Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Curaprox. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Curaprox. Pokaż wszystkie posty

sierpnia 02, 2017

ZAKUPY LIPCA 2017

ZAKUPY LIPCA 2017

Niby się w zakupach ograniczam ale jakoś w miesięcznym podsumowaniu wciąż tego nie widać. Tyle szczęścia, że w rzeczywistości póki co zużywam więcej niż kupuję. To przekłada się pozytywnie za pomniejszanie kosmetycznych zapasów. I tymi miłymi słowami zakończę dygresję.. głębiej w ten temat wole nie wchodzić 😂


NOBLE HEALTH - MISIE NA ZDROWE WŁOSY 

Myślałam, że suplement na włosy w formie żelków to jakaś podpucha. Widziałam już te misie kilka razy na Instagremie ale stosowanie czegoś takiego wydawało mi się wręcz naiwne. Któregoś dnia jednak porównałam skład z moim niezawodnym Gelacetem i okazał się być może nawet lepszy. Dlaczego być może? Bo istotna może się tu okazać kwestia wchłanialności substancji przez organizm. Na głowie pojawiła mi się nowa plama i postanowiłam kupić misie, bo to świetna okazja do testów. Chodziłam.. pytałam.. patrzeli na mnie jak na wariatkę. W końcu misie znalazłam na stronie Rossmanna w promocyjnej cenie około 26 zł.. ale stacjonarnie nigdzie ich nie było. Zamówiłam ze strony Rossmanna z dostawą do drogerii nie ponosząc żadnych kosztów wysyłki. Super! Obecnie jestem w połowie opakowania 😜


URIAGE - WODA TERMALNA

Moja woda Serozinc już dobijała dna więc postanowiłam zaopatrzyć się w coś nowego. Woda Uriage ma tak szerokie grono fanek, że postanowiłam zaryzykować i kupiłam największą 300 ml pojemność. Nie do końca było to przemyślane,b o jednak tak duże opakowanie nie jest specjalnie wygodne w użytkowaniu ale już jest po bombkach. Z drugiej strony zapłaciłam w promocji jakieś 20 zł więc zdecydowanie korzystny zakup.


KORRES - SUNSCREEN BODY EMULSION RED GRAPE SPF 50

Jadąc na urlop musiałam zaopatrzyć się w produkt ochronny przed słońcem, a że marka Korres od dawna mnie kusi postawiłam właśnie na nią. Wybór padł na emulsję do ciała z wyciągiem z czerwonych winogron. Wybór podyktował mi częściowo mąż, bo chciał aby produkt nie pozostawiał na skórze tłustej warstwy, co w przypadku ochrony przeciwsłonecznej jest bardzo trudne do uzyskania. Urlop planowaliśmy spędzić aktywnie więc klejące się ubrania do skóry mogły być bardzo irytujące. Póki co zdradzę, że jako jedni z niewielu oszczędziliśmy sobie poparzeń słonecznych 😅


ROSSMANN - KOMSETYCZKA

Nie dość, że śliczna to do tego bardzo pojemna. Wpakowałam do niej całą kolorówkę na wyjazd wakacyjny. Do tego miałam to szczęście, że zwinęłam z Rossmanna ostatnią sztukę. Bardzo fajna.



GREEK PRODUCT - OLIVE OIL SOAP

Prezent z wakacyjnego wyjazdu szwagierki do Grecji. Sęk w tym, że mydeł w zasadzie nie używam. Kusi mnie zakup mydła ale takiego co pięknie pachnie i cieszy oczy.. a tu mam smutną zieloną bryłkę o zapachu oliwek, które lubię jeść i to najlepiej w pizzy. Ojj.. ciężko będzie mi to zużyć.


Będąc na wakacyjnym wyjeździe wstąpiliśmy z mężem na Słowację i przy okazji do drogerii DM. Nie miałam specjalnie sprecyzowanych zakupów. Markę Balea już częściowo poznałam i nie do końca wpisywała się w moje wymagania choć niskiej ceny oraz całkiem fajnych zapachów odmówić jej nie można. Mimo wszystko nie poczułam się porwana.


EBELIN - GĄBKA KONJAC Z WĘGLEM

 Jednak z całą pewnością na celowniku miałam gąbki Konjac z marki Ebelin. Jedną mam i spisuje się świetnie. Chciałam zaopatrzyć się w inne rodzaje ale zastałam niemal puste pułki. Ze przykrością odnalazłam ostatnią sztukę wersji z węglem, a jej koszt to niecałe 10 zł. Na stornie sklepu Drogeria Niemiecka gąbki Ebelin są w cenie 19,25 zł.


ALVERDE NATURKOSMETIIK - OLEJOWY PŁYN DO DEMAKIJAŻU WODOODPORNEGO

Zamiast kupować standardowe tusze ostatnio w moje ręce wpadają wodoodporne, a mój obecny płyn dwufazowy pomału się kończy. O marce Alverde czytałam sporo dobrych recenzji, a w oczy rzucił mi się właśnie ten płyn. Podejrzewam, że jeszcze w sierpniu pójdzie w ruch. Za olejek zapłaciłam niecałe 10 zł ale jest również dostępny w Drogerii Niemieckiej w cenie 20 zł. Skład identyczny jak na opakowaniu.


PURITY VISION - WODA RÓŻANA

Bardzo lubię wszelkie hydrolaty różane. Tu dodatkowo skusiło mnie szklane opakowanie, które później będę mogła wykorzystać. Niestety musi poczekać na swoją kolej ale na szczęście ma dość długi termin ważności. Woda kosztowała około 28 zł ale opakowanie zdecydowanie wynagradza wyższą cenę. Ponadto woda posiada Europejki Certyfikat Jakości.


LAVERA NATURKOSMETIK - MASKA PIELĘGNUJĄCA DO TWARZY Z BIO-RÓŻĄ, BIO-OLEJAMI Z AWOKADO I MAKADAMIA

Kolejna marka zaraz przy Alverde, którą chcę przetestować. Niestety moje zapasy pielęgnacyjne nie pozwoliły mi w temacie pielęgnacji twarzy poszaleć.. i jestem dumna, że się powstrzymałam, bo było w czym wybierać. Skusiłam się jedynie na maseczkę z różą, bo wydala mi się dość ciekawa. Dość spory wybór maseczek Lavera znajdziesz na stronie Apteka 24H. W dodatku są w bardzo zbliżonej cenie około 10 zł. 


CURAPROX - SZCZOTECZKI DO ZĘBÓW ULTRA SOFT 5460

Szczoteczki Curaprox kupuję od dawna i to w większych ilościach. Obecnie mam w zapasie jeszcze jedną albo dwie sztuki i dokupiłam kolejny zestaw, gdyż jest minimalnie bardziej opłacalny. Szczoteczek tych używa mój mąż i również sobie chwali, a także mój dentysta.


ECOHEART - TOOTHBRUSH EXTRA SOFT

Zaskoczyły mnie te szczoteczki do zębów. Są w pełni ekologiczne i poddają się recyklingowi łącznie ze szklanym opakowaniem i korkiem. Byłam ciekawa już dawno ekologicznych szczoteczek ale ciągle to przekładałam, a w zapasach wiecznie niezawodne Curaprox. Jeśli ekologiczne szczoteczki się sprawdzą to Curaprox może mieć problemy.


Kolejną przesyłkę dostałam od Mariki z bloga Porcelanowe Włosy. Marika planowała małą wycieczkę do Czech i m.in. odwiedzenie Lusha. Od jakiegoś czasu kusi na blogu tymi produktami, ale z ich dostępnością w Polsce jest dość kiepsko.. szczególnie jesli chodzi o maseczki. Poprosiłam Marike o małe.. lub wcale nie małe zakupy. I tak oto stałam się posiadaczką połowy produktów Lush.. druga połowa wszystkich widocznych tu maseczek powędrowała już Moniki z bloga Mama z różowa torebką.. a od 7 sierpnia w każdy poniedziałek będziesz mogła przeczytać podwójną recenzję o jednej z maseczek. Zatem przez 6 tygodni w każdy poniedziałek zapraszam zarówno tutaj na blog Kosmetyczny Fronesis jak i do Moniki z bloga Mama z różową torebką.



LUSH - AQUA MARINA 

To czyścik do twarzy o wyglądzie Sushi. Ma działanie łagodzące i uspokajające skórę ale jednocześnie bardzo dokładnie oczyszcza. Dość ciężko jest go dostać. O wiele częściej pojawia się np. na allegro czyścik Ultrabland stąd częściowo mój wybór.


LUSH - MASECZKA ROSY CHEEKS

Maseczka kojąca skórę, która powinna sprawdzić się na cerach wrażliwych czy naczynkowych. Ślicznie pachnie i ma delikatny różowy kolor. Nie jest specjalnie popularne ale recenzje na jej temat są bardzo obiecujące.


LUSH - MASECZKA CATASTROPHE COSMETIC

Wbrew pozorom katastrofy na twarzy nie spowoduje ale z małą katastrofą niby powinna sobie poradzić. Podstawa są jagody, które są źródłem antyoksydantów, minerałów i witamin.. i faktycznie te jagody w strukturze maseczki widać.


LUSH - MASECZKA DON'T LOOK AT ME

Idealna maseczka gdy chcemy wyglądać jak Smerfetka. Obłędnie błękitny i intensywny kolor. Zadaniem maseczki jest odświeżać, rozjaśniać i wyrównywać koloryt cery. jednak przy tym kolorze z całą pewnością również poprawiać humor.


LUSH - MASECZKA MASK OF MAGNAMINTY

Jedna z lepiej znanych maseczek Lush, której głównym zadaniem jest głębokie oczyszczenie skóry. Zawiera m.in. kaolin, bentonit, miód fasolkę i mięte pieprzową. To kultowa maseczka dla skóry zanieczyszczonej, którą z powiedzeniem można stosować nie tylko na twarz ale i na dekolt, ramiona czy plecy.


LUSH - MASECZKA LOVE LETTUCE

To maseczka zmiękczająco-oczyszczająca. Jej głównymi składnikami jest glinka Fuller's Earth oraz Kaolin działające oczyszczająco. Z glinkami ostatnio miałam trochę przykrych doświadczeń ale to jeszcze nie znaczy, że wyparłam się wszystkich. Ponadto w składzie znaleźć można olejek migdałowy, a także wodorosty.


LUSH - MASECZKA COSMETIC WARRIOR

Maseczka oczyszczająco - łagodząca. Dokładnie oczyszcza skórę ale także uspokaja, łagodzi wszelkie zaczerwienienia i wypryski. To co może przerazić ro zawartość czosnku w składzie. Osobiście czasnek w daniach lubię ale chyba pierwszy raz będę miała go na twarzy.


Dokończenie w jednym miesiącu, aż czterech szamponów musiało skutkować zakupem kolejnych. Zakupy zrobiłam w sklepie Zdrowe Kosmetyki, bo znalazłam tak zarówno markę Lavera jak i Bioturm, a zależało mi na obu tych markach.



LAVERA NATURKOSMETIK - NEUTRAL SZAMPON I ŻEL POD PRYSZNIC DLA ALERGIKÓW

Na szampon Lavera skusiła mnie recenzja u Anuli z bloga Naturalna zakupoholiczka. Co prawda recenzja dotyczyła szamponu do codziennego mycia Basic Sensitive ale wersja Neutral skusiła mnie minimalnie bardziej z uwagi na minimalistyczny skład. Jest to ponadto szampon dość uniwersalny i z pewnością zarówno ja jak i mąż wspólnie będziemy z niego korzystać.


LAVERA NATURKOSMETIK - SZAMPON INTENSYWNIE PIELĘGNUJĄCY DO WŁOSOW SUCHYCH I ZNISZCZONYCH Z WYCIĄGIEM Z BIO-RÓŻY I ROŚLINNYMI PROTEINAMI Z GROSZKU

Bardzo ciekawi mnie działanie Betainy w szamponach. Z badań wynika, że jej działanie nawilżające jest o wiele wyższe niż gliceryny. Lavera z bio-różą to szampon, który w składzie Betainę ma naprawdę wysoko bo, aż na trzecim miejscu w składzie. To był główny powód zakupu szamponu ale niezwykle miła niespodzianką jest to, że ślicznie pachnie.



BIOTURM - COFFEIN AKIV

Szampon z aktywną kofeiną obiecałam kupić mężowi, który w kwestii szamponów zupełnie poddał się moim wyborom. Szampon Bioturm to jeden z pierwszych wyborów ale przy tym dość ciekawy. W dodatku opakowanie mężowi bardzo odpowiada.. "bo takie męskie". Cóż.. nie da się ukryć, że różana Lavera zbyt męsko nie wygląda 😂 Szampon już jest w użyciu, a ja zamierzam od czasu do czasu mężowi szampon podkraść.


ZDROWE KOSMETYKI - PRÓBKI

Do zamówienia z szamponami dostałam całkiem sporą ilość próbek, co zawsze mnie cieszy. Są to m.in.
Biolaven - Krem do twarzy na dzień olej z pestek winogron & olejek lawendowy
Logona - Glanz Conditioner odżywka nadająca połysk z bio-olejem arganowym
Logona - Age Protection krem przeciwzmarszczkowy na dzień x2
Madera - Moon Flower Rose Beige fluid tonujący do twarzy
Sylveco - Odbudowujący szampon pszeniczno-owsiany
Sylveco - Balsam myjący do włosów z betuliną
Vianek - nawilżający krem pod oczy z ekstraktem z lnu
Vianek - wzmacniający krem do twarzy na dzień z ekstraktem z owoców borówki
Vianek - Łagodzący krem BB SPF 15 z ekstraktem z jeżówki

Coś wpadło w oko?
A może już coś przetestowałaś z moich nowości?

lipca 18, 2017

HIMALAYA HERBALS - ORGANICZNA PASTA DO ZEBÓW Z NEEM I GRANATEM

HIMALAYA HERBALS - ORGANICZNA PASTA DO ZEBÓW Z NEEM I GRANATEM

Pasty do zębów Himalaya Herbals są mi dość dobrze znane jednak z uwagi na to, że w swoich składach zawierają m.in SLS postanowiłam sprawdzić coś innego. Międzyczasie marka wprowadziła na rynek serię organicznych past bez SLS, fluoru, sacharozy i parabenów. Skoro poprzednie spotkania były całkiem dobre to nie mogłam odmówić sobie sprawdzenia wersji organicznej.


Od producenta:
Organiczna pasta do zębów z olejkiem z miodły indyjskiej (neem) i granatem bez fluoru, sacharozy, parabenów, 100% wegetariańska. 

Pasta jest kompozycją roślin o wyjątkowych właściwościach antybakteryjnych, powszechnie wykorzystywanych w medycynie indyjskiej. Optymalne połączenie neem, owocu granatu oraz organicznych ziół gwarantuje skuteczną pielęgnację jamy ustnej. Regularne szczotkowanie zębów pastą Himalaya skutecznie wzmacnia dziąsła, zapewnia długotrwały, świeży oddech oraz nadaje szkliwie zęgów niepowtarzalny połysk.
  • Ekstrakt z granatu - wzmacnia dziąsła i jest silnym przeciwutleniaczem
  • Ekstrakt z liści Neem - Neem był używany od wieków do czyszczenia zębów, ma właściwości antybakteryjne i odświeżające
  • Chebulic Myrobalen - pomaga utrzymać zdrowe dziąsła
  • Ekstrakt z Akacji Arabskiej - posiada właściwości kojące.
Pasta do zębów Organique Himalaya Neem & Pomegranate nie zawiera glutenu. Jest w 100% Wegetariańska. Zawiera 99,6% składników pochodzenia naturalnego, 5,4% składników z upraw organicznych. Kartonik z recyklingu 100% nadruk z atramantu pozyskanego z soi.


Pastę znalazłam w drogerii Super-Pharm i za 150 g / 113 ml zapłaciłam około 26 zł. Dla porównania zdecydowana większość drogeryjnych past do zębów ma pojemność 75 ml., tu mamy dodatkowo połowę więcej. Na jej zużycie mamy 6 miesięcy od chwili otwarcia.

Pasy używam już prawie od 6 miesięcy.. dla jasności.. tylko ja jej używam, bo mąż zupełnie się na nią wyparł.. i nie potrafił powiedzieć dlaczego. 

Pasta ma dość przyjemny miętowy zapach i smak. Jej konsystencja jest gładka, bez jakichkolwiek drobinek. W porównaniu do drogeryjnych past na bazie SLS-ów, ta dość słabo się pieni. Mimo to niewielka ilość pozwoli na umycie zębów. Przekłada się to na jej dość dobrą wydajność ale oprócz niej staram się sporadycznie używać dwóch innych past. Głównie dlatego, że okropnie mnie męczy. Pierwsze użycia były całkiem zadowalające ale później zauważyłam, że znacznie szybciej tracę uczucie czystości zębów, a tym samym świeżość oddechu. Po dwóch godzinach od mycia mam chęć ponownie umyć zęby.. a międzyczasie wcale nie muszę niczego spożywać czy pić. Zaczęłam podejrzewać, że to wina szczoteczki ale nawet po jej zmianie efekt był ten sam. W końcu zaczęłam łapać się na tym, że przy tej paście czas szczotkowania zębów mi się wydłużył.

Skład (INCI): Xylitol (Himalayan Birch Wood), Glicerin (fron Vegatable Oils), Aqua (Water), Calcium Carbomate, Hydrated Silica (Natural Mineral), Punica Granatum Extract (Pomegranate), Sorbic Acid, Lauryl Glucoside (from Coconut Oil & Sugar), Sodium Cocoyl Glutamate & Disodium Cocoyl Glutamate (from Amino Acids & Vegetable Oil), Stevia Rebaudiana Extract (Stevia), Natural Flavour (using Essential Oils and Botanicals), Chondrus Crispus (Carrageenan) & Glucose, /menthol (fron Peppermint Leaves), Xanthan Gum (Natural Thickener), Sodium Benzoate, Sea Salt, Potassium Sorbate, Thymol (from Thyme Leaf oil), Embelia Ribes Fruit Extract (Vidanga), Terminalia Chebula Fruit Extract (Chebulic myrobalan), Terminalia Bellerica Fruit Extract (Belleric Myrobalan), Phyllanthus Emblica Fruit Extract (Alma), Acacia Nilotica Bark Extract (Indian gum arabic), Melia Azadirachta Leaf Extract (Neem).


Pod względem zapachu, użytkowania, smaku, składu, wydajności.. tej paście niczego nie brakuje. Mimo to jej użytkowanie mnie męczy i tylko liczę dni do jej zdenkowania.. może jeszcze tydzień. Pierwszy raz spotykam się z takimi problemami co wprawia mnie w niemałą konsternację. Może to tylko mój indywidualny problem..

Stosujesz organiczne pasty do zębów?
Masz swoją ulubioną?


maja 30, 2017

ZUŻYCIA MAJA 2017

ZUŻYCIA MAJA 2017

Nie przepadam za zmianami, chociaż to akurat w dużej mierze zależy od mojego nastroju. Kiedy już z rana wstanę w bojowym nastawieniu, wszelkie zmiany jestem w stanie zaakceptować dużo łagodniej. Jest jednak coś  co zwiastuje zmiany, a ja z niecierpliwością czekam na ten dzień.. to denkowy post. Wszelkie zużycia zwiastują zmianę! Jeśli jakieś produkty mi się sprawdzą to z przyjemnością do nich wracam ale jeśli coś było nijakie czy wręcz tragiczne to cieszę się jak małe dziecko, bo na jego miejsce wejdzie coś nowego, świeżego, ciekawego. Jak tu nie cieszyć się z kosmetycznych zużyć?


INDEED LABORATORIES - HYDRALURON
Nie płaczę, że dobił dna bo mam go w zapasach. Na najbliższy rok z pewnością mi wystarczy.. chociaż zaczynają nachodzić mnie myśli aby wypróbować coś innego. Dość trudno dostępny na naszym rynku, ale jeśli jest taka możliwość to warto na niego polować. U mnie sprawdza się bez zarzutu i nieraz ratował mnie z opresji. Mój Hit zeszłego roku i w tym temacie chyba nic się nie zmieni.
 


AUBREY ORGANICS - PURE ALOE VERA
Rozpływałam się nad tym produktem w osobnym poście i kilka razy trafił na listę ulubieńców. Początkowo nie wiedziałam jak się do niego zabrać. Stosowanie na wacik było bardzo niewydajne ale w momencie odkrycia bawełnianych maseczek wszystko stało się proste. Nie stosuję tego produktu w żaden inny sposób, bo tak stosowany sprawdza mi się rewelacyjnie. Genialnie nawilża i łagodzi skórę. Uwielbiam i już uzupełniłam jego zapasy.



ALLEGRO - SKOMPRESOWANE MASKI BAWEŁNIANE 8 SZTUK
Bardzo fajny gadżet, który kosztuje niewiele, a w pielęgnacji twarzy nie sposób go nie docenić. Mój absolutny ulubieniec ale.. widzę jednak sporą różnicę miedzy poszczególnymi maskami. Wcześniej miałam spore zapasy masek kupione w drogerii Natura, niestety od dawna już ich tam nie ma. Ostatnio zaopatrzyłam się w spory zestaw masek na Allegro ale podejrzewam, że te pochodzą z aliexpress i niestety.. śmierdzą. Przed ich użyciem muszę je wypłukać w bieżącej wodzie i dopiero wówczas z nich korzystam. Musze sprawdzić jeszcze w innych punktach. Skoro różnice są tak znaczące to warto poszukać tych najlepszych.


JYSK - GĄBKA KONJAC
Sam fakt, że w Jysku znalazłam gąbkę Konjac był zaskakujący ale kupiłam i spisywała się rewelacyjnie. Mycie nią twarzy sprawia ogromną przyjemność, a ściąganie masek trwa dosłownie chwilkę. Teraz mam ochotę poeksperymentować z różnymi wariantami i w różnych przedziałach cenowych. Ciekawe czy jest jakaś różnica miedzy gąbką za 10 zł, a taką za 35 zł.


CALIPSO - GĄBKA CELULOZOWA
Mój niezbędnik pielęgnacyjny. Co prawda nie jest tak przyjemna w użyciu jak gąbka Koncjac ale jednak o wiele szybciej radzi sobie ze ściągnięciem wszelkich masek. W dodatku są o wiele tańsze od Konjac w związku z czym staram się głównie nią ściągać maseczki szczególnie te które brudzą.. czyli glinkowe. 


CLEANIC - DUŻE PŁATKI KOSMETYCZNE 
Bardzo je lubię. Są niezwykle wygodne, chłonne i bardzo delikatne dla skóry. Po kilku przygodach z płatkami Cien wiem, że więcej do nich nie wrócę. Cleanic choć są nieco droższe to jednak ich jakość jest nieporównywalna. Kupię ponowie ale mam ochotę sprawdzić również płatki Tami.


EFEKTIMA I ISILANDON - PŁATKI POD OCZY
Płatki hydrożelowe Efektimy służyły mi w zeszłym roku bardzo często. Kupowałam w hurtowych ilościach ale w końcu zaopatrzyłam się w dwa duże opakowania płatków pod oczy z aliexpress. W związku z czym przestałam kupować Efektimę. To już moje ostatnie zapasy.
Z kolei płatkami Isilandor poczęstowała mnie Monika z bloga Mama z różową torebką. W tej kwestii nieubłaganie mamy jednak odmienne preferencje. Ja wolę hydrożelowe obślizłe gluty, a Monika bardziej te materiałowe. Te były zdecydowanie jednymi z fajniejszych materiałowych płatków jakie miałam okazję używać, jednak nie aż tak dobre aby wpłynąć na moją płatkową orientację.


BANDI - KREM Z WITAMINĄ C SPF 20
Bardzo lekki kremik na dzień. Zaskoczył mnie swoim kolorem, bo bez przeszkód pretenduje do miana lekkiego kremu CC. Krem delikatnie wyrównuje koloryt cery, ale jest przy tym bardzo subtelny. Nie ma mowy o zakryciu niedoskonałości. Niestety kolorem wpada w różowe tony i dość mocno skóra się po nim błyszczy, chociaż raczej uznałabym to za mocne rozświetlenie. Póki co nie do końca mnie zachwycił ale jeszcze mam w zapasach jego próbki.. może jeszcze mnie czymś zaskoczy. 


ISILANDOR - BAMBOO CHARCOL REMOVE BLACK MASK
Oj.. dramat.. dramat i horror w jednym! Okropnie śmierdzi rozgrzanym asfaltem. Nawet nie wiesz jak bardzo się cieszę, że miałam tylko niewielką próbkę. Gdyby nie to pewnie wysmarowałabym całą twarz i to byłby dopiero problem. Wysuszona maska tak bardzo przywiera do skóry, że trudno ją podważyć. Jej ściąganie to mieszanka bluzgania z płaczem i początkowa faza depresji. W dodatku wcale nie wyciąga zaskórników tak jak można to zobaczyć na różnych filmikach, za to z idealną precyzją wydepiluje każdy najmniejszy meszek. Bardzo bolesne doświadczenie.


CURAPROX - SZCZOTECZKA 5460 ULTRA SOFT
Na okrągło kupuje i zmieniam średnio co trzy miesiące. Moje ulubione szczoteczki w ogromnej gamie kolorystycznej, które są delikatne dla dziąseł ale bezwzględne dla osadu na zębach. Po zużyciu trafiają do koszyczka z przyborami do sprzątania.Tak.. u mnie szczoteczki do zębów mają drugie życie.


L'OCCITANE - ŻEL I BALSAM DO CIAŁA Z LINII PIVOINE FLORA
Z tego duetu miałam o wiele więcej frajdy niż z szamponu i odżywki. Zapach piękny, subtelny i kobiecy. Bardzo umilał mi kąpiel ale żadne ciekawe właściwości pielęgnacyjne dla skóry nie przychodzą mi do głowy. Jeśli już to wolałabym zainwestować w perfumy, tym bardziej, że pełnowymiarowe opakowania tych produktów są zwyczajnie drogie.



MYDLARNIA U FRANCISZKA - MYDŁO MARSYLSKIE Z OŚLIM MLEKIEM I ARGANEM
Wciąż stosowanie tradycyjnych mydeł mnie nie przekonuje, choć ochota ostatnio mi rośnie. To mydełko zupełnie nie sprawdziło się w pielęgnacji twarzy, a i pod prysznicem niezbyt miałam na nie ochotę. Ostatecznie spisało się rewelacyjnie podczas czyszczenia pędzli i gąbek. Niestety przy ostatnim czyszczeniu gąbek na jaw wyszła jakaś twarda gruda, która poszatkowała mi jedną z gąbeczek do podkładu. Poza tym mydełko jest już tak małe i nie wygodne w trzymaniu, że najwyższy czas się go pozbyć.


GILLETTE - SIMPLY VENUS
Nasza kobieca zmora. Szczęśliwe te z nas, które posiadają IPL lub wybrały się na taką usługę do salonu. U mnie wygląda to dość zmiennie. Używam zarówno maszynek jak i depilatora ale wszystko zależy od dnia i nastroju. Do tych maszynek nie wrócę, nieraz podrażniłam sobie nimi skórę.. ewidentnie mam do tego za ciężką rękę. Teram mam coś znacznie lepszego.. choć wciąż tradycyjnego.   


BIELENDA - ZESTAW DO DEPILACJI PRECYZYJNEJ
Miało być fajnie, a wyrzuciłam pieniądze w błoto. Jedyne co z tym produktem zrobiłam to otworzyłam i ani razu nie użyłam. Zapach jest tak bardzo dramatyczny, że bałam się nakładać go gdziekolwiek. Zawsze gdy się do tego zabierałam przed oczami miałam widok poparzonej skóry.. w końcu produkt się przeterminował. Wciąż śmierdzi tak samo wstrętnie. Nigdy więcej podobnych produktów.


MIODOWA MYDLARNIA - MASEŁKO UKOJENIE
Do zamówienia z Miodowej Mydlarni dostałam dwie próbki masełek. Wersja Ambrozja powaliła mnie na kolana i niestety przy nim drugie masełko wypadło bardzo mizernie. Zapach chyba nie do końca mój, choć wiąż ładny. Samo masełko bardzo wydajne i niesamowicie odżywiające i nawilżające skórę. Zużyłam z przyjemnością ale to jednak Ambrozja skradła mi serce.


LOEWE - AIRE SENSUAL BALSAM PERFUMOWANY
Balsamy perfumowane to zdecydowanie produkty, które powinnam omijać szerokim łukiem. Kiepsko idzie mi ich używane. Tu nawet nie chodzi o zapach, a samą formuje i sposób aplikacji. Jedno takie opakowanie potrafię męczyć przez 2 lata. Następnym razem od razu przekaże dalej.. póki co mam jeszcze dwa takie specyfiki. Ehh..



PERFUMY - MINIATURKI
Thierry Mugler - Angel
Mocny, słodki i ciężki zapach, który zupełnie do mnie nie pasuje. Dość długo zużywałam, bo wystarczyło jedno psiknięcie.. więcej nie byłam w stanie znieść.

Gurlain - L'Homme Ideal
Męski zapach ale w niewielkiej ilości sama się w nim dobrze czułam. Bardzo klasyczny drzewno-orientalny zapach. Sama jestem nim zaskoczona, choć jednak na mężu prezentował się znacznie lepiej.

Guerlain - Shalima
Zdecydowanie ciężki i zdecydowany ale ma w sobie coś co sprawiało, że z każdym dniem chciałam go więcej. Zupełnie nie moja bajka ale coś mnie do niego przyciąga.


L'OCCITANE - ESSENTIAL OILS SZAMPON I ODŻYWKA
Miniaturowe produkty L'Occitane dzielnie służyły mi od lutego. Jednak prawdziwą próbę sił przeszły w Aquaparku oraz na majowym wyjeździe. Całkiem przyjemne w użyciu. Szampon dobrze oczyszczał skórę głowy, a odżywka była poprawna. Najbardziej do gustu przypadł mi zapach ale to zdecydowanie za mało aby polecać czy wracać do zakupu. Fajne, ciekawe ale bez rewelacji.  



APTECZNA WCIERKA NA POROST WŁOSÓW
Przypisana przez lekarza w krytycznym momencie. Wraz z suplementem Gelacet spisała się dobrze.. włoski wróciły. Nie jestem jednak pewna czy sam Gelacet nie poradziłby sobie z problemem w identyczny sposób. Ale cóż.. zużyłam chociaż momentami w męczarniach.


ALMIRALL - GELACET PLUS - SUPLEMENT DIETY 
Z Gelacetu skorzystałam co prawda jeszcze w styczniu ale opakowanie wraz z dwiema saszetkami zachowałam specjalnie na recenzję, która pojawiła się w maju. Jeszcze nigdy mnie nie zawiódł, a sam fakt, że kuracja z nim trwa jedynie 21 dni ma dla mnie fundamentalne znaczenie. Nie jestem systematyczna i o takich rzeczach jak łykanie witamin czy suplementów bardzo szybko zapominam, a tu jednak liczy się systematyczność. Przez 21 dni jestem w stanie w miarę wytrzymać. Na efekty należy poczekać ale zdecydowanie warto. 



TOO FACED - PODKŁAD BORN THIS WAY
Chyba pokuszę się o stwierdzenie, że był to jeden z najgorszych podkładów jakie miałam okazję używać. Ratował go jedynie korektor Catrice, z którym go mieszałam. W cenie za jaką możemy go kupić powinien być co najmniej poprawny. Tymczasem: podkreślał pory, uwydatniał najmniejsze zmarszczki, suche skórki, po godzinie świecił się nos, a po dwóch godzinach na nosie już go nie było. Mimo utrwalania wciąż był na twarzy ruchomy, przesuwał się niemiłosiernie pod najmniejszym dotykiem i grymasem twarzy. Dla mmnie to bubel.. może nawet największy gniot roku.



LOVELY - CURLING PUMP UP MASCARA
Dobra maskara w niskiej cenie. Nie oczekiwałam od niej rewelacyjnego efektu ale jako tusz spisuje się po prostu dobrze. Nie mam problemów z jej usunięciem, nie kruszy się i podkreśla rzęsy. Genialnego efektu tu nie ma ale patrząc na droższe tusze, które nieraz okrutnie sklejają rzęsy lub tworzą ogromne grudy to ten tusz jest zdecydowanie jednym z lepszych. Nie zachwyca ale nie rozczarowuje.



EVELINE COSMETICS - KOREKTOR DO BRWI
Patent rewelacyjny! Silikonowa szczoteczka bardzo ułatwia proces układania i podkreślania brwi. Nie odrysuje brwi jak od szablonu ale w naturalny sposób podkreśli i utrzyma w miejscu. Odcień Light niestety dla mnie za jasny i musiałam ratować się ciemniejszym cieniem. Wersja ciemniejsza znowu za ciemna. Z tego powodu nie wróciłam do produktu Eveline.



DR IRENA ERIS - PODKŁAD PROVOKE MATT FLUID 220 NATURAL
Ciemny i wpadający w pomarańcz kolor, absolutnie nie trafiony. Ale zużyty w domowym zaciszu. Bardzo ciekawiło mnie jak będzie zachowywać się na moje skórze. Posiada zdecydowanie matowe wykończenie i dość szybko należy z nim pracować z uwagi na zastyganie. Krycie całkiem dobre, choć na skórze daje się wyczuć lekkie ściągnięcie. Po próbce ciężko mi go polecić ale wydaje się godny uwagi.


YANKEE CANDLE - PINK GRAPEFRUIT
Coś ostatnio spadło moje zainteresowanie woskami ale wciąż bardzo je lubię i doceniam klimat jaki robią wieczorem. Pink Grapefruit to jeden z moich ulubionych zapachów Yankee. Świeży i orzeźwiający ale wciąż pasujący do wieczornego wylegiwania się na kanapie przy kieliszku wina.



Idę w podskokach wyrzucić śmiecie, a 1 czerwca zapraszam na nowości. 

Zużyłaś ostatnio produkt po którym poczułaś ulgę i radość?


Copyright © 2014 Kosmetyczny Fronesis , Blogger