Ostatni miesiąc roku zmotywował mnie do wielu rzeczy.. ale już gdzieś w połowie przyszło załamanie i misterne zaplanowane działania wzięły w łeb. Miały pojawiać się posty z większą częstotliwością, po to aby nadgonić zaległe recenzje.. miało być rozdanie.. i gigantyczne denko świadczące o tym, że przyłożyłam się do zużywania produktów.. szczególnie tych, które zalegają. Coś jednak poszło nie tak.. totalna niemoc i niechęć wzięły górę. Cieszę się jedynie z faktu, że nie dopadła mnie krążąca w powietrzu grypa, która rozprzestrzeniła się momentalnie i ścięła z nóg całą rodzinę! Chociaż grudzień to zazwyczaj mój ulubiony i najbardziej wyczekiwany miesiąc w roku.. to nie wiem czy nie zasłużył sobie tym razem na miano najgorszego. Na szczęście to już koniec.. już zaraz witamy nowy, więc może wraz z ostatnim denkiem do śmieci trafi reszta złej energii, która się do mnie przyczepiła.
VIANEK - NAWILŻAJĄCY PŁYN MICELARNY DO CERY SUCHEJ I WRAŻLIWEJ
Hmm.. całkiem poprawny ale spod szyldu Sylveco znacznie fajniej sprawdzała mi się wersja z lipą. Ten był trochę zbyt agresywny, szczególnie dla moich oczu. Zdarzało mi się nawet pomijać jego użycie.. być może zupełnie podświadomie. To jednak utwierdza mnie w przekonaniu, że nie powinnam do niego wracać.
Recenzja: Vianek - Nawilżający płyn micelarny do cery suchej i wrażliwej z ekstraktem z robinii akacjowej
SVOJE - KREMOWY OLEJEK MYJĄCY IDEALNY DO DEMAKIJAŻU
Recenzja była planowana na grudzień.. ale pojawi się w styczniu (już jest gotowa). Co do samego produktu to, nie
mam mu zbyt wiele do zarzucenia. To jeden z przyjemniejszych
balsamów do demakijażu jaki miałam. Ma niezwykle lekką konsystencję,
która momentalnie topi się pod wpływem ciepła skóry. Jest delikatny, skuteczny.. ale to jeszcze nie oznacza, że nie doszukałam się żadnej wady.. niestety.
HERBFARMACY - REFINING EXFOLIATOR ZŁUSZCZAJĄCY PEELING Z DROBINKAMI JOJOBA
Bez ogródek! Jeden z najfajniejszych peelingów jakie miałam. Jest to peeling enzymatyczny z bardzo delikatnymi drobinkami (kulkami) jojoba. Kulki są niezwykle delikatne więc spiszą się genialnie przy wrażliwej i delikatnej skórze, a sam peeling potrafi być zarówno bardzo delikatny jak i mocny.. ale to już zależy od nas. Im dłużej masuję skórę tym efekt będzie mocniejszy. Można oczywiście używać go często i na krótko co również przyniesie fajne efekty. W jego przypadku nie potrafię czepić się nawet ceny, która niska nie jest.. zwyczajnie jest dobry i z przyjemnością do niego wrócę.
GESSIE - GĄBKA DO DEMAKIJAŻU Z WĘGLEM AKTYWNYM
Pomału moje zapasy gąbek Gessie zaczynają się kończyć. Rozważam czy nie zrobić sobie małej przerwy aby sprawdzić czy faktycznie za nimi zatęsknię. Póki co nie mam specjalnie pomysłu czym mogłabym je zastąpić. Tym bardziej, że są śmiesznie tanie, odpowiednio duże i delikatne. Każda z gąbek jest w stanie przetrwać u mnie dwa miesiące.. po czym trafia do kosza ze względów higienicznych.
ISANA - PŁATKI KOSMETYCZNE NIEBIELONE CHLOREM
To już przedostatnie opakowanie tradycyjnych płatków kosmetycznych w moich zapasach co oznacza, że w ruch idą płatki wielokrotnego użytku. Nie mam pewności czy płatki te sprawdzą się w demakijażu oczu dlatego jeszcze przez chwilę będę się wspomagać tradycją. Same płatki Isana, które nie są bielone chlorem są moim hitem i od dłuższego czasu systematycznie po nie sięgam.
LILY OF THE DESERT - ALOE VERA GELLY
Och jak ja go
oszczędzałam.. i teraz trochę tego żałuję, bo gdybym zużyła szybciej to
wcześniej podjęłabym decyzję o zakupach na iHerb, gdzie jest dostępny.
Zmiany prawne trochę mnie odstraszają aby składać zamówienia.. najpierw
rozejrzę się jak to ma się w praktyce. Za to sam produkt jest genialny!
Jeden z najfajniejszych żeli aloesowych o fajnym składzie i działaniu. W styczniu pojawi się jego recenzja.
SVOJE - SERUM KONOPNE
Niezwykle solidną odlewkę.. a w zasadzie ponad pół opakowania dostałam od Moniki z bloga Mama z różową torebką. Niestety nawał otwartej pielęgnacji sprawił, że nie za bardzo byłam w stanie skupić się na jego działaniu. Najczęściej lądował jako "coś ekstra" do maseczek algowych. Rzeczywiście mogę mu przypisać działanie gojące i kojące skórę ale aby w pełni docenić jego właściwości powinnam dać mu taką możliwość.. niestety gdzieś mi umknął, czego żałuję, bo z produktami Svoje mam bardzo dobre doświadczenia.
E-NATURALNIE - MASKA ALGOWA PEEL-OFF Z ACEROLĄ
Po bardzo przyjemnej przygodzie z peelingami enzymatycznymi z e-naturalnie postawiłam na maski algowe. Bez zastanowienia kupiłam aż dwa opakowania wersji z acerolą oraz dwa opakowania wersji z acerolą, jagodą i owsem, które wciąż czekają w zapasach. Plan był taki aby obie wersje masek ze sobą porównać.. ale z wersją z acerolą męczę się od maja. W wyniku czego po drugą wersję niespecjalnie mam ochotę sięgać. Maska z acerolą nie zrobiła na mnie specjalnego wrażenia. Niby faktycznie lekko zmiękcza skórę ale dla mnie jest to maska, która stanowi jedynie prostą bazę, którą należy naładować składnikami aby uzyskać jakikolwiek efekt i to niekoniecznie zadowalający. O maseczce miał pojawić się post.. ale trwa to już pół roku.. zwyczajnie mi ręce opadają gdy siadam do posta o niej.
SAPE - OCZYSZCZENIE - PEELMASKA DO TWARZY
Maseczki oczyszczające zazwyczaj wysuszają moją skórę ale nie ta! Nie dość, że przy systematycznym użytkowaniu fajnie ogarnia suche skórki, to dodatkowo oczyszcza, pielęgnuje i mam wrażenie, że nawet nawilża i uspokaja moją skórę. Jednak aby być z niej zadowoloną trzeba trzymać się zasady.. im mniej tym lepiej. Nie chodzi tu to częstotliwość użytkowania, a o ilość nakładanego produktu. To dość istotne, bo przez grubszą warstewkę maski trudniej poczuć działanie złuszczających drobinek. Dla mnie to bardzo fajny produkt i z wielką przyjemnością do niego wrócę!
Recenzja: Sape - Oczyszczenie peelmaska do twarzy
CHIC CHIQ - MASECZKA A LA ROSE
Nieustannie jestem fanką maseczek Chic Chiq. Ostatnio skupiłam się na zużywaniu innych maseczek przez co dość długa przerwa od Chic Chiq zaczęła mnie stresować. Obawiałam się, że przy powrocie nie zaiskrzy między nami.. ale na szczęście nic się nie zmieniło. Wciąż uwielbiam i cenię za działanie, naturalne składy i piękne opakowania.
Recenzja: Chic Chiq - Maseczka a la Rose
THE ORDINARY - SERUM POD OCZY COFFEINE SOLUTION 5% + EGCG
Ehh.. dziewięć miesięcy testowania i używania na różne sposoby, a efekt ten sam.. czyli żaden. Niby lekko żelowa konsystencja oraz kofeina na drugim miejscu w składzie zapowiadały niemal rewolucyjny produkt to efekt okazał się niezwykle mizerny, a nawet irytujący. Po wyschnięciu pod okiem zostawała lepka warstewka, która nie tolerowała nawet śladowych ilości makijażu. Ostatecznie serum zostało wykończone w wieczornej pielęgnacji ale żeby coś dobrego ze sobą przyniosło.. niestety nie. To kolejny produkt The Odinary, który nawet w 5% nie spełnił moich oczekiwań.
CLARINS - SUN WRINKLE CONTROL EYE CONTUR CARE 30 UVB/UVA
Produkt chwalony i niemal wychwalany za swoje genialne działanie czyli ochronę skóry wokół oczu przez promieniami UVB oraz UVA. Starałam się z nim dogadać, bo jednak kosztował mnie niemal 100 zł.. ale nie. Niemiłosiernie bieli skórę.. a miał tego nie robić. Makijaż na nim zupełnie się nie trzyma, a nawet nie da się go zaaplikować bo wygląda jak ciastko.. a tak miało nie być. Najgorsze jednak jest to, że miał nie migrować do oczu, a robi to momentalnie. Nieważne w jakiej mokro ilości go nałożę.. nigdy nie byłam z niego zadowolona. Pomyślałam, że zużyję go w pielęgnacji twarzy lub ostatecznie ciała ale nie potrafię. Nawet na nogach wygląda jakbym się smalcem wysmarowała, a skóra błaga o chwilę oddechu. Pojęcia nie mam czemu tak fatalnie się u mnie sprawdza.. bolał mnie fizycznie jego zakup ale miał być hitem więc zaryzykowałam.. teraz żałuję.
PIELĘGNACJA TWARZY - PRÓBKI
Benton - Honest Cleansing Foam
To było straszne 😂 jakbym myła twarz papką ze starego szarego mydła. Pianki to nie przypomina.. raczej bliżej mu do rozmiękłego mydło, do tego zapach szarego mydła, a efekt na twarzy tak tępy jak po starym mydle. Po wszystkim cera jest matowa, ściągnięta i błaga o ukojenie i nawilżenie.
Rodial - Dragon's Blood Hyaluronic Night Cream
Gęsty krem o lekko słodkim zapachu. Wchłania się ekspresowo, chociaż pozostawia lekko lepką warstwę.. ale nie tłustą, ani nie ciężką. W zasadzie nie przeszkadza tym bardziej, że to krem na noc. Jeszcze podczas aplikacji czułam miejscami jakby coś szczypało ale szybko mijało. jednak rano szczególnych efektów nie zauważyłam, ani złych, ani dobrych.
Sulwhasoo- Essential Rejuvenating Eye Cream Ex
Bardzo lekki krem, a raczej esencja, która o dziwo wcale nie chce się wchłonąć. Obawiałam się, że w nocy będzie mi migrować do oczu przez co rano nie będę mogła ich otworzyć.. i owszem. Rano oczy były zaczerwienione i przez pół dnia mnie bolały. Resztę zużyłam na dłonie ale też nie chciał się dziad wchłonąć wiec spuściłam go w kanalizację.
Logona - Age Protection Hyaluron & Argan
Zdecydowanie krem nadający się wyłącznie na noc. Nie chodzi o to, że skóra się świeci.. ona wygląda jakby była mokra. Mimo to wchłania się.. ale efekt pozostaje. Nawet gdyby robił coś fajnego to tego efektu nie byłabym w stanie znieść na dłuższą metę. Mam nadzieję, że drugiej próbki nie mam
Resibo - Miejski krem ochronny
Kremy Resibo póki co nie zrobiły na mnie specjalnego wrażenia i tu jest podobnie. Niby lekki i ładnie wchłaniający się krem, jednak czego mi tu brakuje, coś jest nie tak. Niby się wchłonął ale wyczuwam powłoczkę, która mam wrażenie, że nie daje mojej skórze oddychać. Musiałabym krem ponownie przetestować.. może w lecie?
Make Me Bio - Anti-Aging Night, krem na noc dla skóry dojrzałej
Przerobiłam kilkanaście próbek różnych kremów Make Me Bio, a ten podoba mi się najbardziej. Używałam na noc jak i na dzień czy pod makijaż. Spisuje się naprawdę fajnie chociaż po przeznaczeniu i opisie nigdy bym się nim nie zainteresowała.
Bema - Remedy Aloe Cream
Aloes w mojej pielęgnacji spisuje się genialnie i najbardziej ciekawa byłam właśnie tej wersji kremu Bema. Lekki.. ale nie za bardzo, za to pięknie się wchłania. Skóra momentalnie dostaje fajną dawkę ukojenia i nawilżenia. Jeśli miałam jakieś podrażnienia to niewielka warstwa tego kremu radziła sobie rewelacyjnie w ciągu jednej nocy. Obawiałam się , że będzie mnie zapychać ale nic takiego się nie działo.
Aromatica - Serum różane
Tym produktem zachwyca się Gosia Krytyk Kosmetyczny. Ostatnio poszperałam w produktach marki i muszę przyznać, że składy naprawdę zachwycają.. niestety ceny również ale warto wyczekiwać promocji, bo jak się pojawiają to zazwyczaj są bardzo konkretne. Serum różane to bardziej żel różany.. coś w stylu alternatywy dla żelu aleosowego. Nie dość, że żel aloesowy lubię, to jeszcze taka alternatywa to dla mnie niczym biały kruk. Serum ląduje na wish liście!
YOPE - NATURALNY ŻEL POD PRYSZNIC KWIAT LIPY
No i lipa.. chociaż może tak nie do końca, bo okazuje się, że ze wszystkich testowanych produktów Yope to akurat żele najbardziej toleruję. W przypadku mydeł do rąk przeszkadzała mi warstewka jaka pozostawała, ale w pielęgnacji ciała nawet ją lubię. Jednak nieustannie rozczarowują mnie zapachy. Kwiat lipy pachnie mi niezwykle męsko, a przy codziennym użytkowaniu staje się to niezwykle męczące.
RITUALS - ZESTAW LAUGHING BUDDHA
Cudowny zeszłoroczny prezent urodzinowy od Moniki z bloga Mama z różową torebką. Niesamowicie szkoda było mi go zaczynać i cały czas czekał na jakąś specjalną okazję.. ale okazji nie było więc w trybie domowego spa trafił pod prysznic. Pianka pojawiła się już w poprzednim denku, a reszta dobiła dna dopiero w grudniu. Niezwykle urzekający aromat, który roznosi się po całej łazience, a dzięki balsamowi pozostaje jeszcze przez jakiś czas na skórze. Niezwykły prezent, który niesamowicie umilił mi listopad i grudzień.
Recenzja: Rituals - Zestaw Laughing Buddha
BODY BOOM - PEELING KAWOWY KOKOS
Mega sympatyczny powrót do peelingu Body Boom. Lubię ich peelingi i bardzo miło wspominam. Ten otrzymałam od Anuli z bloga Co kręci Anulę w paczce i niemal od razu zawitał w łazience. Przyjemny zapach kawy z kokosową nutą. W zapasach czeka na mnie cała seria takich mini wersji z serii 7 Cudów Body Boom i po tym jednym spotkaniu mam niesamowitą ochotę wrzucić całą siódemkę do łazienki.
MANUFAKTURA DOBRYCH KOSMETYKÓW - OLIWA MAGNEZOWA MAGNOWINA
Nie znoszę łykać tabletek.. a im większe tym gorzej. Do tego nie mam wanny przez co kąpiele w soli bogatej w magnez nijak nie mają jak do mnie zawitać. Początkowo do Oliwy magnezowej byłam sceptycznie nastawiona ale jej systematyczne użytkowanie bardzo mnie zaskoczyło. O samym produkcie pojawi się obszerna recenzja jeszcze w styczniu, bo warto o nim powiedzieć coś więcej.
ZIAJA - ZESTAW MULTI MODELING
Zestaw przygarnęłam od Moni z bloga Mama z różową torebką mimo iż fanką marki nie jestem.. ale za to lubię balsamy chłodzące / rozgrzewające do ciała. Niestety szukanie takich z naturalnym składem to jak rozwiązanie zagadki ciemnej materii.. chociaż ostatnio już natknęłam się na takie balsamy i mam je na oku to cena ich potrafi odstraszyć. Co dziwne byłam przekonana, że to wersja chłodząca żelu jest moim faworytem szczególnie w okresie letnim ale to wersji rozgrzewającej ubyło najwięcej.
TOŁPA - ODNAWIAJĄCE SERUM DO RĄK I PAZNOKCI 5 W 1
Mam bardzo trudną relację z kremami do rak.. nie lubię ich. Serum wydawało się być czymś co mogłoby złagodzić oziębłe relacje ale niestety nie podołało. Mimo aplikacji niewielkiej warstwy czuję je na dłoniach.. mam wrażenie, że dłonie zaczynają mi się szybciej pocić co skutkuje (jak zawsze) chęcią ich umycia. Największy test przeprowadziłam na nogach, które zazwyczaj wymagają mocnej pielęgnacji. Serum aplikowałam codziennie na noc obfitą warstwą i zakładałam skarpetki.. niestety skóra pozostała obojętna na te zaloty, a ja mam w zapasach tyle kremów, że szkoda mi czasu aby dalej dawać mu kolejne szansy.. tym bardziej, że już niewiele zostało.
PIELĘGNACJA CIAŁA - PRÓBKI
Douces Angevines - peeling do ciała Au Jardin de Jasmine
Peeling do ciała Au Jardin de Jasmine zaskoczył mnie już na wstępie zapachem. Jest bardzo delikatny.. ale delikatny w porównaniu do peelingu do twarzy. Czuć przyjemny zapach jaśminu, a konsystencja jest niezwykłe bardzo delikatna.. aż trudno uwierzyć, że jest to peeling. Aplikowany niewielkimi ilościami na wilgotną skórę zyskuje na intensywności zapachu. Cudny, zmysłowy jaśmin. Sam peeling jest niewiarygodnie delikatny dla skóry i bardzo przyjemny.. trudno się od niego oderwać, a "quick shower" zamienia się w długie spa. Skóra po moim jest niesamowicie wygładzona i cudownie pachnąca.. coś niesamowitego!
Douces Angevines - Fluid do ciała L'instant Précieux "idealna harmonia"
Nawet nie wiem co napisać. Buziak mi się cieszył podczas aplikacji i jeszcze długo po. Skóra jest pięknie nawilżone i odżywioną. Zyskuje cudowny blask.. ale nie ma tu żadnej tłustej warstwy, skóra zwyczajnie jest przyjemna w dotyku, a do tego bije od niej blask. Właśnie tak dla mnie wygląda skóra, którą określiłabym jako idealną. Ja chcę ten fluid!
Douces Angevines - Fluid do ciała L'Amour aux trios Oranges "Relaks"
Trzy pomarańcze to dość bezpieczny zapach jeżeli ktoś się waha który z fluidów wybrać. Pachnie oczywiście pomarańczami ale nie tak jednoznacznie. To raczej zapach wiosennych sadów Sycylii. Mandarynka, pomarańcza, grejpfrut.. trochę gorzkie od skórek.. trochę słodkie.. trochę z korą drzew i ciepłego słońca. Zapach zupełnie niejednoznaczny, zmieniający się. Działanie? Aplikowany zaraz po peelingu Au Jardin de Jasmin sprawia, że trudno oderwać dłonie od skóry. Niesamowite!
PIELĘGNACJA CIAŁA - PRÓBKI
Hagi - Naturalny olejek do ciała z olejem chia i złotymi drobinkami
W zasadzie nie mam mu nic do zarzucenia. Ślicznie pachnie, subtelnie rozświetla skórę, nie jest tłusty.. wszystko tutaj gra. Tylko, że mam wątpliwości czy abym była w stanie zużyć pełnowymiarowe opakowanie. Dla mnie takie produkty są trochę jak biżuteria, nie chodzę w niej na co dzień, a jedynie okazjonalnie. W okresie letnim rzadko sięgam po balsamy, bo mam uczucie, że zaraz mnie pot zalewa. Niby fajny produkt, podoba mi się.. ale dla mnie chyba lepszą opcją dla mnie były próbki.
Resibo - Odżywczy balsam do ciała
Przyjemny gęsty krem, który fajnie się rozprowadza inszybkonwchlania bez zostawienia lepiej powłoki. Skóra po nim jest komfortowa i przyjemna. Zapach dość neutralny.. trochę perfumeryjny. Kojarzy mi się że starym babcinym kremem ale nie zepsutym. To raczej miłe skojarzenie. Niby wszystko super ale kiedy po kąpieli wskoczylam w piżamke i pod kocyk balsam zaczął "wychodzić", szczególnie w miejscach gdzie zaaplikowalam go więcej. Podejrzewam, że to nie byłby dla mnie dobry wybór latem.. na zimę ok ale aplikowany z umiarem. Chociaż nie.. ten zapach jednak mnie trochę irytuje 😅
Bema - Nourishing Hand Cream (krem do rąk)
Gęsty i treściwy krem.. trudno mi powiedzieć czy się wchłania, bo na raz zaaplikowałam całą saszetkę i założyłam rękawiczki. Nie lubię stosować kremów w ciągu dnia dlatego taka opcja na noc w wersji na bogato jest dla moich dłoni najlepszym rozwiązaniem. Gdzieś w środku nocy rękawiczki zdjęłam, a dłonie rano były cudnie wygładzone i mieciutkie.. oczywiście w ciągu dnia ten efekt zniszczyła doszczętnie, bo aż mi hybrydy z paznokci pozłaziły 😂 ehh te przedświąteczne porządki
She Foot - Krem intensywne nawilżenie i wygładzanie do stóp
Bardzo leciutki kremik ale z dziwnym zapachem, szybko się wchłania ale zapach zostaje. Aplikowałam go na noc wiec założyłam skarpetki, a efekt tak samo lekki jak krem.
Cztery Szpaki - Mus konopie pomarańcza
Cudowny zapach.. naprawdę bardzo pozytywnie mnie zaskoczył, bo nie wyczuwam w nim nic sztucznego. Jest do tego odpowiednio intensywny i zwyczajnie sprawia radość. Za to sama konsystencja również jest warta uwagi.. jest to mus, który przyjemnie się aplikuje, dobrze rozprowadza, całkiem fajnie wchłania. Jeśli będę robić zakupy u Czterech szpaków to ten mus jest pierwszy na liście!
DESERT ESSENCE - ODŻYWCZY SZAMPON KOKOSOWY
Tak.. tak.. dobrze widzisz. Cóż mogę powiedzieć.. lubimy szampony Desert Essence. Jeden towarzyszył mi, a drugi mężowi na wyjeździe. W grudniu wspólnie wykończyliśmy oba i już zaczynam obgryzać paznokcie, bo nie mam ochoty na testowanie innych marek. Już dziś do łazienki zawitała wersja z mango, którą dostałam na urodziny od Anuli z bloga Co kręci Anulę.. ale co dalej? Marka Desert Essence wycofała się z naszego rynku, a na zakupy ze Stanów ma być nałożona akcyza.. to wszystko bardzo mi się nie podoba.
BIOTURM - ODŻYWKA NADAJĄCA POŁYSK
Okres zimowy dla moich włosów oznacza istną plątaninę i kołtuny. Niby takie rzeczy nie powinny się dziać na moich dość gładkich i grubych włosach ale zima zaskakuje mnie zawsze. Odżywka nabłyszczająca miała dodatkowo nadawać moim włosom połysk oraz ułatwiać rozczesywanie. Recenzja pojawi się na dniach.. ale mogę zdradzić, że dość dobrze się spisała chociaż nie jest pozbawiona wad.
ANWEN - ODŻYWKA NAWILŻAJĄCY BEZ
Mam wrażenie, że z maskami Anwen jest tak, że z całej trójki tylko jedną włosy najbardziej lubią. Te same podejrzenia mam w stosunku do odżywek. Nawilżający bez teoretycznie był najbardziej odpowiedni dla mojego typu włosów, a okazał się bublem. Brak jakiegokolwiek porozumienia, a do tego zapach kibelkowego bzu sprawił, że dość ciężko wspominam to spotkanie.. ale czy żałuję? Nie! Dla mnie to jasna wiadomość, że któraś z dwóch pozostałych odżywek będzie dla moich włosów o wiele lepiej dobrana.
Recenzja: Anwen - Odżywka Nawilżający bez
ESENT.PL - KERATYNA HYDROLIZOWANA
To tzw. półprodukt przeznaczony do pielęgnacji włosów. U mnie spisał się świetnie przy odżywkach, które bez wahania mogę nazwać koszmarkami. Dodanie keratyny sprawiało, że włosy stawały się bardziej wygładzone. Z drugiej strony jest to proteina, a nadmiar protein włosom potrafi zaszkodzić. Moje włosy nie mają szczególnie wielkich potrzeb proteinowych. Wystarczy, że taką odżywkę użyję raz na miesiąc. W efekcie produkt bardziej przeleżał niż mi służył.. ale przy badziewnej odżywce z Nacomi spisał się na medal.
BIONIGREE - SERUM OCZYSZCZAJĄCE DO SKÓRY GŁOWY
Wiem, że nie każdemu ten produkt przypadł do gustu ale ja go uwielbiam! Dla mnie to najlepszy produkt oczyszczający do skóry głowy. Cudownie oczyszcza, odświeża, a nawet koi moją skórę głowy. To moje trzecie opakowanie i z całą pewnością kupię kolejne.
PIELĘGNACJA WŁOSÓW - PRÓBKI
Orientana - Ajurwedyjski tonik do włosów
Ulubieniec Anuli i to od niej miałam dość sporą odlewkę. Niestety brakuje mi nawyku do stosowania tego typu produktów. Jedyne co z tej znajomości wyciągnęłam to fakt, że taki produkt wcale nie musi obciążać włosów ani nie wpływa na szybsze przetłuszczanie się skóry głowy. Potrafi być za to przyjemnie odświeżający.. ale aby stwierdzić coś więcej musiałabym używać go systematycznie.
Ec Lab - Odżywka do włosów winogronowa
Na Anuli wywarła dobre wrażenie i muszę przyznać, że na mnie również. Nie jest to coś co ekstremalnie poprawia jakość włosa ale odżywka jest bardzo przyjemna. Nie obciąża włosów ale nawet w tym trudnym okresie potrafiła ogarnąć je na tyle aby się nie elektryzowały i nie puszyły, a to już coś.
NANSHY - GĄBKA DO MAKIJAŻU
Nie spodziewałam się, że okaże się taka fajna. Była niezwykle mięciutka i gładka.. bez zastanowienia mogę ją postawić obok najlepszych gąbek jakie miałam. Co więcej miałam wrażenie, że bardzo łatwo domywałam z niej podkład.. albo wypracowałam jakąś własną technikę mycia. Wyparła wszelkie pędzle czy inne gąbki.. nie mam jej nic do zarzucenia.
KOZI - GĄBKA DO MAKIJAŻU
Tu niestety jest zupełnie odwrotnie. To jedna z najtwardszych gąbek jakie miałam. Fatalnie mi się nią pracowało. Rzadko zdarza mi się coś odpuścić.. ale w tym przypadku nawet w trakcie aplikacji potrafiłam rzucić ją w kąt. Jest mało używana ale szkoda mi na nią czasu i nerwów.
BLEND IT - SZTUCZNE RZĘSY KĘPKI
Tak..
zdaję sobie sprawę, że wyrzucam niemal pełne opakowanie. Co więcej.. są
świetne! Chodzi o to, że na próbę wzięłam opakowanie z różną długością
rzęs. Te najkrótsze najlepiej sprawdziły się do mojej długości
naturalnych rzęs, a pozostałe są zwyczajnie za długie i nie specjalnie
dobrze wyglądają gdy je przytnę. Kępki te są o tyle wyjątkowe, że nie
maja tzw. supełków. Wyglądają bardzo delikatnie i naturalnie, a mi
bardziej zależy na delikatnym zagęszczeniu zewnętrznego kącika niż na
wydłużeniu. Byłam przekonana, że marka Blend It! wypuściła zestaw z
samymi krótkimi rzęsami ale właśnie się przekonałam, że chyba jednak
nie.. na szczęście odpowiednik znalazłam w marce Ardel.
ARDEL - SZTUCZNE RZĘSY POŁÓWKI 318
Te rzęsy trochę u mnie leżały, bo nie byłam do nich przekonana. Przed nałożeniem odcięłam najdłuższą kępkę, która wydawała mi się przesadnie długa jak na moje potrzeby i.. strasznie je polubiłam! W listopadzie i w grudniu kilka okazji się nadarzyło aby je założyć i nikt nie zwrócił uwagi, że dzieje się coś nietypowego na moim oku, za to dostałam kilka komplementów za makijaż. Połówki niezwykle łatwe są w czyszczeniu.. wystarczy wacik z płynem micelarnym, a u mnie dla pewności dodatkowo delikatne mycie żelem. Wyrzucam, bo już trudno było im znieść te mycia ale minimum pięć razy pięknie mi towarzyszyły.
JIMMY CHOO - JIMMY CHOO
Nie mam przyzwyczajenia używać perfum codziennie. Dla mnie to produkt na większe i te nieco mniejsze wyjścia ale na co dzień, przy wyjściu po bułki całkowicie zbędny. Jimmy Choo towarzyszą mi od.. 2015 roku, ale jest to zapach, po który sięgałam wyłącznie późną jesienią i zimą. Lubiłam je.. ale nie na tyle aby ponownie do nich wracać.
Recenzja: Jimmy Choo - Perfumy Jimmy Choo
ECO LIFE CANDLES - NATURALNA ŚWIECA SOJOWA "WSPOMNIENIE LATA"
Towarzyszyła mi cały grudzień i to była ogromna przyjemność. Wspomnienie lata to zapach niezwykle uniwersalny, który będzie odpowiedni na każdą porę roku i nawet naszym panom przypadnie do gustu. Mieszanka cytrusów ze świeżą miętą, słodką wanilią i nutą cedru to genialna mieszanka, która na mnie wpływała niezwykle kojąco. Z wielką przyjemnością do tego zapachu wrócę.
KRINGLE - WATERCOLORS
Watercolors to od dawna mój ulubieniec i faworyt wśród wszystkich
wosków. Uwielbiam ten zapach, który obecnie kojarzy mi się z domem.
Pisałam w poprzednim denku, że z wielką przyjemnością upolowałabym
największą świecę ale Samara odradziła mi zakup z uwagi na to, że wosk i
świeca to dwa inne światy.. co za cios! Cóż.. dziękuję z całego serca,
bo zapewne przy obecnych promocjach tego zakupu bym sobie nie
odmówiła. Za to do wosku zapewne jeszcze nie raz wrócę.
Recenzja: Kringle - Watercolors
Dość spore porządki.. ale trwają one znacznie dłużej niż grudzień, bo zaczęłam przykładać się już w październiku. Niestety grudniowa niemoc w pisaniu postów obnażyła jak dużo mam zaległych recenzji. W styczniu postaram się to wszystko nadrobić.. nawet jeśli postów będzie pojawiać się dwa razy więcej niż zazwyczaj. Oczywiście nie zamierzam pisać o wszystkim jak leci, a jedynie o produktach o których warto powiedzieć coś więcej.. uuu.. czyżby mam pierwsze postanowienie noworoczne?
A jak u Ciebie wyglądają porządki chwilę przed końcem roku?
Również jesteś bezwzględna jak ja?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz