kasy chciałam skorzystać z chusteczek i płynu aby zmyć pomadki z dłoni.. ani drgnęły! Wróciłam.. wybrałam jedną.. czegoś takiego dawno nie widziałam.


AUBREY ORGANICS - PURE ALOE VERA
Pisałam już o tym produkcie w poście: Aubrey Organics - Pure Aloe Vera. To mój ulubieniec, a już szczególnie w połączeniu ze skompresowanymi maseczkami bawełnianymi. Wspaniale koi i nawilża skórę. Jednak przy zakupach zrobiłam małe faux pas. Mój produkt zaczynał dobijać dna, a tak bardzo się z nim lubię, że nie wyobrażam sobie bez niego pielęgnacji. Nie znalazłam żadnej ceny promocyjnej więc kupiłam w regularnej, czyli 33,93 zł. Dwa dni później w sklepie biobeauty na markę Aubrey Organics pojawiła się promocja -50% więc zamówiłam kolejne opakowanie.. Grunt, że jest i mogę spać spokojnie.. ale na samym płynie aloesowym się nie skończyło.


AUBREY ORGANICS - MASECZKI NAWILŻAJĄCE CALMING & FIRMING
Miałam szczerą nadzieję na zakup pełnowymiarowego opakowania tej maski i to w promocyjnej cenie..niestety. Na szczęście próbki maseczek zawsze dodawane są do płynu aleosowego Pure Aloe Vera. Dzięki temu mam szansę ponownego testowania i sprawdzenia czy faktycznie maska jest warta zakupu. 


AUBREY ORGANICS - MASKA OWOCOWA Z KWASAMI AHA
Polowanie na maseczkę Calming & Firming się nie powiodło więc stwierdziłam, że warto sprawdzić czegoś innego. Najbardziej zaciekawiła mnie maseczka z kwasami AHA. Jest to oczyszczająca maska, która ma poprawiać strukturę skóry i delikatnie złuszczać. To może być ciekawa alternatywa dla oczyszczających glinek, które ostatnimi czasami podrażniały mi skórę.


AUBREY ORGANICS - MGIEŁKA NAWILŻAJĄCA Z WODY MINERALNEJ Z LODOWCA Z OLEJKIEM FRAGONIA
Mam jakieś zaćmienie, bo ani trochę nie pamiętam abym ten produkt rozpatrywała w swoich zakupach. Kliknęłam przypadkiem i nie zauważyłam przy potwierdzaniu? Grunt, że mimo tego niedopatrzenia sam produkt będę używać z czystą przyjemnością.. a już szczególnie latem. Planuję wsadzić go do lodówki aby naprawdę poczuć ten lodowiec na twarzy.  Mgiełka ma łagodzić i zmiękczać skórę, zapewniając jej nawilżenie do 8 godzin. Lato to dopiero będzie dla niego prawdziwe wyzwanie.


AUBREY ORGNICS - NORMALIZUJĄCY SZAMPON DO WŁOSÓW DLA AKTYWNYCH
Latem wychodzi ze mnie mała dziewczynka, która godzinami może siedzieć w wodzie. Pływanie, nurkowanie, stanie na rękach pod wodą i wszelkie wodne zabawy i wygłupy to cała ja. W dodatku jakieś pół roku temu w moim mieście został otwarty Aquapark, więc jak szalona mogę przez godzinę biegać na największą zjeżdżalnię. Niestety los pokarał mnie mężem który nie pływa.. od razu idzie na dno. Rodziną która nie pływa, rodziną męża która do wody wchodzi po kostki, znajomymi którzy wolą plackiem leżeć na plaży.. co ja takiego złego w życiu zrobiłam?! No co?!
Jednak od czasu do czasu siłą kogoś uda mi się wyciągną ale z uwagi na pogodę jest to ostatnio tylko Aquapark. Chlorowana woda już po pierwszym wyjściu z basenu dała moim włosom ostro popalić. Dlatego ratunku postanowiłam poszukać w szamponach. Ten wydaje się idealny! Wyrównuje pH, chroni przed wysuszeniem i łamliwością oraz w naturalny sposób usuwa chlor, związki mineralne i inne zanieczyszczenia. W dodatku zamówiłam pojemność 325 ml, ale za opóźnienia w przesyłce sklep biobeauty wysłał mi większe 473 ml opakowanie.



COSNATURE ORAZ GREEN PEOPLE - PRÓBKI
Sklep biobeauty do zamówienia obsypał  mnie dodatkowo próbkami, które w dodatku bardzo chętnie sprawdzę. Obie firmy mają bardzo ciekawy asortyment i od jakiegoś czasu mam je na oku. 


MOA - THE GREEN BALM
Balsam, który pojawił się na mojej noworocznej wish liście. Przy okazji pisania posta z 10 ciekawymi produktami do oczyszczania trafiłam na jego promocyjną cenę.Wszelkie produkty do demakijażu i oczyszczania uwielbiam i lubię mieć w nich wybór. Ten wciąż czeka.. nie wiem na co? Brak mi sensownego uzasadnienia.. ale czeka. Bo opakowanie śliczne? Bo właściwości tak wiele, że już sama nie wiem czy używać go do demakijażu czy jednak do pielęgnacji? Ot, rozterki kosmetycznej wariatki.


RODIAL I ALPHA-H - PRÓBKI
Przy składaniu zamówienia w sklepie Pell.pl na balsam MOA miałam możliwość wyboru próbek. O marce Rodial czytałam bardzo pozytywne recenzje ale na blogach o samej marce jest raczej cicho. W zasadzie nie dziwię się, bo to jednak marka luksusowa. Zakup kremu to średnio wydatek 350 zł, a w ofercie znajdą się i takie za 700 zł czy 3500 zł! Trzy pełnowymiarowe produkty z otrzymanych próbek kosztują nieco ponad po 300 zł każda. Za to ostatnia próbka pełnowymiarowego kremu warta jest 750 zł. Przy takich cenach spodziewam się, że same próbki powinny powalić na kolana.
Za to próbka Liquid Gold zapewne pójdzie jako dodatek do rozdania. Ten produkt znam dość dobrze i mam jedno pełnowymiarowe opakowanie w zapasach.



REALAC - LAKIER HYBRYDOWY W ODCIENIU 08
Taką sympatyczną niespodziankę zrobiła mi Monika z bloga Mama z różową torebką. Pierwszy raz o lakierach tej marki przeczytałam właśnie u Moniki. Bardzo jestem ciekawa, niestety mam chwilową przerwę od lakierów. Obawiam się uczulenia na hybrydy ale w grę wchodzą jeszcze inne produkty. W związku z czym przerwa to konieczność.. choć tak strasznie korci testowanie.


ZIAJA - MULTI MODELING ŻEL ROZGRZEWAJĄCY I CHŁODZĄCY
Monika nie miała czym wypchać przesyłki z lakierem.. więc wypchała je kosmetykami. Z marką Ziaja nie do końca się lubię. Ich produkty do twarzy wpływają na moją skórę dramatycznie ale z produktami do ciała nie miałam nic wspólnego. Swoją drogą chłodzące żele do ciała uwielbiam latem, a zimą te rozgrzewające. To idealny zestaw dla mnie tym bardziej, że mój chłodzący żel zaczyna dobijać dna.


BELL - MATOWE CIENIE W KREMIE 
Kolejne wypełnienie paczuchy z lakierem. W swoich zbiorach dorobiłam się trzech cieni ze słynnej serii Color Tatoo. Bell to dla mnie zupełna nowość i przyznaję, że nie wiedziałam o tym, że wypuścili własne kremowe cienie. Monika przesłała mi dwa bardzo klasyczne kolory czyli brąz oraz czerń, która idealnie powinna sprawdzić się także jako eyeliner.


BELLAPIERRE COSMETICS - CHEEK & LIP STAIN
Osobiście pierwszy raz spotykam się z takim produktem i to dzięki Monice.. ponownie! Jestem bardzo ciekawa jak sprawdzi się na policzkach w roli różu. Czy będzie się dogadywać z podkładem? Zapychać? Rozcierać? Czy sprawdzi się lepiej na ustach czy jednak policzkach? Z tego co udało mi się dowiedzieć, to produkt nie jest testowany na zwierzętach, odpowiedni dla wegan i wegetarian.. czyli skład powinien być całkiem przyjemny.


DUCPAY, APIS, LIERAC, MICHAEL KORS - PRÓBKI 
Kolejne wypełnienie paczki do lakieru. Naprawdę lubię próbki, bo zawsze coś powiedzą o produkcie, a w razie bubla nie muszę się z nimi męczyć. Zużyję każdą sztukę z przyjemnością.


MIODOWA MYDLARNIA - MASECZKI SŁODKI KOKOS I MIÓD Z KURKUMĄ
Niedobre pszczółki kusicielki. Jedno zamówienie zamieniło się w chciejstwo na cały asortyment. Z okazji Dnia Mamy mydlarnia zaoferowała całkiem przyjemny gratis do zakupów więc chociaż walczyłam to mąż nakazał.. kup, bo przez Ciebie zwariuję :-D Więc kupiłam pozostałe dwie maseczki z oferty.. teraz mam już komplet. 


MIODOWA MYDLARNIA - ZESTAW DO ROBIENIA MASECZEK
To nie było nic koniecznego, bo całkiem poprawnie radziłam sobie w niskiej szklance z pędzlem języczkowym do podkładu. Mimo to kupiony zestaw okazał się nieporównywalnie wygodniejszy. Teraz maseczki cieszą mnie jeszcze bardziej.


MIODOWA MYDLARNIA - MASŁO DO TWARZY I CIAŁA AMBROZJA
Obłędny i przepiękny zapach, który poznałam dzięki niewielkiej próbce. Myślałam, że mi przejdzie.. ale nie. Za każdym razem gdy otwierałam próbkę rozpływałam się. Próbkę wciąż mam i używam jedynie w małych ilościach w miejscach, gdzie nakłada się perfumy. Z masełka planuje korzystać okazjonalnie, bo jednak mam spore zapasy. Sprawdź koniecznie te masełka!


MIODOWA MYDLARNIA - BALSAM DO RĄK TRAWA CYTRYNOWA
Gratis do zamówienia przy kwocie minimum 70 zł. Po otwarciu i sprawdzeniu zapachu wszelkie wątpliwości się rozwiały. Przepiękny zapach trawy cytrynowej. Chwilowo balsam trafia do zapasów, a ja biorę się za zużywanie rozpoczętych kremów do rak.


CLEANIC - PŁATKI KOSMETYCZNE
Przejechałam się ostatnio na płatkach Cien. Niemal wcale nie chciały chłonąć mojego płyny dwufazowego do demakijażu oczu. Sądziłam, że to płyn jest beznadziejny ale była to wina płatków. Płyn zwyczajnie z nich spływał. Nigdy więcej do płatków Cien nie wrócę, za to pokusiłam się o dwupak moim starych sprawdzonych płatków Cleanic. Są droższe w porównaniu do innych ale za to bardzo chłonne i delikatne dla skóry.


ANNABELLS MINERALS - ZESTAW TESTERÓW
Jeśli jest możliwość sprawdzenia mini pojemności podkładów to nie widzę opcji aby z tego nie skorzystać. Skontaktowałam się ze sklepem z prośbą o pomoc w wyborze odpowiedniego odcienia. Do zalecanego koloru dobrałam jeszcze wersję jaśniejszą. Zdecydowałam się na testowanie wersji matowej, kryjącej i rozświetlające. Do tego próbki okazały się ogromnie wydajne wiec brak jakiegokolwiek podkładu szczególnie mi nie doskwiera.


100 % PURE - PRÓBKI PODKŁADÓW MINERALNYCH 2ND SKIN ORAZ SUPER FRUIT
Jestem pod ogromnym wrażeniem obsługi sklepu Planets for beauty. Z panią Ewą przez kilka dni wymieniałam maile, a nawet nie liczyłam, że dostanę jakąkolwiek odpowiedź. Chciałam przetestować płynne podkłady mineralne, bo tych drogeryjnych i Sephorowych mam już dość. Zapytałam kiedy będą dostępne próbki podkładów 100% Pure. W efekcie pani Ewie udało się wycisnąć/wyskrobać dla mnie jakieś resztki ale w takiej ilości, że pozwala mi to stwierdzić czy jakiś podkład chcę poznać bliżej czy też nie. Naprawdę bardzo miła i pomocna obsługa sklepu.. aż serce się cieszy!


100 % PURE - FRIUT PIGMENTED LIP GLAZE W ODCIENIU SULTY
Pomadka na bazie naturalnych pigmentów w dodatku podobno bardzo trwała i w ślicznym opakowaniu. Od dawna miałam chęć na te pomadki. Wybrałam odcień Sulty, który jest bardzo neutralny i świetnie sprawdzi się na co dzień. Jeszcze nie otwierałam opakowania.. ubzdurałam sobie, że najwyższa pora zacząć obecne pomadki zużywać. Inaczej skończę z setką produktów do ust, z czego połowa będzie przeterminowana i do wywalenia.


100% PURE - SZAMPON DBAJĄCY O ZDROWĄ SKÓRĘ GŁOWY ŁOPIAN & NEEM 
Bardzo mnie ten szampon zaciekawił. Większość szamponów po prostu myje, a ten ma dodatkowo właściwości dbające o skórę głowy. Jeśli próbki mnie zachwycą to możliwe, że kupię całe opakowanie!


LIQPHARM - SERUM LIQ CC Z 15% WITAMINĄ C W WERSJI RICH ORAZ LIQ Ce Z 15% WITAMINĄ E + 3 PRÓBKI POZOSTAŁYCH 
Firma LiqPharm odezwała się do mnie z chęcią podziękowania za recenzję produktów. Jak mogłam odmówić skoro tak świetnie się mi sprawdzają? Poprosiłam o serum z witaminą E, bo denko zbliża się nieubłaganie oraz serum z witaminą C w wersji bogatej, bo i tak chciałam je sprawdzić. Do tego mini próbki pozostałych produktów. Maj to zdecydowanie udany miesiąc.


GILLETTE - VENUS RIVIERA
Jedna z maszynek od razu poszła w ruch. Poprzednich tańszych wersji (różowe) pozbyłam się w wielką ulgą. Mocno podrażniały mi skórę, a te dzięki swojej wyjątkowej budowie są o wiele delikatniejsze dla mojej skóry. Mam ochotę na zakup mini wersji z wymiennymi nożykami ale najpierw przetestuję dobrze te.


NO NAME - PILOT DO ZDJĘĆ
Kolejny gadżet kupiony z myślą o blogu ale także podczas podróży. Proszenie kogoś o zrobienie zdjęcia jest męczące tym bardziej, że nie każdy się do tego nadaje. Dzięki pilotowi mam kontrolę nad tym kiedy robię zdjęcie więc jest szansa, że nie będę miała zamkniętych oczu.

Coś wpadło w oko?
Co ciekawego nabyłaś w maju?

Copyright © 2014 Kosmetyczny Fronesis , Blogger