Nie pamiętam września.. w sensie pijana przez cały miesiąc nie chodziłam ale i tak średnio cokolwiek z niego pamiętam. Totalnie nijaki miesiąc.. jakby całkowicie przespany. Chociaż nie.. pamiętam, że była piękna letnia pogoda i nagle z dnia na dzień nastała jesień ale nie żadna piękna złota jesień tylko zimna i ponura. A gdzie okres przejściowy? Gdzie babie lato?.. chociaż nie.. pająki to ja widziałam już w nadmiarze. Nie mam nic do jesieni.. nawet ją lubię ale nie tak od razu i to ze wszystkim co potrafi być w niej depresyjne. Dobrze, że chociaż końcówka miesiąca jest bardziej przyjazna.. tylko co z tego gdy człowiek z gorączką walczy.. do tego zamotany bardziej niż kiedykolwiek i walczy o jasność umysłu, gdy trzeba do toalety pójść 😂
Przynajmniej jakoś to blogowanie mi jeszcze wychodzi.. zatem denko!
BIOPHA - WODA MICELARNA DO SKÓRY WRAŻLIWEJ
Jako płyn do
demakijażu pierwszej warstwy spisywał się całkiem dobrze.. zmywał. Jeśli
jednak przetarłam nim twarz w ciągu dnia dla odświeżenia skory czy po prostu
rano, pozostawiał na mojej skórze lepką warstwę, która doprowadzała mnie do
szału. Do tego skład wersji Natural odbiega jakościowo od wersji
Organic. Nie był najgorszy ale jeśli miałabym wybierać to prędzej
wróciłabym do różowego Garniera, który finansowo również wypada o niebo lepiej.
Link do recenzji: BioPha - Woda micelarna do skóry wrażliwej
BOOTS BOTANICS - PURIFYING FACE SCRUB ALL BRIGHT
Uhh..
bardzo kiepski peeling do twarzy. Zupełnie nie radził sobie ze
złuszczaniem naskórka i to w najmniejszym stopniu. W zasadzie nie jestem
w stanie przypisać mu jakichkolwiek właściwości pielęgnacyjnych. Jakimś
cudem udało mi się go zużyć.. a trwało to siedem miesięcy. Peeling
absolutnie nie był wydajny, te siedem miesięcy to wyłącznie okres męki i
niechęci.
Link do recenzji: Boots Botanics - Purifyng Face Scrub Alle Bright.
PURE SKIN FOOD - TONIK NAWILŻAJĄCY RUMIANEK
Bardzo
przyjemny produkt, który koi skórę, tonizuje, odświeża, a także pomaga
przy podrażnieniach. Fajnie sprawdzał się w duecie z olejkiem z
tej samej firmy. Mam jednak pewne wątpliwości czy jest wart swoje ceny..
w końcu na rynku hydrolatów z rumianku znajdziemy naprawdę dużo i to w
znacznie niższej cenie. Sprawdzę, bo jednak już nieraz przekonałam się, że hydrolaty równe sobie nie są 😉
Link do recenzji: Pure Skin Food, czyli czysta natura w walce o piękną skórę
LUSH - ŚWIEŻE MASECZKI: DON'T LOOK AT ME, CATASTROPHE COSMETICS, ROSY CHEEKS
To
już wszystkie.. nic nie zostało. Zabawa fajna ale chyba głównie jedna z
maseczek pozostała mi w głowie na tyle, że bardzo chętnie bym do niej
wróciła. Dwie kolejne miło wspominam, dwie były przeciętne, a jedna
spowodowała katastrofę. Z tej trójki najlepsza okazała się Catastrophe Cosmetics. Bardzo się cieszę z możliwości przetestowania za
co ponownie dziękuję Marice 😘 Moje wielkie chciejstwo marką Lush na chwilę obecną zostało
zaspokojone. W użyciu mam również czyścik Aqua Marina ale spokojnie.. bez stresu.. bez napinki.. na recenzję w październiku chyba szansy nie ma 😜
Link do recenzji: Maseczki Lush Fresh Handmade Cosmetics - podsumowanie
ISANA - PŁATKI KOSMETYCZNE BIO
Jestem zaskoczona tym, że jakiekolwiek płatki kosmetyczne wywarły na mnie tak dobre wrażenie. Zdecydowanie płatki Isana w wersji Bio, czyli nie bielone chemicznie należą do moich ulubionych. Są bardzo delikatne dla skóry oczu. Uważam, że mogłyby uratować niejeden przeciętny płyn do demakijażu. Polecam chociaż raz je sprawdzić.. ale jakbyś zapomniała to z całą pewnością jeszcze Ci o nich przypomnę 😉
ALLEGRO - SZMATKA MUŚLINOWA
Ze szmatkami z muśliny jest u mnie tak jak ze skarpetkami. Wrzucę do pralki cztery, a wyciągnę trzy 😂 Z dziesięciu szmatek muślinowych, które jakiś czas temu kupiłam na allegro została mi tylko jedna. Ciężko jest mi już ją doprać.. znęcałam się nad nią wystarczająco długo.. pora na wymianę.
Swoją drogą mogę je polecić z czystym sumieniem szczególnie jeśli do oczyszczania używasz olejków lub balsamów. Szmatki muślinowe w mojej opinii są lepsze niż ręczniczki czy inne tego typu ściereczki np. bambusowe czy z mikrofibry. Przy regularnym stosowaniu całkowicie wyprą peeling z pielęgnacji. Dobrze sprawdzą się te z allegro za 5 zł ale jedne z lepszych znajdziesz w The Body Shop.
CALYPSO - GĄBKA CELULOZOWA
Uwielbiam te gąbki, są
niezastąpione! Genialnie sprawdzają się przy ściąganiu maseczek i tak
głównie ich używam. Sprawdzałam również w tym celu gąbki Konjac ale
było mi ich szkoda.. tak.. skąpiradło kosmetyczne to ja 😂 Do tego celulozowe finansowo wychodzą znacznie taniej i z
ostatniego przeglądu kosmetycznych zapasów wynika, że będę musiała się w nie ponownie zaopatrzyć.
ALLEGRO - MASECZKI SKOMPRESOWANE
Uwielbiam je. To tylko baza ale sprawdzają się fenomenalnie. Warto chociaż raz je przetestować na sobie i nie martw się, że nie masz czym ich nasączyć, bo masz! Wystarczy chociażby tonik lub hydrolat. Niby banalnie proste, a efekty lepsze od niejednej drogeryjnej maseczki czy wielbionych maseczek azjatyckich w płacie. Polecałam.. polecam.. i wciąż będę polecać.
GREEN PEOPLE - SOFT BUFF SKIN EXFOLIATOR
Bardzo fajny peeling! Spisał się świetnie! Próbka rozbudziła chęć zakupu pełnowymiarowego opakowania.. ale listę peelingów do sprawdzenia już mam. Mimo to kusi i to bardzo. Jest to rozświetlający emzymatyczny peeling, który łagodnie ale skutecznie złuszcza to co trzeba.
GREEN PEOPLE - VITA MIN FIX 24-HOUR CREAM
Witaminowy nawilżający krem do twarzy również rozbudził we mnie chciejstwo. Faktycznie ładnie nawilża skórę, a przy tym nie pozostawia tłustej warstwy. Przeznaczony do cery normalnej i suchej ale nawet na mojej mieszanej spisał się bardzo dobrze. To również świetny krem pod makijaż. Zdecydowanie w produktach Green People będę chciała poszperać.
YUNIFANG - ESENCJA
W opakowaniu maseczek Yunifang, które jakiś czas temu mi się skończyły znalazłam próbkę essencji. Wykorzystałam ją wraz bawełnianą maseczką. Cudownie ukoiła skórę. Do masek Yunifang strasznie mnie ciągnie i bardzo za nimi tęsknię.
DERMEDIC - NORMACNE KREM REGULUJĄCO-OCZYSZCZAJĄCY NA NOC
Dawno
temu kupowałam produkty Dermedic i w miarę byłam z nich zadowolona.. na
początku. Im dłużej używałam tych produktów tym moja skóra miała się
gorzej. W składach często pojawiały się składniki, które na dłuższą metę
mnie zapychały i powodowały pogorszenie stanu skóry.. ale początki
oczywiście były zawsze całkiem fajne. Dlatego też podjęłam próbę z
próbką, bo miałam ku temu powody. Stan mojej skóry pogorszył się po
maseczce Love Lettuce i nie chciał się poprawić nawet przy moich
sprawdzonych sposobach. Normacne stosowałam na noc przez 2-3 dni z
rzędu.. i też nic nie pomogło.. skóra co najwyżej została podsuszona. To
tylko potwierdza, że tego typu kosmetyki bardziej szkodzą mojej skórze
niż pomagają.
OILLAN - BIOAKTYWNY KREM BARIEROWY
Każda
z próbek wystarczyłam mi na 2-3 użycia. Stosowałam zarówno na twarz jak
i na szyję oraz dekolt. Krem jest bezzapachowy, lekki, szybko się
wchłania. W zasadzie wcale go nie czuć. Skóra czuję się pod nim
komfortowo. Nie szkodzi jej, nie zapycha choć taki test należałoby
wykonać w znacznie dłuższym okresie czasu. Nie zachwycił mnie ale też
nie mogę o nim niczego złego powiedzieć.
LAVERA - SERUM INTENSYWNIE NAWILŻAJĄCE Z ALGAMI I KWASEM HIALURONOWYM
Niewielka próbka ale bardzo fajna. Delikatne w konsystencji serum sprawdza się rewelacyjnie pod maseczkę tonikową czy pod krem. Nawet w wersji solo spisuje się całkiem dobrze. Kwas hialuronowy w moje pielęgnacji po prostu musi być! Bardzo chętnie sprawdziłabym na sobie pełnowymiarowy produkt.
AVEBIO - AMBROZJA NAWILŻAJĄCA
Kolejny nawilżacz i również bardzo fajny produkt. Podobnie jak poprzednik sprawdził się fajnie pod maseczką tonikową czy krem. Minimalnie i z niewiadomych przyczyn ciągnie mnie do niego minimalnie bardziej niż do serum z Lavery. Na szczęście mam jeszcze czas, bo w użyciu i zapasach wciąż mam mój hit, czyli Hydraluron.
MAKE ME BIO - OLEJEK DO PIELĘGNACJI TWARZY I DEMAKIJAŻU
Trochę poczułam się rozczarowana. Od Make Me Bio oczekiwałam więcej ale podobnie jak to było w przypadku kremu i maseczki, olejek też okazał się.. poprawny. Nie zrobił na mnie specjalnego wrażenia, a jego oryginalne opakowanie jest tak niepraktyczne, że całkowicie mnie zniechęca jego zakup.
BALEA - WODA MICELARNA
Delikatny płyn micelarny, który miał problemy ze zmyciem tuszu z rzęs. Nie był najgorszy ale jednak z tego co widzę pielęgnacja marki Balea raczej nie ma mi nic ciekawego do zaoferowania.
SEPHORA - ODŻYWCZY BALSAM DO CIAŁA CYTRYNOWA WERBENA 30zł
Bardzo polubiłam się z tym balsamem głównie z uwagi na zapach soczystej werbeny, który szczególnie latem uwielbiam. Używałam na raty, bo jednak takich zapachów w produktach kosmetycznych za wiele nie jest. Na szczęście znalazłam jego zamiennik i to z nieporównywanie lepszym składem, a także zapachem! Już za balsamem nie tęsknię.. nie brakuje mi go.. nie pamiętam zapachu.. a przecież był ulubieńcem 😇
Link do recenzji: Sephora - Odżywczy balsam do ciała cytrynowa werbena
INTIMEA - EMULSJA DO HIGIENY INTYMNEJ
Wiem, że kilka osób
ten produkt sobie chwali ale u mnie okazał się całkowitym bublem.. a już
szczególnie przy higienie intymnej. Przy tradycyjnym stosowaniu
wysuszał i podrażniał mi skórę. Udało mi się płyn zużyć do mycia włosów
(kwas mlekowy fajnie działa na włosy stosowany od czasu do czasu), do
kąpieli oraz mycia pędzli i gąbek do makijażu, a to wszystko zajęło mi..
rok.
NIVEA - OLEJEK W BALSAMIE KWIAT WIŚNI I OLEJEK JOJOBA
Zapach
przyjemny choć spodziewałam się czegoś więcej. Dla mnie pachnie jak
ładny płyn do płukania tkanin.. czyli ładnie.. ale jednak coś tu mi nie
gra. Zapach ulatnia się stosunkowo szybko. Konsystencja lekkiego
balsamu, który ekspresowo się wchłania w skórę. Skóra faktycznie wydaje
się być nawilżona bez uczucia jakiejkolwiek warstwy. Produkt ciekawy i
przyjemny. Myślę, że zdobędzie swoje grono wielbicielek ale ja raczej
wliczać się nie będę.
OILLAN - BIOAKTYWNA EMULSJA DO MYCIA I KĄPIELI ORAZ PŁYN DO MYCIA I KĄPIELI 2W1
Z
racji, że wanny nie posiadam stosowałam po prysznicu na wilgotną skórę.
Jedna saszetka wystarczyła mi na jedno użycie i to wcale sobie nie
żałując. Po rozprowadzeniu produktu na skórze zajmowałam się pielęgnacją
stóp, a następnie emulsję spłukiwałam. Skóra od razu była jedwabiście
gładka. Po jej osuszeniu ręcznikiem również efekt był wyczuwalny ale w
dużo mniejszym stopniu. Z czasem skóra przestała czuć się komfortowo. W
moim przypadku ten produkt jest całkowicie zbędny ale z drugiej strony
przeznaczony jest dla maluszków, a nie kobiet z trojką z przodu.
OILLAN - MLECZKO NAWILŻAJĄCE
Bezzapachowe mleczko, które
pozostawia skórę nawilżoną ale bez jakiegokolwiek natłuszczenia. Bardzo
komfortowe dla skóry. W okresie letnim mogłoby się sprawdzić jednak z
uwagi na Myristyl Myristate w składzie wolałam unikać nakładania go w
miejscach podatnych na zapychanie tj. ramiona, dekolt itp. Już
wielokrotnie przekonałam się, że te składnik przy systematycznym
używaniu zapycha moją skórę. Szczególnie unikam go w produktach do
twarzy.
OILLAN - DERMATOLOGICZNY BALSAM NAWILŻAJĄCO-NATŁUSZCZAJĄCY Z 10% MOCZNIKIEM
Faktycznie nawilżał i natłuszczał skórę ale przy próbce trudno mi było stwierdzić faktyczny wpływ mocznika na skórę. Produkt pozbawiony jest zapachu, a warstwę którą zostawia na skórze wydaje się jakby lekko tempa. Jeśli już mam możliwość wyboru to prędzej sięgnęłabym po naturalne masło do ciała lub balsam.. po prostu mam z nich więcej przyjemności.
NOBLE HEALTH - MISIE NA ZDROWE WŁOSY
Okropny smak żelków warto przeboleć, bo z każdym kolejnym dniem smakują lepiej.. w sensie bardziej neutralnie. Początkowo mocno mnie to zraziło ale wytrwałam, a efekty tego zaprocentowały. Mimo wszystko muszę przyznać, że żelki mnie zaskoczyły. Nieco z niedowierzaniem do nich podchodziłam.. żelki ? na włosy? serio? Coś mnie podkusiło aby sprawdzić zawartość witamin w porównaniu do mojego niezawodnego suplementu Gelacet Plus.. miśki okazały się poniekąd lepsze. Zdębiałam.. i zamówiłam. Jeśli nie widziałaś efektów po kuracji to wstydź się.. lektura obowiązkowa do nadrobienia poniżej.
Link do recenzji: Noble Health - Misie na zdrowe włosy - efekty po kuracji
BEAUTY MARRAKECH - SZAMPON ZIOŁOWY
Do ziołowych szamponów podchodzę ostrożnie, bo z ich zapachami bywa różnie. Ten pachniał wyjątkowo sympatycznie i wcale nie drażnił mi nosa. Poziom piany bardzo satysfakcjonujący, włosy porządnie oczyszczone ale następnego dnia zaczęła swędzieć mnie skóra głowy. Sprawdziłam skład i znalazłam w nim CAPB, czyli Cocamidopropyl Beatina jako główny detergent. Niestety moja skóra głowy zupełnie go nie toleruje. Resztę zużyłam jako pierwsze mycie, a drugie koniecznie z innym szamponem. Ubolewam nad moją marną tolerancją.
ORGANIC GARDEN BY STARA MYDLARNIA - PEELING DO SKÓRY GŁOWY, KURACJA OCZYSZCZAJĄCA
Jeden z fajniejszych peelingów do skóry głowy, do tego dostępny stacjonarnie w drogerii Natura. Skład mógłby być nieco lepszy ale poza tym nie mam co do niego żadnych zastrzeżeń. Fajnie oczyszczał, odświeżał, chłodził i unosił włosy u nasady. Po prostu dobry. Ciekawi mnie druga wersja tego peelingu ale na chwilę obecną mam nico inne plany.
Link do recenzji: Organic Garden - Oczyszczający peeling do skóry głowy
TANGLE TEEZER - SZCZOTKA DO WŁOSÓW WERSJA ORYGINAL
Mam serdecznie dość przekładania jej z miejsca na miejsce. Od kiedy mam The Wet Brush moja oryginalna wersja przestała istnieć. Zrobiłam do niej ostatnio kilka podejść aby upewnić się czy dobrze robię.. zdecydowanie dobrze! Mam grube i gęste włosy ze szczotką The Wet Brush ich rozczesanie trwa chwilę, bo łapie włosy na całej ich grubości.. z TT musiałam zawsze dzielić włosy na pasma. Do tego moja skóra głowy z TT się nie lubiła.. tak samo końce włosów. Pa Pa!
Żeby nie było.. wciąż mam wersję kompaktową TT, której używam i noszę w torebce.
CATRICE - LIQUID CAMOUFLAGE KOREKTOR W ODCIENIU 010 PORCELLAIN
Rozumiem
w pełni zachwyty nad tym korektorem. Oddać mu trzeba pokłon za zdolność
krycia i trwałość. Kupiłam go z myślą o okolicach oczu ale zupełnie się
nie sprawdził: wysuszał i zbierał się mimo prób utrwalenia. W znaczącej
większości zużyłam go z podkładem Too Faced, który ratował pod względem
trwałości. Resztki zużyłam jako bazę pod cienie i dzięki temu moja
opinia na jego temat znacznie się ociepliła. W tej dziedzinie spisywał
się całkiem dobrze, ładnie podbijał kolor cieni i utrzymywał je w
miejscu. Powrotu nie planuję. Za to duży plus przyznaję za bardzo dobrej
jakości opakowanie z którego nic się nie ścierało.. o wiele droższe
firmy mogą brać przykład.
Link do recenzji: Catrice - Liquid Camouflage
100% PURE - KREM TONUJĄCY W ODCIENIU SAND
Bardzo
ucieszyła mnie ta próbka dołączona do zakupów. Mój kremowy podkład ze
100% Pure również ma odcień Sand.. ale różnica między nimi jest naprawdę spora.
Szkoda, że producent nie dba o to aby poszczególne produkty miały takie
same bądź bardzo zbliżone do siebie odcienie, bo wówczas zakupy byłyby
znacznie ułatwione. Na szczęście sklep Plants for Beauty prowadzi
sprzedaż próbek więc warto filować i z tej opcji korzystać. Co do samego
kremu tonującego: nieco dziwna konsystencja.. jakby wodnisto-oleista,
początkowo może sprawiać problem z rozprowadzeniem ale wystarczy dobrze
rozetrzeć pędzlem typu flat-top cienką warstwę. Daje efekt drugiej skóry
ale także delikatne krycie. Dla mnie odcień Sand w tym przypadku jest o 3-5 tonów za ciemny. Myślę jednak, że to może być ciekawa opcja dla cer suchych i normalnych, które nie mają większych problemów.
HUGO BOSS - PERFUMY FEMME
Delikatne i dziewczęce. To zdecydowanie opcja dla kogoś młodego z niepoprawną duszą romantyczni. Kiedyś bardzo je lubiłam ale obecnie całkowicie do mnie nie pasuje.. wręcz stały się nijaki. Być może mi się znudziły, przejadły, a może zmienił mi się gust zapachowy. We wrześniu dobrałam się im do tyła.. używałam codzienne. Niestety producentowi brakuje kilku klepek. Denko opakowania jest wypukłe, a koniec rurki atomizera opiera się w najwyższym punkcie soczewkowego kształtu. Nie ma takiej możliwości aby zużyć perfumy do końca, bo spora część rozlewa się wokół. Ile ja się umęczyłam aby cokolwiek przelać do małego atomizera.. ile razy sobie ręce zalała.. ile razy w oko sobie psiknęłam.. na koniec wszystkim co udało się wydobyć cieszyła się podłoga w kuchni. Brawo.
Link do recenzji: Hugo Boss - Femme
KATE MOSS - VINTAGE
Zapach sam w sobie ciekawy.
Zdecydowanie należy do tych intensywnych i mało subtelnych, choć
oryginalnych. Jest słodki, nieco ciężki i zupełnie nie w moich
klimatach. Zużyłam szybciorem póki nastała chłodniejsza aura. Na
szczęście trwałością nie grzeszył.
MASSOIA SECRETS - ESSENTIELLE VANILLE
Pojęcia nie mam skąd mam próbkę, a w sklepach tych perfum nigdzie nie widzę. Zapach to bardzo mocna, ciepła i otulająca wanilia. Są słodkie i nieco duszące, a ich trwałość jest całkiem imponująca. Zdecydowanie na wieczór i raczej dla nieco starszej osoby.
Z czystej ciekawości podsumowałam finansowo denko. Jego koszt pomijając wszelkie próbki i licząc ceny bez zniżek to około 407 zł. Wbrew pozorom to wcale nie jest dużo, bo największe obciążenie stanowią tu perfumy, które używałam 3-4 lata. Skupiłam się również głównie na zużyciu próbek. Naprawdę zużycia z tego miesiąca uważam za przeciętne jak na moje możliwości.. aż boję się podliczyć poprzednie denka.. może lepiej nie będę o tym myśleć 😂 Swoją drogą jestem ciekawa jak to wygląda w Twoim przypadku.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz